RANDOM FANDOM

The newest link: NORDCON


Na zdjęciu: Andriej Bałabucha, Sasza Sidorow, Marek Waligórski

Zobaczcie z bliska jak wygląda fragment fandomu rosyjskiego. Zamieszczamy rozmowę z animatorem ruchu fandomowego Sidorowem. Powinno to wiele wyjaśnić, a może i natchnąć działaczy do bardziej aktywnego sięgania do własnej kiesy przy organizowaniu imprez...


INTERPRESSCON - to ja!

E. Dębski

Eugeniusz Dębski: Zacznijmy może od tego - kto wymyślił INTERPRESSCON, która to kolejna impreza i dlaczego niektórzy mówią o niej "Sidoriada"?
Aleksander Sidorow: (poprawia) SIDORCON, nazywają to SIDORCONEM. Pierwszy INTERPRESSCON został pomyślany, rzecz jasna, nie jako INTERPRESSCON; Andriej Nikołajew z Leonidem Reznikowym, przy moim finansowym i innym wsparciu, drukowali fanzin "Wymiar F". Dość znany fanzin, który po pewnej transformacji przekształcił się w periodyk fantastyczny (wyszły tylko dwa numery). Jeden z numerów fanzinu poświęcony był w całości twórczości Strugackich. Przy okazji jego redagowania zrodził się pomysł zjazdu "fanzinierów", redaktorów nieformalnych wydawnictw, Komsomoł trochę wdzięczył się do takich ugrupowań i łatwo dał się namówię na zorganizowanie spotkania - dostaliśmy rezerwację w hotelu "Pałacu Młodzieży", zebrało się około 60 osób, w tym pisarze (Bałabucha, Stolarow, Tabakow, Jutanow). Po tym pierwszym konwencie po fandomie poszedł hyr o fajnej imprezie. Moskwianie zaproponowali Nikołajewowi, żeby następny taki konwent odbył się w Moskwie, a Nikołajew powiada: "A po co w Moskwie? Udało się zmontować przedsięwzięcie, to po co mamy je darować komuś innemu? Po prostu zorganizujemy to jeszcze raz!". Zorganizowaliśmy więc w podpeterburgskim Sosnowym Borze pierwszy INTERPRESCON, w 1991. Tak więc dzisiaj mamy siódmy INTERPRESCON, a jako spotkanie-konferencja - ósme.
E.D. Nazwa konwentu sugeruje, że skład jest międzynarodowy...
A.S. A bo tak planowaliśmy! W Sosnowym Borze byli Norwegowie, Polacy, Bułgarzy, Czesi... Określony element INTER - był. Potem przestałem zabiegać o udział zagranicznych gości, uznałem, że jeśli zechcą - przyjadą. Jest to bardzo męczące i niepewne, bo na przykład umówiliśmy się z Brownem, zamówiony hotel, tłumacz, samochód i tak dalej, Nagle u nas coś się dzieje - przewroty, napięta sytuacja czy coś w tym stylu. Brown faksuje: "Mój rząd odradza mi wyjazd do Rosji!". W związku z tym (ponieważ tak nie raz było: fura kłopotliwych zabiegów i w ostatniej chwili - odmowa), powiedziałem sobie - " "W cholerę! Nie to nie!".
W ten sposób ta część "INTER" - jakby przygasła, co prawda przyjeżdżają Bułgarzy, Polacy, poza tym - Ukraina to zagranica, t.zw. Republiki Nadbałtyckie - zagranica, więc przyjeżdżają do mnie i zagraniczni goście.
E.D. Powiedziałeś:"do mnie". To twój "con"?
A.S. Oczywiście!
E.D. Czyli gdybyś w przyszłym roku powiedział: "Dość, nie robię więcej!" to INTERPRESCON umrze?
