Michał Dominik Kostrzewa

Działy stałe:
spis treści
wstępniak
stopka
kontakt
komunikat
galeria
literatura
interaktywna...

Spontanicznie w Błękit

copyright © Michał Dominik Kostrzewa

antykwariat
linki
erotyka
chat

Literatura:
Baranowska & Landowski
Dudek
Kostrzewa
Kowalski
Rybicki
Wróbel
Ziemiański

Publicystyka:
Cebula
Landowski
Sędziak




C

oś w twoich ustach... w rękach którymi zapinasz guziki. W niesamowitym błysku oczu, tylko dla mnie. W chwili gdy zakładasz rajstopy, siedząc lewym pośladkiem na łóżku. W twarzy, doskonale nieidealnej. We włosach, zbyt krótkich i zbyt długich. W ramionach, z delikatnymi piegami pod bawełnianą sukienką. Twoje usta za szklaną szybą. Twoje nogi zanurzone w wodzie.
     Czy nie widzisz ? Jesteś piękna. W tych wilgotnych oczach widzę samego siebie pogrążonego w szaleństwie.

      ...Szarość Smutnego Miasta...  

     Wysiadłem z autobusu i spojrzałem w lewo. Dwie dziewczyny rozmawiały, śmiejąc się głośno. Jakiś facet gasił papierosa na gładkim kamieniu. Wydłużyłem kroku, idąc znaną na pamięć drogą. Wąska ścieżka na wydeptanym trawniku, spękany chodnik, schody na klatkę, rozwalony domofon, nie naoliwione drzwi, stara, wykończona drewnem winda.
     Zamknąłem ostrożnie, drzwi, i nacisnąłem wysłużony przycisk. Podłoga drgnęła delikatnie.

      ...Stuk... Stuk... Stuk...  

     Zmęczona czasem forma pukała w miejscach łączeń szyn. Jeden.... znika pod posadzką... szybko w górę - dwa.... znika pod posadzką.... znowu wzrok w górę - trzy.... Krótki, zdławiony huk. Winda stanęła trochę za gwałtownie. Popchnąłem ciężkie drzwi, i wyszedłem na korytarz. Bardziej odruchowo, niż z ciekawości wyjrzałem przez okno, jak by nie wierząc że to naprawdę trzecie piętro. Popatrzyłem przez chwilę z góry, na matkę z małym dzieckiem na rękach wychodzącą z budynku. Gdzieś po drugiej stronie głowy rozważałem dziwne za i przeciw.

     ...Czerwień Tętniącego Serca...


autor

     Oderwałem wzrok od okna, i poszedłem powoli w stronę drzwi, których numer do dziś mam zapisany w jakimś starym notatniku. Obejrzałem dzwonek, jak zwykle, i zapukałem - raczej energicznie niż głośno.
     Otworzyła po paru długich sekundach. Miała na sobie ciemny szlafrok, przez poły którego widziałem atłasową bieliznę na piersiach. Włosy upięte spinką ponad głową, delikatny makijaż... zanim to wszystko jednak zauważyłem, powiedziała "jej".
     - Jej... czekałam na ciebie - uśmiechnęła się... Jak znam siebie, to pewnie wtedy też się uśmiechnąłem. Zaczęliśmy wykonywać ten gest chyba dokładnie w tym samym momencie... - i spotkaliśmy się w połowie drogi, w bardzo mocnym pocałunku. Rozchyliłem jej wargi swoimi, jednocześnie obejmując pupę lewą ręką. Przez moment miałem wrażenie, jakbym miał zamknięte oczy, chociaż mogę przysiąc że ich nie zamykałem.

     ...Obcas pod Piękną Stopą...

     Na chwilę przed tym jak oderwała usta od moich, i dysząc cicho oparła się o ścianę, miałem wrażenie że czuję jej sutki przez szlafrok, płaszcz, sweter i koszulę. Zamknąłem za sobą drzwi, i powiesiłem płaszcz na kołku.
     - Chodź... - powiedziała cicho, i zrzuciła szlafrok na ziemię. Buty na wysokich obcasach zastukały pod jej małymi stopami. Przeszliśmy do małej sypialni. Hester, w jakimś nagłym impulsie, podeszła do okna, i oparła się łokciami o parapet. Bardziej odruchowo, niż z ciekawości rozejrzałem się po pokoju - mała toaletka z lustrem, lampka nocna.... Zdjąłem sweter, i podszedłem do Hester. Powoli wsadziłem dwa kciuki między jej ciało a atłasowe majtki, powoli zakreślając nimi linię jej talii. Nieznacznie drgnęła, ciągle patrząc w jakiś odległy punkt na podwórku.

