|
Dziś, zamiast zwykłej zawartości działu "Literatura" coś o snach...
Tekst Flashera
Komentarz
Literaturoznawcy dalej nie ma i (po staremu) muszę go zastąpić. Nie poszedłem jednak na łatwiznę, choć... pomogło mi wiele osób.
Otóż znalazłem na liście dyskusyjnej pl.rec.fantastyka.sf-f niezwykle ciekawy post
Flashera dotyczący snów i kilka wartych zacytowania komentarzy, a ponieważ ten temat od dawna mnie
interesuje uznałem, że koniecznie trzeba zamieścić go w Fahrenheit'cie.
Komentarze z listy umieszczone są w ten sposób, że kliknięcie na
fagmencie tekstu innego koloru (linku) otworzy nowe okno przeglądarki. Chcąc więc dalej czytać tekst właściwy
trzeba najpierw zamknąć to okno (użycie przecisku "back" nic nie da). Poniżej natomiast, na tej samej
stronie, umieszczony jest komenatrz redakcyjny.
Teoria snów
Copyright © by Flasher, 1999
Nie wiemy dlaczego musimy spać. Osoby, które w wyniku urazów mózgu nie
mogą zasnąć przez wiele lat funkcjonują zupełnie normalnie pozostając
aktywnymi przez całą dobę.
Być może sen jest atawizmem, pozostałością po
czasach, kiedy nasi przodkowie musieli przeczekać noc i zebrać siły
przed kolejnym dniem. Zasypiają wszystkie zwierzęta posiadające mózg. U
niektórych gatunków odbywa się to w bardzo interesujący sposób. Ptaki
lecące nad morzem nie mają możliwości "międzylądowania" i przespania
kilku godzin, więc ich mózg usypia na przemian prawą i lewą półkulę, tak
by ta czuwająca sterowała lotem. Ssaki morskie takie jak delfiny, czy
wieloryby muszą co kilkanaście minut wypływać na powierzchnię w celu
zaczerpnięcia powietrza. Podczas gdy cały mózg śpi, pewien jego obszar w
odpowiednich odstępach czasu wyprowadza zwierzę na powierzchnię.
Zasypianie i budzenie się to bardzo skomplikowane procesy elektryczne i
fizykochemiczne wymagające współdziałania wielu części mózgu.
Paradoksalnie mózg pracuje intensywniej podczas snu niż zwykłego
odpoczynku. Sen dzieli się na kilka zupełnie odmiennych i następujących
cyklicznie etapów, które potrafimy rozróżniać po wykresach fal
mózgowych. Sny, czyli marzenia senne powstają podczas okresu zwanego
snem REM, który trwa od 5 do 25 minut
. Cykle snu powtarzają się co około
90 minut, co znaczy, że okresów REM w nocy jest od czterech do sześciu.
Badania nad snem REM
Sny pamiętamy niemal wyłącznie wtedy, jeśli zostajemy obudzeni podczas
okresu REM. Ale nawet wtedy treść marzeń sennych bardzo szybko ulatuje z
pamięci. Czas we śnie najprawdopodobniej płynie szybciej niż w
rzeczywistości. Dodatkowo sen rozpoczęty w jednym okresie REM może być
kontynuowany w następnym. Słynny bajkopisarz LaFountaine zasypiając
kładł przy łóżku zeszyt. W nocy budził się zapisywał treść snu, po czym
zasypiał i śnił jego dalszy ciąg.
Tak ponoć powstała większość jego
bajek.
Badania nad treścią snów odbywają się od lat podobnie, poprzez
zbudzenie badanego ze snu REM i zapisania jego opowieści. Badania
potwierdzają, że śnią wszyscy ludzie, a jedynie niektórzy gorzej
zapamiętują treść marzeń.
Sen REM wydaje się być ważny dla organizmu, skoro na czas jego trwania
mózg przestaje kontrolować tak ważne funkcje życiowe jak puls,
temperaturę ciała, czy zawartość tlenu we krwi. Dopiero gdy któryś
parametr osiągnie wartość krytyczną sen zostanie przerwany.
