strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Adam Cebula Efemeryda
<<<strona 39>>>

 

Sztuka wyczerpania, (1)

czyli niezbyt udana zupa z gwoździa

 

 

Odcinek 0

 

Ala szuka zgubionego kubka w parku. Ma ochotę na piknik w romantycznej okolicy. Kot siedzi na tapczanie. Ma dziś melodię do psocenia. Ma ochotę na wyjazd cioci w odwiedziny. Ola podziwia nad brzegiem jeziora zachód słońca. Ma dziś melodię do gotowania. Ma ochotę na wyjazd do miasta Łodzi. Wiatr dziś wieje z południowego wschodu Jest dziś zimniej niż wczoraj. Temperatura wynosi 17.0238 stopni Celsjusza.

 

******************************

 

Przeróżne są objawy niemocy twórczej. Istnieje podobno coś takiego, jak totalne zgłupienie, pustka w głowie. Pewnie i zdarza się, że człek żyjący z pisaniny wypisze się do cna. Wydaje się to bardzo sugestywnym obrazem. Czy prawdziwym, trudno oceniać, ale jeśli istnieje jakiś gruczoł, który zasila ośrodek fantazji w mózgowiu, to przy nazbyt intensywnej eksploatacji, wydaje się naturalne, że wszystkie soki zostaną przelane na papier. Ja doświadczam jedynie lenistwa. Jak do tej pory mam nadmiar pomysłów, raczej zagwarantowane, że do śmierci, nawet jeśli będę żył sobie co najmniej przeciętnie długo, albo nawet nieprzeciętnie długo, czyli powiedzmy z osiemdziesiąt parę lat, to póki paluszki się będą ruszały, mam o czym pisać. Nawet wówczas, gdy się za moje tematy wezmą inni. Jedyne co mi przeszkadza, to lenistwo. Z przyjemnością nic nie robię. Z przyjemnością bardzo ogólnie planuję, że to lub tamto, ale tak, żeby nie trzeba było nigdzie zaglądać, pytać kogokolwiek, brać do ręki kalkulatora. Z przyjemnością wymyślam na poziomie bardzo ogólnym jakieś teksty. Byle nie brać w swoje ręce niczego, pisząc, nie dotykać klawiatury. Tak jest fajnie, a jak przychodzi do materializacji owych wydumań, to już przestaje. Okazuje się, że to czy tamto nie fajne, że tego czy owego lepiej zaprzestać, bo się na przykład nie znam, nie mam pomysłu, albo wypadałoby znaleźć takie, czy inne dane, albo fakty, sprawdzić, co napisali inni. Jakoś tak ze mną jest, że nie koniecznie lubię pracować, a raczej zawsze lubię leniuchować. Stwierdzenie, na ile jest to powszechna przypadłość i jak ma się prawda do wyobrażeń potocznych pewnie dałoby w rezultacie niejedną pracę habilitacyjną. Nie wiemy, mimo że pisane to, co powyżej, było z intencją że wręcz przeciwnie, sprawa jest oczywista i dlatego wydźwięk jakiś tam, bo gdy pisać przydługo o rzeczy oczywistej, to się sugeruje istnienie drugiego dna.

 

******************************

 

Odcinek 1

 

Ola szuka zgubionej konewki w ogrodzie. Tomek biegał śladem zgubionej fajki. Ciekawy motyw. A raczej częsty. Człowiek chodzi i poszukuje czegoś. Najpierw fujara zgubi, ale jakby nie fujara nie byłoby motywu poszukiwania. Ma dziś zły dzień. Dobre dni to prawdziwa rzadkość! Ma ochotę wyjechać nad morze. Jeśli to grudzień i koniecznie chce się wyjechać nad morze, to naprawdę bardzo kiepski dzień. Ala szuka zgubionego kubka w parku. Przykro mi, tego kubka będziemy jeszcze wiele razy szukać, bo w literaturze poszukiwanie jest konieczne, jeśli ma być postęp. Ma dziś melodię do roboty. Zastanawia się, czy założyć czerwony kapelusz. Tak się często, nie tylko u kobiet kończy zapał do roboty: dylematem, czy włożyć ten czy tamten kapelusz, zdawało się, że raczej potrzebne jest podwinięcie rękawów! Kot siedzi na fotelu. A mój kot lubi sobie siedzieć na stole pod zapaloną lampą, dokładnie tam, gdzie chciałoby się położyć książkę do czytania. Ma ochotę na wyjazd w góry. Ala i kot zastanawiają się, jak poprawić nastrój Oli. Wiatr dziś wieje z południowego wschodu Jest dziś zimniej niż wczoraj. Temperatura wynosi 15.0299 stopni Celsjusza. Nieprawdopodobna dokładność. Owszem, udało mi się zbudować termometr o rozdzielczości 1/100 stopnia, ale to miało sens tylko podczas 1 pomiaru. Pozostawimy jednak te mrowie cyfr, jako element obcości tego świata. Ryby się nie ukajali.

