LITERATURA

FULL SPEED!

O Matko Boska! Co ten GIN napisał w poprzednim numerze korzystając z mojej nieobecności??? Same niedorzeczności... Nie żebym chciał urazić Gina. Tym bardziej, że przyjdzie pewnie niebawem w towarzystwie swojego ulubionego rotweilera i zajrzy mi przez ramię... Nic złego o nim nie powiem. To znaczy o Ginie, a nie o rotweilerze... właściwie to jest miły chłopak, dość przystojny, ale... jakoś tak... za bardzo przejął się historią Polskich Sił Zbrojnych. Na cholerę mu wiedzieć w jakie samoloty został przezbrojony Polski Dywizjon Rozpoznawczy w Anglii podczas drugiej wojny (nb. z Westland Lysander ze skrzydłem Puławskiego na North American Mustang Mk. 1 ze skrzydłem laminarnym [też Puławskiego zresztą] z silnikiem HP "Allison", licencja Rolls Royce "Merlin" ale bez sprężarki... - to właśnie wtłacza mi do głowy w wolnych chwilach). Nie wiem na co komu taka wiedza.

Gin jednak wie.

Mniejsza z tym. Powiedzmy coś o literaturze, bo on, poprzednim razem "zapomniał".

Powoli przewagę zdobywają powieści - ale to chyba nie będzie stała tendencja - po prostu przez wakacje otrzymywaliśmy mniej opowiadać, ot taki letni zastój. W ósmym numerze Fahrenheita prezentujemy drugi odcinek powieści Bułyczowa "Pupil", pierwszy rozdział nowej space-opery Falzmanna "Cyborg" oraz piąty już rozdział interaktywnej, tworzonej przez Was powieści "Słudzy deszczu".

Inaugurujemy też nowy dział (Tadam! Tadam!) poświęcony poezji. Nikt z załogi Fahrenheita nie składa rymów i stąd w głupocie swojej sądziliśmy, że zainteresowanie jest niewielkie. Błąd! Bijemy się w piersi! Ale w takim razie... Oprócz listów z żądaniami wierszy przysyłajcie także same wiersze.

Na początek - ciekawostka. Poezja Michaela Lloyda Lohra - Amerykanina, który słowa nie zna po polsku (to nie jest dziwne), ale jakoś nas odnalazł w sieci (to jest dziwne). Nie mogliśmy dojść jak to się stało. Fahrenheit nie ma wersji angielskojęzycznej. Czyżby więc nasza sława wyprzedzała nawet możliwość czytania samego magazynu (ale jesteśmy nadęci, co?). Taaaak... Odbiło nam kompletnie.

Poza poezją proponujemy parę opowiadań. Nową rzecz ludzi ukrywających się pod pseudonimem Kareta Wrocławski, opowiadanie Dawida Brykalskiego i pewną rzecz Gienka Dębskiego. Ciekawe czy uda Wam się odgadnąć kto kryje się pod tym pierwszym pseudonimem. Wbrew pozorom nie jest to załoga Fahrenheita. Ja osobiście myślę, że dziwne imię, "Kareta" to tylko sygnał, że jest ich czterech. Nie wysilili się chłopcy... A kto kryje się pod pseudonimem Gienek Dębski? Spróbujcie zgadnąć.

Wasz Literaturoznawca