first sf, f & horror  polish  web  zine         numer 18        lipiec - sierpień 00


menu

wstępniak
kontakt
komunikat
galeria
literatura
interaktywna powieść
antykwariat / ogłoszenia
linki
erotyka
nagroda elektrybałta

dudek
dudek (2)
dydo
gierasimiuk
mason
rybicki
wróbel
zieliński

cebula
sędziak
ragnarok
blugenwitz


  All Members of the "Vanderberg Club"
  Powieść interaktywna






copyright © All Members of the "Vanderberg Club"

e-mail: rej1@rej.com.pl



- Ale ja naprawdę nie jestem podatna na hipnozę! - powtórzyła Dakar. - Bardzo chętnie wezmę udział we wszystkich eksperymentach na jakie macie ochotę...
     - Daj sobie powiedzieć, że nie ma ludzi niepodatnych na hipnozę - przerwał jej Wade.
     - Zaczekaj - Vanderberg powstrzymał go ruchem ręki. - Słuchaj, Dakar. To nie jest zwykły eksperyment. - Vanderberg zerknął na stojącego obok Devine'a - Oficjalna nauka różnie odnosi się do tego typu działań.
     Hipnotyzer uśmiechnął się dyskretnie.
     - Wiem o co panu chodzi. To Frost, jak pan powiedział, "różnie" odnosi się do mojej pracy - twarz Devine'a spoważniała nagle. - Pracuję na tym samym uniwersytecie co on. Jestem fachowcem w swojej dziedzinie i zapewniam, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
     - Och, przecież nie o to mi chodzi - Dakar rozłożyła ręce. - Chcę tylko powiedzieć, że nie jestem podatna na hipnozę.
     - Myli się pani.
     - Chyba nie.
     - Proszę pozwolić się przekonać - Devine podszedł do dziewczyny, przysunął sobie krzesło i usiadł tak, żeby widzieć jej twarz. - Teraz wpłynę na pani postrzeganie. To nie potrwa dłużej niż minutę.
     - Mniej niż minutę? To chyba niemożliwe.
     - Mógłby pan zgasić lampę?
     Kiedy Vanderberg dotknął kontaktu Devine zapalił małą lampkę na biurku. Gabinet pogrążył się w półmroku.
     - Proszę się rozluźnić - Hipnotyzer podniósł do góry wskazujący palec. - Proszę patrzeć dokładnie na koniuszek tego palca. Przez cały czas. Proszę nie mrugać oczami i nie przejmować się jeśli popłyną łzy. To zwykły efekt zmęczenia wzroku. Czy widzi pani mój palec?
     - Tak.
     - Zaraz będzie pani widziała dwa palce. Proszę nie odwracać wzroku. Proszę się nie poruszać... Teraz widzi pani mój palec podwójnie.
     Vanderberg zauważył, że twarz dziewczyny drgnęła nagle.
     - Proszę zamknąć oczy i dać im odpocząć. Kiedy je pani otworzy znowu będzie pani widziała wszystko normalnie.
     Dakar uniosła powieki i w zdziwieniu potrząsnęła głową.
     - To... Jak pan to zrobił?
     - Nie upłynęła jeszcze minuta, prawda?
     - Nie.
     - Widziała pani dwa palce?
     - Tak.
     - Wierzy mi pani?
     - Tak. Ale... Tak, wierzę.
     Devine uśmiechnął się lekko. Wstał, zapalił główną lampę i przysiadł na skraju biurka.
     - Zapewniam panią, że nie będzie żadnych kłopotów. Żadnego niebezpieczeństwa ani żadnych komplikacji. Siedzę w tym od lat.
     - Wierzę panu - powtórzyła Dakar. - Kiedy to zrobimy?
     - Myślę, że wszystko już przygotowane - na jego twarzy odbiło się zdziwienie. Spojrzał pytająco na Wade'a. Ten zmieszał się wyraźnie.