 

Odcinek 2

 

Ala haftuje na tamborku fantastyczne krajobrazy. Ma dziś kiepski dzień, czuje się źle. Ma ochotę wybrać się do pobliskiej altanki. Kot siedzi na fotelu na werandzie. Ma ochotę na dobrą lekturę. Ma ochotę na wyjazd do Ciechocinka. Ola wysiaduje w czytelni. Ma ochotę na wyjazd do Ciechocinka. Ola i kot zastanawiają się, jak poprawić nastrój Ali. Wiatr dziś wieje z południowego wschodu. Jest dziś cieplej niż wczoraj. Temperatura wynosi 17.1035 stopni Celsjusza. Królik ukrył się gdzieś w głębokich pieczarach i nie grozi.

 

Odcinek 3

 

Ala gra na fortepianie. Chopina? Ma ochotę trochę poleniuchować. Każdy by miał! Nie? Ma ochotę na daleką podróż. Też mi coś? Wielka nowina! Jak się musi grać na fortepianie, a nie umie, to człowiek uciekłby, gdzie pieprz rośnie! Kot szuka zgubionego kubka w parku. Czuje się dziś niezbyt zdrowo. Pewnie przeholował z używaniem tego kubka. Ma ochotę na piknik w pobliżu wielkich stawów. Wiadomo, że koty lubią łowić ryby na łapę. Zwłaszcza złote z akwarium. Ola siedzi przy kanapie. Ma zamiar wreszcie uporządkować swą szafkę. Uwierzysz? Zastanawia się, czy założyć fantazyjny niebieski kapelusz. A w to uwierzę. Wiatr dziś wieje ze wschodu. Jest dziś cieplej niż wczoraj. Temperatura wynosi 18.5192 stopni Celsjusza. Filmowa pogoda, nie za ciepło, nie za zimno, do filmu, gdzie występują kapelusze. Ale co z tym kotem, to pojęcia nie mam!

 

Odcinek 4

 

Ola podziwia na brzegiem jeziora zachód słońca. Akurat, ma pewnie wszystkich dosyć. Ma ochotę na niemądre kawały. Czy mogą istnieć mądre kawały? Na przykład, stanąć za rogiem i wrzasnąć znienacka, ale coś mądrego, na przykład "Więcej światła!" Zastanawia się, czy sprawdzić, co się dzieje na starym stryszku. Siedzą pająki, kupa brudu, kurzu, zdechłych i zasuszonych much. Ale pomysł! Ala patrzy przez okno w chmury. Dziś ma ochotę się z kimś pokłócić. Jak ktoś zacznie się tępo gapić przez okno w chmury, kłopoty gotowe. Ma ochotę na piknik w pobliżu wielkich stawów. Też lubi łapać rybki łapką? Nie szkoda wymalowanych pazurków? Kot szuka zgubionej konewki w ogrodzie. Poprzednio kubek, teraz konewka! Ma dziś melodię do psocenia. Jedna ulubionych zabaw mojego kota: staje na krawędzi balkonu na czwartym piętrze i udaje, że chce się rzucić na dół. Zastanawia się, czy założyć brązowy kapelusz. A buty? Coś tu w tym świecie szwankuje: skoro kot jest w kapeluszu, powinien mieć i buty. I nie powinien melancholijnie się szwendać po ogrodzie, szukając konewki. Ola i kot zastanawiają się, jak poprawić nastrój Ali. Jak ktoś ma chandrę, to innym też paskudnie. Wtedy najlepiej wypić i głośno pośpiewać. Tak o drugiej w nocy. Gwarantowany efekt, zlecą się sąsiedzi, żeby rozpędzić, i awanturka gotowa. Na drugi dzień nikt już o wczorajszej chandrze nie pamięta, bo są nowe i znacznie większe kłopoty. Wiatr dziś wieje z północnego zachodu. Jest dziś cieplej niż wczoraj. Temperatura wynosi 20.0931 stopni Celsjusza.

 

Odcinek 5

 

Kot siedzi na fotelu. Dziś ma ochotę się z kimś pokłócić. Bez komentarza, to już było. Zastanawia się, czy założyć czerwony kapelusz. A to coś nowego: kot w butach, domyślamy się, że w butach, lecz zniewieściały. Motyw feminizującego się kota, to bardzo obiecujący trop. Ola haftuje na tamborku kolorowe kwiaty. Ma ochotę na piknik pod wiszącą skałą. Ala haftuje na tamborku stare przysłowia. Ma zamiar wreszcie uporządkować piwnicę. Ma ochotę na wyjazd na wieś. Ola i Ala zastanawiają się, jak poprawić nastrój kota. Rzecz można tak podsumować: kocisko z jakiegoś powodu się nam feminizuje i trudno się dziwić, ma ochotę komuś nałożyć. Dwie niewiasty zajmują się typowo niewieścimi czynnościami: można się domyślić, że feminizacja kota następuje przez indukcję. Nuta romantyzmu, piknik pod wiszącą skałą: a może ochota na wizytę w bibliotece? Wiatr dziś wieje z południa. U nas kierunki wiatrów miewają znaczenia symboliczne. Tak czy owak, w tym świecie wiatr skądś wiać musi, więc nie będziemy się specjalnie nad tym szczegółem zatrzymywać, chyba, że przyjdzie nam do głowy jakiś niekoniecznie mądry pomysł. Jest dziś zimniej niż wczoraj. Temperatura wynosi 18.2018 stopni Celsjusza.