A.S. Jasne. Kto go zorganizuje?!
E.D. Nie wiem, klub jakiś.. W Polsce "cony" organizują kluby...
A.S. Klub padł! To znaczy ludzie jeszcze są, ale nie ma liderów, albo po prostu takich, co im się chce. Jak ja. Powiedzmy sobie szczerze. Co roku dokładam do imprezy kilka tysięcy dolarów. Nie jest to przedsięwzięcie dochodowe, nie da się w Rosji zorganizować dochodowego "conu". Dwa lata temu popłynąłem na trzy tysiące dolarów, w ubiegłym - tysiąc. W tym roku jeszcze nie wiem, ale tysiąc to minimum. Nawet przy udziale sponsorów wyjście na zero to szczyt marzeń.
E.D. A co z innymi podobnymi zjazdami?
A.S. Cóż... Był taki zlot "Aelita", ale organizacja dotyczyła tylko przedsięwzięć merytorycznych - seminaria, spotkania itp. A kto gdzie mieszkał i co jadł organizatorów nie obchodziło. Sponsorzy dawali tylko pieniądze na nagrodę "Aelita" i na tym się wszystko kończyło. A ja wszystko robię sam - wyszukuję hotel, zamawiam miejsca, płacę za to... Mam wielu gości, którzy nie płacą...
E.D. Czyli trafiliśmy na najlepszy konwent w Rosji?
A.S. Tak.
E.D. Ale co do wielkości to Polacy nie mają kompleksów - na Polcon czy Nordcon przyjeżdża pół tysiąca ludzi.
E.D. Inny, wyższy poziom życia. Rosjanie nie mają pieniędzy. Ot, na przykład, bardzo chciałem, żeby przyjechał Misza Uspienski z Syberii. Obiecałem mu więc zwrot kosztów podróży, wiesz ile? Ponad pięćset dolarów, to już przyzwoita kwota, na którą go nie stać. I w ogóle - jakoś nie mamy parcia do organizowania rekordowych co obsady imprez. We wrześniu, podczas wręczania "Aelit" będzie pewnie więcej ludzi, ale to inny konwent.
E.D. Ta nagroda jest najważniejsza?
A.S. Tak... To znaczy - chciałbym tak myśleć. To właściwie dwie nagrody - jedna najbardziej demokratyczna - tajne głosowanie wszystkich uczestników; druga jest najbardziej elitarną i najbardziej subiektywną, niominuje i wręcza Strugacki.
E.D. Nagroda im. J. Zajdla wręczana jest po nominacjach, o których decyduje każdy, komu chce się napisać list do komitetu organizacyjnego...
A.S. Co też zawęża kontyngent takich osób do tych, którym się chciało napisać. Jak bym nie pisał, bo nie znoszę listów... Szkoda mi też pieniędzy na organizowanie komisji obliczającej głosy w listach...
E.D. A ile, w przybliżeniu, wyszło fantastyki rodzimej, rozpatrywanej przez Komisję Nominacyjną?
A.S. W 1966 wyszło ponad 100 powieści. Musiałem je wszystkie przeczytać. To znaczy - niektóre otworzyłem, przebiegłem wzrokiem - i do kubła. Ale większość przeczytałem, bo to w końcu moja praca, jakiś tam obowiązek... Chociaż pieniądze zarabiam nie na fantastyce, handluję cukierkami.
E.D. Sorry, ale myślałem, że alkoholem?
A.S. Nie, wódka to tylko element konwentu...
E.D. Muszę przyznać, że - choć co i rusz daję polskie przykłady na to czy tamto - na pomysł emisji własnej gorzały jeszcze nie wpadliśmy. Czy to jest zupełnie oficjalna sprawa, czy partyzantka?