     - Nooo... Tak. Tak, wszystko jest przygotowane - spuścił oczy patrząc gdzieś na czubki swoich butów. - Pozwoliliśmy sobie na...
     - Przygotowaliście eksperyment zanim jeszcze spytaliście mnie o zgodę, tak? - Dakar zrobiła groźną minę. - Nie cierpię cię, Charlie.
     - Ja... - Wade zerknął prosząco na Vanderberga ale ten nie spieszył z przyjściem mu z pomocą. - Doktor Devine nas zahipnotyzował - usiłował zażartować.
     - A ty? - dziewczyna spojrzała na drugiego winowajcę.
     Vanderberg zaskoczony, bo spodziewał się, że cała złość skupi się na koledze, drgnął nie wiedząc co powiedzieć.
     - Ciebie też zahipnotyzowano?
     - Ttt... Ta... Nie, ja...
     Dziewczyna ze złością fuknęła kilka razy jak kot, któremu ktoś bardzo się nie podoba.
     - Nie cierpię was obu - syknęła. Po chwili jednak spojrzała pytająco na Devine'a. - Czy mamy gdzieś iść czy to tutaj...
     - Nie. Przejdziemy do sali ćwiczeń, tu niedaleko.
     Wstali niepewni jeszcze jej reakcji ale dziewczyna była spokojna. Przechodząc do drzwi szepnęła tylko do Vanderberga.
     - Skąd wiedziałeś, że się zgodzę?
     Wzruszył ramionami. Rzeczywiście był tego pewien, ale sam nie wiedział skąd ta pewność płynęła. Odetchnął z ulgą kiedy Wade wziął na siebie rolę przewodnika i poprowadził Dakar wzdłuż korytarza. Sam został trochę z tyłu, razem z Devinem.
     - Naprawdę pan ją zahipnotyzował? - spytał ściszonym głosem. - To zawsze jest takie łatwe?
     - A skąd! To nie była hipnoza.
     - Jak to?
     - Po prostu. Jeśli ktoś patrzy nieruchomo w ten sam punkt jego wzrok męczy się bardzo szybko. Po kilkunastu, no, maksimum kilkudziesięciu sekundach zmęczone źrenice rozszerzają się i taki człowiek naprawdę widzi dany przedmiot podwójnie. To zwykły
     mechanizm występujący u każdego bez żadnej hipnozy.
     - Ale pan mówił...
     - Proszę pana, ja obserwuję oczy danej osoby i kiedy widzę, że źrenice się rozszerzają, wtedy mówię: "a teraz będziesz widział mój palec podwójnie". Wykorzystuję zwykłą właściwość wzroku do tego, żeby wpoić w pacjenta zaufanie do mojej osoby i moich umiejętności. Często przydaje się to przed właściwą hipnozą, bo przekonanie o własnej niepodatności na sugestię jest bardzo częste.
     - Jednym słowem wmawia pan komuś, że łatwo mu coś wmówić?
     - Dokładnie tak. Polecam ten prosty eksperyment. Może pan wykonać go sam na jakiejś dziewczynie i uchodzić w jej oczach za wielkiego hipnotyzera.
     Vanderberg odpowiedział uśmiechem na jego uśmiech. Chciał spytać jeszcze o coś ale Wade otwierał już drzwi od sali ćwiczeń. W środku czekała już prawie cała ekipa Frosta. Z niewielkiego pomieszczenia usunięto większość mebli poza kilkunastoma krzesłami i wielkim, głębokim fotelem, który teraz zajmował centralne miejsce. Story w oknach, mimo nocy były zaciągnięte a lampy zgaszone, tak, że teraz jedynym źródłem światła była malutka jarzeniówka ukryta za wezgłowiem fotela. Vanderberg odczekał chwilę zanim oczy przyzwyczają się do półmroku, potem zajął wolne miejsce obok profesora. Ten najwyraźniej był z czegoś niezadowolony.