Przeprowadzano liczne eksperymenty polegające na notorycznym budzeniu
ludzi w momencie rozpoczynania fazy REM. Po pewnym czasie odstępy między
kolejnymi fazami REM skracały się tak znacznie, że eksperyment musiano
przerwać, gdyż badani po zaśnięciu od razu wchodzili w fazę REM.
Jedna z wielu teorii mówi, że sen REM jest wewnętrzną projekcją mózgu
umożliwiającą mu bezpieczny trening reakcji i zachowań z realnego
świata. Badania potwierdzają powtarzanie we śnie niedawnych sytuacji z
życia. Podczas jednej fazy REM możemy wyśnić kilka snów, przy czym na
początku fazy śnią się sny odnoszące się do wydarzeń z minionego dnia a
potem do coraz wcześniejszych.
Sny niemal zawsze się zapomina po całkowitym rozbudzeniu. Nawet
zapisywanie ich ze szczegółami niewiele pomaga - po miesiącu będą już
zwykłą, nieco surrealistyczną i nielogiczną historyjką.
Zaburzenia snu
Podczas zasypiania mózg jest odłączany od rdzenia kręgowego
odpowiedzialnego za przewodzenie impulsów nerwowych do mięśni. Dzięki
temu mózg pogrążony w naturalnej rzeczywistości wirtualnej jest
izolowany od reszty ciała. Nagłe obudzenie z fazy REM często powoduje
krótkie wrażenie paraliżu ciała. U niektórych ludzi może trwać do kilku
minut, ale ustępuje pod wpływem bodźców zewnętrznych.
Izolacja nie jest całkowita i czasem człowiek mówi przez sen, porusza
jakimś mięśniem, lub odbiera szczątkowe bodźce ze świata zewnętrznego.
Zdarza się, że izolacja nawala i ciało posłuszne sygnałom biegnącym z
mózgu odgrywa przebieg snu. Somnambulicy, zwani popularnie lunatykami
potrafią przez sen wyjść z domu wykonując przy tym wiele skomplikowanych
czynności, jak np. odszukanie kluczy i otworzenie drzwi, wezwanie windy
i wciśnięcie odpowiedniego przycisku z numerem piętra. Bywa, że
zaburzenia polegają jedynie na częściowym odłączeniu mózgu od ciała.
Chorzy potrafią wtedy wykonywać gwałtowne ruchy, które mogą być groźne
dla nich samych i otoczenia.
Innym zaburzeniem snu jest narkolepsja polegająca na natychmiastowym
zasypianiu po położeniu się do łóżka. Chorzy na narkolepsję mogą zasnąć
nagle podczas wykonywania codziennych czynności, co oczywiście również
jest bardzo niebezpieczne.
Przeciwieństwem narkolepsji jest bezsenność, która występuje znacznie
częściej.
Analizy treści snów
Badacze snu zwykle nie wychodzą poza obszar biologii, albo od razu
uciekają w mistycyzm. Brakuje za to badań traktujących sen, jako swego
rodzaju świat alternatywny, bądź rzeczywistość wirtualną (fantomatykę?).
Właśnie pod tym kątem analizowałem przez jakiś czas moje sny. Dokonałem
kilku interesujących obserwacji.
Zauważyłem wielokrotnie, że włączone radio, telewizor, lub odbywająca
się obok rozmowa wpływa na przebieg snu.
Zdarzało się, że we śnie
rozmawiałem z kim i ten ktoś mówił mi, że np. gdzieś na Bałtyku zatonął
statek. Budziłem się jakiś czas potem i słyszałem w wiadomościach
porannych, że faktycznie zatonął jakiś statek. Nie jest to żadne
jasnowidzenie - po prostu przez sen usłyszałem skrót najważniejszych
informacji, które zostały przetransformowane i włożone w usta jednej z
postaci sennych. Kiedy indziej udało mi się przeprowadzić krótką rozmowę
ze znajomą, która przed chwilą zasnęła. Wydaje się jednak, że nie dzieje
się to podczas snu REM, ale w tych krótkich okresach półsnu podczas
zasypiania i budzenia się, kiedy to świadomość i podświadomość
współwładają mózgiem.
Niedawno zostałem obudzony przez huk na ulicy. Zapamiętałem treść snu,
niewątpliwie pochodzącego z fazy REM, poprzedzającego huk.
