strona główna     -     bieżący numer     -     archiwum fahrenheita     -     stopka redakcyjna     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew
strona 05

Bookiet


Roma locuta, causa finita

Z nieutulonym żalem żegnamy Rafała A. Ziemkiewicza, udającego się na drogę, z której się nie wraca. Opuszczającego bezpieczne rejony fantastyki, gdzie wprawdzie pełno cudaków i odmieńców, ale przecie niegroźnych, oswojonych; zanurzającego się w odmęty, w których żerują prawdziwe rekiny.

Jak mawiał pewien przedwojenny biskup, gdy w omszałej butelce wina znajdował zawartość zgoła inną od etykiety - "suknia Jakuba, ale głos Ezawa". "Całą kupę wielkich braci" wydała oficyna, parająca się fantastyką. I tyleż w tej książce fantastyki. Nie ratuje sytuacji nawet występujący w jednym z opowiadań Anioł Stróż, dla mnie, niepoprawnego ateisty, postać fantastyczna jak najbardziej. Ale co z tego, kiedy, jako naucza katechizm, i ten anioł jest realny.

Może to i dobrze. RAZ wdarł się szturmem na łamy "Polityki", która fantastów, poza AS-em, traktuje po macoszemu. Kolegom z kotła, w naszym gettowym piekiełku, nie udało się tym razem ściągnąć go za portki z powrotem w smołę.

Ale przestrzegam fantastów przed zawodem - czytajcie, jeśli lubicie RAZ-a jako felietonistę, obserwatora i komentatora życia publicznego, w dodatku cierpiącego na liberalny prawozwis. Opowiadanka z tomiku to w zasadzie aktualne felietony, napisane znakomitym językiem, z dużą dozą humoru. Opisujące coś, co dzieje się wokół nas. Bliżej im do "Viagry maci", niż czegokolwiek innego.

Bardzo zresztą aktualne. Życie dopisało właśnie komentarz do przygód redaktora Aleksandrowicza z radiem "Alleluja". Cóż, Roma locuta, causa finita. RAZ-owi ku przestrodze.

W sumie - dla fanów gatunku.

 

Yarpen

 

Ocena - dla znawców


 

Rafał A. Ziemkiewicz

Cała kupa wielkich braci

Fabryka Słów, listopad 2002




Wciśniemy to państwu hurtowo

Philip K. Dick cieszy się ostatnio ogromną popularnością, kolejne dwa jego utwory doczekały się ekranizacji - opowiadania "Impostor" oraz "Raport mniejszości". Z tej okazji Wydawnictwo Prószyński i S-ka wznowiło zbiór opowiadań "Przypomnimy to panu hurtowo" pod zmienionym tytułem, tj. właśnie "Impostor". Osobiście nie uważam Dicka - z całym dlań szacunkiem - za mistrza krótkiej formy. Wśród całej masy średnich, a nawet kiepskich tekstów znalazłoby się jednak parę perełek, z których można by skompletować prawdziwe dzieło.

W "Impostorze" zastosowano inny klucz, czy raczej nie zastosowano go wcale, łącząc w książkę 27 opowiadań autora z lat 1952-55. Poruszają one tematykę bardzo różnorodną, toteż trudno doszukać się w zbiorze w miarę zwartej linii tematycznej. Niektóre z pomysłów Dick realizuje kilkakrotnie, czasem ze skutkiem przyzwoitym, czasem z niemalże opłakanym. Przykładem fatalnego doboru tekstów są opowiadania "Pani od ciasteczek" i "Jabłoń", oparte na dokładnie takim samym pomyśle, różniące się jedynie rekwizytami. Notabene opowiadania wyjątkowo kiepskie, jeśli nie najgorsze w zbiorze. Wybitnych chyba nie ma wcale, niezłych - ledwie kilka (trzeba pamiętać, że lata 52-55 to praktycznie początek kariery pisarskiej Dicka). "Impostor" jest doskonałym przykładem tego, że duża ilość pisanych tekstów rzadko kiedy idzie w parze z ich jakością, 27 skompletowanych w zbiorze opowiadań to nie wszystkie z opublikowanych we wspomnianym czasie.

Reasumując, pewnie można w tej książce odnaleźć coś ciekawego, ale na pewno nie aż tyle, aby sięgać po portfel, nawet, jeśli ktoś jest entuzjastą prozy Dicka. A jeśli już koniecznie musicie przeczytać opowiadanie tytułowe przed lub po obejrzeniu filmu, proponuję odwiedzić EMPiK czy księgarnię, zaszyć się między półkami i oddać lekturze na miejscu - czasu z pewnością wystarczy, a portfel nie zubożeje o te 30 złotych.

