Z. Landowski

Działy stałe:
spis treści
wstępniak
stopka
kontakt
komunikat
galeria
literatura
interaktywna...

Oj, nie pogadamy, z ufoludamy...

...felieton pesymistyczny

copyright © Z. Landowski

antykwariat
linki
erotyka
chat

Literatura:
Baranowska & Landowski
Dudek
Kostrzewa
Kowalski
Rybicki
Wróbel
Ziemiański

Publicystyka:
Cebula
Landowski
Sędziak




N

iektórzy filozofowie twierdzą, że wszystko ma duszę: zwierzęta, rośliny, kamień, nawet niebo ... Jeśli w przypadku przyrody nieożywionej nie mamy na to dowodów, to w przypadku roślin i zwierząt - w pewnym sensie, tak. Niektórzy wierzą, że zarówno rośliny jak i zwierzęta nie tylko odczuwają ból, miłość, strach i sympatię - ale i myślą. Jednym z kryteriów inteligencji jest "praktyczne zastosowanie myśli" - czyli na przykład: stosowanie narzędzi. Do niedawna pojmowano ten termin dosyć prymitywnie - mechanicystycznie (śrubokręt, koło, dźwignia itp.), ale przecież sam człowiek uważa inne formy narzędzi za bardziej skomplikowane - czyli wymagające większej inteligencji (więcej "myślenia"). O tym, że niektóre zwierzęta używają prostych narzędzi wiemy od dawna, ale nikt nie doceniał roślin... A przecież "używają" swoich organów-narzędzi nie tylko jako urządzeń "mechanicznych" (np. powiększają swoje korzenie, krusząc skałę), ale także -  narzędzi "społecznych": organizacji (współpracy).
     Czy inaczej można określić symbiozę? To tak jak w społeczeństwie ludzkim - utrzymuję hydraulika, bo on mi pomaga wygodnie żyć. Roślina "utrzymuje" bakterie azotowe, bo nawożą glebę, na której rośnie. Jednak wyższym etapem rozwoju są narzędzia "następnej" generacji - chemiczne, biologiczne, mikrobiologiczne i bio-fizyko-chemiczne - większość z nich ludzkość stosuje dopiero od niedawna... Od starożytności wykorzystujemy procesy np. kiszenia dla konserwacji, fermentacji alkoholowej, czy octowej... W nowożytnych czasach zaczęliśmy wykorzystywać grzyby (np. drożdże), a już zupełnie współcześnie - enzymy, koenzymy, aktywatory, katalizatory (chemiczne, biologiczne, itp. itd.). Nikt jednak nie zwraca uwagi, że rośliny robią to samo... I to od tysięcy lat. Rośliny również stosują takie narzędzia - oczywiście bardziej na zasadzie "przyzwolenia", niż "sięgnięcia po nie". Taka metodyka wynika z ich specyfiki motorycznej - mają utrudnioną możliwość ruchu i przemieszczania się. Biologowie niegdyś uważali, że np. trufla rośnie sobie na korzeniach i w ściółce dębów, bo sobie rośnie... Otóż okazało się, że to nie całkiem tak - dąb mógłby bronić się przed truflą - gdyby nie "doceniał" korzyści które przynosi mu jej obecność - na drodze ewolucji wykształciłby jakąś formę mechanizmu obronnego - zauważmy, że w większości przypadków (tam gdzie oczywiście nie było jakiejś interwencji człowieka) - większość roślin świetnie się broni przed wszelkiego rodzaju pasożytami (roślinnymi, owadami, a nawet chorobami - giną "słabsze" egzemplarze, np. zranione, okaleczone...). W przypadku trufli dęby się nie bronią - "przyzwalają" grzybowi na sąsiedztwo, bo odnoszą z tego wymierne korzyści - dziki ryjące ziemię w poszukiwaniu swojego przysmaku, spulchniają i napowietrzają glebę wokół drzew. Dzisiaj już dałoby się przekonać paru biologów do stwierdzenia, że rośliny "myślą". Bo że, w "pewnym sensie" czują, udowodniły już badania profesora Sedlaka. Jeśli chodzi o myślenie - rośliny nie mają takiej struktury nerwowej jak zwierzęta - ale to przecież niczego nie wyklucza. To tak jak by stwierdzić, że szklanymi włóknami nie można przekazywać informacji - jeszcze niedawno było to prawdą, bo szkło - jako izolator - nie mogło przewodzić prądu. Ale wynaleziono inny sposób - światło - i okazało się, że taka forma "nerwów" jest dużo sprawniejsza, od tradycyjnych kabli miedzianych! Podobnie jest z roślinami - nikt nie udowodnił, że komórki nerwowe, takie jak ma człowiek i zwierzęta, są JEDYNĄ dopuszczalną formą systemu przekazywania bodźców i informacji. Mało tego, udowodniono częściowo, że roślina odczuwa ból, strach, sympatię (może nawet - miłość?), że emanuje pole bioelektromagnetyczne. Czyli żyje, w pełnym tego słowa znaczeniu. A jeśli ktoś odczuwa strach i ból, to może znaczyć, że myśli - bo chociaż ból jest tylko alarmem - to jednak ten bodziec musi płynąć jakimś kanałem informacyjnym. Czyli są w roślinach takie kanały. A uczucie strachu może zakładać istnienie "wyobraźni" - bać się można na przykład wtedy, kiedy jesteśmy w stanie sobie wyobrazić lub przewidzieć następstwa jakiegoś czynu - malutkie dziecko nie boi się spaść z dachu wieżowca, bo nie jest w stanie sobie wyobrazić konsekwencji... Załóżmy, że dotarliśmy do "nerwów" roślin i zwierząt, monitorujemy ciągi sygnałów. Powstaje nowy kłopot - trzeba je zrozumieć. Jeśli chodzi o zwierzęta, to już od dawna śledzimy i wydawane przez nie dźwięki, i nawet bioprądy ich mózgów (np. delfinów). Ale nie rozumiemy ich języka. Ponieważ w społeczeństwie (ludzi, zwierząt, roślin) nie można mówić o inteligencji zbiorowej, jeśli nie istnieje system porozumiewania się, przekazywania informacji, trzeba by zbadać, czy świat roślinny posiada taki język, lub języki.