 

******************************

 

O niemocy pisarza powstało najmniej kilkadziesiąt tekstów, wiele filmów jak choćby "Osiem i pół" Felliniego. Ten ostatni sugeruje, że nie ma lepszego tematu jak nie-moc. Jak się człowiek weźmie za niemoc, to sukces gwarantowany. Niestety, nie jest to bynajmniej ani trochę reprezentatywny przykład. Reprezentatywny wygląda mniej więcej tak: taki dobry to pisarz, chodzi i pije, i opowiada że coś pisze, ale nie pisze. Tak to mniej więcej wygląda. Aha, ma jeszcze z tego wynikać coś innego, niż to, że klientowi nakopać się do dupy należy. Zainteresowanych odsyłam do ambitnej literatury amerykańskiej. Można się też wybrać do starego kina. O ile nie zamknęli. Czasami człowiek ma szczęście i załapie się na ostatni seans.

 

******************************

 

Odcinek 6

 

Kot szuka zgubionego kubka w parku. Ma bardzo dobry nastrój i śpiewa piosenki pod nosem. Ma ochotę na daleką podróż. Ala haftuje na tamborku fantastyczne krajobrazy. Ma zamiar wreszcie uporządkować swą szafkę. Zastanawia się nad tym, czy by na chwilę nie wybrać się nad staw. Ola wysiaduje w czytelni. Dziś ma ochotę się z kimś pokłócić. Ma ochotę na piknik pod wiszącą skałą. Ala i kot zastanawiają się, jak poprawić nastrój Oli. Najpewniej wybuchnie wielka awantura. Oni do niej z propozycją poprawienia jej nastroju, a ona do nich, że wreszcie jest ktoś, z kim może się pokłócić i ma znakomity powód: społeczeństwo nie szanuje jej prywatności! Wiatr dziś wieje z południowego zachodu Jest dziś cieplej niż wczoraj. Temperatura wynosi 20.6862 stopni Celsjusza.

 

******************************

 

Takie wydarzenie jest idealne do pisania w stanie niemocy twórczej. Idealnie pasuje do nastroju upadku i rozlazłości. Miałem taką przygodę. Z niejakim Januszem Zagórskim, specjalistą od UFO, coś mętnie kombinując, trafiliśmy do kina Bajka we Wrocławiu, gdzie generalnie był stan likwidacji. Nie pokazywano nam filmów, ale pokazywano likwidację kina w ogóle. Rzecz była na tyle dojmująca, że od kilku lat zbieram się w sobie na nadanie temu formy literackiej z gatunku magicznej rzeczywistości. No więc z tym kinem było tak, że było i zniknęło.

 

******************************

 

Odcinek 7

 

Kot haftuje na tamborku fantazyjne wzory. Kot haftujący na tamborku? Tak się kończy przymierzanie czerwonych kapeluszy. Ma ochotę na daleki spacer. Zastanawia się nad tym, czy by na chwilę nie wybrać się nad staw. Czyli po prawdzie, oddając się czynnościom krawiecko-artystycznym rzuciłby tym cholernym tamborkiem i poszedłby sobie kija pomoczyć? Ola siedzi przy fortepianie. Czuje się wspaniale, czasami aż podskakuje z radości. W takim nastroju kiedyś panienki przy fortepianie grały kankana i zazwyczaj było to znakiem właśnie zaczynających się poważnych i całkiem określonych kłopotów. Ma ochotę na piknik w pobliżu wielkich stawów. W kontekście poprzednich informacji należałoby dokładnie sprawdzić, co pod tą nazwą się kryje. Ala szuka zgubionej konewki w ogrodzie. No cóż, w tym odcinku konewka także zaczyna brzmieć dwuznacznie. Czuje się dziś niezbyt zdrowo. Współczujemy. Ma ochotę na wyjazd w dalekie okolice. Do wód? A może na Dzikie Pola? Wiatr dziś wieje z północnego wschodu. Jest dziś zimniej niż wczoraj. Temperatura wynosi 17.5622 stopni Celsjusza.

 

******************************

 

Pozostała we mnie wyrwa, przekonanie, że przepadło Coś. Widziałem tam ostatnie projektory, kawałki taśmy filmowej ze scenami z "Casablanki", słuchałem starego operatora, a potem zrobiło się jakieś takie cmok! No i nie ma. A kina właściwie nigdy nie lubiłem, przynajmniej nie byłem zabitym fanem, nie należę do tych, co gotowi byli godzinami stać po bilet. Wiele filmów mnie irytuje. A po tym cmok, jakaś dziura pustka i zaduma, że kurczę, choć mam TV, pewnie bez bólu mogę zrypować dowolny format do dowolnego, oglądać na ekranie komputera, to Coś wessało się w przeszłość. Trudno mi opędzić się od przekonania, od poczucia winy, że coś powinienem zrobić, i że nie zrobiłem tego. Nie wiem co, podać komuś rękę, powiedzieć dobre słowo, coś ocalić, a nie miałem pojęcia jak.

