WSTĘPNIAK
Przyznam się, że na wstępie (skoro "wstępniak" to na wstępie siłą rzeczy) chciałbym zwrócić waszą uwagę
na tekst Radosława Kota "Wyższa kotologia" w dziale Publicystyka.
To recenzja antologii "Trzynaście kotów" - książki nie mam i nie czytałem, więc nie będę się wypowiadał,
chciałbym jednak coś dodać o tych panach i paniach, którzy mają futro, cztery nogi, wąsy i ogon...
Zanim zacznę, muszę sie przyznać, że mam kota (tu wszyscy, którzy żyją z kotami pod jednym dachem nastroszą się okrutnie i będą mieli rację) -
oczywiście źle się wyraziłem: nie "mam" tylko "żyję z kotem" powinienem powiedzieć i proszę bez żadnych podtekstów...
Powiedzenie "mam kota" dla wszystkich tych co je znają może oznaczać jedynie nieudolny wymiennik słowny powiedzenia "mam fioła", "jestem wariatem", "jestem fanem czegoś", "lubię coś bardzo"...
Mieć kota (w sensie posiadać to zwierzę) to oczywista niemożliwość. "Mój kot ma mnie", byłoby stwierdzeniem bliższym prawdy.
Dlaczego? Wyjaśniam w punktach:
- bardzo cieszą mnie wszelkie dywagacje na temat kociej inteligencji (cień tych rozważań - bardzo dobry zresztą - widać w tekście Radosława Kota). Powiedzmy sobie szczerze i od razu:
nie jest to inteligencja ludzka, więc nie nam ją mierzyć! Jednak... Możemy spróbować (w sensie ludzkim)
sprawdzić jakie korzyści zapewniły sobie koty w historii świata.
- W czasach jaskiniowych koty odznaczały się inteligencją znacznie wyższą niż ludzka. Szybko więc doszły do wniosku,
że ta niezbyt owłosiona małpa, która zeszła z drzewa i porusza się na dwóch nogach (czyli człowiek) jest najbardziej
groźnym, totalnie amoralnym drapieżnikiem, który wkrótce zawładnie całym światem. Zamiast więc z nim wlaczyć, jak choćby
tygrysy szablistozębe i cała reszta tałatajstwa, koty szybko uznały, że lepiej się przyłączyć i podporządkować
sobie to okrutne, wredne, głupie, złośliwe, podstępne zwierzę z kompletnie porąbanym umysłem (mowa o człowieku) i wykorzystać do własnych celów.
- Jest bardzo niewiele gatunków zwierząt, które mordują wyłącznie dla przyjemności (tj. kiedy nie są głodne albo czymś zagrożone). Bez sięgania do encyklopedii mógłbym wymienić tylko dwa gatunki: to ludzie i koty. Jest bardzo niewiele gatunków kompletnie pozbawionych "moralności" - zgadliście: to ludzie i koty (przy czym człowiek, jest tu o włos lepszy - kotów jednak nie da się namówić do wywołania wojny totalnej przeciwko innym kotom, niech więc będzie plus dla kotów).
- Dlatego też koty i ludzie "zwąchali się" i polubili bardzo szybko. Po prostu jesteśmy tacy sami... Ach jak pięknie morduje się inne zwierzątka. Jeśli karaluch wejdzie mi do łazienki to ja go butem! Jeśli motylek wleci przez okno to mój kot go pazurami! Jesteśmy tacy sami... I dobrze rozumiemy swoje potrzeby.
- Jednak są pewne różnice. Kiedy dostałem powołanie, przebrano mnie w zielony garnitur i wręczono automat Kałasznikowa, mój kot patrzył na mnie głęboko zdziwiony. "I co ty będziesz robił w tym idiotycznym przebraniu? - zdawał się pytać. "Będę mordował, jak mi każą" - odparłem niezdecydowany. "Kogo? Toż jak wystrzelisz z tej swojej rury do szczura to go rozchlastasz na ścianie i nie będzie żadnej przyjemności... najfajniej jest jak on długo cierpi!" - wyjaśniał. "Wiem, ale ja będę strzelał do ludzi". Oczy kota zrobiły się jak spodki. "No co ty? My się nie zabijamy wewnątrz gatunku!" - usiłował mnie oświecić. Taaaa...