A.S. To drugie. Niby nie wolno, ale nikt tego nie zauważa... W sumie - jak to zrobiłem?.. Kupiłem jako osoba prywatna wódkę, wódkę sprawdziłem przedtem z przyjaciółmi, chyba kilka skrzynek testowaliśmy, okazała się dobra. Kupiłem więc partię wódki, zmyłem etykiety i nakleiłem swoje. Kropka. Nie zarabiam na tej wódce w ogóle, to tylko podkreślający rangę imprezy gadget, szczególnie że połowa idzie na prezenty i takie tam... Sprzedaliśmy chyba dwie skrzynki z dziesięciu.
E.D. Reasumując - organizowanie takiej imprezy, z dokładaniem własnych pieniędzy i nieustannym pogotowiem podczas konwentu świadczy o wielkiej miłości do fantastyki. Na czym się wychowywałeś?
A.S. Na Strugackich. Poza tym Lem, Heinlein, Jefremow, Kazancew... Wells,Verne, rzecz jasna.
E.D. Poza Lemem znasz jakiegoś polskiego autora?
A.S. Żuławski... Innych nazwisk nie pamiętam, ale na pewno wszystko, co się u nas wydawało...
E.D. Zauważyliśmy z kolegą, że nie ma tu prawie w ogóle młodzieży...
A.S. To oczywiste - koszta. Jest trochę młodzieży z mojego klubu, wpuszczam ich tu za friko. Udaję że nie widzę ich...
E.D. Wróćmy jeszcze do porównań. Polskie konwenty są o niebo tańsze, zawierają się w trzydziestu dolarach, tu zapłaciliśmy 150 za dwuosobowy pokój.
A.S. To najtańsze miejsce w okolicy! Sto dolarów to koszt miejsca w hotelu i wyżywienia, pięćdziesiąt - akredytacja. W innych miejscach proponowano to samo za dwa razy większe pieniądze. Nieważne, że hotele świecą pustkami - ceny są takie i kropka. Do nas jeszcze wasze sensowne stosunki nie dotarły.
E.D. Wróćmy do meritum, do fantastyki. Zauważasz, że SF, w najlepszym razie, tkwi w pewnym zamrożeniu, dominuje fantasy. Nie żal ci starej dobrej science fiction?
A.S. Oj, żal! Wychowałem się na niej, fantasy czytuję, ale najbardziej lubię SF. Tym nie mniej zauważam, że inni bawią się dobrze przy fantasy. Organizują konwenty tolkieniańskie, hobbitują. Wśród starych miłośników SF mawia się: "Hobbit? Lubię ich. Świetna rasa - doskonały gatunek futra i kilka funtów łatwo przyswajalnego mięsa". Byłem na kilku takich konwentach, ganiają z mieczami po lasach i takie tam... Mnie to nużyło.
E.D. Przy okazji biegania: RPG i karty w Rosji?
A.S. No właśnie mówię - gry fabularne: tarcza, topór i hajda w las...
E.D. Niezupełnie tak... (następuje długie i wyczerpujące - z powodu braku dogłębnej wiedzy i zrozumienia z obu stron - tłumaczenie istoty RPG i karcianek).
A.S. Przyznam, że nie słyszałem, chyba jeszcze do nas nie doszło... Ale gdyby - to ja zostaję przy papierze. (W przedpokoju niecierpliwie przestępuje z nogi na nogę rosnąca kolejka petentów, musimy kończyć). Przepraszam, ale jeszcze po jednej Sidoroff i...
Aluzja do nas dociera, dziękujemy i wynosimy się. Kolejka oddycha z ulgą.
A.S. Acha! W przyszłym roku INTERPRESCON również 4-8 maja!!!