Jak się człowiek nabawi takiego czegoś, to mu się odechciewa innej roboty. Chce mu się kręcić około tego, jak psu wkoło rozwalonej budy. Uczciwie mówiąc, nic nie do zrobienia, czy do napisania. Owszem banały, właśnie takie, jak magia ekranu, magia taśmy, że nie da się przeżyć tego samego patrząc, w monitor komputera, co siedząc z zadartym nosem pod kawałkiem płótna, zwanego dumnie Wielkim Ekranem, bo niektóre kina miały coś takiego, co nie było zwykłą szmatą, tylko czymś specjalnie przygotowanym do odbijania światła. Podobno.

 

******************************

 

Odcinek 8

 

Ala siedzi przy kanapie. Ciekawie wyszło: przy kanapie. Na kanapie, banalnie, przy kanapie, zdecydowanie wymaga wyjaśnień. Czuje się wspaniale, czasami aż podskakuje z radości. Rozmyśla, czy nie zakupić nowego kompletu farb olejnych. Zupełnie niewiarygodne, ale nie poddajmy się: kombinuje kobieta, jak się zabawić w body painting. Pójdźmy tym tropem, a dopiero się zacznie jazda. Ola wysiaduje w czytelni. No, niestety, ten wątek zupełnie nam nie pasuje do poprzedniego. Ma ochotę trochę poleniuchować. Grzeczna panienka. Nawet jeśli chce poleniuchować, to niestety za grzeczna, żeby nam się jakaś akcja rozwinęła. Zastanawia się nad długim spacerem. Ło! Jeszcze tego brakowało! Wychodzi z czytelni i zaczyna na długim spacerze wewnętrzny monolog. To się może skończyć nowym kierunkiem literackim. Kot haftuje na tamborku różowe kwiaty. Kamuflaż, bo... Dziś ma ochotę mocno narozrabiać. Ma ochotę na piknik w wysokiej trawie. Popuśćmy ciut wodzy fantazji, co się za eufeminizmami może kryć... Tak, piknik pod wiszącą skałą, piknik w wysokiej trawie... Wiatr dziś wieje z zachodu. Przynajmniej jakiś zdecydowany kierunek. Jest dziś cieplej niż wczoraj. Temperatura wynosi 20.0322 stopni Celsjusza. Bardzo dobra na piknik w wysokiej trawie.

 

******************************

 

Guzik prawda. Samo kino przeszło rewolucję techniczną, o której przeciętny widz nie miał pojęcia, a która powinna lać bez litości po ślepiach. Okazał się być ślepcem. Na początku były lampy łukowe. Było to-to niebezpieczne jak cholera, żywy płomień o temperaturze 3000 stopni i celuloid. Trudno o bardziej wybuchowe zestawienie. Potem przyszły żarówki. Miały temperaturę jakieś 1200 – 1800 stopni Celsjusza, więc o wiele niższą, i co za tym, idzie dawały żółte światło. Czy ktoś widział zmianę? Ano nie czytałem niczego o pożegnaniu z lampami łukowymi. Owszem, prawdopodobnie odetchnęli operatorzy. Bezpieczniej. Nawet, gdy wycofano taśmę celuloidową, majstrowanie przy spawarce – bo w gruncie rzeczy tak działa łuk elektryczny – zazwyczaj gołymi łapami kończyło się poparzeniem.

No i kolejna zmiana: wysokoprężne lampy wyładowcze. Zazwyczaj tak zwane lampy ksenonowe. Te znowu dawały światłe białe, bliskie w wyglądzie słonecznemu. I znowu nic, żadnej reakcji widowni na zmianę wyglądu ekranu. Tak więc z grubsza rzecz biorąc, prócz lamentów dziadków, że kończy się ich świat, nic się nie stanie z tym brakiem kina. Filmy zostaną przeniesione na nośniki cyfrowe, z czasem z zachowaniem charakterystycznego migotania taśmy, ze wszelkimi błędami, tak że oglądając film z multimedialnego rzutnika, nie odróżnilibyśmy go od tego, który zobaczylibyśmy na ekranie prawdziwego kina.

Za mojego życia zdechło kilka dobrych technologii, które wcześniej zmieniły świat. Chyba najpierw telewizja zmieniła się na kolorową. Najpierw mieliśmy standard Secam, potem pojawiły się odbiorniki telewizji satelitarnej, trzeba było dorabiać dekodery do Rubinów, a potem zalała nas masa nowych, tanich telewizorów i zapomnieliśmy o technicznych szczegółach.

