strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew Recenzje
<<<strona 10>>>

 

Recenzje (4)

 

 


Komiks

Wyblakłe kolory

 

Batman. Są chwile, kiedy nic więcej mówić nie trzeba. W istocie najbardziej kultowa postać w historii komiksu. I nie ma się co oszukiwać, ma swoje lata. Jak na sześćdziesięcioczterolatka przystało, ma na karku wzloty i upadki. Za wzloty Mrocznego Rycerza w minionym stuleciu w największym stopniu odpowiedzialny był Frank Miller. To właśnie on stworzył Powrót Mrocznego Rycerza oraz Batman. Rok pierwszy. Kolejnym ze znaczących tytułów był także Batman Black&White, unikalny projekt, który zgromadził czołowych twórców komiksowych lat osiemdziesiątych. Stanęli oni przed zadaniem stworzenia krótkich historyjek, jednak pod warunkiem, że zostaną one narysowane wyłącznie w czerni i bieli. A ponieważ pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, to oczywistym stało się, że powstanie kontynuacji jest tylko kwestią czasu. Batman Black&White 2 ukazał się na naszym rynku w dwóch częściach, ale nie ma sensu rozpatrywanie ich oddzielnie. W sumie jest to 21 historii niezwykle różnych, odrębnych, reprezentujących różnorodne nurty i szkoły. Wśród autorów, których jest zbyt wielu, aby wymienić wszystkich, znajdują się jednak takie sławy jak Warren Ellis, czy Alan Grant, jeśli chodzi o scenarzystów, oraz wśród rysowników na przykład Dave Gibbons, czy Gene Ha. Gdyby oceniać ten zbiór po nazwiskach, pewnie prezentowałby się znacznie lepiej niż w przypadku oceny samych prac. Cóż, na ponad dwadzieścia prac tak naprawdę na baczniejszą uwagę zasługuje chyba tylko kilka. Większość wręcz poraża wymuszoną oryginalnością, pomysłami ewidentnie wymęczonymi na zamówienie, brakiem tego "czegoś", co sprawiło, że Batman stał się bohaterem absolutnie innym, niż pozostali superherosi. Rozumiem, że można do Mrocznego Rycerza podchodzić w sposób nowatorski, niekonwencjonalny... W końcu to zdecydowało o jego renesansie, ba!, kolejnych triumfalnych powrotach. Jednak podchodzenie bez wyczucia tego szczególnego klimatu, bez GODNEGO pomysłu jest, jak dla mnie, niewybaczalne. A na dodatek, w moim odczuciu, tytuł Black&White nie jest aż tak adekwatny, jak mogłoby się wydawać. Może to też znak czasów, ale świat Batmana nie jest już światem czerni i bieli. Teraz dominują w nim odcienie szarości, czasem nawet pozbawione wyraźnych konturów. Trochę szkoda, bo niezachwiana moralność Uszatego aż doprasza się wyraźnych kontrastów. Ale, jak mawia jedno z praw Murphy’ego: nie należy powtarzać udanego eksperymentu. Czasem warto o tym pamiętać.

 

Konrad Bańkowski

 

Batman Black&White II, cz.1 i 2.

Scenariusz i rysunki: Kupa luda

Egmont, 2003

Cena: 2 x 9,90

Ocena: 3 (po trójce na łba)

 

 


Komiks

Trochę mniej stron

 

