Gin i Tonik

Trochę się porobiło w małym choć "siężnym" (od "sięgać" lub "dalekosiężny") światku internetowym. Idzie nowe, a niektóre stare zostaje.

Nowe. Pojawiła się "Framzeta". Powinienem zamknąć pysk i nie odzywać się na ten temat, modląc w duchu, by im serwer sczezł, a chochliki wyżarły polskie znaki i wszystkie inne. Nie uważam jednak, w przeciwieństwie do innych kolegów papierzanych, by przemilczanie obecności konkurencji w Sieci dało coś poza powstającym u Czytelnika poczuciem niekompetencji Papierowych. Ale to ich bryczka...

Ja zauważyłem, odnotowałem, ściągnąłem (30 minut, to dobrze czy źle?), przejrzałem.

Podoba mi się szata, choć z powodu obrazków trochę się wlecze.

Podoba mi się wszystko. Choć nie osiągnąłem znaków "ą", "ś" i "ź". Może jestem tłuk, ale Redakcja musi wziąć pod uwagę istnienie tłuków, skoro ci chcą jej dzieło wertować.

Podoba mi się szczególnie podejście do "Cyberkultury", która to "Cyberkultura" od pierwszego zdania od ostatniego wygląda rozpaczliwie i nieporadnie. Poza publicystyką, ale ta w ogóle wyszła w NF na prowadzenie i lokomotywę pisma.

Nie wiadomo po co i dla kogo powstał ów dodatek, którego objętość mogłaby być zużyta na sensowniejsze rzeczy. Jeśli powołano ją dla maniaków któregokolwiek z przejawów kultury cybernetycznej - gier, Internetu, soft- i hardware'u, to Redakcji żaba usiadła na głowie. Pism, zajmujących się każdym z tych przejawów nowych czasów jest na rynku ... dziesiąt i zajmują się tymi przejawami na niebotycznym i nieosiągalnym dla NF poziomie. Co o grach można powiedzieć na kilku stronach, skoro jest kilka pism, serwujących po kilkadziesiąt stron? Co można zaoferować surferom, skoro ... patrz wyżej, i tak dalej, itd.

Co więc chce osiągnąć Redakcja NF, szczególnie, że jeśli nawet się zajmuje jakimś kawałkiem "cyberkultury", to stosuje do tego własny przymiar i własną cenzurę. NF, na przykład, co słusznie i czujnie wychwyciła Framzeta, informuje, że istnieje strona AS-a, nie wiedząc czy nie chcąc zauważyć, że istnieje kilka czy już kilkanaście innych (z pamięci - Oramusa, Ziemiańskiego, Dębskiego, Dukaja, Pilipiuka...). Odnotowuje natomiast istnienie strony, na której można pohodować tamagotchi (zaiste, byłem uboższy duchem i intelektem, pókim się tego nie dowiedział!), czy Pameli Anderson (to rozumiem, ja też wolę ją, niż całą pominiętą plejadę razem wziętą, ale nie zmienia to faktu, że do fantastyki wniosła ona tylko kupiony silikon, a ci, przez nią wypchnięci - kilka swoich szarych komórek).

W sumie podzielam więc zdanie Framzetów - NF powołała coś, co miało jej przysporzyć czytelników, po czym sama zdyskredytowała ten pomysł, wywołując z niebytu dziecko, wydaje mi się, że irytujące, bo sami rodzice okroili je: niech będzie ładne, ale z jedną rączką, zezowate, bez uszu, kulawe i niech nie otwiera buźki jeśli ma coś mądrego do powiedzenia.

Ale to nie moje zmartwienie.

Framzeto, ty bądź...

Bądź mądrzejsza.

I - jeśli można prosić - wydawaj się w cyklu przemiennym w stosunku do "Fahrenheita".

Redaktorom i Twórcom, których Redakcja "F" zna z własnych łamów (aż się chce powiedzieć, że ma ich za swoich wychowańców, ale się nie powie!) - szybkich łączy i zwałów materiałów.

To Nic

P.S. Zwrócno nam uwagę, ze nie umiściliśmuy linku do opisywanej Framzety, Naprawiamy ten błąd: OTO ADRES FRAMZETY