 

ErroR

 

Ocena: dla wyznawców

 

Philip K. Dick

"Impostor"

Prószyński i S-ka 2002




Wied'mak

Prosty zabieg przeniesienia znanego skądinąd bohatera w inne realia, inne czasy. Czy to może się powieść? Właśnie możemy się przekonać.

Wiedźmin Geralt (sic!) walczy już nie z postchaotycznymi potworami, reliktami Koniunkcji Sfer. Teraz przeciwnikami są zdziczałe maszyny.

Niewątpliwie książka daje świadectwo jednemu - popularności prozy Andrzeja Sapkowskiego u naszych wschodnich sąsiadów. Czy ta popularność wystarczy dla sukcesu - nie wiem. Niewątpliwie Władimir Wasiljew Sapkowskim nie jest i to nie zarzut czy krytyka. Po prostu zupełnie inna poetyka, bohater musiał stać się inny. Zostało imię, parę grepsów i sytuacji z gatunku "zrobiłbym - to - czy - tamto - ale - kurde - kodeks - nie - pozwala".

Ale tak naprawdę to zupełnie inna bajka, co można zapisać tylko na plus - książka nie jest nachalnym podczepianiem się pod popularność AS-a. Autor dał od siebie nadspodziewanie dużo.

Przyznam, że nie pasuje mi ta poetyka, zbyt lubię oryginalnego Sapkowskiego. Wiedźmina miejsce jest na traktach, w karczmach, w Novigradzie, w brudnej fosie, gdzie żerują zeugle. Nie w futurystycznych miastach pod kopułami. Jednak książkę czyta się bez bólu, to kawałek niezłej strzelanki, rąbanki, chrupotu miażdżonych kości i trybów. W klimatach jak najbardziej fantastycznych.

Część opowiadań jest już znana, były publikowane w SF. Teraz, dzięki wydawnictwu ISA, otrzymujemy je, wraz z niepublikowanymi, w jednym tomie. Oraz mamy niepowtarzalną okazję stwierdzić, jaka jest różnica między tekstem puszczonym na żywioł i zredagowanym.

 

Yarpen

 

Ocena - czytadło


 

Władimir Wasiljew

Tłum. Eugeniusz Dębski

Wiedźmin z wielkiego Kijowa

ISA, 2002

Z fantastyką na drugim planie

Żyje sobie taki leniuszek - nihilista - hippis na azjatyckiej plaży, łudzi się, że napisze powieść, a na razie egzystuje za pieniądze teściów. Aż nagle pierdut! Walnęło coś w górę nieopodal, a to coś to gigantyczna kolumna z niezniszczalnego szkliwa czy innego glassu. Napis na obiekcie głosi, że za kilkadziesiąt lat pojawi się na Ziemi Kuin i załatwi całą tę zakichaną ludzkość.

Od tej chwili bohater ma wiele rzeczy do załatwienia, z Kuinem, raz na czele, raz w tle. Wyszły z tego nieźle naprawdę opisane losy jednego człowieka i jego otoczenia, niezła powieść obyczajowa, z fantastyką na drugim planie. Na drugim, ponieważ rozważania o tau-naturze chronolitów (przybywa ich, oj, przybywa) są przesadnie mądre, a inne fantastyczne elementy są w tle tylko.

No i tak - na lekturę dla zagorzałego wyznawcy SF - za mało, dla miłośnika powieści społeczno-obyczajowych - za mało. Za mało erotyki. Zero. Trochę strzelaniny.

Najlepszy, jak dla mnie, opis osuwającej się w polskie ubóstwo Ameryki. Serce rośnie, jak się czyta, że nie mają polędwicy w każdym sklepie.

Ale czy o to w literaturze (i masarstwie) chodzi?

 

I.Emh2o

 

Ocena: Dla wyznawców

 

R.C.Wilson

"Chronolity"

REBIS 2002

25 zł




Matko kochana!

Pewien polski zespół muzyczny nagrał płytę w Niemczech. Zaraz potem wytwórnia upadła. Pewien polski autor opublikował utwór (Matko kochana!) w Alfie. Czy ktoś słyszał coś potem o Alfie?

I dobrze jej tak. Dla niekompetentnych wydawców nie ma miejsca na naszym skurczonym rynku.