     - Czy to Devine ma przeprowadzać eksperyment? - spytał szeptem.
     - Tak.
     - To hochsztapler! Dlaczego nie wzięliście kogoś z mojej listy. Przecież sam mogłem poprosić któregoś z kolegów.
     - Przepraszam, ale to Wade się uparł.
     - Boże, czy on zwariował?
     - Nie ma powodów do niepokoju - Vanderberg wyjął z kieszeni mały pojemnik z gazem obezwładniającym. - Tym razem zabezpieczyłem się. Gdybym musiał tego użyć, Wade natychmiast otworzy okna.
     - Ale...
     - Niemniej, gdyby coś... Niech pan opuści to pomieszczenie.
     - Ja nie o tym - profesor zdenerwował się wyraźnie. - Dlaczego akurat Devine, do cholery?
     - Eeee... Wade chyba zmienił trochę cel eksperymentu.
     - Co?!
     - No... Tylko trochę. Chce wykorzystać fakt, że matka Dakar była Indianką z tego plemienia. Chce, żeby eksperymentator cofnął ją w czasie do poprzedniego wcielenia. Może wtedy Dakar też była Indianką. Jest niewielkie prawdopodobieństwo, ale może...
     - Chryste! Powariowaliście zupełnie.
     - Ale gdyby była... Czy pan wie jakie fakty moglibyśmy poznać?
     - No nieee... To są metody stosowane w Variete! To jakiś cyrk! Teraz wiem dlaczego wzięliście Devine'a. Tylko on na to pójdzie!
     - To naukowa metoda.
     - Bzdury!!! Wiem, tak, on już prowadził takie badania. Ale mówiłem, że to hohsztapler!
     - Panie profesorze, tylko jedna próba...
     Profesor ukrył twarz w dłoniach.
     - Boże z kim ja muszę współpracować... Gdzieście przeczytali o tej metodzie? W Sunday Timesie?
     - Naprawdę jesteśmy przygotowani na każdą okoliczność. Jeżeli coś się stanie...
     - Przecież nie mówię, że coś ma się stać. W końcu ktoś jednak nadał Devinowi stopień doktora... Ale to stracony czas!
     - Ciiiii... - Somervell nachylił się do nich z tyłu. - Zaraz będą zaczynać.
     - A ma pan bilety, żeby pokazać w czasie kontroli? - odwrócił się do niego Frost.
     - Jakie bilety? - tamten spojrzał speszony.
     - Do cyrku!
     Profesor zamilkł jednak kiedy Devine ukazał się w drzwiach małego pomieszczenia stanowiącego zaplecze sali ćwiczeń. Jego asystent kończył właśnie mocować małą, dodatkową lampkę nad fotelem. Razem posadzili Dakar i wyregulowali oparcie tak, że praktycznie fotel zamienił się w leżankę. Widzowie siedzący pod ścianą mogli jednak widzieć jej twarz i profil twarzy siedzącego obok eksperymentatora.
     - Proszę państwa - Devine zwrócił się jednak najpierw do członków ekipy. - Pragnę poinformować państwa, że będziecie teraz świadkami eksperymentu polegającego na...
     - Boże, co za efekciarz - syknął Frost. - Czy nie mógłby po prostu zacząć?
     Somervell znowu nachylił się z tyłu.
     - Czy ktoś mu płaci? - szepnął.
     - Właśnie - zainteresował się profesor. - A jeśli tak, to ciekawe z jakich pieniędzy?
     - On to robi za darmo - westchnął Vanderberg. - Przepraszam, ale chyba powinniśmy być cicho. To wymaga skupienia.
     - Wątpię - szepnął Frost. - Jak widzę zresztą on popełnia grube błędy. Albo jest tak pewny siebie albo...
     - Błędy? - wpadł mu w słowo Vanderberg. - Jakie?