Gdzieś w tym czasie zaczęły się pojawiać pierwsze odtwarzacze CD. Jak się to zaczęło, w przeciągu zaledwie kilku lat skończyła się tak zwana czarna płyta. Nie uświadczy się dziś ani płyt, ani gramofonów. Otóż za mojej technicznej świadomości mieliśmy wreszcie do kupienia tak zwane porządne wkładki z przetwornikiem magnetoelektrycznym. Pojawiły się, i po kilkunastu latach zniknęły jako przeżytek.

Nie wiem, czy nie docieramy do początku końca technologii CD. Owszem zapis cyfrowy tak, ale z kompresją. Może uchowają się nieskompresowane płyty dla koneserów, ale coś mi się widzi, że dalej będziemy mieli standard typu mp3 czy ogg. Różnica taka, że zamiast 1 godziny muzyki – bite 10. Owszem fani Bardzo Wysokiej Jakości Odtwarzania pokręcą nosami, ale rynek wymusi, a normalny człowiek różnicy nie usłyszy.

Czy będzie fala nostalgii za płytami CD? Pewnie będzie, jeśli do czegoś takiego dojdzie.

 

Nostalgia jest dobra na twórczą niemoc, przynajmniej mi się tak zdaje. Dobra w tym sensie, że mimo, że się nie chce, coś się zgryzmoli o tym, że świat się zmienia, że nic nie będzie jak do tej pory było, że tracimy bezpowrotnie, czasami nawet da się wskazać co, na przykład kontakt z przyrodą, atmosferę święta, gdy do kina się szło gdzieś, trzeba było się ubrać, a nie wystarczyło pstryknąć pilotem, o ruszeniu dupska z fotela nie mówiąc. No więc, zawsze, cholera, tracimy. Może nawet czasami dałoby się coś zrobić, żeby coś tam odzyskać, na przykład ten kontakt z przyrodą, wstawiając sobie do pokoju donicę z pokrzywami.

Prawda o przemijaniu wartości jest taka, że świat, mimo tego, że czasami robi sobie jakieś hopki w bok, w tył, jest coraz lepszy. Owszem diabli biorą to i owo, czasami autentycznie żal, czasami żal, ale lepiej, że nie ma, lecz w sumie jest zdecydowanie coraz lepiej.

Indeks tematów wokoło twórczej niemocy łatwo stworzyć, przeglądając jakiekolwiek gazety. Sam niestety popularnej prasy mam niewiele, by właśnie doskonale znam tę jej własność, że gdyby zacząć pisać antologię literatury kompletnego wyczerpania, to zdecydowanie trzeba sobie albo nakupić, albo nawyciągać ze śmietnika kolorowych czasopism. Sam jestem kompletnie wyczerpany, więc nie mam ochoty dodawać sobie owego wyczerpania, wydając pieniążki albo tracąc czas na kopanie w śmietniku.

Śmietnik jest miejscem osobliwie literackim, bo uczestniczy w wielu efektownych porównaniach i przenośniach. Choćby trafianie na śmietnik historii oznacza, że dzieje się coś bardzo efektownego, że ktoś, lub coś, co tam trafia, powinno być przedmiotem zainteresowania, że trzeba popędzić z ekipą telewizyjną, zarejestrować zdarzenie, przeprowadzić wywiady, zasięgnąć opinii już to ekspertów, już to nurka śmietnikowego. I zamieścić je w równej objętości celem bycia obiektywnym.

Ze śmietnika zdarzało mi się już wyciągać różne rzeczy, najczęściej książki, albo albumy malarstwa. Bywało tak, że to ze śmietnika było lepsze od tego ze sklepu. Mam grubaśną księgę poświęconą konstrukcji urządzeń w ogóle, lecz bynajmniej nie taką popularną, lecz dla takich czytelników, którzy chcą się dowiedzieć, jak się coś robi, i naprawdę to zrobić. Nikt takimi książkami w zasięgu mojej percepcji nie handlował. Dlatego zainteresowanie śmietnikiem nie jest pozbawione interesowności oprócz oczywistych wątków estetycznych, żeby ten kamień, co został odrzucony, stał się węgielnym.

No więc siedziałem sobie kiedyś w śmietniku i tamże naszły mnie myśli o zwierciadle rozpadu naszej cywilizacji. Pewnie precyzyjniej byłoby powiedzieć "monitor rozpadu", lecz brzmi to za bardzo technicznie. W rzeczywistości raczej monitor, jak zwierciadło, lecz zostańmy już przy tym diabelskim niewątpliwie wynalazku. Śmietnik w moim bloku jest miejscem dosyć osobliwym, jak na tego typu pomieszczenia. To na swój sposób ekskluzywny śmietnik, wykładany kafelkami, z kaloryferami, bardzo porządnymi oknami, kranami, zlewami, kratkami kanalizacyjnymi, rodzajem antresoli, kilkoma krzesłami, czasami telewizorem.