Przygotowywałem lont i materiały wybuchowe do wysadzenia czegoś w
powietrze i w końcu to wysadziłem, odbierając huk z ulicy za eksplozję
podłożonego przeze mnie ładunku. Doszedłem potem do wniosku, że sen
wcale nie musi przebiegać liniowo. Cały, długi ciąg zdarzeń, który w
efekcie doprowadził do tego, że detonowałem ładunek wybuchowy powstał
dopiero w momencie usłyszenia przeze mnie huku i został przedstawiony
świadomości, jako trwająca już od pewnego czasu historia.
Zdarzało się już wielokrotnie, że sen miał niejako dorobioną historię
sięgającą wielu lat wstecz. Nieraz było to tak realistyczne, że po
przebudzeniu przez kilka minut nie mogłem się znaleźć w prawdziwej
rzeczywistości.
Pamiętam, że jako małe dziecko próbowałem przemycić różne przedmioty ze
snu do rzeczywistości. W tym celu świadomie generowałem senny obraz
mojego dziecięcego pokoiku wraz z łóżkiem na którym spałem i chowałem
mój skarb pod poduszką. Po przebudzeniu się szybko sprawdzałem, czy go
tam nie ma, ale pod poduszką zawsze było pusto.
Sny z okresu dzieciństwa są o wiele bogatsze i swobodniejsze niż te
dorosłe. Zarówno ja, jak i moi znajomi potwierdzają, że kiedyś potrafili
latać
po prostu odbijając się od ziemi i rozkładając ramiona, potem loty
te stawały się coraz bardziej męczące i ociężałe, aż w końcu
przygniecieni stresami i problemami codzienności utracili dar latania.
Może sprawiła to zagubiona gdzieś niewinność, która dawno pozwalała
cieszyć się drobnymi rzeczami. Może wyznacznikiem szczęścia i spełnienia
w dorosłym życiu jest senne szybowanie?
Często powtarzającym się zjawiskiem jest regres senny. Jeśli podróżuję
limuzyną po krainach snu to niemal na pewno powoli będzie ona coraz
mniejsza, straci moc silnika, a w końcu stanie się zwykłą hulajnogą. To
dotyczy w równym stopniu dowolnych przedmiotów oraz zjawisk, zupełnie
jakby ktoś podczas snu obcinał budżet produkcji. Jest to szczególnie
przykre gdy mam świadomość, że rozgrywające wokół zdarzenia są tylko
snem.
Świadomość przebywania w świecie snu pojawia się od czasu do czasu i gdy
jest bardzo silna doznaję dziwnego uczucia bycia... bogiem. Wiem, że ja
sam, czy może raczej moja podświadomość stworzyła świat który
przemierzam oraz moje wirtualne ciało. Mogę wpływać na ten świat i w
pewnym stopniu go przekształcać myśląc po prostu konkretne życzenia.
Jeśli robię to zbyt intensywnie coś zaczyna się psuć. Pojawiają się
namolni ludzie, którzy wszędzie za mną chodzą i czegoś ode mnie chcą,
otoczenie staje się dziwnie monotonne i karłowate, bledną kolory. Sen
umiera.
Bardzo rzadko występującym u ludzi efektem jest pozorne budzenie się.
Człowiek po przebudzeniu się stwierdza, że jest we własnym łóżku, ale
w... kolejnym śnie. Próbuje się obudzić i znów ląduje w następnym śnie.
Takich pseudo-przebudzeń może być kilka pod rząd, aż w końcu któreś z
nich okazuje się być tym prawdziwym.
Nieprawdą jest, że podczas snu nie odczuwa się wrażeń dotykowych.
Uszczypnięcie się w nogę we śnie też boli. We śnie istnieją zapachy,
odczuwalne są efekty elektrostatyczne, temperatura etc.
Najbardziej namacalnym i konkretnym efektem moich badań było odkrycie,
które bardzo sobie cenię - możliwość przerwania każdego snu w dowolnym
momencie. Korzystam z niego, gdy koszmar przekracza granice mojej
tolerancji oraz, z rzadka, gdy sen jest zbyt nudny. Ten wyłącznik snu
dzięki długiemu treningowi zapisany został w najgłębszych pokładach
pamięci i w razie konieczności używam go niemal instynktownie.