Adler i Piątkowski w kolejnej odsłonie. Odsłonie, bo przecież nie w wydaniu. Oto przed nami kolejna wariacja na temat Górsky’ego i Butcha, tym razem w mniejszej ilości stron oraz w odrobinę innej konwencji. Nie, nie, nie, nasi dwaj dzielni policjanci nie stali się odtwórcami ról szekspirowskich (choć kto wie, czy i do tego kiedyś w końcu nie dojdzie...). Różnica polega na tym, że jak do tej pory mieliśmy w albumach z G&B do czynienia z potworną mielonką, sieczką i ogólnie hotzpotzem, gdzie co kilka stron zmieniały się parodiowane tytuły filmów czy komiksów. Tym razem spółka autorska Adler – Piątkowski wzięła się za rzecz pełnowymiarową. W pewnym wymiarze, oczywiście. Na, hm... mniej niż czterdziestu ośmiu stronach otrzymujemy parodię tym razem jednego dzieła. I każdy, kto miał do czynienia z poprzednimi dokonaniami A&P powinien się domyślić, jakiego, bo nawiązań do tego tytułu (jak również jego twórców) w poprzednich komiksach o Górskym i Butchu było chyba najwięcej. A kto się nie domyśla, temu z całą pewnością wszystko powie tytuł zeszytu: Franky Krova. I trzeba przyznać, Funky bierze tu w dupsko niewąsko. Bo przed prześmiewczym poczuciem humoru tej dwójki autorów w zasadzie nie ma ucieczki. A jednak, co wydaje się ważne do zaznaczenia, mamy tu do czynienia w pełnym tych słów znaczeniu z parodią i pastiszem. Co oznacza, że śmiech śmiechem, złośliwostki złośliwostkami, ale pewne granice nie zostają przekroczone. Widać wyraźnie (i przecież nie ma się czemu dziwić), że Funky Koval to jeden z absolutnie podstawowych i obowiązkowych tytułów dla A&P, zresztą tak samo jak dla całego pokolenia (ba, żeby to jednego...) twórców i czytelników. Tak wyszło, gdybyśmy żyli w USA mielibyśmy problem z wyborem, a tak? My z niego wszyscy...

Franky Krova poza tym nie poraża niczym szczególnie nowym, z tego trzeba zdać sobie sprawę. Jest to po prostu kolejny komiks utrzymany w tej samej konwencji, którą dobrze zdążyliśmy już poznać, przy tym nieodmiennie inteligentny, błyskotliwy i śmieszny. Jak dla mnie po prostu trzyma poziom, co można uznać za delikatny spadek formy, niemniej przecież w dalszym ciągu jest to poziom wysoki.

 

Konrad Bańkowski

 

Prawie 48 stron. Franky Krova

Scenariusz: Tobiasz Piątkowski, Robert Adler

Rysunki: Robert Adler

Mandragora, 2003

Cena: 9,90

Ocena: 4+

 

 


Komiks

Nie taki kołczan pusty

 

Co stanowi o prawdziwej sile dobrego komiksu? Zapewne wiele osób odpowie, że, jak to w komiksie, ładne obrazki. I z nimi pozwolę sobie się nie zgodzić. Owszem, miło popatrzeć, jednak prawdziwą, ale to absolutnie prawdziwą siłę stanowi scenariusz. Dobry scenariusz. I przykład takiego doskonałego scenariusza (choć nie pozbawionego atrakcyjnej szaty graficznej) leży właśnie przede mną. Jest to drugi tom Green Arrow, według scenariusza Kevina Smitha. I w zasadzie po moich zachwytach nad częścią pierwszą, niewiele już zostało do dodania. Poza tym, że historia z jednej strony nieco się wyjaśnia, z kolei z innych coraz bardziej zaplątuje. Smith po mistrzowsku potwierdza swoją klasę dowolnie i z niezwykłą swobodą żonglując postaciami, motywami zdarzeniami z komiksowych uniwersów. Mnie osobiście najbardziej chyba cieszy (czy przypadkiem już o tym nie pisałem poprzednią razą?) fantastyczna rola Batmana, który, obojętnie w jakim komiksie, i tak zawsze przykuwa największą uwagę. Zasłużoną.

