fahrenheit XXI

działy stałe:

 spis treści
 wstępniak
 stopka
 kontakt
 galeria
 powieść interaktywna
 erotyka

literatura:

 m. dydo
 w. gołąbowski
 w. gołąbowski (2)
 a. hałas
 a. kucharski
 e. snihur
 a. świech
 p. wróbel

publicystyka:

 a. cebula
 t. pacyński
 t. pacyński (2)

       


stopka redakcyjna
copyright © fahrenheit crew


    

Fahrenheit - utworzony w XIX wieku przez Andrzeja i Eugeniusza. Ponieważ nie wyrobili się nieco z czasem, więc zaczął wychodzić dopiero pod koniec XX stulecia, co było dość szczęśliwym zbiegiem okoliczności, ponieważ internet wcześniej był mało popularny. Ze względów komercyjnych i cenzuralnych statutowo zajmuje się sf, fantasy i horrorem, choć w praktyce różnie bywa. Właściwie w praktyce jest inaczej, ale ukuty po angielsku podtytuł brzmi jak cytat z Joyce-a, więc się ostał. Magazyn, wydawany początkowo w sześciu językach, nie zyskał popularności poza krajem rodzinnym i Czechami. Tam zresztą też nie zyskał, ale i nie stracił. Do momentu przypałętania się ae - okolice piątego numeru - który nie tylko zaczął rysować na marginesach, to wystraszył jeszcze i przegnał Literaturoznawcę - było całkiem nieźle, potem niestety zaczęły się problemy. Dział Literatura objął Gin, który do dziś nie wie, co tak właściwie ma tam pisać. Większość zresztą działów zaskakuje nowego czytelnika swoją niespodziewaną zawartością.
     W okolicach numeru 10 odbyło się pierwsze walne spotkanie redakcji Fahrenheita. Według wiarygodnych źródeł uczestniczyło w nich od 4 do 18 osób, w tym, nie licząc redakcji Apostoł Jan, Rita Hayworth, jakieś Żubry. Nie liczymy także dwóch furek z policją, która zachowywała się wobec redaktorów skandalicznie. Trzeciego dnia, dobrze rozpoczynającą się zabawę przerwała niespodziewanie żona Gina, wyrzucając oddział Grom z domu, oraz przykładając Nakoniecznemu zimny garnek na szybko pojawiającego się na głowie guza. Nakonieczny nie protestował, chociaż guz pojawił się na głowie mniej więcej w tym czasie, co garnek. W każdym razie przegoniło go to z Breslau na długie miesiące, bodajże aż do numeru piętnastego... Miesiące te Redakcja przeznaczyła na nie udane próby wprowadzenia technologii flash. Niestety, ich własna specyfika, oraz opracowana przez nich specyfikacja Flash 0,5l okazała się niekompatybilna z tzw. trendami. Dla uzgodnienia ustępstw jakie Macromedia ma poczynić dla akceptacji przez redakcję ich programu odbyło się następne spotkanie załogi F. Przedstawiciele Macromedia nie przybyli, więc spotkanie odbyło się pod naprędce utworzonym hasłem "co dalej?". Koncepcje skończyły nam się już około 23 pierwszego dnia, z powodu niemożliwości wykonania następnego ruchu, czyli wstania ze stołków i zmienienia knajpy. Redakcja, nie licząc Gina, czuła się tym zdruzgotana przez cały następny dzień. Nakonieczny, wracając potem do domu, sześć razy musiał w związku z tym zatrzymywać pociąg, gdyż miał wrażenie, że kończy się świat, albo przynajmniej wytrzymałość jego organizmu. Na szczęście garb przywieziony z Breslau okazał się tylko spuchniętą wątrobą...
     Niedługo potem okazało się, że przez roztargnienie zapomnieliśmy o czeskiej wersji językowej, w którą to lukę rynkową wstrzelił się Tonic, startując na Srebrny Glob, gdzie nie jest nękany przez przyziemne sprawy i czytelników utyskających na błędy w tekstach. Pozostały nam smutek, żal i zgliszcza Fahrenheita, który i tak zresztą nigdy nie wyglądał inaczej. Tak w skrócie wygląda oficjalna wersja historii F. od zarania, po dzień dzisiejszy. A teraz bliższa prezentacja sprawców tego zamieszania.