Siedziałem sobie w śmietniku w czasie, gdy akurat był tam telewizor. Stał niedaleko gniazdka, więc podszedłem sprawdzić, czy na przykład ów kolejny wynalazek – niewątpliwie sił nieczystych – jest w należytym technicznym stanie. Okazało się ku mojemu zdziwieniu, że wtyczka tkwiła powieszona tak, jakby już ktoś wcześniej dokonywał odpowiednich oględzin. Działał. Pomyślałem, że skoro już tak, to trzeba będzie doprowadzić do śmietnika łącze telewizji kablowej.

Na zadumie zastał mnie jakiś sąsiad, zadumał się nad tym, że ludzie wyrzucają dobre telewizory, potem obaj doszliśmy do tego, że takiego szajsu, jaki mamy obecnie w eterze, to się oglądać nie da, i prawdę powiedziawszy, koncepcja doprowadzenia łącza telewizji kablowej do śmietnika upadła przez aklamację. Powróci się do niej, gdy jakość programów podniesie się do progu oglądalności.

Postmodernistycznie zasiadłem w wywalonym przez kogoś fotelu i zająłem się lekturą makulatury. Lwia część gazet wyglądała zasadniczo tak, jakby je wyciągnięto dopiero przez chwilą z kiosku. O nieaktualności świadczyły tylko tytuły. Nie dałoby się niczego nieaktualnego znaleźć w środku. Jeśli nawet pora roku, gdy chodzi o modę, się nie zgadzała, to chyba nie ma powodu do zmartwienia, bo oni z tą modą zawsze jakoś tak dziwnie.

Trafiłem na coś, co nie powinno się w śmietniku trafiać: kompletny album rodzinny. Kompletny w takim sensie, w jakim album może być: zapełniony całkowicie zdjęciami. Zapadłem w zadumę: co było powodem jego wypieprzenia. co sprawiło, że ktoś nie dbało to, że jego zdjęcia będą wystawione na kompletną poniewierkę, na oczy zupełnie innych ludzi? Dlaczego biorąc wzór z kiepskich romansów, nie podarł wszystkiego, bo dlaczego nie spalił, to wiem: nie ma w dzisiejszym domu miejsca, gdzie można by tego dokonać.

Przeglądałem z pewnym zawstydzeniem ale i z coraz większym zrozumieniem. Album nie mówił nic. Zawierał zdjęcia z epoki idiot kameras. Całe tony. Jakieś imprezy, jakieś wycieczki, imprezy, wycieczki. No i już. Okres może jednego, może dwu lat. Twarze ludzi nie zmieniały się ani o jotę. Pomyślałem sobie, że gdybym miał taki zbiór, to też bym wypieprzył bez sentymentu.

Ktoś najwyraźniej kupił sobie aparat fotograficzny i zachwycony, że może robić udane zdjęcia, pstrykał bez opamiętania. Dziką radość sprawiało mu to, że pstryk i jest zdjęcie. Nic nie trzeba kombinować, bez wysiłku dostajemy kolorowy obrazek. Ludzi zawsze fascynowało robienie zdjęć. Dawniej fascynowało, dziś już się przyzwyczaili, że bierzemy do ręki idiot kamerę i pstryk, i jest.

 

No więc siedziałem sobie śmietniku z czymś, co miało być pamiątką rodzinną, a okazało się zderzeniem właściciela ze współczesną technologią. Zdjęcia mamy opanowane. Kolorowe, wyraźne, bo ostre, dobrze naświetlone. Na trwałem papierze, z dobrą korekcją koloru. Wszelako pozbawione wszelkiej dla człowieka wartości. Najwyraźniej po okresie fascynacji przyszło brutalne zderzenie z rzeczywistością: zabrakło miejsca na półce. Ciekawe na co?

W zderzeniu z tym albumem stosik gazet z prasą dla kobiet już nie stanowił intelektualnego wyzwania. Temat prasy kobiecej omówiliśmy w kolejkach podmiejskich, w kolejkach do, jeśli są jeszcze jakieś kolejki, podczas zapaści intelektualnych na towarzyskich spotkaniach.

Wszelako w temacie prasy kobiecej i owszem, mam coś do dodania. Zastanawiałem się, raz jeszcze, z czego mianowicie się bierze ów wielki wysyp. Bo ja, jakbym miał wydawać gazetę, to... Wyszło, że musiałbym wydawać gazetę dla kobiet. Może nie jest to koniecznie płciowe określenie. Diabli wiedzą, kto te gazety czyta, czy to naprawdę kobiety, choć chyba one najczęściej kupują. Coś mi się widzi, że skład czytelniczy nie jest sprawą taką całkiem prostą. Ale może się mylę, choć intuicja mi podpowiada, że 60-latki, zasadniczo wdowy, nie zafascynuje 30 najnowszych pozycji. Chyba jednak faceta...