Kołczan to z jednej strony dość wariacka opowieść... Łatwo pogubić się w zastępach bohaterów, od nadmiaru Green Arrow-ów (a w pewnym momencie i samych Olivierów Queenów) trochę się pstrzy przed oczami, ale... no właśnie. Ale wszystko to ma jednak bardzo przemyślany sens, historia coraz bardziej układa się w niezwykle wciągającą całość i tylko nadmiar przypisów każe co i rusz przerywać lekturę, by na końcu sprawdzić to i owo. Niestety, tego przeskoczyć się nie da, Smith sięga do zbyt wielu motywów, które dla niego, jako człowieka wyrosłego na kulturze i tradycji amerykańskiego komiksu, są rzeczami oczywistymi, są niemal środowiskiem naturalnym, jednak dla nas już na zawsze pozostaną rzeczami-które-trzeba-wyjaśniać. Zbyt wiele tego, by nadrobić. Green Arrow pozostaje przez to dziełem odrobinę hermetycznym, jednak historia wydaje mi się wymyślona na tyle znakomicie, że nawet dla tych, którzy nie przeczuwają znaczenia całego tła może być wielce atrakcyjna. A zresztą, czy zarzut, że ktoś zrobił komiks dla miłośników komiksów nie trąci jakby lekkim absurdem?

 

Konrad Bańkowski

 

Green Arrow. Kołczan cz.2

Scenariusz: Kevin Smith

Rysunki: Phil Hester

Egmont, 2003

Cena: 24,90 pln

Ocena: 5

 


Komiks

Kocie sny

 

O czym tak naprawdę śnią koty? Och, chyba lepiej nie wiedzieć. Zdecydowanie są takie rzeczy, których o kotach naprawdę lepiej nie wiedzieć. Za to te rzeczy (i wiele, wiele innych) wie o kotach Neil Gaiman. I wiedzą tą się dzieli. Choć może nie powinien. Na szczęście (?) to nie jedyna historia w ostatnim jak na razie albumie z serii Sandman. W Krainie snów znajdziemy ich cztery, przy czym w ostatniej, Fasadzie nie występuje sam Sandman, lecz jego siostra Śmierć, zaś w Śnie tysiąca kotów spotykamy... kota snów. Ale po kolei... Oprócz wspomnianych dwóch opowiadań w albumie znajdują się jeszcze dwa: Kaliope oraz Sen nocy letniej. Każde z nich prezentuje zupełnie inny klimat, łączy się z królestwem Sandmana lub z nim samym w zupełnie inny sposób. Do tego zresztą Gaiman zdążył już nas przyzwyczaić, że sam Oneiromancer nie zawsze jest główną postacią związanych z nim historii. Nie jest to potrzebne, bo jego obecność wyczuwa się we wszystkim, tak jak każdego dnia towarzyszą nam urywane wspomnienia snów z ostatniej nocy.

Kraina snów nie kontynuuje już głównego wątku, który przewijał się przez pierwsze albumy. Zawiera historie pojedyncze, zamknięte, ale równie umiejętnie wprowadzające nas w świat Sandmana, zaznajamiające nas z jego potęgą, z jego historią, a także, jak już wspomniałem rodziną. Nie powinno dziwić, że największe chyba wrażenie robi w zbiorze Sen nocy letniej. Nie dziwi o tyle, że to właśnie ta historia w 1991 roku została nagrodzona World Fantasy Award. I naprawdę nie chodzi mi o zachwyt tylko dlatego, że coś zostało nagrodzone. Z kolei Sen tysiąca kotów zakończony jest pointą dość przewidywalną, całkiem oczywistą, nawet dla kogoś takiego jak ja, czyli nie-posiadacza kota. Mimo wszystko jednak, przyznać muszę, iż pointa owa podana jest w sposób tak uroczy i smakowity, że bez kręcenia nosem uznaję go za opowieść numer dwa. Kaliope to kolejna sandmanowa opowieść o zbrodni i karze. Ostatnia, Fasada, wydaje mi się historią najsłabszą jednak ratuje ją obecność Śmierci. Cóż, to naprawdę piękna kobieta...