Andrzej Ziemiański
...aka "Gin". Żonaty, ale jak twierdzi, nieortodoksyjnie. Wielki znawca dusz kobiecych, także wielki ich krytyk, okresowo. Wielki gawędziarz, militarysta, płetwonurek - nie tylko ze względu na wzrost. Niesłusznie oskarżany o podpalenie dwóch kościołów i szczególną niechęć do chrześcijaństwa - jest równie nietolerancyjny wobec wszelkich objawów religijności, o co zresztą pokłócił się ze Światowidem, który od tego czasu ma spuchnięte trzy czwarte twarzy. Współdziałał z Chińczykami przy próbie nawadniania Wrocławia w celu eksperymentalnej uprawy ryżu, ale na wieść o tym, że finalnym produktem nie ma być sake, zmienił front. Odtąd Fahrenheit ma przerąbane u Chińczyków i kolaborujących z nimi polityków ZCHN. Jego ulubionym alkoholem jest alkohol (za każdym razem daje inną odpowiedź). Przygotowuje gross tekstów redakcyjnych, nie zawsze zgodnie z ich przeznaczeniem (patrz dział literatura). Ponieważ wszelkie próby wydobycia informacji na jego temat zbywa w mistrzowski sposób, większość jego charakterystyki jest wyssana z palca. Ale ponieważ wszystko w życiu robił, można ją zaakceptować.

Literaturoznawca (obecnie na uchodźctwie)
...aka "Literaturoznawca". Postać, na której cześć Fahrenheit nadal utrzymuje, siłami Gina, dział literatura, choć jak wiadomo: "nie matura, lecz literatura uczyni z ciebie Literaturoznawcę", z czego Gin zdaje sobie sprawę tylko ogólnie. Osobnik znany ze zwyczaju pisania swoich tekstów w formacie analogowym, oraz niskiej tolerancji na alkohol, czego szczerze zazdrości mu zawsze trzeźwa, mimo usilnych starań, reszta redakcji. Nagle zniknął, gdy doczytał się w jednym z magazynów, że Judith Krantz pisze literaturę. Po zamordowaniu odpowiedzialnego za to bluźnierstwo dziennikarza, udał się do Stanów Zjednoczonych by ukatrupić rzekomą literatkę. Ta jednak ma twardą głowę, więc trochę to może potrwać.

Adam Nakonieczny
...aka "ae". Większości rysunków o które został w życiu poproszony, jeszcze nie zrobił. Dlatego też wszyscy którzy go znają nie wierzą, że to on wytwarza CO DWA MIESIĄCE nowy wygląd Fahrenheita. Jego filozofia życiowa skłoniłaby Nietzsche-go do samobójstwa, dlatego dla dobra społecznego dowcipkuje na każdy temat, nigdy zresztą nie kończąc rozpoczętych myśli. Słowo Fahrenheit umieścił sobie na sztywno w clipboardzie, gdyż nie jest w stanie nauczyć się jego pisowni. Gdy musi użyć go poza domem, dzwoni do Ziemiańskiego pod różnymi pretekstami po czym każe sobie to słowo literować, niby dla żartu. Komputerowy odpowiednik Nikifora, niestety, nie tak zdolny, ale równie zapoznany. Kawaler, prawdopodobnie z powodu zwyczaju spania na podłodze. Od kilku lat zakochany konsekwentnie w dwóch kobietach, na szczęście bez sukcesów. Alkoholu nie lubi, ale systematycznie nad tym pracuje. Niczego się nie uczy, wszystko wymyśla na poczekaniu, przez co często rozmija się ze społecznymi oczekiwaniami względem jego osoby. Znany z niechęci do wielkich liter. Kiedy rozdawali wzrost był gdzie indziej, okazało się, że była to kolejka po futra. Od tego czasu raczej farciarz...

Adam Cebula
...aka "Adam Cebula". Właściwie do Redakcji nie należy, ale dostał honorowe obywatelstwo ponieważ na jego mocno erotycznych w wymowie felietonach opiera się popularność magazynu Fahrenheit. Przeczytanie jego ściśle matematycznie zaprojektowanych tekstów w krotkim czasie podnosi sprawność seksualną a także pomaga na wiele innych niedomagań. Stanowczo najtwardsza głowa w całym teamie. Osoba o ogromnym potencjale, zaszczycająca Nas swoimi publikacjami. Bardzo także tajemnicza...

Mirrorowcy
...aka "Mirrorowcy". Na ogół pojawiają się w redakcji drąc japę, że Fahrenheit pod ICH przeglądarką na ICH systemie operacyjnym ma za małą czcionkę albo nie da się oglądać. Po pierwszym spotkaniu z każącą ręką sprawiedliwości pod postacią Gina z pepeszą, postanawiają odkupić swoje winy hostując nam Fahrenheita, przez co zajmuje on już 0,00000000000001 zasobów całego internetu, zostawiając za sobą gigantów typu "Microsoft" czy "Home Page Józka". Na ogół osoby bardzo zcybernteyzowane, związane z siecią swoim krwioobiegiem, a kto wie, czy także nie czymś innym.




kontakt z autorem
spis treści
początek