     Z pewnością nie ma panlingwy wśród zwierząt - a ściślej mówiąc, wśród wszystkich gatunków zwierząt. Słoń nie porozumie się z mrówką. Słoń może "wyciągnąć wnioski" z zachowania mrówek, ale mrówka nie wyciągnie wniosków z zachowań słonia. Fizycznie zaś nie mają możliwości przekazania sygnałów - dynamika dźwięków wydawanych przez mrówkę jest zbyt mała, aby mogłaby spowodować jej usłyszenie przez słonia. I na odwrót - dynamika jego dźwięków jest dla mrówki zbyt wielka - odbiera je tak, jak my - startujący odrzutowiec. Inne formy przekazu także nie wchodzą w rachubę (np. gesty, taniec, zapachy, czy nawet - pismo...). Słoń nie odczyta listu mrówki i mrówka nie odczyta listu słonia.
     To pierwszy z czynników "NIEPRZYSTAWALNOŚCI"- skala "własnych kosmosów". Foka nie porozumie się z tygrysem, itp. itd. W tym przypadku już nie z powodu "skali kosmosów", ale - zakresów słyszalności ich organów słuchu. Rozmijają się - zakres dźwięków wydawanych przez foke leży na granicy zakresu dźwięków słyszanych przez tygrysa. To tak jak u ludzi i nietoperzy. Niektórzy z nas mogą je usłyszeć, ale z pewnością nie mogą na nie odpowiedzieć (nadać ich). Jednak w obrębie tych samych gatunków, a może nawet zwierząt z tego samego biotopu, nie różniących się między sobą "skalą swoich kosmosów", porozumienie często istnieje. A jeszcze częściej podejrzewamy, że istnieje. Kiedyś pewnie uda nam się poznać język szympansów, delfinów, itd.
     Jednak nigdy nie odcyfrujemy pewnych języków - języków tych "form" zwierzęcych, których "skala własnego kosmosu" diametralnie się od nas różni. Być może odcyfrujemy ich hasła-symbole ekstremalnych stanów - alarmu, strachu, bólu... ale nie język. Po prostu system pojęć związany z egzystencją w "takim kosmosie" będzie dla nas nieprzekładalny. A kiedy nie będziemy mogli odcyfrować większości pojęć - nie poznamy języka. I jego możliwości. Dla przykładu - nie posłuchamy sonetów miłosnych Pana Mrówy do jego Królowej... Drugą, wielką barierą jest - czas istnienia osobniczego (średniej długości życia osobników danego gatunku). Nigdy nie porozumiemy się z muszką, która żyje dwie godziny. Tym razem "skala czasowa własnego kosmosu" jest nieporównywalna - i dlatego nigdy się nie zrozumiemy. Pomijam aspekt formy wyrażania języka - ruch i drgania skrzydełek (informacja przekazywana tańcem - np. u pszczół), wydzielanie substancji zapachowo-informacyjnej, pod - i nad- dźwięki i ... diabli wiedzą jeszcze co...
     Prawdopodobnie takie same są problemy komunikacji "wewnętrznej" (tj. pomiędzy nami, roślinami) u roślin. Skala "wielkości" i "niespójności czasowej" ich kosmosów też jest przyczyną (i dowodem) nie istnienia u nich panlingwy. Tak samo jak my ludzie, nigdy nie porozumiemy się i nie poznamy świata myśli i uczuć np. bakterii, albo sekwoi olbrzymiej, bakteria nie porozumie się z sekwoją. Większość ich pojęć jest poza zasięgiem naszego (i ich wzajemnego) zrozumienia.
     Jeśli pamiętacie Władcę Pierścienia, w czarownym świecie entów, znaleziono wspólny język. Ale to tylko siła wyobraźni pisarza mogła do tego doprowadzić - średnia długość życia entów siegała setek (a może nawet tysiąca) lat. Tempo życia, indywidualny zegar biologiczny enta (drzewa) jest tak różny od naszego, że nasz system pojęć i wartości nie ma praktycznie punktów wspólnych, zatem jest nieprzekładalny.
     Te same wnioski należy wyciągnąć co do możliwości porozumienia się z cywilizacjami pozaziemskimi - nigdy nie porozumiemy się z istotami o rozmiarach mikronowych, lub o rozmiarach np. naszej planety. Ani z istotami żyjącymi milisekundy, bądź -eonami lat. Będą dla nas zawsze istotami - "z innego wymiaru". Przestrzennego, czy czasowego, czy jakiegokolwiek innego (duchy???).
     Według rachunku prawdopodobieństwa szanse istnienia cywilizacji pozaziemskich są - statystycznie - dosyć wysokie. Szanse spotkania III stopnia znacznie mniejsze. Ale jeśli od tej liczby "odejmiemy" statystyczne prawdopodobieństwa spotkania cywilizacji z "innych wymiarów" (czas, przestrzeń, i - cholera wie jeszcze co...), możliwość prawdziwego KONTAKTU staje się krzywą, asymptotycznie zbliżającą się do ZERA.


Gdańsk 00-08-03


kontakt z autorem   na górę   spis treści