I to by było tyle, jeśli chodzi o komiks jako taki. Choć jest coś jeszcze, drobiażdżek. Bo poza wszystkim polecam lekturze wstęp Steve’a Ericksona. Tekst, który do Sandmana pasuje wręcz niesamowicie. Nie przegapcie.

 

Konrad Bańkowski

 

Sandman. Kraina snów

Scenariusz: Neil Gaiman

Rysunki: Kelly Jones, Charles Vess, Colleen Doran, Malcolm Jones III

Egmont, 2003

Cena: 24,90

Ocena: 5

 


Komiks

Jakie masz moce, mała?

 

Alan Moore. Do niedawna nazwisko znane tylko bardziej wyspecjalizowanym fanom komiksu mającym kontakt z tytułami z zagranicy. Obecnie zaś człowiek o coraz silniejszej pozycji również i u nas. Całkiem słusznie, bo to przecież jeden z najznamienitszych scenarzystów komiksowych w historii tej sztuki. Na naszym rynku ukazała się właśnie kolejna seria jego autorstwa: Top 10. I od razu należy zrobić jedno zastrzeżenie. Nie jest to ten sam Moore, co w Watchmenach, czy V jak Vendetta, o nie. Tu mamy do czynienia z Moorem obdarzonym poczuciem humoru, mniej posępnym, weselszym. Mniej więcej takim, z jakim mieliśmy do czynienia w Lidze niezwykłych dżentelmenów. Zaś wracając do samego komiksu... Pomysł jest z tych, co to balansują na subtelnej granicy pomiędzy prostotą a geniuszem. Bo co można wymyślić w temacie superbohaterów, gdy są ich już całe dziesiątki, może nawet setki? Pójść krok dalej i stworzyć wielomilionowe miasto zamieszkałe wyłącznie przez istoty obdarzone ponadnaturalnymi zdolnościami. A z tym już można zrobić wszystko. Top 10 to posterunek policji, sił porządku, które w tym dziwacznym miejscu muszą wykonywać swą pracę dokładnie tak samo, jak robi to każda inna policja w zupełnie zwykłym świecie. Jaki jest efekt? Otrzymujemy coś, co fabularnie jest niczym innym, jak Posterunkiem przy Hill Street, tylko że w nieco innej scenografii. Policyjny serial, który w dodatku tempem nie ustępuje Ostremu dyżurowi w wydaniu nadnaturalnym. Proste? Oczywiście, że proste, ale jak wymyślone! Moore doskonale wyczuwa konwencję, w poetyce opowieści policyjnej czuje się jak ryba w wodzie. W zasadzie mamy tu wszystkie najważniejsze elementy wyznaczające kanon gatunku. Żółtodzioba, odprawy zabarwione sarkazmem i "męskim" dowcipem, kilka przeplatających się wątków, kontrastujące ze sobą pary policjantów (oraz policjantek, co jest dość istotne w tym przypadku). Nieograniczona jest również fantazja Moore’a jeśli chodzi o wymyślanie najróżniejszych mieszkańców Neopolis. Każdy z nich obdarzony jest inną cechą, a wszystkie są naprawdę niezwykłe. Tworzy to mieszankę naprawdę wybuchową, bardzo barwną, żywą i wciągającą. Jak każdy dobry serial o glinach...

 

Konrad Bańkowski

 

Top 10. Tom 1

Scenariusz: Alan Moore

Rysunki: Gene Ha

Egmont, 2003

Cena: 24,90 pln

Ocena: 5

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Od Redakcji
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
Spam(ientnika)
Hormonoskop
Wywiad
W. Świdziniewski
Andrzej Pilipiuk
Paweł Laudański
Piotr K. Schmidtke
Tomasz Pacyński
Adam Cebula
Romuald Pawlak
Adam Cebula
Konrad Bańkowski
Adam Cebula
Zbigniew Zodaj
Tomasz Olczyk
Jerzy Grundkowski
Grzegorz Czerniak
Piotr Lenczowski
Miłosz Brzeziński
XXX
Dominika Materska
EuGeniusz Dębski
 
< 10 >