strona główna     -     konkurs     -     archiwum fahrenheita     -     stopka redakcyjna     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew
strona 10

Recenzje (5)



Komiks

Golem Frankensteina

 

Kolejna historia o Piekielnym Chłopaku przynosi rozwinięcie drobnego wątku, który pojawił się w albumie "Obudzić diabła". Mamy więc do czynienia z tajemniczym homunkulusem, który początkowo pojawił się jedynie jako bezimienny przeciwnik grupy agentów do zadań specjalnych, a tym razem staje się bohaterem całej opowieści. Mignola łączy w tej postaci dwa wątki dotyczące prób stworzenia sztucznego życia. Homunkulus jest jakby połączeniem monstrum stworzonego w laboratorium doktora Frankensteina z bezrozumną, choć ożywioną materią golema. Dla dodania dramaturgii cała historia ma miejsce w Rumunii, gdzie miejscowa ludność (jak to zwykle u Mignoli) żyje z nadprzyrodzonymi zjawiskami za pan brat. Ale to właśnie w tej, lekko przeinaczonej, konstrukcji świata leży siła całej serii o Hellboy'u, w końcu on sam należy przecież do rzeczywistości, w której diabelski pomiot ze spiłowanymi rogami swobodnie biega po ziemi.

Ponadto Hellboy jak zwykle daje wyraz oryginalnemu poczuciu humoru, co też należy zaliczyć do silnych atutów tej postaci.

Pomimo fabularnego związku z wcześniejszym albumem, "Prawie kolos" stanowi w miarę samodzielną opowieść, najważniejsze kwestie i wątki z poprzedniej historii zostały tu przypomniane tak, aby czytelnik nie znający poprzednich albumów nie czuł się wrzucony w środek akcji, której nie rozumie. Ogólnie rzecz biorąc, bardzo przyzwoity komiks nie ustępujący jakością poprzednim "Hellboy'om". Album zdecydowanie cieńszy od dotychczasowych, ale za to tańszy :-)

 

Konrad Bańkowski

 

Hellboy, Prawie kolos

Scenariusz i rysunki: Mike Mignola

Egmont, 2003

Cena: 16,90

Ocena: 4+





Komiks

Kasta twardych facetów

 

"Pradziad Aghnar" jest trzecim tomem serii "Kasta Metabaronów" autorstwa Alexandro Jodorovsky'ego i Juana Gimeneza (ten ostatni pojawił się w polskiej świadomości kilkanaście lat temu z kilkoma epizodami "Question di Tempo" jeszcze w "Komiksie Fantastyki"). Jak nietrudno zgadnąć, traktuje on o losach pradziada Aghnara, tak samo jak "Prapradziad Othon" opowiadał o prapradziadku Othonie, a "Praprababka Honorata" o praprababce Honoracie. Zanim dojedziemy do współczesnej opowieści Metabarona, z pewnością jeszcze kilku członków rodziny zdążymy poznać. To taka "Saga rodu Forsythów", tylko bardziej wykręcona i w silnej konwencji SF. I tyle słowem wstępu.

Choć powyższe zdania mogły zabrzmieć mało zachęcająco, to osobiście muszę przyznać, że lubię tę serię. Jest w scenariuszu Jodorovsky'ego kawał solidnego szaleństwa, jest w tej historii spora grupa psychopatów, którzy patos podnieśli do poziomu daleko wykraczającego poza kicz i amerykańską flagę. Kiedy zemsta, to krwawa do przesady, kiedy pojedynek ojca i syna o zostanie Metabaronem, to bez litości, a kiedy kosmos... to pełen życia i cywilizacji. Poza tym rysunek Gimeneza naprawdę urzeka. Cała seria utrzymana jest w jednej tonacji kolorystycznej, zresztą Gimenez często jest taki szaro-niebieski. To także, w wyraźny sposób, buduje nastrój i klimat opowieści. Z czystym sumieniem jestem więc skłonny polecić ten komiks, zwłaszcza miłośnikom czystego SF, choć nie unikniemy tu drobnej łyżki dziegciu. Otóż mam pewne zastrzeżenia co do tłumaczenia Wojtka Birka, zwłaszcza w chwili, kiedy w rozmowie dwóch robotów (!) pada zdanie: "Przestań buczeć jak jakiś pedalski klakson!" Ja wiem, że nadmierne przestrzeganie zasad poprawności politycznej to bzdura, ale tu chyba mamy do czynienia z pewną... hm, nazwijmy to miłosiernie, niezręcznością.

 

Konrad Bańkowski

 

Kasta Metabaronów, Pradziad Aghnar

Scenariusz: Alexandro Jodorovsky

Rysunki: Juan Gimenez

Egmont, 2003

Cena: 18,90

Ocena: 4





Komiks

Siłą rozpędu

 