Postacie senne
Postacie senne to niezwykle ciekawe obiekty. Przecież te postacie to też
my! Ich zachowaniami, słowami kieruje nasz mózg. Musi wczuć się w różne
charaktery i prowadzić dialog sam ze sobą. Stwierdziłem wielokrotnie, że
"program" sterujący snem unika sytuacji w której dłużej rozmawiamy z
jakąś postacią, zadajemy konkretne pytania, czy wymagamy wypowiedzenia
jej poglądów. Okazuje się, że w tym momencie postać musi się oddalić pod
byle pretekstem, lub zaczyna mówić coś nie na temat. Kiedy w scenie
uczestniczy kilka postaci, zwykle aktywna jest tylko jedna; pozostałe
statystują.
Poważnym problemem dla "programu snu" jest czytanie książki. Sytuacja
jest tu analogiczna, jak podczas rozmowy. Tekst, który czytamy musi być
na bieżąco generowany. Zawsze, ilekroć zastanawiam się nad sensem
czytanych słów po kilku zdaniach zauważam, że dalej jest już tylko
zachowująca pozory poprawnych zdań przypadkowa składanina wyrazów. Jeśli
wczytuję się w nią zbyt intensywnie - sen zaczyna się rozłazić w szwach,
jakby zbyt dużo energii pochłaniało produkowanie drukowanych wyrazów.
Najciekawszy chyba eksperyment przeprowadziłem kilka lat temu. Był to
sen, w którym miałem świadomość snu. Zapytałem postaci sennej (mojego
kolegi z klasy), czy wie, że na prawdę go nie ma bo mi się tylko śni.
Wszystkie postacie, nawet te znajdujące się daleko od nas (nie mogły
słyszeć pytania) natychmiast spojrzały na mnie. Sen został zatrzymany.
Błyskawicznie i całkowicie obudziłem się. Wrażenie było piorunujące i
długo potem nie mogłem zasnąć.
Konstrukcja snu
Polecam wszystkim, którzy potrafią we śnie przypomnieć sobie
postanowienia z rzeczywistości, dokładniejsze przyjrzenie się na
początek sennej scenografii. Jest niezwykle uboga szczegóły.
Przejeżdżające samochody (zwykle w małej ilości) są tylko kolorowymi
bryłami, zyskującymi detale, gdy się nimi bliżej zainteresować. Tłum
powyżej kilkudziesięciu osób występuje niezwykle rzadko a wyśnienie
pełnego stadionu prawdopodobnie nie jest w ogóle możliwe. Domy są tylko
atrapami, najczęściej bez tabliczek z adresami, piorunochronów, okuć
okiennych etc. Każda z tych rzeczy oczywiście zaistnieje, kiedy będzie
to konieczne.
Projekcja snów działa na tej samej zasadzie jak nasza pamięć.
Zapamiętujemy jedynie zarys obiektu dopełniając go dopiero w razie
konieczności detalami. I nigdy nie mamy pewności, czy detale te są
prawdziwe, czy tylko wynikają z naszych wcześniejszych doświadczeń i
zostały przez naszą podświadomość "wymyślone".
Czy niska liczba detali służy kompresji danych, czy może jest
ograniczona mocą obliczeniową mózgu?
Prawdopodobnie senny obraz jest
podawany nam w postaci niezwykle prostej: "Na prawo dwa szare budynki,
na wprost droga, którą jedzie biały polonez a dalej szpaler drzew. Jest
ciepło, niebo czyste. Obok, z prawej stoi Mariolka w białym ubraniu."
Niezwykle proste dane - kilkanaście bajtów, jeśli użyć terminologii
komputerowej. Dokładny obraz Mariolki zostanie "wczytany" dopiero, gdy
zwrócimy na nią naszą uwagę, ale np. po "zajrzeniu jej w zęby"
zobaczymy po prostu nasze wyobrażenie zębów, a nie konkretne zęby naszej
koleżanki Mariolki. Polonez... to po prostu Polonez. Dwa światła, kawał
blachy, trochę szkła, koła. W tym momencie jego silnik, nawet kierowca
jeszcze nie istnieją. Domy są jeszcze na razie szarymi sześcianami,
które dopiero w razie potrzeby zostaną wyposażone w okna i drzwi.
