strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
XXX Zakużona planeta
<<<strona 31>>>

 

Save our soul

 

 

 

Panie generale – do pokoju wszedl komandor Nith – rosjanie tez zauwazyli obiekt poruszajacy sie w kierunku Ziemi. Za pare miesiecy moze nastapic kolizja.Sprawdzalismy kilka razy, szansa jest duza.

Wystrzelimy wachadlowiec z pociskami atomowymi. zblizy sie na odleglosc strzalu i odpali je. Jest szansa ze...

Szansa? – przerwal general Rabb – szanse musimy wyeliminowac, ma pozostac pewnosc ze skutecznie zniszczymy obiekt.

Musimy przedyskutowac wszystko z Rosjanami i Chinczykami, prosze zadbacy aby nic nie przeniklo do prasy, niech ludzie ciesza sie zyciem, moze to ich ostatnie dni.

 

***

 

Ale to duze – Bert nie mogl oderwac wzroku od wizjera – jest kilkanascie razy wieksze od nas.

Kapitan nic nie odpowiedzial. Mial cos innego na glowie. Jego zastepca zakomunikowal mu glowice sie uzbroily automatycznie i sa nastwine na 24 godziny.

To mogl byc przypadek, ale w wojsku sie takie nie zdarzaja.

Mozliwe ze dowodztwo postanowilo miec pewosc ze pociski wybuchna wtedy kiedy musza.Te przypuszczenia musila zostawic dla siebie.I tak by to nic nie dalo gdyby wszytskim powiedzila, jedynie zapanowalaby panika.

Teraz trzeba robic wszytsko aby zlizyc sie do obiektu, wystrzelic rakiety, i zdarzyc uciec.

Mial na to mniej niz 24 godziny.

W jego umysle rodzila sie jeszce inna mysl, zgina wszyscy ale uratuja Ziemie, i to go uspakajalo.

 

***

 

dzien 1 po zderzeniu

 

Nie mamy swiatla, jedynie zapasowe baterie przyswiecaja nam przy naprawie generatora.

Po za tym ciemnosci.

Jemy po ciemku, wlasciwie to ma swoj plus, nie widzimy tego zepsutego jedzenia. Smierdzi, ale musimy cos jesc.

Dzis rozmawialem z kapitanem. Traci przytomnosc i ja odzyskuje.

Uspokoil nas, powiedzial ze zdazyl wyslac sygnal sos.

Teraz dryfujemy, w kierunku planety ct-3, trzeciej, krazacej wokol gwiazdy ct-x9.

 

***

 

Pociski zopstaly wystrzelone ale obiekt nadal porusza sie w naszym kierunku, nie wiemy co z zaloga. Brak sygnalu – komandor nic wiecej nie mial do powiedzenia.

Generalowie patrzyli po sobie, nikt z nich niechcial zaczynac rozmowy.

 

***

 

dzien 3

 

Koncza sie baterie, nie dajemy rady naprawic maszyn.

Polowa mechanikow zginela podczas uderzenia, reszta z ran.

Zostalo nas 5.

Przestaniemy naprawiac generator, i cala moc zapasowych bateri damy na uklady podtrzymywania zycia. Wtedy troche pozyjemy i bedziemy czekac na pomoc, ktora moze nie nadejsc i umrzemy. Lub bedziemy naprawiac dalej generator, wtedy regenerator powietrza wczesniej przestanie dzialac, i umrzemy. Sa dwa wyjscia, obydwa koncza sie w ten sam sposob. Mozemy zdecydowac zyc dluzej w nadziei na pomoc lub miec nadzieje ze naprawimy generator.

Sa jeszcze skafandry, zostalo sprawnych kilkanascie sztuk, powietrza w nich starczy nam moze na dwa dni.

Minelismy ksiezyc planety ct-3.

 

dzien 4

 

Zastanawiam sie jak moglismy nie zauwazyc tego obiektu, widocznie musial byc zbyt maly aby sensory go wykryly.

Kapitan czuje sie coraz gorzej jesli pomoc nie nadejdzie... Nie wytrzymie zbyt dlugo...

Za pare dni wejdziemy w kolizje z planeta, jesli mamy racje, i na tej planecie cos zyje, zabijemy to. My ktorzy chcielismy zbadac ct-3, po tym jak odebralismy sygnaly stad, staniemy sie niszczycielami swiata.