Na zdjęciu: z lewej - Eugeniusz Dębski, z prawej - Wiaczesław Rybakow, w środku, bliżej nam nieznana, ale apetyczna... Inna


Piknik na skraju przepaści, ale... przeciera się!

Motto:
"A kiedy świt nadchodzi, świt nadchodzi
idziemy na jagody, na jagody
a nasze czarne serca, czarne serca
biją nam radośnie bum, tarara, bum..."

11 Piknik Na Skraju Drogi odbył się tradycyjnie w Cerkiewniku, w dniach 20 lipca - 2 sierpnia. W tym roku było wyjątkowo dużo uczestników - w porywach do 68 osób, 17 samochodów i 35 namiotów. Głównie o ilość samochodów i namiotów miał pretensję (i słusznie) Wielki Sponsor Pikniku leśniczy M.
W nielicznych i krótkich przerwach między opadami dżdżu - działo się wiele:
Turniej Brydżowy wygrała para R. Szewczyk - M. Malak;
Papier zbudował wreszcie swoją supersławojkę, z serduszkiem-witrażykiem ufundowanym i wykonanym przez Ewę Białołęcką (Powiernikiem Serduszka została mianowana Alina Mackiewicz);
Albert zorganizował i przeprowadził grę terenową dla dzieci pod hasłem: "Więcej potu na ćwiczeniach, mniej krwi w boju"; nieletnia młodzież przeprowadziła "wielobój dla zgredów". Zgodnie z wytycznymi wygrał Gienio Dębski; odbyły się huczne imieniny Papierowstwa;
Turniej Piosenkarski z Towarzyszeniem Dwóch Gitar "starzy - młodzi" - wygrali młodzi;
Harcerz zorganizował Pięciobój pomiędzy Starym i Młodym Fandomem. W ostatniej konkurencji ("krąg walki") przewaga wagowa Starego Fandomu dała mu zwycięstwo; było cowieczorne (i conocne) ognisko, integracja i fraternizacja; były też inne sprawy - przyjemne i nieprzyjemne, ale o nich kiedy indziej albo wcale.
Korzystając z okazji, chciałbym przedstawić pewne sprawy, zarówno natury ogólnej, jak i szczegółowej. Na przestrzeni dziejów Piknik uformował się jako impreza tzw. "starego fandomu", ze swoją szczególną specyfiką. To, że niektóre elementy tej specyfiki pewnym osobom się nie podobają, jest ich prywatną sprawą - mogą po prostu nie przyjeżdżać. Mogą zorganizować własny biwak, na innych zasadach. Trzeba tylko włożyć własną pracę, a to już jest trudne... Wszak lepiej przyjeżdżać na gotowe.

Aby Piknik zachował swoją niepowtarzalną atmosferę, konieczne jest ograniczenie ilości uczestników do 50 (wraz z dziećmi). Nie może więcej wystąpić sytuacja, aby dwie rodziny (z ogonami) stanowiły 15 % stanu. Mam też żal do poniektórych, że do opieki nad wyrośniętymi już przecie dziećmi ściągają babcie, które naprawdę źle się czują w warunkach obozowych. To katowanie przemiłych starszych pań musi się skończyć!
Sprawa parkowania samochodów zostanie rozwiązana przez budowę parkingu - we wskazanym przez leśniczego M. miejscu. Wymagać to jednak będzie kilku dni morderczej pracy. Kto na to nie będzie przygotowany (bez względu, czy jest właścicielem samochodu, czy nie), niech lepiej nie przyjeżdża.
Sprawa zmniejszenia ilości namiotów, dzięki pomysłowi Kormorana, też może zostać załatwiona.
I na zakończenie: jest zgoda leśniczego M. na zorganizowanie drugiej tury Pikniku. Dlaczegóż by "młody fandom" nie mógłby jej przeprowadzić w przyszłym roku, choćby tytułem próby? Oczywiście, ilość uczestników też musiała by być ograniczona (np. do 30). Musiały by też być zachowane zasady organizacyjne, logistyczne i ekologiczne. I wreszcie musiałby biwakiem kierować odpowiedzialny człowiek.
kap


Najbliższe w czasie spotkanie miłośników fantastyki to LOF 10-12 X 1997 w Ząbkowicach Śląskich. Patronat objął sam Diabeł vel Czart (Ksywa: Boruta). Wystąpi śmietanka polskiej fantastyki: Konrad Lewandowski, Andrzej Sapkowski, Jacek Inglot, Marek Oramus, Eugeniusz Dębski. Spotkania w Ząbkowickim Ośrodku Kultury i ruinach zamku...