Z drugiej strony zdarza się, że mózg zaczyna produkować obrazy w
ogromnym tempie. Wiele razy widziałem we śnie centrum Warszawy w
niesamowitą ilością różnorodnych, pięknych wieżowców. Za to siatka ulic
była całkowicie niezgodna z rzeczywistością, a na samych ulicach prawie
nie było ludzi ani samochodów. Ten fikcyjny obraz stolicy przewijał się
w wielu snach.
Fabuła snu jest niezwykle prosta, lub nawet cała akcja toczy się
bezcelowo od zdarzenia do zdarzenia.
W moich snach niezwykle rzadko występuje muzyka, choć prawdopodobnie sen
kompozytora jest pełen istniejących i nieistniejących na jawie dźwięków.
Kolejnym spostrzeżeniem jest przytępiona inteligencja, spostrzegawczość,
refleks, a głównie niski poziom sceptycyzmu
. Niemal żaden senny obraz nie
jest w stanie nas zdziwić. Widząc latający talerz nie będziemy
specjalnie zaskoczeni, witając się z papieżem nawet się nie zająkniemy.
Dosyć ciekawych spostrzeżeń dokonałem budząc się przypadkowo z pozornie
nieciekawych snów. Zdarzyło się we śnie, że wymyśliłem niesłychanie
śmieszny dowcip z którego zaśmiewali się wszyscy. Po przebudzeniu
wydawał mi się odrobinę mniej śmieszny a w minutę później nawet nie
wiedziałem co w nim w ogóle mogło mnie śmieszyć. Podobnież kiedyś
rozmawiałem z kimś płynnie po angielsku, a wkrótce po przebudzeniu
zapamiętana rozmowa wydawała mi się jedynie bełkotem. Tak więc nawet
nasze odczucia wychodzą z bardzo ubogich podstaw i ów stan otumanienia
umysłu ma służyć tuszowaniu tego faktu. Być może dzięki temu we śnie
można doznawać bardzo silnych uczuć, a wstrząsające przeżycia ze snu
mogą przetrwać potem na jawie jako pozornie realne wspomnienia.
Mechanizm snu broni się przed generowaniem nowych obrazów nie będących
modyfikacją wcześniejszych doświadczeń
. Jeśli niechcący będąc na
Florydzie zapragniemy przelecieć się promem kosmicznym to nawet nie
dostaniemy się w jego pobliże. Nasz samochód zepsuje się, potem
natrafimy na bardzo wysokie ogrodzenie, labirynt uliczek czy coś w tym
stylu. Podświadomość niewiele wie o wyglądzie wnętrza wahadłowca, ani o
odczuciach podczas startu, więc dyskretnie, acz stanowczo będzie bronić
nam dostępu do pojazdu.
Spojrzenie na sen od tej strony wcale nie psuje przyjemności śnienia.
Może w jednym na pięćdziesiąt zapamiętanych snów można mieć świadomość
snu, a w jednym na dwieście można sobie przypomnieć coś ze świata jawy.
Jeśli sen jest obrazem rzeczywistości, to może ona też nie zachowuje
ciągu przyczynowo-skutkowego i wpływanie na przeszłość jest możliwe. Lub
też przyszłość może być przewidywana. I może nie ma w tym żadnego
paradoksu. Albo może po prostu... to wszystko nam się śni?
Dobranoc
pozdrawiam, Flasher
Komentarz Rafała Czarnockiego
Komentarz ogólny (redakcyjny):
Są dwa sposoby, żeby stać się "Bogiem" we śnie, to znaczy "przypomnieć sobie", że się śni i zdobyć moc wpływania na wydarzenia we śnie.
1. Można się podłączyć do EEG, który ma wbudowany automat włączający czerwoną diodę przyklejoną do policzka w pobliżu kącika lewego oka w momencie, kiedy śniący wchodzi w fazę REM. Pacjent nie budzi się, ale widzi pulsujące światło i momentalnie zdaje sobie sprawę, że wszystko wokół to tylko sen.
