WSTĘPNIAK

No i ładnie... Dotarliśmy wspólnie do pierwszej rocznicy powstania Fahrenheita! Zaczęliśmy od powodzi we Wrocławiu... Od nie zmienianego przez cztery miesiące numeru (kable zalało, krew nas zalała, żołądki na gorzała zalała...). Kończymy... Tfu! Trwamy obecnie na poziomie trzydziestu tysięcy czytelników miesięcznie (trochę więcej kiedy jest nowy numer, trochę mniej kiedy stary trwa przez drugi miesiąc). Trzydzieści tysięcy. (liczbowo: 30.000). Dużo więcej niż Feniks, trochę więcej niż Nowa Fantastyka.

A jednak jakaś żałość duszę zalewa. Dostaliśmy tytuł strony miesiąca Magazynu Internetowego WWW, znaleźliśmy się w Top Ten Entera (maj '98). Parę innych czasopism przysłało nam notki, że jesteśmy O.K. Czytelnicy nas opluwają, lub chwalą (w zależności od weny). Dostaliśmy tęgie wciry za dział Pole Miki. Dostaliśmy wiele pochwał za dział Pole Miki. Nazwano nas [...], [...], [...] i idiotami. Nazwano nas geniuszami, mędrcami, zbawicielami (szkoda, że nie przez duże "Z"). Cóż... My jesteśmy za łagodzeniem prawa. Niech ci, którzy nazwali nas [...] dostaną łagodne wyroki.

To już rok minął. Przyjęliśmy się na internetowym poletku. Jesteśmy chłopcem do bicia jeśli ktoś chce udowodnić szkodliwość Internetu, jesteśmy beniaminkiem, jeśli ktoś chce udowodnić pozytywny wpływ Internetu na zdrowie moralne młodzieży.

Napisano o nas: "Fahrenheit, pismo moralnych nihilistów o niepolskiej nazwie, szermujących relatywizmem sądów, degrengoladą subiektywnych ocen, ocierających się o zatracenie szubrawców".

Napisano o nas: "Fahrenheit jest jednym z najciekawszych site'ów w Polsce. Pismo trzeźwe, mądre, inteligentne. Gdyby tak wyglądała większość stron WWW w Polsce inaczej byśmy stali...".

Bardzo nam się podobają te oceny. Szczególnie ta druga! Ale pierwsza też niczego sobie... Jesteśmy szubrawcami degrengolującymi nihilistycznie subiektywny relatywizm!!! Przyznajemy się bez bicia.

Otóż okazało się, że jestem (relatywnym moralnie) inspiratorem upadku naszej, polskiej młodzieży. Biedny Mirek Bugowski (kat Sapkowskiego), jest inicjatorem "wypaczonej, kłamliwej wersji historii nauki". Notabene, jego adwersarzowi, p. Szyjewskiemu, też się dostało - "Szyjewski zdaje się bronić polskiej prozy, jednak z pozoru broniąc, atakuje podstawy współczesnego społeczeństwa...). [Serdecznie przepraszamy panów Bugowskiego i Szyjewskiego, za te kalumnie].

No cóż. Różnie w życiu bywa. Jako degrengolująca świnia mam jednak obowiązek nadmienić, że bardzo cieszą nas bluzgi pod naszym adresem. Świadczy to o bojowości naszego społeczeństwa. Mamy już czytelników na całym świecie (mniej więcej jedna trzecia listów przychodzi z zagranicy), ale wszelkie inwektywy są rodzimej produkcji. I dobrze, że wkurzyliśmy parę osób - gorzej byłoby gdyby Fahrenheit był dla wszystkich obojętny.

Dość laurek i wspomnień. Muszę powiedzieć o pewnym problemie technicznym.

Zaczęły napływać do redakcji fragmenty powieści i opowiadania wielu autorów. (Namawiamy do jeszcze większej aktywności). Niestety, szaleją wirusy, system zalicza kolejne pady i... Do naszych baz danych wkradł się bałagan. Często nie możemy ustalić kto jest autorem danego tekstu, nie wiemy ile opowiadań przysłał, czy dostarczył notę biograficzną czy nie... Mamy w związku z tym serdeczną prośbę:

- podpisujcie swoje teksty pełnym imieniem i nazwiskiem (oraz adresem e-maila)! Często bywa tak, że wirus skasował nam list i dysponujemy tylko opowiadaniem - nie wiemy kto go napisał, nie wiemy jak skontaktować się z autorem, znamy jedynie tytuł (i treść, ma się rozumieć). Powtórzę więc jeszcze raz: podpisujcie swoje teksty pełnym imieniem i nazwiskiem (plus adres e-mail)

- najlepiej byłoby gdyby nazwy plików nie były tytułami opowiadań (ani skrótami) lecz łączyły się jakoś z nazwiskiem autora. Jeśli ktoś przesyła naraz np. trzy opowiadania to niech nazwie pliki: Kowalski1.doc, Kowalski2.doc, Kowalski3.doc. (oczywiście zamiast "Kowalski" wstawcie swoje nazwisko :-))). Można oczywiście w nazwie pliku zawrzeć całą informację, np. Kowalski_opowiadanie_Śmierć_w_kosmolocie.doc. Jeśli jednak czyjś system operacyjny na to nie pozwala to niech raczej nazwie plik "Kowal1.doc" niż "Śmierć.doc"...

- jeśli przesyłacie dłuższy tekst (duuuuży plik) to podzielcie go na części (arj... albo ręcznie - na kawałki z różnymi nazwami o kolejnych numerach), bo zatkacie nam skrzynkę pocztową. Nie dołączajcie do tekstów żadnej grafiki ani wymyślnych fontów. Jeśli chcecie przesłać jakieś zdjęcie, ślijcie osobnym listem jako odrębny, zzipowany plik.

- lepiej unikać wielu attachów w jednym liście. Zamiast jednego listu z pięcioma plikami osadzonymi lepiej wysłać pięć listów z jednym attachem każdy. W razie jakiegoś zatkania nie zginą wtedy wszystkie.

Inaczej sami sobie będziecie winni oczekując bezskutecznie na naszą odpowiedź. Prowadzimy działalność publiczną i w związku z tym wirusy u nas szaleją, szaleją, szaleją i śmieją się, śmieją...

Uważacie, że przesadzamy? Ciekawe jak sami byście się czuli posiadając na dysku na przykład takie pliki: fgt.zip, dupa.lwp, takifajnytekst.arj, k7.sam, jozek.doc, kichanie.txt... i żadnej informacji o tym kto to napisał?

Ale nie kończmy technicznymi instrukcjami jubileuszowego wstępniaka. Chcielibyśmy serdecznie podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że Fahrenheit istnieje w sieci już rok, w tej, a nie innej formie. Dziękujemy ludziom takim jak: Łukasz Bujak, January Wiener, Adam "Graf" Nakonieczny, Marek Szyjewski, Jackie "Hera" Svenson, "Ollie" Haggarth, Mirek "Dr. Q" Bugowski, Staszek "_st@n" Gołębiewski i wielu innym, którzy wspomagali nas radami merytorycznymi, technicznymi i wspaniałymi tekstami! Nie wymienimy wszystkich bo imię ich Legion. Ale... Salutujemy Wam, Rebiata!!! Czapki z głów i werble na Waszą cześć!

Dziękujemy też Tobie. Extra, że nas czytasz.

Gin