 

*******************************

 

Odcinek 9

 

Kot siedzi na fotelu. Rozmyśla o przyjemnych rzeczach. Czy kot może rozmyślać o rzeczach nieprzyjemnych? Ja tam zawsze mam wrażenie, że jest samą esencją przyjemności. Samą dla siebie, żeby nie było wątpliwości, bez najmniejszej ochoty udzielenia czegokolwiek innym. W ten sposób wreszcie można wyjaśnić sens filozoficznych dysput nad rzeczą samą w sobie. Ma ochotę na wyjazd do miasta Łodzi. Jeśli wyjazd do miasta Łodzi, to okoliczności zdecydowanie w czasie przeszłym. Kiedyś miałyby wydźwięk polityczny, dziś niestety tylko nostalgiczny. Miasto Łódź jako miejsce geograficzne, jest zupełnie czym innym niż idea wyjazdu do miasta Łodzi. Ala maluje obrazek przy oknie. Kolejny kamuflaż. Dziś ma ochotę mocno narozrabiać. Cała prawda o Ali z Asem. Ma ochotę na piknik w romantycznej okolicy. Bez Asa? Niestety, o ile Ala haftująca na tamborku jakoś zmieści się w elementarzowej scenografii i konwencji, to Ala wybierająca się na piknik w romantycznej okolicy zdecydowanie pochodzi z lektury dla dziewczynek już bardzo dobrze umiejących czytać. Ola haftuje na tamborku geometryczne wzory. Może początek kubizmu? Pomyślmy sobie: jakie to konsekwencje dla kultury ludzkości przyniosłoby wynalezienie kubizmu przez kobietę, na dodatek haftującą? Czy kubizm czysto feministyczny miałby jakiekolwiek szanse? Ma dziś melodię do roboty. Co za bzdury wymyśliłem! Czy może istnieć melodia do roboty? "Niech się mury pną do góry?" No wiadomo, że przenośnia. Pomyślmy jednak, jak paskudnie się to z komunizmem skojarzyć może: melodia do roboty, politycznie podejrzana z samej zasady. Rozmyśla o spacerze w parku. A to znowu jakieś arystokratyczne fanaberie. Czy polityczna poprawność dopuszcza spacery po parku? Jak widać nasza historia niesie jakieś ideologiczne podteksty. Wiatr dziś wieje z północnego wschodu. Gdzieś od Suwałk. Jest dziś cieplej niż wczoraj. Formalnie tak, o jeden stopień, typowe działania marketingowe: jest cieplej niż wczoraj i już mamy optymizm, a chodzi o prawie nic. Temperatura wynosi 21.4756 stopni Celsjusza.

 

Odcinek 10

 

Ola haftuje na tamborku fantastyczne krajobrazy. Ma zamiar wreszcie uporządkować strych. Ma ochotę na wyjazd do opery. Ala haftuje na tamborku fantazyjne wzory. Ma dziś zły dzień. Ma ochotę na wyjazd w góry. Kot siedzi w małym pokoiku na pięterku. Rozmyśla o przyjemnych rzeczach. Rozmyśla, czy nie zakupić nowego kompletu farb wodnych. Ola i kot zastanawiają się, jak poprawić nastrój Ali. Wiatr dziś wieje z południa. Jest dziś zimniej niż wczoraj. Temperatura wynosi 19.5107 stopni Celsjusza.

 

Odcinek 11

 

Ala gra na fortepianie. Ma dziś melodię do gotowania. Wspaniałe skontrastowanie. Przemyślmy to: stan ducha panienki walącej w klawisze i myślącej o bulgoczących w garnku kluskach. Co ona może grać? Bacha? Pewnie tak, bo nic innego nie da się grać, gdy się myśli o bulgoczących kluskach. Szopen+ kluski = katastrofa. Ma ochotę na wyjazd nad morze. Bez rozsądnego komentarza: zamieszanie do kwadratu w pewnie ładnej główce: tu powiedzmy Bach, ówdzie kluski, bul, bul, smakowicie, a tak naprawdę szum morza i krzyk mew. Ola haftuje na tamborku fantastyczne krajobrazy. Ma ochotę na dobrą lekturę. Rozmyśla nad tym, czy chce wyjechać na wieś. Tu sprawa jest czysta: siedzi panienka w romantycznym, artystycznym nastroju: smoki i królewicze, poczytałaby coś takiego, pewnie Sapkowskiego, i pobyczyłaby się w cieniu jakiejś lipy z tym tamborkiem i Sapkowskim. Ciekawe: jakby wyglądał Wiedźmin wyhaftowany? Kot haftuje na tamborku różowe kwiaty. Dziś ma ochotę się z kimś pokłócić. Ma ochotę na wyjazd do Ciechocinka. Wpieprzony kot haftujący różowe kwiatuszki. To się nazywa karkołomne zadanie aktorskie. A Ciechocinek już był. Ola i Ala zastanawiają się, jak poprawić nastrój kota. Tak na marginesie: czy zastanawiałeś się biedny człowieku, jakie nieszczęścia się szykują, gdy dwie kobiety zabierają się za poprawienie komuś nastroju? Na ten temat, to można cały festiwal i wspomnień, i fantastycznych pomysłów urządzić. Wiatr dziś wieje z zachodu. Jest dziś cieplej niż wczoraj. Temperatura wynosi 21.2363 stopni Celsjusza.