2. Ponieważ nie każdy ma w domu EEG można zastosować tańszy sposób. Wystarczy kilkanaście razy w ciągu dnia zastanowić się intensywnie i zapytać samego siebie: "Czy ja śnię w tej chwili?". Jest wysoce prawdopodobne, że już po krótkim treningu zadamy sobie to samo pytanie we śnie. Odpowiedź zawsze będzie "realna". Odpowiemy sobie "Tak, śnię". I już zdobywamy moc równą boskiej.
Wiele razy udało mi się to uzyskać. Zostałem "Bogiem". Niestety bogiem wyjątkowo głupim i ograniczonym.
Oto przykład:
Śniłem, że jestem najemnikiem (naprawdę trudno odpowiadać za treść swoich snów) miałem mundur w barwy ochronne i pistolet maszynowy ślicznie przewieszony przez ramię. Skądś wiedziałem, że polecono mi zdobyć zaopatrzenie dla oddziału. Jak każdy szanujący się najemnik, poszedłem więc do supermarketu na zakupy. Niestety zjeżdżając ruchomymi schodami zdałem sobie sprawę, że kilkadziesiąt osób w sali poniżej chce mi zrobić coś okropnego jak tylko dotrę do podestu na sali zakupów. Miałem broń i postanowiłem zacząć strzelać. Ale jak to we śnie: magazynek mi wypadł więc musiałem przytrzymywać go palcem. Spust się wygiął, więc musiałem go odgiąć. Po bliższym badaniu mój pistolet maszynowy okazał się (bardzo źle wykonaną) imitacją z plastiku. Zacząłem więc krzyczeć "Tra ta ta ta!" jednocześnie potrząsając groźnie bronią i... udało mi się kogoś zastrzelić w ten sposób (chyba tylko siłą woli bo automat nie działał...). Jednak w tym momencie zapytałem sam siebie czy śnię. Odpowiedź była jednoznaczna. Śnię. Momentalnie stałem się bogiem. I co zrobił bóg? Ano... zmusił broń, żeby stała się "prawdziwa" i... zastrzelił jedną serią resztę ludzi na sali.
Raczej trudno o głupszy scenariusz w przypadku boga, aczkolwiek, pamiętam, że jeszcze przez jakiś czas po obudzeniu byłem z siebie bardzo dumny.
Parę razy stwierdziłem, że jako bóg własnego snu zachowuję się jak kretyn:
- nigdy nie jestem w stanie opracować jakiegokolwiek planu działania. Reaguję (z boską mocą) jedynie na zdarzenia bieżące. Jeżeli otaczają mnie potwory, a ludzie wokół mnie przeraźliwie się boją to jedyną akcją na jaką mnie stać to "cudowne" przeniesienie siebie samego na szeroką drogę, do luksusowego samochodu i, jakby było jeszcze za mało szczęścia, wymyśliłem sobie, że mam w ręku porcję lodów. W rzeczywistości lodów prawie nie jem bo nie lubię. Jako "śniący bóg" jednak to właśnie uznałem za synonim szczęścia i bezpieczeństwa.
- jako bóg mogę zapewniać sobie we śnie różne przyjemności. Pamiętam jak śniłem kiedyś, że jem flaki w restauracji. Mogłem zmusić kelnera, żeby poruszał się "z prędkością światła" przynosząc nowe porcje, mogłem sprawić, żeby mi flaki smakowały, ale... nie byłem w stanie przypomnieć sobie, że flaków "w świecie realnym" nie cierpię i chyba bym zwymiotował po zjedzeniu pierwszej porcji. Nigdy nie potrafiłem sobie zapewnić tego co chciałbym mieć lub robić na jawie. Mogłem spełniać wszystkie swoje zachcianki we śnie (wiedząc, że śnię) ale nigdy nie były to pragnienia "z jawy". We śnie, jak widać, często pragnę flaków, lodów i luksusowych samochodów...
- jako bóg własnego snu jestem istotą tak koszmarnie głupią, że potrafię wylecieć przez okno i zniszczyć cały budynek, w którym dotąd przebywałem, tylko dlatego, że budzik za głośno tykał...
