Erotyka

Copyright © by Fahrenheit Crew  





Pensje w Fahrenheit’cie marne, ot, nędzne 56,700 zł. miesięcznie, plus diety, plus ryczałt na benzynę (raptem 30.000 km pozwalają nam wyjeździć miesięcznie i to czym? Tym syfem zwanym Sport BMW???) plus premie (he... raptem 45% pensji...), plus nadgodziny, plus panienki z agencji... Eeee... Żyć się nie da. Doszliśmy do wniosku, że tak dalej być nie może. Zdechniemy z głodu bo nasz ryczałt na alkohol nie wystarcza nawet na dwie litrowe Metaxy dziennie na głowę, plus abonament na piwo, plus Tequilla na kieliszki w barze tuż obok redakcji.
    Musimy dorobić na boku! Ta myśl zelektryzowała wszystkich. Redakcja jak jeden mąż rzuciła się do komputerów, żeby opracować jakiś pomysł (Gin to nawet dowiedział się przy okazji gdzie jest wtyczka do prądu w jego maszynie - po odgarnięciu zwałów pokrywającego ją kurzu, po raz pierwszy w historii, podłączył ją do gniazdka).

    No niestety. Nie poszło nam za dobrze.
    Nie mogliśmy się dogadać na czym to my się właściwie znamy. Gin twierdził, że na wszystkim ale Ae (ksywa: Moulder) walnął go w mordę, Gin chwycił Kałacha, na szczęście Qubeck przyładował Ae książką telefoniczną, wywiązałaby się bójka, ale Qliver przypieprzył Qubeckowi krzesłem, a sam zarobił pod oko od Grycha... Niebezpieczeństwo kolejnej wojny redakcyjnej zostało więc zażegnane!
    Sekretarka przyniosła kawę i... I... I nagle nas olśniło!
    Wszyscy znamy się na dziewczynach!!!
    Gin zaproponował, żebyśmy projektowali sukienki - zarobimy na tym krocie, nie to co te nędzne ochłapy w Fahrenheit'cie (Moulder to już nawet z głodu gryzł własne, złote karty kredytowe, Qliver wypił olej od własnego Rolls Royce'a, redakcyjne kucharki marły z pragnienia jak muchy, lokaje zjedli kwiatki z doniczek, służący przeszli na kanibalizm, ochroniarze usiłowali jeść proch z nabojów, majordomus krzyczał, że mu źle, obsada sekretariatu paliła meblami Ludwik XIV w marmurowym kominku bo marzła strasznie, jeden szofer pobił drugiego szofera i zabrał mu ostatnią porcję bażanta faszerowanego kawiorem z kaparami, a butler żarł studolarówki z solonym masłem... - taka to u nas bieda!).

    Jednak propozycja GINa (choć początkowo przyjęta aplauzem) stała się zarzewiem kolejnego sporu. Redakcja co prawda zgodziła się co do jednego: wszystkie damskie stroje, którymi będziemy handlować powinny być przezroczyste, ale też, od razu podzieliła się na dwie frakcje: majtkowców i bezmajtkowców. Pierwsi, ortodoksyjni moraliści, chcieli zachować choć część bielizny, drudzy, lewicowi anarchiści, postanowili pójść na całość. ZERO porozumienia. Jak zwykle zresztą w naszej redakcji.
    Na szczęście Moulder wpadł na koncepcję STROJU IDEALNEGO DLA KOBIETY.... Tylko jak my na tym zarobimy?

(w załączeniu nasze... projekty).





     spis treści