     - Widzi pan hipnoza polega na wyzyskaniu pewnych fizjologicznych skłonności. Devine dobrze wybrał porę dnia - wieczorem człowiek zawsze jest bardziej podatny na sugestię znużenia. Ale poza tym... Pacjenta trzeba najpierw dobrze poznać inaczej nie sposób uniknąć licznych pomyłek. Trzeba wiedzieć czy jest on w ogóle zdolny do uczucia znużenia, inaczej wmawianie mu...
     Frost urwał kiedy ktoś z tyłu syknął zniecierpliwiony. Devine jednak nie przejmował się szeptami wokół. Istotnie był pewny siebie. Przygotowywał Dakar mówiąc łagodnym, głębokim głosem. Widać było, że powieki dziewczyny ciążą jej coraz bardziej. Poddawała się sugestii, że nie może już opanować znużenia, zamknęła oczy i rozluźniła mięśnie. Devine mówił, że nie jest już w stanie unieść swojej ręki.
     - Ryzykant - szepnął Frost.
     - Dlaczego?
     - W tej fazie krytycyzm pacjenta nie jest jeszcze zniesiony. Z reguły sugestie formułuje się bardziej ostrożnie. "Pani ręka jest tak ciężka, że tylko z trudem zdoła ją pani unieść", a nie wprost. Ale on koniecznie musi pokazać...
     Ponowne syknięcie sprawiło, że zamilkł znowu. Devine skończył już sugestie, że wszystkie członki dziewczyny są bardzo ciężkie. Powiedział, że może odwrócić ten proces. Uniósł jedną z jej rąk, szybko usunął swoją i ramię Dakar zawisło nieruchomo w powietrzu. Devine pogłębiał swoje sugestie, powoli zbliżając się do objawów konwersyjnych.
     - Zaraz osiągnie hypotaxię - Frost nachylił się do Vanderberga. - Ciekawe jakie bzdury przyjdzie nam usłyszeć?
     Po chwili eksperymentator odwrócił się do publiczności.
     - Proszę państwa, obiekt naszych działań jest już w głębokim stadium uśpienia. Możemy przejść do właściwej części naszego doświadczenia. Proszę o ciszę i nie przerywanie tej fazy pod żadnym pozorem.
     Powiódł wzrokiem po wszystkich obecnych jakby chcąc podkreślić wagę tych słów, potem znowu zwrócił się do dziewczyny.
     - Słyszysz mnie?
     - Tak - głos Dakar był prawie normalny. Vanderbergowi wydawało się, że wyczuwa w nim senność ale równie dobrze mogło to być złudzenie.
     - Czy wiesz jaki jest dzisiaj dzień?
     - Tak.
     - A teraz cofniemy się w czasie. Masz dziesięć lat. Masz dziesięć lat - powtórzył. - Gdzie teraz jesteś?
     - W dużym pokoju w naszym domu - głos Dakar zmienił się nagle nie był może dziecinny ale z całą pewnością nie należał też do dorosłej osoby. - Bardzo pachną kwiaty, które przyniosła służąca. Tato dzisiaj wróci później i znowu nie będzie chciał się ze mną bawić. A w szkole przezywał mnie ten rudy chłopak. Krzyczał, że jestem brudną Indianką i Mel się przyłączył i Irna... Ja chcę, żeby tato wracał wcześniej. Ale on nie może. On chyba mnie też nie lubi...
     Frost poruszył się niecierpliwie na swoim miejscu.
     - Co za efekciarz -nie mógł powstrzymać się od szeptania. - niech to przerwie nareszcie. Jak można...
     Devine dotknął ramienia leżącej dziewczyny.
     - A teraz cofniemy się jeszcze bardziej. Jest rok tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty szósty. Masz tylko jeden rok i jeszcze nie potrafisz mówić...