- jako bóg, niestety, podlegam wszelkim ograniczeniom snu (nawet jeśli wiem, że śnię). Pamiętam jak śniło mi się kiedyś, że ktoś pociął mnie na kawałki (mniej więcej wielkości dłoni). Ktoś litościwy zszył mnie jednak wykorzystując do tego celu grube nici (pewnie ścieg przy ściegu, ale nie pamiętam, nie wpadłem we śnie na pomysł by spojrzeć choć na własne ramię i sprawdzić jak to wszystko jest zszyte). Pamiętam jedynie jak szedłem i bałem się kichnąć bo wtedy szwy puszczą i się rozlecę. W pewnej chwili stałem się jednak bogiem (zrozumiałem, że śnię) i... i co? Jedyną rzeczą jaką byłem w stanie zrobić była myśl, że skoro to tylko mi się śni to nie mogę się rozpaść na kawałki od byle kichnięcia. Nie przyszła żadna konstatacja ze świata realnego, że przecież nie można kogoś rozciąć i posklejać z kawałków jak Frankensteina. Jedyne co dała mi pozycja boga to fakt, że przestałem się przejmować możliwością kichnięcia.
Przykro to przyznać ale jako bóg okazałem się totalnie niekompetentny, głupi, złośliwy, wredny, przesadnie mściwy i tak dalej... Prawie jak "prawdziwy Bóg" z naszej rzeczywistości, jeśli ktoś jest wierzący to przepraszam za porównanie, ale widząc co się wokół dzieje, mam wrażenie, ze jesteśmy tylko snem Boga, który we śnie ma takie samo ograniczenie jak ja we własnych snach.
Co do "nierealności" miejsc mam jeszcze jedną (przydługą - sorry) uwagę.
Kiedy za młodu mieszkałem z rodzicami w ich domu - często moje sny rozgrywały się w tym miejscu. W mieszkaniu, na podwórku, w najbliższej okolicy. Dawno, dawno temu jednak kupiłem sobie własne mieszkanie, a rodzice przeprowadzili remont (kapitalny, z burzeniem ścian i kompletną zmianą wyglądu przestrzeni).
I odtąd w snach nie mogę się tam dostać. Czasami śnię, że jestem w pobliżu mojego starego domu ale nie mogę wejść do środka. Jakieś płoty, mury, zburzone przez wojnę kamienice z labiryntem przejść, w których grzęznę, jacyś ludzie nagabujący mnie w głupkowatych sprawach, które we śnie wydają mi się strasznie ważne... (zawsze dzieje się to w nocy, nie wiem dlaczego, nigdy nie śniłem, że jestem w pobliżu tamtego mieszkania za dnia). Nie mogę wejść do mojego starego mieszkania w żaden sposób. Spróbowałem wejść kiedyś jako "bóg" (tj. wiedząc, że śnię). I co? Ano wszedłem. Tylko przestrzeń zawinęła się w jakiś dziwny sposób i znalazłem się w... swoim nowym mieszkaniu, z żoną, dzieckiem i kotem.
Notabene kot zawsze jest w moich snach "niezbyt realny". Jest to raczej "wyobrażenie kota". Czyżbym nie mógł śnić o własnym zwierzaku?
Natomiast bardzo spodobała mi się uwaga o "wyłączniku", który umożliwia wydobycie się z każdego koszmaru. Też mam taki wyłącznik. Jeśli mocno (we śnie) zacisnę powieki to udaje mi się zmusić własne ciało by zrobiło to także w rzeczywistości. Wtedy się budzę z lekkim bólem oczu.
Jednak zaobserwowałem kilka istotnych "malfunction" tego wyłącznika. Cholera, chyba powinienem go zareklamować u producenta, pewnie jest jeszcze na gwarancji.
Otóż wyłącznik działa tylko wtedy kiedy coś we śnie zagraża mi bezpośrednio. Muszą to być potwory, goniący mnie ludzie, tonięcie w basenie, czarownik/diabeł/sukinsyn, który chce mi zrobić coś brzydkiego (nigdy nie wiem co). Jeśli nic mi nie zagraża bezpośrednio (w sensie: mogę stracić życie ale z przyczyn "naturalnych") nie mogę zastosować, po prostu nie pamiętam o tej możliwości.