Jak na jedną powieść zbyt wiele niedorzeczności zgrupowanych w kilku autorskich arkuszach, na przykład opływowe pociski używane w próżni! Zmarnowanych kilkadziesiąt stron na tak zwane "momenty", żenujące, niezgrabne jak młodzian na pierwszej rozbierance (ale mamy wszak do czynienia z dojrzałym autorem, chyba nawet żonatym?!), momentami wręcz niesmaczne. Do tego toporny dowcip, do tego doszyty koniec z ewidentnie innej powieści - ktoś się pomylił, tylko nie wiem - autor czy wydawca.

Pewnie obaj...

 

Pinga

 

Ocena - Kubeł


 

K.T. Lewandowski

"Misja Ramzesa Wielkiego"

ALFA




Horror klasy D

"Bastion" to dzieło obszerne (ponad 1300 stron) i nic w tym dziwnego, bo składa się właściwie z dwóch powieści - katastroficznej i grozy. Zaczyna się od "ucieczki" wirusa z pewnego wojskowego laboratorium pracującego nad bronią biologiczną. Potem otrzymujemy sugestywny obraz rozprzestrzeniania się epidemii i w końcu zagłady amerykańskiej cywilizacji. Jednak, żeby z "Bastionu" uzyskać powieść grozy, King musiał dorzucić tutaj wątek Szatana i Mesjasza.

Kiedy pierwsza część, traktująca o apokaliptycznej zagładzie Stanów Zjednoczonych, jest nad wyraz ciekawa, to końcowe kilkaset stron wydaje się być z innej bajki. Wygląda to tak, jakby King nie potrafił definitywnie zamknąć wątku katastroficznego i postanowił zrobić z "Bastionu" horror klasy D. Owszem, elementy zła, wręcz satanizmu, w części apokaliptycznej dodają smaczku, ale kiedy w miarę rozwoju akcji wysuwają się na miejsce pierwsze, zaczynamy czytać całkiem inną powieść i pomimo łagodnego przejścia od katastrofizmu do grozy, czytelnik może czuć się w jakiś sposób oszukany. A szkoda, bo rzecz zapowiadała się na miarę "Ostatniego brzegu". Co prawda nie chwytała tak za serce, ale wizja zagłady świata (dla Amerykanów Stany Zjednoczone to świat cały) została całkiem realistycznie przedstawiona.

 

Hyrcus Nocturnus

 

Ocena: czytadło

 

Stephen King

Bastion (The Stand)

Zysk i S-ka, 2000




Nie daje żadnej plamy

Kapitan Abner Marsh zawiera dość dziwny, ale wygodny dla siebie układ z tajemniczym Joshuą Yorkiem: ów daje pieniądze na najpiękniejszy i najszybszy statek, kapitan zaś ma pogodzić się z pewnymi dziwactwami Yorka i jego towarzyszy podróży. Powstaje piękny i szybki statek. Niestety, od razu wszystko zaczyna się gmatwać i psuć. Gdzieś zaś na brzegu banda dystyngowanych upiornych wampirów morduje piękne dziewczyny, chłepcze ich krew, mlaszcze ochłapami ich ciał. Brr!

To Martin, więc jak jucha sika, to krople masz na kolanach, jak ciało się drze na sztuki, to odgłos wywołuje ciarki na plecach.

Soczysty, choć nie tego słowa należałoby tu użyć, G.R.R.M. jak zawsze - obfity, barwny, zaskakujący, prawdopodobny... Niby czytałem już sporo, niby nie powinien zaskoczyć, ale zaskakuje. Aż mnie denerwuje, że nie daje żadnej plamy. Nie daje.

"Ostatni rejs" nie jest fantastyką, to nie fantasy, ani SF, to powieść grozy. Ale to nie pomniejsza jej walorów. Aż chciałoby się rzec: panie Koontz, weź pan parę lekcji!

Nie trzeba psychopatów siedzących pod karuzelami, odżywiających się suchymi szczurami, błysków w głowach, czerwonych płacht przed oczami.

Talentu trzeba.

Tu jest.

 

Pinga

 

Ocena: Wybitne!


 

George R.R. Martin

Ostatni rejs "Fevre Dream"

przekł. Robert P. Lipski

Zysk i S-ka 2002







Spis treści
451 Fahrenheita
Zakużona Planeta I
Zakużona Planeta II
Bookiet
Recenzje
Stopka
Paweł Laudański
W. Świdziniewski
Adam Cebula
Adam Cebula
A.Mason
Tomasz Pacyński
A.Cebula, R.Krauze
Adam Cebula
W. Świdziniewski
Eugeniusz Dębski
Jerzy Rzymowski
Kot
J. Kaliszewski
KRÓTKIE PORTKI
S.Chosiński
Irina Jurjewa
James Barclay
 

Poprzednia 05 Następna