- Koty nie zrobiły sobie obozów koncentracyjnych. Nie wymyśliły bomby atomowej. Nie wiedzą, że powinny zabijać "kotów Żydów", "kotów Cyganów", "kotów Innych". Plus dla kotów. Koty nie wymyśliły żadnej religii w imię której... Pomińmy ten temat. Wielki plus dla kotów. Kot nie usiłuje wmówić myszy, że ją morduje dla jej własnego dobra. Koty nie wymyśliły żadnej ideologii. Ogromny plus dla kotów. Kot zabija bo lubi. Człowiek zabija bo lubi, ale jednocześnie musi się usprawiedliwić, więc mówi, że to robi by świat był piękniejszy. Koty śmieją się z tego do rozpuku!
- Nie widziałem żadnego kota prowadzącego badania naukowe. Żadnych kocich Nobli! A jednak korzystają ze wszystkich zdobyczy współczesnej cywilizacji. Korzystają z przemysłowej hodowli i uboju zwierząt (ach ta ulubiona cielęca wątróbka! - Ludzie są głupi jak buty, a jednak potrafili wynaleźć parę wspaniałych rzeczy... bo, czy wyobrażacie sobie koty w naturalnym środowisku polujące na cielaka? Nie, nie, nie... Trzeba tylko zmusić człowieka mrucząc głośno, żeby poszedł do sklepu i kupił wątróbkę, a przedtem zorganizował hodowlę i ubój... To proste!).
- Kot rządzi cywilizacją ludzką. Korzysta z niej, a nie brał udziału w jej tworzeniu. Po co? Ma swoich niewolników. Czyja więc inteligencja jest wyższa?
- Wiem, wiem... Powiecie od razu: jak to rządzi? Skoro tyle kotów cierpi i umiera to o jakich rządach w ogóle mówię?
- Już tłumaczę: Mam wrażenie, że ludzi cierpi równie dużo co kotów, a może nawet więcej, a jednak nikt z was nie zaprzecza "ludzkiemu" panowaniu na tej planecie. Tak jest urządzony ten świat. Trzeba cierpieć, jak mus to mus! Kotów jednak nie eksterminuje się wyłącznie dlatego, że są kotami (np. rudej maści), ludzi natomiast owszem. Kto jest więc górą?
- Koty giną jak ludzie. Powiedziałbym, że proporcje są podobne. Jednak one potrafiły sobie wytworzyć własny regulator cierpienia. Kot w złych warunkach (np. w piwnicy) żyje jakieś dwa, trzy lata. Kot trzymany w domu żyje jakieś piętnaście lat. Człowiek żyjący w piwnicy i człowiek żyjący w domu żyją mniej więcej tyle samo. Ten z piwnicy musi więc przecierpieć swoje bez żadnej taryfy ulgowej krótszego życia... Kto więc jest górą?
- Kot śmiertelnie chory może zostać uśpiony. Nam zabrania się stosować eutanazji dla naszych śmiertelnie chorych braci. Musimy przecierpieć swoje aż do strasznego końca... Kto więc jest górą? (notabene: sami sobie to zrobiliśmy...)
- Koty nie zbudowały żadnych budynków, a jednak żyją w naszych mieszkaniach. Nie stworzyły medycyny, antybiotyków, rentgena, chirurgii, a jednak korzystają z tych dobrodziejstw na równi z nami. Jeśli mój kot źle się poczuje to na własnych rękach niosę go do samochodu i pełnym gazem zawożę natychmiast do lecznicy weterynaryjnej gdzie za słone pieniądze jest otoczony opieką najwybitniejszych specjalistów. Jeśli ja sam poczuję się źle muszę długo czekać na przyjazd pogotowia, gdzie jakiś źle opłacany lekarz (albo i felczer) właduje mi jakiś zastrzyk wybrany z torby na chybił trafił, obsobaczy i wyżali się na swój zły los (zakładam, że będę miał szczęście i obsługa pogotowia nie będzie strajkować, a jak mnie już zawiozą do szpitala to nie będą strajkować anestezjologowie...). A czy słyszeliście kiedyś o strajkujących weterynarzach? Nie, nie... Koty zorganizowały swoją służbę zdrowia o całe niebo lepiej od naszej! (i wcale się przy tym nie napracowały - nam kazały to zrobić i okazało się, że jednak potrafimy! Dlaczego więc w naszym własnym przypadku idzie nam tak fatalnie?). Kto więc jest górą?
- Kot (konkretnie kocur) musi być dopuszczony do panny mniej więcej dwa razy w roku (inaczej tak zasmrodzi mieszkanie, że kupicie kotkę na targu gubiąc buty w biegu...). Mało? My to robimy częściej? Ale chłopaki... On za każdym razem ma inną samicę, a to człowiek pokrywa koszty całej operacji, organizuje transport, żywi kotkę, sprząta, organizuje spotkania... Kot nie wie co to sportowy samochód, obiady w luksusowych restauracjach, drogie prezenty i kolekcja znaczków do pokazywania. Rozrywki organizuje mu człowiek i to człowiek ma zadbać o finansowe zaplecze kociego nierządu! Któż więc jest górą?
