strona główna     -     konkurs     -     archiwum fahrenheita     -     stopka redakcyjna     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew
Początek Poprzednia strona 03 Następna Ostatnia

Literatura

 

 

A mogło być tak pięknie.

Egzorcyści z klatki schodowej już poszli. Trudno powiedzieć, co sobie myśleli, wdzierając się do sąsiadów i pozbawiając nas dostaw. Kiedy rozdrażniony tym GIN postanowił wyjść na spacer, sprawiali wrażenie zaskoczonych, więc prawdopodobnie umysły mieli zaprzątnięte innymi sprawami. Tak to jest, jak się ktoś porywa przeciwko żywiołom, których nie rozumie. Ja na przykład dobrze wiem, że GIN-a nie wolno pozbawiać świeżego powietrza. Lubi przejść się czasem, komuś p... powiedzieć "Dzień dobry". Do rany przyłóż redaktor. Ał!

Mówi, że nie tylko. Niech będzie. Mniejsza o to.

Kiedy droga stanęła otworem, zaczął się zwykły ruch, jak w każdej przyzwoitej redakcji. Tłumy interesantów, autorów, wielbicielek i akwizytorów ruszyły w tę i z powrotem, ledwie mogliśmy ich wszystkich obsłużyć, składając w tym samym czasie nowy numer. Tylko Naczelny się nie męczył. Zaraz po tym, jak pojawiła się pierwsza fala, mruknął "To do jutra" i poszedł śladem GIN-a. Pełny profesjonalizm. Dlatego jest naczelnym. Poza tym dba o redakcję. Wbrew zapowiedzi, wrócił jeszcze tego samego wieczora, z zawiniętym w szary papier pakunkiem pod jedną ręką i siatką w drugiej. Usiadł, rozwinął, klepnął się w kolana i ogłosił, że zaczynamy zajęcia kulturalne.

Całkiem fajne. Materiały pomocnicze nieszczególne, można takie znaleźć w sklepie na rogu, ale skąd wytrzasnął "Damę z nutrią" nie chciał powiedzieć. Ćwiczyliśmy dobre cztery godziny w obliczu obrazu, a Sekretarz Redakcji donosiła butelki. W końcu Naczelny wybuchnął niewyraźnym śmiechem, osunął się na swoje ulubione stanowisko dowodzenia pod stołem i wydał komendę "Numeeeelllll złuuuuszszsz".

Tylko sprzątaczka, poczciwa dziewczyna, cały czas robiła swoje. Pozamiatała, pozgarniała wszystko w równe stosy, nawet walające się po podłodze teksty (nie rzucamy nimi, same spadły) ułożyła na kupce. A pod szafą znalazła granatową skarpetę, co to zginęła kiedyś w praniu. Anioł.

Sprzątaczka przyszła do redakcji po tym jak GIN i Naczelny z niej wyszli, a przed tym jak Naczelny wrócił z dziełem sztuki pod pachą. Nie zapytała, jak poprzednie kandydatki, o warunki a my nie mieliśmy sumienia zawracać jej tym głowy. Zresztą ci, którzy pracowali w pocie czoła, mogli się z nią od razu zaprzyjaźnić. Nawet wampir zachowywał się przyzwoicie i oblizywał inaczej niż zwykle. Trochę zaczął szaleć rzecznik prasowy, ale przypomnieliśmy mu ostatni podbój przy pomocy wiersza. Rozpłakał się i poszedł. Męska toaleta była potem niedostępna, bo nie chciał otworzyć. Poradziliśmy sobie i z tym. Korzystaliśmy z damskiej. Na jednej ze ścian zauważyłem napis "Gópi Literaturoznawca". Charakter pisma jakby znajomy z połajanek, które dostaję co miesiąc. Chyba będę musiał kupić Szefowej kwiatka.

Tak czy owak, kiedy obudziliśmy się rano, sprzątaczki już nie było. Sprawdziliśmy nawet w schowku na szczotki, czy nie zatrzasnęła się przypadkiem z rzecznikiem (ukradkiem wylazł w nocy z toalety), ale ani śladu. Czarno to widzę.

W tym miesiącu Białołęcka, Dębski, Mostecký, Oszubski, Pacyński i Skowroński. Zapraszam do czytania. Ja idę uspokoić wampira, bo z tęsknoty uwiesił się na żyrandolu, a przy rozhuśtanym świetle ciężko pisać.

 

 

Wasz Literaturoznawca



 


Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Konkurs
Bookiet
Recenzje
Spam (ientnika)
Komiks
Stopka
Hor-Mono-Skop
Ludzie listy piszą
Martin Králik
Adam Cebula
D'Bill
Idaho
Andrzej Pilipiuk
Ewa Białołęcka
Tomasz Pacyński
Eugeniusz Dębski
Tadeusz Oszubski
Artur Skowroński
Jaroslav Mostecký
KRÓTKIE SPODENKI
nonFelix
Adam Cebula
Necrosis
XXX
Ktokolwiek widział...
 

Poprzednia 03 Następna