Science fiction, fantasy & horror - a first polish sf&f web periodic







Czarnecki

copyright © Jarosław M. Czarnecki

Litwin znaleziony w kosmosie

    "Gwiezdne wojny I mroczne widmo" - dużo treści już w samym tytule - a mówią, że ten film nie ma treści.
     - Mając drezynę lub deskorolkę, patrzymy w niebo szukając drogi - tłumaczy wycieczce klasowej przewodnik - i widzimy mleczną drogę, a poza tym jakby ciemno. I to jest właśnie druga droga, czarna polewkowa. Obie gotuje moja kuzynka (siódma woda po kisielu), Monika z oddala. Ceny przystępne. Promocja do końca świata, a po nim przenosimy się na Tatooine.
    
     GWIEZDNE WOJNY
    
     A co na to legendarny szef pseudokibiców Paczkowa Siekierki, Hieronim Brukselka:
     - No, Gwiezdne wojny to my mamy z Szydłowianką Szydłowiec. No ale jechalim na ten wyjazd do pilskiego kina, ale jeno ta moc chyba chciała, że nie dojechalim.
     - No ja już to widziałem, dopadło ich widmo pomroczności jasnej - rzekł obeznany w sztukach dalekiego wschodu komisarz Algerian Moczypląs - co i się nie dziwię, bo urządzili na nich zasadzkę kibice "Naszego dziennika", a jak ci krzyknęli, Jezus Maria, "Lucas to szatan!", to się od razu zbiegli zwolennicy niepokalanego poczęcia Vadera.
     - A Ambroży Kleks gra? - spytał Alojzy. Na fortepianie chyba.
     - Leo Dicaprio zagra! W drugiej części - woła rozentuzjazmowany właściciel siłowni "You" Franciszek Buu.
     - Panie, coś pan, zawiązał się już komitet wyborczy młodego Stuhra!
     Moim zdaniem idealnym kandydatem byłby ten młody świetlny pytacz od "Tata, a Marcin powiedział". Jest tylko małe niedopowiedzenie - Vader nie ma taty.
     - A królowa to niezła rura, nie? Ucieszyłem się także, że mogłem zobaczyć małżonkę Jabby The Hutt-a - rzecze fan. To jakaś królowa kibiców Hutnika Kraków?
     - "Pulp fiction" to to nie było - chociaż był jeden z nich, ten co z Biblią chodził, teraz też jakiś święty - nawet kapłan chyba.
     - W ogóle to te dialogi jak na kazaniu - rzekła mama. - Ja nie mówię, że od razu jak u księdza Jankowskiego, ale poezja Twardowskiego to też nie jest. Takie wyśrodkowane, ni sio, ni owo.
     Jak księżyc - między Ziemią a światłem.
     Twardowski był na księżycu: - Ja nic nie wiem, na księżycu nie wyświetlają, ale przelatywało tu coś kwiczącego, co wojowało. Chyba "Świnie w kosmosie" i to ze słowiańskim dubbingiem! Mam dobry słuch..
     Lucas nie pozwolił na polskie strony o "Star Wars" w internecie. A my je mamy.
     - Jestem na ich tropie - rzekł hacker Euzebiusz i surfował dalej.
     - Yoda jest sztywny jak kłoda, w jaki sposób on walczył? Moim zdaniem Yoda jest z gumy, więc się odbijał, i potem już szło. W epizodzie II Yoda wam pokaże.
     - Mamo, a co ten chłopiec robi? - to w kinie się dzieje, ciemno wokół, budzą się wampiry: Chłopcze, to jest przyszły Vader, lider ciemnej strony mocy, jak możesz...
     - Słyszałaś, w centrum leczniczym wszczepiają minichloriany.
     - Tak, tak, ja już to znam, spódniczka mini, a nóżki jak u świni.
     - Jar Jar jest hippisem, ma kwiatki zamiast oczu i spodnie dzwony.
     - A biust ma?
     - Nie
     - No to co to za hippis?
     - Ten film jest płaski! - woła skądinąd jeden ze zwolenników ciemnej mocy, a echo odpowiada: Ziemia jest płaska, to rozumiem, ale kosmos? A może w filmie gra Pułaski?
     - Nazwiska, to mnie najbardziej ciekawi w filmach - mówi docent Ambrokiewicz - W "Braveheart" np. występował p... Leper, z jednym "p", co zapewne jest efektem szkockiej powściągliwości - mówił, rozciągając transparent: "Nasze nazwiska wykorzystuje świat". - Złożyłem interpolację kinową - kontynuował Zygmunt - bo po "Widmie" za wcześnie zapalili światło, nie było nic widać, zebrałem już 300 podpisów, i zadymimy, zadymimy!
     - Schindler dobrze zagrał - rzekł, wychodząc z oparów zadymy, listonosz Gienek.
     - Dla mnie to jest legendarny ksiądz Wojtek z "Misji" Joffe'a - wystrugał kłodę batyskafu chrapiący na wszystko Radziwiłł.
     - A dla mnie to jest Litwin - mówi Matus, aktor poznański, który w "Ogniem i mieczem" grał wisielca.
     No, jechaliśmy na zlot młodzieży prawicowej, i akurat przed wyjazdem poznaliśmy Litwina, w którego ustach brzmiało to jak "Qui, kłin". Litwin miał przy sobie 9 groszy, po czym przejechał z nami pół Polski, jadł i spał przez tydzień, i jak wrócił, był bogatszy o 14 groszy! Jego marzeniem był lot na Marsa. Tydzień potem zniknął, i wszystko wydawało się jasne. Rok później oglądam "Gwiezdne wojny", patrzę, a tam Qui... "Qui, kłin"! Mroczne widmo!
     Po takich efektach specjalnych nic mnie już nie zdziwi, więc zapytałem dla porządku:
     - No cześć Litwin, jak tam w kosmosie?
     - Uue, ciężki chleb. Macham tą świetlówką a chyba zostałem poetą - Nie Marsy, nie Marsy... Tatooine, ojczyzno muoja.
    
     * * *
    
     Zaśpiewajmy wszyscy: "Warto szukać osobistych wątków w filmie, bo można odnaleźć znajomego, który zaginął w kosmosie".
    

na górę