No i co tu napisać? Że Thorgal to wspaniały komiks? Że Rosiński to wspaniały rysownik? Że Słowacki wielkim poetą był? Jakoś trudno mi się odnieść do tej serii, szczególnie do kilku ostatnich albumów. Po pierwsze, nie jest łatwo zwalczyć w sobie przekonanie, że "Thorgal" to komiks Rosińskiego. Sam rysownik wielokrotnie powtarzał, że wpływu na rysowane przez siebie historie nie ma żadnego, za to odpowiada wyłącznie. Po drugie, seria ta ciągnie się już tak długo, że sam nie jestem w stanie stwierdzić, czy to ja w międzyczasie dorosłem, czy Van Hamme obniżył loty... Obawiam się jednak, że to drugie, choć dane o sprzedaży (zwłaszcza we Francji) nie zdają się tego potwierdzać. Niestety, ja w kolejnych albumach nie znajduję już nic z tej atmosfery, z tej tajemnicy, która była wciąż obecna tak gdzieś do dwudziestego albumu (obecny jest już dwudziestym siódmym). Z odcinka na odcinek Thorgal staje się coraz bardziej jałowy i schematyczny, Aaricia coraz bardziej tępa i zazdrosna, nachalny wątek parorodzinny, nudny jak flaki z olejem, coraz bardziej nuży i odrzuca. Van Hamme popadł w niewybaczalny schematyzm, Thorgal w co drugim albumie ratuje kogoś, albo siebie z rodziną - zmiana scenografii, ratujemy siebie lub kogoś w tarapatach i tak w koło Macieju. I cały czas słyszymy tylko o chęci prowadzenia szczęśliwego życia na łonie rodziny, na co zły świat nie chce jakoś pozwolić. Może warto by było dać temu biednemu Throgalowi dopłynąć wreszcie gdzieś, gdzie nikt mu głowy zawracać nie będzie i wysłać na emeryturę... Na to się jednak nie zanosi, bo Rosiński zapowiedział, że będzie "Thorgala" rysował, dopóki ludzie będą go chcieli czytać. Sam, według mnie, też niczego szczególnego nie oferuje. Przyznam się szczerze, że nie rozumiem zmasowanych ataków na Bogusława Polcha i jego kreskę w "Wiedźminie", skoro Rosiński od 1976 roku rysuje prawie tak samo! Może i Polch nie wyszedł dobrze na zmianie stylu, ale przynajmniej próbował. Tymczasem "Thorgal" niczym nie różni się od "Sioban", a przede wszystkim niewiele różni się od siebie. Na twarzy zbrzydł, a z drugiej strony nie postarzał się ani o miesiąc. Aaricia też nie jest już taka jak dawniej, jakby Rosiński zapomniał jej twarzy i po prostu wstawiał do albumu pierwszą lepszą rozczochraną blondynkę. Gołe (lub prawie gołe) baby też już przestał rysować. Naprawdę, z wielkim niepokojem i bez zbytniego entuzjazmu myślę o ciągu dalszym tej serii. I oczywiście kupię następny album, żeby przekonać się, czy nic się nie zmieniło, a skoro kupię, Rosiński uzna, że jest po co narysować jeszcze następny. Ciekawe, kto pierwszy odpuści...

 

Konrad Bańkowski

 

Thorgal, Barbarzyńca

Scenariusz: Jean Van Hamme

Rysunki: Grzegorz Rosiński

Egmont, 2003

Cena: 16,90

Ocena: marne 3





Komiks

Tytus lumpem

 

Jak narodził się Tytus? Oczywiście, wszyscy doskonale wiedzą. Tytus de ZOO powstał z rozlanej przez Papcia Chmiela plamy tuszu... Błąd! Właśnie, że nie. Pomijając najwcześniejsze przygody czołowego szympansa PRL zebrane przez Egmont w Księdze Zerowej, Tytusa oficjalnie poznajemy, jak stoi w bezimiennej warszawskiej bramie (choć jak znam Papcia Chmiela, to pewnie jest to brama na warszawskim Barbakanie) i, mówiąc adekwatnie do epoki, lumpuje się. No, może nie aż tak ostro, ale zdecydowanie zachowuje się jak niebieski ptak. Po prostu stoi i nic nie robi (o, przepraszam, trochę siedział na murku!). Taki motyw w roku 1970 z pewnością nie mógł zyskać sympatii organów decydujących o skierowaniu materiału do druku. Bohater historyjki dla młodzieży musi być zaangażowany od pierwszych chwil swego papierowego życia, a nie stać cały dzień w bramie! I to dlatego we wcześniejszych wydaniach poznajemy Tytusa jako syna Papcia i owej nieszczęsnej plamy. Tyle historia, która dziś pewnie nie ma już ani takiego smaku, ani większego znaczenia. Ówcześni czytelnicy Tytusa dorośli i w dużej mierze wyrośli, młodzi i tak nie zrozumieją, co to jest cenzura. Dlatego "Złota Księga Przygód II" będzie miała największe znaczenie dla kolekcjonerów, którzy lubią porównywać wydania, doszukiwać się różnic w pojedynczych dymkach i wyszukiwać ślady kombatanckiej walki z systemem (do której Papcio im starszy, tym chętniej się przyznaje). Teoretycznie - Tytus wiecznie żywy, ale dla mnie, poza wartością sentymentalną, nie niesie wiele więcej. Choć z pewnością grono oddanych fanów ma w dalszym ciągu niemałe. Gratuluję za to Papciowi przenikliwego umysłu, który pozwolił mu zachować pełnię praw autorskich do swoich dzieł, dzięki czemu na rynku "Tytusy" pojawiają się za sprawą kilku wydawnictw...

 

Konrad Bańkowski

 

Złota Księga Przygód II

Księga I

Księga VIII

Księga XII

Scenariusz i rysunki: Henryk Jerzy Chmielewski

Prószyński i S-ka, 2002

Cena: 18,90

Ocena: 3+




Koniec




Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Konkurs
Bookiet
Recenzje
Nagroda F
Wywiad
Stopka
Listy
Galeria
Andrzej Pilipiuk
Anna Studniarek
Adam Cebula
Tomasz Pacyński
Wróżek Okróżek
EuGeniusz Dębski
nonFelix
Eryk Ragus
Fahrenheit Crew
Paweł Laudański
A.Mason
Adam Cebula
Tomasz Duszyński
Aleksandra Janusz
Jerzy Grundkowski
A.Kozakowski
A.Pavelková
Ondřej Neff
KRÓTKIE SPODENKI
Andrzej Świech
[XXX]
 

Poprzednia 10 Następna