- Jeśli kot chce czegoś od człowieka ma wiele metod, żeby zwrócić jego uwagę. Mój na przykład wskakuje na biurko i pręży się zasłaniając ekran komputera. Z reguły wstaję i biegnę za nim do kuchni gdzie on każe mi gmerać w lodówce i wyciągać to na co ma ochotę. Czasem jednak jestem tak zapracowany, że nie reaguję na pierwszy sygnał. Wtedy kot staje łapami na klawiaturze, któryś z klawiszy zaczyna repetować i... Mogę go jednak zrzucić. Czasem zdarzy się taka desperacja. Wtedy niezrażony kot wskakuje na drukarkę Hewlett Packarda, przyciska klawisz "test" i zaczyna bawić się wypluwaną kartką co jest najlepszym sposobem zablokowania drukarki... Z reguły po takim dictum gubię kapcie lecąc do kuchni na jego rozkaz! A nie wyczerpał jeszcze nawet połowy swoich możliwości! Na przykład zabawy przy szynie zasilającej komputer, przy gniazdku elektrycznym, przegryzaniu kabla od skanera... (kto nie wierzy tego zapraszam, niech na własne oczy zobaczy małe dziurki na tym kablu... Kiedyś to musiałem być naprawdę zdesperowany!).
Załóżmy jednak, że ja chcę czegoś od swojego kota (nie wiem czego mógłbym chcieć, on przecież nie przynosi mi obiadu bo na nasze posiłki pracuję wyłącznie ja - no ale powiedzmy, że mam ochotę podrapać go za uszami, żeby sprawić by jego życie było jeszcze bardziej przyjemne). Chodzę sobie po mieszkaniu, szukam, nawołuję, głośniej i głośniej... aż wnerwiony sąsiad przyjdzie by mnie uciszyć bo nie może oglądać filmu w telewizji. Siadam wtedy znowu przy komputerze i czekam samotnie, aż kot nie przyjdzie sam i nie zażąda wyraźnie żebym go drapał za uszami... Nie wiem czy mój kot jest ze mnie zadowolony. Wiem na pewno, że ja jestem zadowolony, z faktu, że on jest ze mną. Nie wiem jak sprawił, że niewolnik jest zadowolony ze swojego pana... Mniejsza z tym. I kto tu jest górą?
- Kot nie czyta gazet i książek, nie słucha radia. Ogląda telewizję, owszem, ale z reguły zasypia już w pierwszej minucie, zaraz po tym jak wypchnie mnie z mojego fotela... Ja biorę pastylki na sen, środki uspokajające, palę papierosy, piję alkohol. Kot nie pije, nie pali, nie łyka żadnych chemicznych świństw. Często zastanawiałem się czy nie taniej byłoby gdybym wyrzucił telewizor i radio, nie kupował gazet i książek, zaoszczędził na tabletkach, papierosach i alkoholu... Spotykał się dwa razy w roku z jakąś śliczną samicą, dawał się drapać za uszami, jadł to na co mam ochotę, miał perfekcyjną opiekę medyczną... a jak przyjdzie moja godzina, żeby mnie ktoś znienacka uśpił bezbolesnym zastrzykiem. Zamiast kłótni ze znajomymi obsikiwałbym pokój i dla wszystkich byłoby jasne, że na tym terenie mogą się albo ze mną totalnie zgodzić albo wyjść natychmiast. Ale to tylko marzenia. Jaki kot o zdrowych zmysłach zechciałby na mnie pracować?
W związku z powyższym mam jednak straszne podejrzenie! Wszyscy członkowie redakcji Fahrenheita mają koty! Pełne sto procent obsługi ma w domu jakiegoś kociego władcę i zachodzi podejrzenie, że (ciiiiiiiiiii...) to ONE kazały nam stworzyć Fahrenheita! Ale po co? Nie mam pojęcia! Nie wiem jak przeniknąć ich tajne plany... Piszę te zdania szybko i błyskawicznie postaram się przesłać to na serwer, zanim mój kocur nie pojawi się w pokoju! O rany! Pojawił się! Czy one mają zmysł telepatyczny?... Hm... Fajna pogoda, choć trochę mroźno. Gdzie jest Skrót do FTP? Może nie zauważy co robię? Tra la, la...Tra, la, la... Kici, kici. Chcesz wątróbki? Tylko nie naciskaj DELETE!!! Miałem właśnie napisać o waszej największej tajemnicy...
Gin