wstępniak
 literatura
 brykalski
 pierwuszina
 pierwuszin
 prozorow
 rossa
 wojaczek
 wojtkiewicz
 zimniak
 interaktywna...
 w iezioranna-h
 publicystyka
 pole miki
 hot dog
 gin & tonic
 dystans
 erotyka
 galeria
 random fandom
 film

linki:
 polska
 sąsiedzi
 świat
 antykwariat
 kontakt

nagrody:
 on-line
 APPF

 title
 home

 
 
 
  W Ieziora-nah  
 
 
 

    Za chałupą wiało mniej, ogień spokojnie lizał dno kotła. Czarpar zerknął na druha, ale tamten zajęty był wylizywaniem palcy, którymi chwilę wcześniej wygrzebywał smakowitą gęściochę z dna naczynia.
    - Tyle... - mruknął. I zamilkł.
    - Tyle - co? - zapytał Czarpar.
    - Tyle zostało ino... Tyle co nic... - westchnął filozoficznie. - Iść po wodę?
    - Ta - zawyrokował Czarpar. - Już się zaczyna worgolić, zara żmijownik osadzimy i zacznie pierwuszka kapać.
    - Wylejemy ją? - z niepokojem zapytał poeta.
    - Pan poeta, pan poeta, ale bańka, kurna, nie ta! - Czarpar postukał się znacząco w pałę. - Jak zwykle dolejemy do następnego gara, zawsze trochę kopa dostanie.
    Uspokojony poeta przykucnął i zapatrzył się w płomienie. Poruszył wargami.
    - Tyle mi zostało, co mi... nalecia... nakapało! - oświadczył nagle. Przyzwyczajony do niespodziewanych erupcji natchnienia druha Czarpar tylko westchnął, a potem pchnął w jego kierunku wiadro.
    - Gibaj się po wodę - polecił. - Po drodze możesz myśleć.
    Poeta posłusznie poszedł, a po chwili zza węgła rozległo się dotarło doń skrzypienie kołowrota, a po nim tęskne słowa już niemal gotowej piosnki:
    - Tyle mi zostało, co mi nakapa-ało!
    Jak przyjdzie sioło-owy - zacier będzie z głowy!
    - Siołowego ni ma! - krzyknął Czarpar. - Pojechał na jakiś Colcon czy Balkon. Do stolicy okręgu.
    - A co ten matoł... - stęknął poeta stawiając wiadro z zimną studzienną wodą na ziemi. - ...tam robi?
    - A to, co i tu. Ino tam się zjedża parę tuzinów takich jak on i coś razem... - Machnął ręką. - Ni to wspólne modły, ni to coś oglądają, czy się kłócą... Potem jeden drugiemu coś da albo zabierze i - po zabawie.
    - To chniuchniam ja ich Walkony! - roześmiał się poeta.
    Ale druh jego zadziwił, bo rzekł z pewną taką tęsknicą w głosie:
    - A ja bym kiedyś pojechał... Ot, tak, żeby jakichś kulturalnych ludzi spotkać, pogadać...
    - Gdzie tam kulturalnych ludzi spotkasz?! A i sameś jeno riezun, a nie jakiś epistolomaster!
    -... coś dostać, coś dać... - mamrotał Czarpar nie słysząc słów przyjaciela. - Jakieś tam ponoć figurynki rozdajo. Może kobitki rozdziane?.. - rozmarzył się.
    Tamten zaniepokoił się, bo dawno nie widział go w takim niebezpiecznie intelektualnym nastroju. "Jeszcze się przegrzeje!" - zaniepokoił się, ale zaraz oświecił go pomysł jenialny.
    - Zacier się ulatnia! - wrzasnął. Nie za głośno i nie za cicho, żeby Czarpar usłyszał, a nie cała wieś.
    No i wszystko wróciło do normy.


    Tonic