      ...Twarz we Włosach...  

     - Dominik... - 
     - Tak ? -
     - Co właściwie jest między nami.... ? - zagiąłem sztywną gumkę majtek w dół, pozbawiając ciało kolejnego centymetra okrycia.
     - Dobrze nam razem... - a po chwili, z przekonaniem, dodałem - Kocham cię Hester - przeciągnąłem prawą ręką po jej plecach, masując przez moment łopatkę.
     - A co będzie, jak pewnego dnia przestanie być dobrze.... ? - podniosła łokcie z parapetu, opierając się już tylko na dłoniach. Poczułem jej ciemno kasztanowe włosy na swojej twarzy. Poczułem zapach brzoskwiniowego szamponu.
     Naprawdę nie chciałem myśleć o tym co będzie... o tym jak w każdej sekundzie się zmieniam, i że oddalamy się od siebie coraz bardziej. Ważne jest to, co dzieje się teraz.
     Lewą ręką znajduję jej pępek, a potem wyżej, jej pierś. Wkładam dłoń pod biustonosz, a chwilę potem rozpinam go drugą na plecach. Miękki materiał opada na podłogę.
     - Rżnięcie... - 
     - Co.. ? - pytam całując jej szyję
     - Już tylko o rżnięcie chodzi... - Każdy centymetr jej piersi pali mi skórę wewnątrz dłoni.
     - Nie... to ciągle gra o wszystko Hester - obraca się gwałtownie, i opierając się na parapecie zaczyna mi rozpinać koszulę. Patrzę przez chwilę w ufnie w jej oczy, a potem spoglądam w dół, na jej sutki, podziwiając ich asymetrię.
     Zrzucam rozpiętą koszulę, a Hester znów mnie obejmuje silnie ramionami. Przez chwilę mam wrażenie, jakby chciała poczuć moją obecność całą powierzchnią ciała. Silny pocałunek prosto w czerwone usta.

     ...Zmysł na Smyczy...

     Buty. Skarpetki. Spodnie. Gacie. Hester oplata mi ręce na szyi. Siedzi w samych szpilkach na łóżku, uśmiechając się tajemniczo. Zawsze w łóżku miała na sobie coś - buty, pończochy, pasek.. Kiedyś powiedziała mi że w ten sposób czuje się bardziej naga.
     Padamy ciężko na poduszkę. Zamykam oczy i dotykam nosem jej twarzy... wyczuwając jak się uśmiecha. Nie widzę jej twarzy, ale czuję jej usta na policzku.
     - Z czego się śmiejesz.. ? -
     - Z nas... to jest jak rytuał - dotyka ostrym paznokciem mojego czoła - Wieczny cykl - mówi cicho gdzieś blisko ucha. Przesunąłem palcami po wewnętrznej stronie jej ud, pieszcząc puch łona.

     ...Rozkosz Płomienia...

     Staram się skupić wyłącznie na utrzymaniu pozycji widza, i przez chłód obserwacji zatrzymać bieg wydarzeń. Przyglądam się teraz samemu sobie, podczas mojej wędrówki po ciele Hester. Swoim dłoniom, niepoprawnie zapamiętanym, to pieszczącym, to drapiącym. Dłoniom nie mogącym się wyzwolić od tego do kogo należą. Jako dobry obserwator otwieram oczy, by dokładnie zobaczyć cechy szczególnego ciała które całuję.
     Przeciągły jęk. Z zimnym spokojem wyczuwam krew tętniącą we wspaniałych piersiach. Słowa szeptane cicho i bez znaczenia przez wolne usta.

     ...Płomień Rozkoszy...