Kiedyś śniłem, że jestem więźniem łagru na Kołymie (ma się fajne sny, nie?). Skądś wiedziałem, że to Kołyma. Łagier wyglądał jak połączenie Moskwy i Wrocławia. Było kilka cerkwi wokół ale w gruncie rzeczy na Kołymie jest tak jak we Wrocławiu. Te same ulice, domy, więźniowie jeżdżący samochodami, kupujący papierosy w kioskach, chlejący piwo w kawiarniach na wolnym powietrzu... [No. Jak to w łagrze na Kołymie jest na co dzień - przecież sami wiecie...] i tylko to straszne poczucie, że jest się więźniem. Pamiętam głupi szczegół, jakiś facet (NKWDysta chyba) patrzył "srogim wzrokiem" na ludzi przechodzących przez przejście dla pieszych. Wiem (pamiętam?), że sen mnie dołował. Było mi źle i bardzo chciałem się wydostać. Ale wyłącznik nie działał. Nie pamiętałem, że mogę go wykorzystać.
Jak tylko jednak jacyś ludzie zaczęli mnie gonić, a tu nogi, jak zwykle, nie słuchały rozkazów płynących z mózgu... wyłącznik zadziałał (chyba jednak nie będę go reklamował). Zacisnąłem powieki i już znalazłem się na powrót we własnym łóżku. Wściekły, rozdrażniony, z poczuciem winy. Nie wiem dlaczego (powinienem zostać i walczyć, czy co?).
Mój osobisty wyłącznik nie działa jeśli nic we śnie nie zagraża mi bezpośrednio. Kiedy śnię, że w obcym mieście zaparkowałem gdzieś i potem nie mogę znaleźć własnego samochodu to będę się tak męczył koszmarnie długo. Pytam jakichś przypadkowych ludzi "Nie wie pan gdzie zaparkowałem?", wzywam policję, męczę się jak szlag i... nic. Jeśli jednak ktokolwiek z zapytanych głupio, zechce mnie na przykład zjeść, wyłącznik jest pod ręką. Gotowy do akcji jak szlag. [Scarred? Confused? Brian malfunction? No escape? So... Are You ready to use "The MS © Dream Destroyer" now? Hit Enter and forget any questions! It's real "fool proof" engine - 100% efficacious...]
Notabene po wielu takich snach o "zapomnieniu o miejscu zaparkowania" zdarzyła mi się podobna sytuacja "realnie". W Jeleniej Górze. Jednak na jawie zachowałem się rzeczowo, racjonalnie i skutecznie. Nie pytałem nikogo, nie wzywałem policji. Odnalazłem swój pojazd w przeciągu kilkunastu minut nie mając zielonego pojęcia o nazwie ulicy gdzie go zostawiłem. Aczkolwiek... przez kilka sekund, miałem wrażenie, że śnię znowu...
Ze snami mam ten sam problem co student, który nie może rozwiązać zadania z matematyki, ale to co zrobił (czyli nic), strasznie mu się podoba. Podobają mi się własne sny. Nawet jak jestem najemnikiem, więźniem, "zszytą z kawałków osobą" to wszystko jakoś tam mi się podoba. Lubię być bogiem (nawet tak strasznie głupim), lubię latać, lubię tracić poczucie rzeczywistości, budzę się i wspominam wszystko z lubością...
A jednak... Na jawie jestem człowiekiem pozbawionym kompletnie lęku wysokości. Mogę wychylać się z okna (na siódmym piętrze), siedzieć na parapecie z dwiema nogami na zewnątrz, mogę chodzić po stromych dachach, skakać ze spadochronem - po prostu nigdy nie odczuwam tego co ludzie nazywają lękiem wysokości. Ale w śnie jak tylko wsiądę do windy, która nie da się zatrzymać i wyjeżdża z budynku, ponad dach, trzymając się już tylko na pojedynczym pręcie, na antenie telewizyjnej, chwieje się i rozpada... wtedy budzę się ale bez wyłącznika. Budzę się zlany potem i przerażony nie mogąc zrozumieć podstawowej kwestii: na jawie wsiadłbym do windy, która poniesie mnie kilka kilometrów w górę oparta wyłącznie na "cudownej" antenie telewizyjnej grubości milimetra (tak, tak, jestem idiotą)... We śnie boję się tego jak szlag!
Jak mówią Rosjanie: I tak bywa...
GIN
|
|