LITERATURA

FULL SPEED!


HeeYaa!

Przygotowaliśmy nową dawkę literatury w zastrzyku ("Iniekcja Fahrenhaititis syfidiae sprawia, że układ krążenia zaczyna działać dość dziwnie, wydzielają się spore dawki adrenaliny, czytelnik zgrzyta zębami, trzęsie się i denerwuje, często nie jest w stanie kontrolować czynności fizjologicznych" - cyt. Encyklopedia Zagrożeń XX wieku).

Dziś mocna dawka: Adamowicz, Dębski, Falzmann, Kliś, Kowalczyk! Dla nałogowców proponujemy także "Dark Times" fragmenty nowej powieści z cyklu Star Wars - oczywiście tworzonej przez Polaka, kolejny rozdział Waszej interaktywnej powieści "Słudzy deszczu" oraz Pierwuszyna - Rosjanina tym razem po polsku.

A propos nałogów... W Redakcji postanowiliśmy zerwać z wszelkimi nałogami. Decyzja, co prawda, nie była jednogłośna, ale... No... Niemniej zapadła. Na wieść o tym co się stało Gin włożył do ust lufę redakcyjnego Kałasznikowa i ciągnął za spust. Na szczęście zamek wciąż nie naprawiony. Tonik zaczął dziabać się nożem, na szczęście był właśnie pod działaniem skutków pewnej powszechnie stosowanej trucizny i, mimo wielokrotnych prób, nie trafił. Rzecznik prasowy domagał się uchwały na piśmie, że częste współżycie nie jest nałogiem. Ale... Naczelny był nieugięty. Kupił rowery dla wszystkich członków redakcji! (Dla mnie damkę)

Boże! Gin klął jak szewc. Tonik usiłował wyskoczyć przez okno. Rzecznik padł na kolana tłumacząc, że jadąc czymś takim nie poderwie żadnej dziewczyny. Ach... Nasze Mercedesy i BMWice korodują teraz na parkingu, a my... pedałujemy! (TFU!!! Jak można w ogóle wymyślić takie słowo?).

Pierwszego dnia Gin zderzył się z Tonikiem. Nie wiem jak zdołali odnaleźć się w prawie milionowej aglomeracji, ale zrobili to! Przyszli obaj klnąc, wrzeszcząc, oskarżając się wzajemnie. Redakcyjne koty pochowały się po kątach. Rzecznik przyjechał na "nieuszkodzonym" sprzęcie, czego jednak nie dało się powiedzieć o nim samym. Chłopak siedzi teraz połamany, fizycznie i psychicznie, płacze, że dziewczyny go nie chcą... No, fakt. Różowe leginnsy w kwiatki niezbyt dodają mu urody - nogi ma krzywe. Za to sekretarka poderwała kilku facetów. Dzięki temu, że miała na sobie mini ktoś ją podwiózł do redakcji (razem z rowerem). Ja, na mojej damce przyjechałem w najlepszej formie. Paru chłopaków do mnie mrugało, ale nie zwracałem uwagi...

Naczelny jednak zaginął. Ostatni kontakt, który został odnotowany, nastąpił w południe, kiedy dzwonił z telefonu komórkowego, mówiąc, że jedzie właśnie przez park i kilka psów oblizuje się na jego widok...

Przedłużająca się nieobecność Naczelnego natchnęła Gina, który schował się pod biurkiem i wypalił papierosa. Potem, razem z Tonikiem (zupełnie już pogodzeni) zamknęli się w łazience i długo czymś gulgotali. Teraz głośno chrapią. Rzecznik płacze. Sekretarka grucha przez telefon...

Myślę, że następnego numeru Fahrenheita już nie będzie. Sam wszystkiemu nie podołam.

Wasz Literaturoznawca.