strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew Recenzje (4)
<<<strona 08>>>

 

Recenzje (4)

 

 


Komiks

Zielony, ale hetero

 

Kevin Smith nie jest u nas tak całkiem nieznany. Powiem więcej, wydaje mi się, że jest całkiem dobrze znany. Oczywiście, sprawiły to znakomite filmy – Clerks, W pogoni za Amy, Szczury z supermarketu, Dogma... tytuły, które mówią same za siebie, i które mają u nas bardzo wierną i oddaną publiczność. Na tyle wierną i oddaną, że praktycznie wszyscy miłośnicy talentu Smitha wiedzą o jego miłości do komiksów. I z pewnością wiedzą również, że Kevin komiksy nie tylko czyta. Jest między innymi autorem scenariusza do jednej z serii Spidermana, a w tej chwili pojawił się pierwszy tom nowej serii Green Arrow, również z jego scenariuszem. I to jest bardzo dobra wiadomość, bo jest to naprawdę znakomity komiks. Kolejna pozycja z "górnej półki", ambitniejszego amerykańskiego komiksu. I kolejny tytuł, który w odrobinę niecodzienny sposób eksploatuje motyw superbohaterów. Green Arrow, jak Batman jest w tym towarzystwie odrobinę niecodzienny, bo pozbawiony nadnaturalnych mocy. Jest doskonale wysportowany i świetnie strzela z łuku (musiał się tego nauczyć, by przeżyć, kiedy znalazł się na bezludnej wyspie). Poza tym jest człowiekiem z krwi i kości. No, to się dopiero okaże, ponieważ Green Arrow jako taki, nie żyje. Zginął podczas próby rozbrojenia silnego ładunku wybuchowego. DC Comics pozwoliło więc zagospodarować Smithowi w autorski sposób bohatera "w stanie spoczynku", z której to szansy Kevin skwapliwie skorzystał. W Kołczanie Oliver Qinn powraca po dziesięcioletniej nieobecności, nie mając pojęcia, że przez ostatnią dekadę był uważany za zmarłego. Świat się zmienił, zmienili się jego przyjaciele JLA. I nic nie jest proste, bo Quinn to typ naprawdę twardego uparciucha, który nie jest skłonny ot tak uwierzyć w to, co wszyscy wokół niego zdają się potwierdzać. Smith udowadnia, że ma talent do konstruowania naprawdę ciekawych i wiarygodnych postaci, co więcej, w Kołczanie nawet Superman nie wygląda i nie zachowuje się jak... ehm, mniejszość seksualna. A to spore novum. Na dodatek z długimi włosami wydaje się być całkiem przystojny. Nie wiem, czy to wystarczy, abym go polubił, ale pierwsze punkty ma już na koncie. Oczywiście jest to zasługa rysunku. Phil Hester nie próbuje być Bilalem, Moebiusem, czy innym Gimenezem. Rysuje klasycznie, tak jak amerykański komiks narysowany być powinien. Bez artystycznych uniesień, ale nie jest to kreska odtwórcza, bezpłciowa. Wizualnie jest to dzieło z pewnością nowoczesne i atrakcyjne. Dobrze uzupełniające fabułę.

I jeszcze na koniec ostrzeżenie... Uwaga, to kolejny komiks, w którym trzeba trochę czytać, w dodatku najeżony przypisami. Ale jestem przekonany, że czytelnicy tych recenzji i tak dobrze wiedzą, że nie jest to sztuka dla idiotów.

 

Konrad Bańkowski

 

Green Arrow. Kołczan cz. 1

Scenariusz: Kevin Smith

Rysunki: Phil Hester

Egmont, 2003

Cena: 24,90

 

 


Komiks

W poszukiwaniu ładnych historii

 

Panie, Panowie... przed nami kolejna reedycja. I to jaka! Większość najciekawszych, dostępnych przed laty, zagranicznych komiksów ukazała się w serii Komiks Fantastyka. Już wtedy jednym z najciekawszych spośród prezentowanych tytułów był "W poszukiwaniu ptaka czasu" Loisela i Le Tendre’a. Minęło parę lat i na półkach pojawiło się nowe wydanie tego wspaniałego komiksu. Z pewnością jest to podwójny powód po radości. Po pierwsze, ci, którzy zakochali się w tym komiksie już przed laty, mają teraz możliwość zdobycia go w o wiele ładniejszym wydaniu, a po drugie, w międzyczasie wyrosło już pokolenie czytelników, którzy za pierwszym razem byli jeszcze za młodzi, aby poznać historię Bragona i Pelissy. Nie ukrywam, że należę do grupy tych pierwszych, czyli czytających wcześniej i szczerze zakochanych. W istocie jest to jedna z bardziej uczuciowych serii, z jakimi się zetknąłem, a niepowtarzalny talent Loisela sprawia, że kto choć raz miał okazję zapoznać się z jego artystycznymi pracami, pozostanie pod ich urokiem już na zawsze. No i samej Pelissy, ma się rozumieć. Bo chyba nie ma na świecie drugiego rysownika, który tworzyłby równie apetyczne kobiety i kobietki, co właśnie Loisel.