     Dakar bezgłośnie poruszała ustami. Nie, nie układała ich tak, jakby chciała wymówić jakieś słowo. Powoli wydymała wargi, lekko, nieudolnie wysuwała język, usiłowała poruszyć głową.
     - Słuchaj mnie uważnie - kontynuował Devine. - Teraz cofniemy się jeszcze bardziej. Słuchaj mnie bardzo uważnie. Jest rok tysiąc dziewięćset pięćdziesiąty piąty. Na dziesięć lat przed twoim urodzeniem.
     Głowa Dakar bezwolnie opadła na wezgłowie fotela. Jej oczy były zamknięte a ciało całkowicie zwiotczałe. Wydawało się, że przestała oddychać. Vanderberg poruszył się ale Frost dał mu uspokajający znak ręką.
     - Jest rok tysiąc dziewięćset czterdziesty piąty. Dwadzieścia lat przed twoim urodzeniem.
     Kilka zaciekawionych osób odruchowo pochyliło się do przodu.
     - Jest rok tysiąc dziewięćset trzydziesty piąty. Trzydzieści lat przed twoim urodzeniem.
     Dakar spoczywała w idealnym bezruchu. W dalszym ciągu sprawiała wrażenie kogoś kto nie oddycha wogóle.
     - Jest rok tysiąc dziewięćset dwudziesty piąty - ciągnął Devine. - Czterdzieści lat przed twoim urodzeniem.
     Nie nastąpiła żadna reakcja.
     - Jest rok tysiąc dziewięćset piętnasty. Pięćdziesiąt lat przed...
     Dakar nagle otworzyła szeroko oczy. Mimo, że jej ciało nadal pozostawało nieruchome, nie drgnęła nawet. Kilka osób na sali targnęło się na swoich krzesłach. Dziewczyna patrzyła gdzieś przed siebie, w niewidoczny dla innych punkt.
     - Powiedz nam - Devine przysunął się bliżej. - Powiedz nam czy żyjesz?
     Dakar patrzyła przez cały czas w ten sam punkt. Potem jej powieki drgnęły lekko. Oczy przesunęły się w bok a twarz po raz pierwszy od rozpoczęcia eksperymentu zdawała się wyrażać jakąś ekspresję. Chociaż może to za duże słowo. Vanderberg miał jednak wrażenie, że dziewczyna boi się czegoś. Poruszała teraz oczami patrząc w różnych kierunkach ale nie zauważała żadnej ze zgromadzonych w sali ćwiczeń osób.
     - Czy chcesz nam coś przekazać? - zapytał Devine. - Czy możesz nam powiedzieć gdzie jesteś?
     Dakar nie poruszała się nadal. Przez cały czas patrząc z boku odnosiło się wrażenie, że nie oddycha. Jedynie oczy, teraz wyraźnie już przestraszone usiłowały wychwycić z otaczającej ją przestrzeni jakiś poruszający się punkt. Widać było, że nie ma pojęcia gdzie się znajduje.
     - Co to jest? - szepnął Vanderberg.
     - Nie wiem - Frost również ściszył głos tak, że ledwie można było go zrozumieć. - Nigdy o czymś takim nie czytałem.
     - Powiedz nam - kontynuował Devine - czy żyjesz w roku tysiąc dziewięćset piętnastym?
     W kilku punktach sali słychać było nerwowe szepty. Kilka osób poruszyło się niespokojnie.
     - Ona nie żyje - powiedział zupełnie wyraźnie Curtiss. - Ona coś widzi w przestrzeni poza życiem...
     Frost odwrócił się patrząc karcąco, potem tylko załamał ręce. Napięcie na sali było coraz bardziej wyczuwalne.
     - Jest rok tysiąc dziewięćset piąty - Devine zaczął znowu swoją litanię. - Sześćdziesiąt lat przed twoim urodzeniem.
