Copyright © by Mao Myślny, 1999, 2000, 20001, 200000002, 20000000005, itp...

     Czarpar wszedł zza węgła i zamarł. Przy drzwiach chałupy stała wysoka postać, w zapadającym zmierzchu niemal czarna, z wysokim kapturem na głowie i kosturem w ręku. Zimne ciarki nadbiegły natychmiast i rzuciły się na plecy.
     Czarpar pochylił się i wymacał drąg leżący w trawie. "Drąg - pomyślał. - Co to jest przeciwko Mrocznemu Widmu, które nas nawiedziło". Pomyślał i nie znalazł w myślach sensu. Podkradł się więc bliżej i z całej siły, poleciwszy swą duszę Kreatorowi, huknął drągiem w łopatki Widma. Oczekiwał, że drąg przejdzie przez nie i uderzy w drzwi, a wtedy wyskoczy Kiki i druh i razem...
     Tak się nie stało. Drąg miękko, ale z przyjemnym odgłosem zatrzymał się na plecach Widma. Ono zaś huknęło swym widmim, niewidocznym pyskiem w drzwi i powiedziało:
     - Ło rany!!!
     - Siołowy???
     Widmo odwróciło się. Nie, jednak - widmo!
     - Widmo... - jęknął Czarpar widząc płaski nos i wydatne wargi.
     - Hjakie fidmo - syknął stwór. - Durnyfście... Pysk mi rozbiliście, Czarpar! Żeby was sraczka wynicowała!
     - Siołowy - powtórzył Czarpar. Pierwsza wersja okazała się lepsza. - Co wy tu robicie?
     - Chfciałem... - wydukał, z trudem rozklejając rozbite o drzwi, opuchnięte wargi, Siołowy - ... chciałem się pokłonić...
     - Drzwiom? - Czarpara ogarnął domysł. - Podglądaliście Kiki! Dziś noc Letniojańska, i myśleliście, że się kąpie!
     - No, co wy?
     - Ale się pomyliliście, bo uznała, że w tym półroczu się jeszcze nie ubrudziła i poczeka na letnie upła... upały!
     - A niech czeka! - syknął Siołowy i zdarł z siebie szlachmajzę. Cisnął ją po ścianę. -Nie mam co robić, tylko jakieś skwarki podglądać!
     - A macie?
     Zastanawiał się chwilę.
     - Mam, ale nie powiem.
     - No to ja też - mam, ale nie dam!
     Czarpar cofnął się i sięgnął pod krzak, gdzie, jak mu się zdawało, schował butel z apfeltzokiem. Nie był to jednak ten właściwy krzak. Czarpar powąchał usmarowaną dłoń a potem wytarł ją w spodnie. Zgrzytnęło, jakby pazurami po ścianie przejechał.
     - Tu mam - powiedział skłonniejszy nagle do zgody. Łyknęli ze znaleziska. - Byliście w mieście?
     - Taaa... - skrzywił się Siołowy. - Wariactwo zupełnie. Trupa przyjechała, dawali występ, o nowych przygodach Ponurej Zjawy... Wszyscy pogłupieli - damy rogaliki sobie na głowach kręcą, szlachta owija miecze pakułami i po zapaleniu ich okłada się jak za pieniądze, dzieciaki w futra się owijają i na kijach się wożą. Mówię wam - sramota.
     Łyknęli jeszcze.
     - Do nas nie przyjadą? - zapytał Czarpar ważąc coś w głowie. Po prawdzie - nie było co w niej ważyć, ale ciągle o tym zapominał.
     Siołowy splunął przez obrzmiałe wargi i wytarł ślinę z brzucha.
     - Za kilka miesiączków - powiedział. - Na razie mają obłożenie wielkie.
     - A pamiętacie dobrze treść?
     - No taaa...
     - To... To... - Czarpar aż podskoczył z radości, z butli chlusnęła berbelucha. - To może my też wystawimy te ponurą pomrokę i zgarniemy kasę?
     - No... Aż tak nie pamiętam...
     - To dopiszemy! - Czarpar huknął go w ramię, przytrzymał i wytarł do końca ubrudzoną dłoń w koszulę Siołowego. - Dopiszemy, przebierzemy się i zanim one przyjadą, my już swoje harce wystawimy i kasa nasa!
     - No... nie wiem - Siołowy wymownie zerknął na butel.
     - Macie, łyknijcie i do roboty.
     Siołowy chętnie wykonał pierwszą część polecenia.
     - Wstawicie swoich kilka tych... dla półgłówków - kusił Czarpar.
     - Dobra - zgodził się Siołowy i łyknął. - Ma nowe, o gliździe w parapecie...
     Czarpar wyrwał mu butel i sam łyknął. Potem zmienił rękę, bo pierwsza śmierdziała, i łyknął jeszcze.
     - Powiedzieliście - Mroczne Widmo? - zapytał Siłowy.
     - Tak.
     - To lepsze niż Ponura Zjawa. Tak zrobimy, i nikt nas o nic nie zapyta...
     - No. - Czarpar zatarł ręce i zaklął w duchu - smród spotężniał. - Do roboty.
    
     Mao Myślny