W tej chwili (oprócz niezwiązanego z poniższą serią "Piotrusia Pana") ukazują się u nas dwa cykle Loisela zatytułowane "W poszukiwaniu ptaka czasu". Trzeba jednak pamiętać, że są to nieco odrębne opowieści. "Przyjaciel Javin" to historia awanturniczej młodości Bragona. Tak więc jest to prequel wznowionego właśnie cyklu o Pelissie. Co, nawiasem mówiąc (mam na myśli owo wznowienie), jest bardzo miłą niespodzianką ze strony Egmontu. Miejmy nadzieję, że nie ostatnią. Są to bowiem komiksy, obok których naprawdę trudno przejść obojętnie, powstałe w umysłach twórców oryginalnych, inteligentnych i wrażliwych. Wymyślony przez nich świat zachwyca swym bogactwem, postaci odbiegają od schematów, zwłaszcza tych najbardziej charakterystycznych, pod tytułem "jestem wielkim herosem fantasty". I na koniec klimat. Niepowtarzalny, oniryczny, podkreślony starannie dobraną kolorystyką. Jednym słowem, ze wszech miar godne polecenia.

 

Konrad Bańkowski

 

W poszukiwaniu ptaka czasu, Muszla Ramora

Scenariusz: Le Tendre

Rysunki: Regis Loisel

Egmont, 2003

Cena: 17,90

 

 


Komiks

Koniec (?) bohaterów...

 

Niektórzy twórcy komiksowi wydawani są u nas teraz stadami. Trzy serie Mariniego, trzy Loisela, Ennis, konsekwentnie wydawany przez dwa wydawnictwa – Egmont i Mandragorę, a teraz dołączył do tego towarzystwa Alan Moore. Najpierw w nasze ręce trafiła "Liga niezwykłych dżentelmenów", a teraz na rynku zagościli "Strażnicy" (Watchmen) – opus magnum Moore’a, dzieło, które sprawiło, że jego nazwisko wymawiane jest jednym tchem obok Gaimana, czy Millera (Franka Millera. Leszek, choć wszechstronny, za komiksy jeszcze się nie wziął). "Strażnicy", to mówiąc w największym skrócie, alternatywna historia Stanów Zjednoczonych. I to alternatywna na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, w stosunku do tej znanej nam z historii najnowszej i po drugie, do tej komiksowej, w której działają superbohaterowie. Skojarzenie z JLA jest wcale uzasadnione, ale u Moore’a nic nie jest tak proste, jak mogłoby się z początku wydawać. Opowieść, którą poznajemy z licznych retrospekcji, zaczyna się jeszcze w latach czterdziestych. Zamaskowani stróże porządku walczą z występkiem na ulicach amerykańskich miast. Trwa wojna. Powstaje grupa superbohaterów, która, jednocząc się, chce wcielić w życie najszlachetniejsze ideały. Czy jednak na pewno? Bohaterowie Moore’a są "tylko ludźmi", nie mają żadnych mocy (z małym wyjątkiem, ale nie miejsce, aby się o tym teraz rozpisywać), w dodatku... mają poważne problemy. Pomijając wspomniane retrospekcje, akcja "Strażników" dzieje się w latach 80., w których prezydentem jest nadal Nixon, a Ameryka ma za sobą krótką i wygraną wojnę w Wietnamie. Natomiast superbohaterowie... superbohaterowie stracili rację bytu. W myśl ustawy ich działalność jest nielegalna. Co więcej, ktoś nieuchwytny i tajemniczy zaczyna starych, niepotrzebnych i zapomnianych superbohaterów mordować.

Jedno trzeba sobie powiedzieć – "Strażnicy" nie są łatwą lekturą. Przede wszystkim jest to komiks dla czytelników komiksu, dla osób dobrze obeznanych z charakterystycznymi dla amerykańskiego komiksu superherosami. Poza tym jest to komiks wymagający, oprócz "tradycyjnych" obrazków mamy tu fragmenty książki autorstwa jednego z bohaterów "Strażników". Opowieść jest gęsta, zawikłana, mamy do czynienia z wątkiem kryminalnym, z polityką, z mocno pokomplikowanymi stosunkami między poszczególnymi bohaterami i całą masą splatających się, bądź póki co jeszcze niepowiązanych wątków. Całość, co dodatkowo podkreśla związek "Watchmenów" z tradycją komiksu zza Wielkiej Wody, została zilustrowana bardzo tradycyjnym, klasycznym rysunkiem. Nie jest to jednak przejaw braku talentu Dave’a Gibbonsa. Każdemu, kto zamierza tak pomyśleć, polecam bacznej uwadze kompozycję niektórych kadrów. Naprawdę, niewiele rzeczy pozostawionych jest tu przypadkowi... Choć oczywiście trudno mówić, że graficznie jest to dzieło wybitne. Niemniej wartość samego scenariusza nakazuje bezwzględnie ze "Strażnikami" się zapoznać.

 

Konrad Bańkowski

 

Strażnicy

Scenariusz: Alan Moore

Rysunki: Dave Gibbons

Egmont, 2003

Cena: 24,90

 

 

 




 
Spis Treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
(Spam) ientnika
Zapytaj GINa
Komiks
HOR-MONO-SKOP
Ludzie listy piszą
Konkursy
Andrzej Pilipiuk
Paweł Laudański
Piotr K. Schmidtke
Adam Cebula
W. Świdziniewski
Adam Cebula
Tomasz Pacyński
Konrad Bańkowski
Paweł Leszczyński
Idaho
Adam Cebula
Krzysztof Kochański
Łukasz Kulewski
Piotr Schmidtke
Konrad Bańkowski
Alexandra Janusz
Marta Sadowska
KRÓTKIE SPODENKI
Dawid Brykalski
Krzysztof Sochal
Andrzej Ziemiański
Romuald Pawlak
Elisabeth Moon
Elisabeth A. Lynn
Harlan Ellison
Robert Silverberg
Tomasz Piątek
XXL
 
< 08 >