 

Odcinek 12

 

Kot maluje ścianę komórki na niebiesko. Ma dziś melodię do psocenia. Ma ochotę na wyjazd do opery. Kot z szelmowską miną i pędzlem w garści: wchodzi Ola do komórki i w krzyk: O la Boga! Niebieska. A kocur dołem szmyrg do opery! Ola haftuje na tamborku niebieskie kwiaty. Nie czując, co się święci. Ma zamiar wreszcie uporządkować swój pokój. Rozmyśla, czy nie zakupić nowego kompletu farbek do obrazków. Pełny relaks, a tu kot już się czai z biletami do opery w garści. Nici z tego porządkowania pokoju, po takim szoku! Ala maluje obrazek przy oknie. Dziś ma ochotę mocno narozrabiać. Ciekawe, co na tym obrazku jest, skoro ma ochotę narozrabiać? Ma ochotę wyjechać nad morze. Bilet do Argentyny w garści? Wiatr dziś wieje z północy. Brrr? Jest dziś cieplej niż wczoraj. Nie brr. Temperatura wynosi 22.8301 stopni Celsjusza. Ho ho, panienki sięgają po kuse ciuchy.

 

Odcinek 13

 

Ola szuka zgubionej konewki w ogrodzie. Taki kierunek w sztuce: serializm, szczególnie w propagandzie, choć my, Polacy, mamy sukcesy w muzyce. Kot szuka konewki w ogrodzie, Ala konewki w ogrodzi, to i Ola musi i konewki, i w ogrodzie. Ma dziś kiepski dzień, czuje się źle. Ma ochotę na piknik w pobliżu wielkich stawów. Absurd, żeby, czując się źle, mieć ochotę na piknik w pobliżu wielkich stawów. Ale popuśćmy wodze fantazji. Czemu nie? Są jakieś wielkie stawy, mieszkają w nich rusałki i wodniki. Coś tajemniczo chlupie, czasami pokaże się jakaś ryba, popatrzy na człowieka znacząco i zniknie w wodzie. Wieje wilgocią i chłodem. W takich okolicznościach, siedzisz sobie człowieku, myślisz o tej łepetynie, co cię tak nap... i nagle widzisz, ryba obserwuje, jak się za tę łepetynę trzymasz. Pełne zaskoczenie, puszczasz łeb i zaczynasz udawać, że nic cię nie boli, tak sobie siedzisz, ale ryba dalej się gapi. Tym bardziej udajesz, trala podśpiewujesz i zezujesz: gapi się, czy nie? Co się ta cholerna ryba tak czepiła? Zaczynasz robić głupie miny, ryba tym bardziej się gapi. Siadasz tyłem, a że to musi być kilka stawów, bo nie chodziło o piknik w pobliżu jednego stawu, ale stawów, pewnikiem zobaczysz rybę z drugiej strony. Jedna z tej, druga z tamtej. W tych okolicznościach czym prędzej zbierasz manele i zmykasz, zupełnie zapominając o bolącej głowie, która jednakże przypomni o sobie donośnym łupaniem w skroniach. Ale przez chwilę byłeś zajęty rybami. Ala haftuje na tamborku różowe kwiaty. Rozmyśla o przyjemnych rzeczach. Ma ochotę na piknik w wysokiej trawie. W wysokiej trawie chowamy się przed rybami. Kot siedzi na krześle przy oknie. Dziś ma ochotę mocno narozrabiać. Wpuści rybę do wanny. Wchodzi Ola do łazienki, już już zaczyna się rozbierać, a tu karp obleśnie karpimi ślepiami na nią się z wanny gapi. Aaaa! Rozmyśla o spacerze w parku. Ala i kot zastanawiają się, jak poprawić nastrój Oli. Może powtórzyć numer z komórką wymalowaną na niebiesko i operą ? Wiatr dziś wieje z zachodu. Jest dziś zimniej niż wczoraj. Temperatura wynosi 19.4342 stopni Celsjusza.



Czytaj dalej...




 
Spis Treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
SPAM(ientnika)
Zapytaj GINa
Komiks
HOR-MONO-SKOP
Ludzie listy piszą
Adam Cebula
Andrzej Pilipiuk
Paweł Laudański
W. Świdziniewski
Dominika Repeczko
Piotr K. Schmidtke
Satan
Adam Cebula
Adam Cebula
Adam Cebula
W. Podrzucki
Tadeusz Oszubski
Tomasz Pacyński
Zbigniew Jankowski
Ďuro Červenák
P. Nowakowski
Marcin Pielesh
Adam Cebula
XXX
Marcin Mortka
Andrzej Zimniak
Brian W. Aldiss
Ian Watson
J. Grzędowicz
M. i S. Diaczenko
Brian W. Aldiss
T.Noel, D.Brykalski
Raport nr 1
 
< 39 >