     Dziewczyna na fotelu nadal nie poruszała się. Jej przestraszone oczy przez cały czas były wbite w jeden i ten sam punkt, gdzieś z lewej strony sali. Vanderberg odruchowo poszedł za jej wzrokiem. Widział tonącą w półmroku szafkę z jakimiś przyrządami, malutkie biurko pod ścianą... Skarcił się w myślach.
     - Jest rok tysiąc osiemset dziewięćdziesiąty piąty. Siedemdziesiąt lat przed twoim urodzeniem.
     Dziewczyna nagle zamknęła oczy. Leżała spokojna i nieruchoma jak przedtem. Znowu podniosły się szepty. Curtissa eksperyment wciągnął tak, że przestał przejmować się swoją "naukową trzeźwością", którą powinen reprezentować. Głośno zastanawiał się nad tym co takiego może być za grobem, co tak przerażało dziewczynę przez całe dwadzieścia lat. Dopiero Frost przywołał go do porządku.
     - Jest rok tysiąc osiemset osiemdziesiąty piąty. - Osiemdziesiąt lat przed twoim urodzeniem.
     Devine cofał się w czasie skokami co dziesięć lat ale dziewczyna pozostawała absolutnie nieruchoma. Widać było, że eksperymentator traci pewność siebie. Co prawda ostrzegał przedtem Wade'a, że czytelne wspomnienia z poprzedniego życia pojawiają się u stosunkowo niewielkiej liczby osób, ale fiasko nadziei, że popisze się przed Frostem musiało go wyraźnie przygnębić. Vanderberg od początku wiedział jak płonne są te nadzieje - profesor nie dałby się przekonać nawet jeśli dziewczyna zaczęłaby latać - ale miał nadzieję, że posuną się choć o krok w swoich poszukiwaniach.
     - Jest rok tysiąc siedemset pięćdziesiąty piąty - Devine ciągnął już tylko siłą rozpędu, kiedy Dakar nagle otworzyła oczy. Tym razem jednak było to coś zupełnie innego niż poprzednim razem. Jej ciało drgnęło całe jakby budząc się z długiego snu. Potem poruszyła się cała usiłując unieść się na łokciach. W Devine'a wstąpiła nowa nadzieja.
     - Powiedz nam gdzie jesteś. Powiedz nam kim jesteś.
     Dakar spojrzała na niego zupełnie przytomnie, potem przeniosła wzrok na resztę sali.
     - Powiedz nam kim jesteś.
     Dziewczyna zeskoczyła z fotela tak zręcznie i szybko, że asystent Devine'a, który wyciągnął rękę, żeby ją powstrzymać robił swój ruch w momencie kiedy Dakar stała już za jego plecami.
     - Stój! - głos Devine'a był opanowany choć Vanderbergowi wydawało się, że drgają w nim nutki niepokoju. - Chcę, żebyś powiedziała nam kim jesteś.
     Dziewczyna zrobiła kolejny unik wymykając się z rąk asystenta. Stała teraz pod ścianą rozglądając się wokół z mieszaniną strachu i zaciekawienia.
     - Stój! - powtórzył Devine.
     Frost uniósł się z krzesła i szarpnął Vanderberga za łokieć.
     - Do drzwi - szepnął. - Tylko cicho, żeby jej nie spłoszyć.
     Nie bez trudu przepchnęli się pomiędzy siedzącymi. Kiedy stanęli w progu blokując wyjście profesor szturchnął Vanderberga w żebra tak mocno, że prawie pozbawił go oddechu.
     - Gaz!
     - Użyć? - Vanderberg popatrzył na wypełnione ludźmi pomieszczenie.
     - Trzymać w pogotowiu - cichy głos profesora przywrócił mu poczucie rzeczywistości.
     Dziewczyna śledziła ich poczynania spod przymrużonych powiek. Potem przeniosła wzrok na asystenta, blokującego przejście do pokoju obok.
     - Powiedz nam kim jesteś - powtórzył Devine.


do góry
menu