     Subtelny dreszcz gdy w nią wchodzę. Niepowtarzalne sekwencje ruchów, uświadamiają mi piękno tego przedstawienia. Zmięte prześcieradło. Przesycona oddechem poduszka.
     Na moment zapadam się w siebie, czując zimne gorąco w całym ciele. Chwilę później powracam jednak na widownię, z duszą odklejoną od pleców.
     Znowu jęk, jednego z dwóch splecionych pode mną ciał.
     Hester krzyczy, i w tej jednej sekundzie szybka pęka w miliony odłamków. Wpadam w ciało Dominika, tylko po to by pochwycić swoją porcję zapomnienia, i znowu odlecieć... wyżej, wyżej.... jeszcze wyżej...

     ...Purpura Szaleństwa...

     Oślepił mnie błysk.
     - Wróciłeś znowu - powiedział anioł, składając skrzydła.
     - Nigdzie nie byłem - Staliśmy razem z nim u bramy pałacu zawieszonego w powietrzu boską siłą , paręset metrów pod wyspą Edenu. Anioł spojrzał w słońce, a potem znowu na mnie.
      - Bóg czeka - otworzył bramę. Po chwili jeszcze dodał - Nic się nie zmieniłeś -.Wszedłem do środka. Stwórca stał przy przeciwległej ścianie, oparty o gigantyczny fresk. Wyczułem że czeka, aż się przywitam, i właśnie dlatego nie zrobiłem żadnego gestu.
     - Popełniłeś wiele grzechów w swoim życiu Dominik... - spojrzał mi prosto w oczy - i mimo wszystko jesteś złym człowiekiem - W tym miejscu zrobił efektywną pauzę, i wzniósł wzrok ku innym freskom na sklepieniu, tak jakby nigdy wcześniej ich nie widział.
     - I jest w tobie ta rzecz... której ci nigdy nie wybaczę - ruszył wolnym krokiem w moją stronę. Zatrzymał się zdecydowanie za blisko.
     - Zawsze wątpiłeś... zawsze szukałeś... chociaż miałeś wszystko. Gardziłeś mną w ten najgorszy sposób... nigdy nie dałeś mi szansy bym ci pomógł. Wierzyłeś w te sny o sztuce... .eh - machnął ręką - co ja ci będę mówił. Dlaczego mnie nienawidzisz Dominik?
     Zobaczyłem coś na kształt bólu pomieszanego ze wzgardą w jego modrych oczach. W ciągu tych paru sekund ciszy która nastąpiła, zobaczyłem przed oczami całe swoje życie. Miałem ochotę powiedzieć mu wszystko - to co czułem wychodząc z brzucha matki, co czułem tułając się po tym śmierdzącym świecie który stworzył, co sprawdzałem cały czas, co zmieniałem, co tworzyłem, co niszczyłem... i co w tym momencie zrozumiałem i doprowadziłem do finalnej formy. To uczucie, wypełnione zwątpieniem, bólem i ostatecznym zwycięstwem człowieczeństwa. Chciałem mu to wszystko wykrzyczeć prosto w twarz, a chwilę potem rozerwać się w niebyt.
     Nie mogłem przemówić słowa. W mięśniach ust czułem ogarniające stopniowo całe ciało paraliżujące zimno. Nie mogłem wymówić słowa... nie mogłem nawet ruszyć głową, okiem...
     Stałem tak naprzeciwko Boga, oko w oko. Uśmiechnął się po chwili... Bardzo paskudnie się uśmiechnął. Kolejny błysk rozświetlił noc, i czułem że spadam z powrotem w dół.

     ...Zimno Finału...

     Leżałem na plecach, czując każdą fałdę, każde zgięcie pościeli. Sufit miał kolor bielszej bieli, a ja dosłownie słyszałem wrzask, którego resztki miałem jeszcze na ustach. Bezimienne doznanie opuszczało mięśnie, pozostawiając tylko wspomnienie w postaci spoconej skóry. Powoli przestawałem słyszeć tykanie zegara w pokoju obok.
     Hester powiedziała "jej" , dysząc ciężko.
     - jej... - 
     Zamarłem w bezruchu, bojąc się strząsnąć ostatnie okruchy rozkoszy zaplątane gdzieś w końcówkach palców. Ostrożnie powiedziałem:
     - Rozmawiałem z bogiem - patrzyłem wciąż w sufit.
     - Powiedział coś ciekawego...? - całym sobą czułem że ją kocham.
     - Powiedział że go nie ma.... - 


kontakt z autorem   na górę   spis treści