Musimy miec nadziej ze pomoc nadejdzie i zdarzy przed kolizja.

 

***

 

Tak wiec to jest nasza ostatnia szansa – general przemawial do zalogi –

wy nia jestescie.

Zrobcie wszystko co w waszej mocy aby rozbic obiekt na mniejsze czressci. Wtedy szanse ludzi u na Ziemi beda wieksze. Beda ofiary ale ludzkosc przetrwa.

Miejmy nadzieje – powiedzial w myslach

 

***

 

dzien 6

 

Dzis zmarl Kapitan.

Polprzytomny powiedzial mi, ze pomoc nie nadejdzie, nie wyslal sygnalu sos.

To co w nas uderzylo bylo wytworzylo energie atomowa.

Nasza rasa jest w niebezbieczenstwie. Ci obcy ktorzy nas zatakowali sa niebezpieczni.

Ubralismy Kapitana w skafander i wypuscilismy w przestrzen.

Nic nie powiedzialem reszcie o tym co sie dowiedzialem.

Nasi nie dowiedza sie co nas zatakowalo.

Najpierw pomysla ze mamy cos uszkodzone i nie mozemy wyslec sygnalu, dopiero pozniej ssie zaniepokoja. Wysla statki poszukiwawcze.

Mina lata.

Obcy przez ten czas stana sie jeszcze bardziej niebezbieczni.

Jedyne rozwiazanie to kolizja z planeta, i miec nadzieje ze zatrzymie to ewolucje obcych na jakis czas.

 

dzien 7

 

Dalej probujemy naprawic generator, tylo po to abym mogl nadac sygnal, ze obcy sa niebezpieczni.

Jesli dzis nie damy rady, jutro nastapi kolizja.

Ten dziennik bede musial wyslac w przestrzen aby sie zachowal.

szanse sa na to male. Ale jakies sa. Nasi musza wiedziec co nam sie przytrafila. Trzeba ich ostrzec.

 

dzien 8

 

Zatakowali ponownie.

Tym razem ladunek byl o wiel mocniejszy.

Polowa naszego statku rozpadl sie.

Obcy zgineli przy ataku.

Sa bardzo niebezpieczni, zdolni poswiecic zycie aby ratowac swa planete.

Walka z nimi bedzie ciezka. Sa niebezpieczni dla wszystkich ras w kosmosie.

Nikt sie o tym nie dowie.

Tego dziennika nie uda mi sie wyslac, splone wraz z nami.

Kolizja nastapi za 6 godzin.

Za 5...

Za 4...

Za 3...

Za 2...

Za ...

Niech ten co jest stworzycielem wszystkiego niech nas przyjmie...

I niech ma nasz swiat w opiece wojna bedzie krwawa...

 

***

 

Od kolizji minelo pol roku.

W bunkrze pod ziemia, trwala narada.

Do sali wpadl blady kapitan z kartka papieru.

Generale, tylko tyle dalo sie odzyskac i rozszyfrowac – podal ja przelozonemu.

General wzial i odczytal.

Boze miej w opiece nasze dusze – rzekl i siadl w fotelu.

Na kartce bylo jedno zdanie.

 

...Wojna bedzie krwawa...

 

XXX

 

Wszelkie prawa zastrzezone

 

24 10 02

 

Komentuje Wojciech Świdziniewski:

 

Gdzie się podział język polski?

To główne pytanie, jakie ciska się po mojej czaszce po przeczytaniu "Save our soul". Z tego tekstu mogę wywnioskować, że Autor jest zagorzałym miłośnikiem Internetu i chciałby, aby współczesna literatura stosowała się do niektórych zasad netykiety – przykładowo nie stosować polskich znaków, podobnie jak i naszej, rodzimej interpunkcji. W Internecie takie zachowanie uchodzi płazem. I tylko w Internecie. Nie wiem, jak długo polszczyzna będzie się opierać zakusom internetowców, ale ja zawsze zamiast "zolw", będę pisał "żółw", a zdania rozdzielał kropkami, tudzież innymi znakami interpunkcyjnymi. I póki co, jest to ogólnie przyjęta norma. Taka "litekieta".

Tekst jest napisany niechlujnie, zawiera mnóstwo błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i stylistycznych. Owszem, interpunkcja i stylistyka to rzecz trudna do nauczenia się, ale ortografia? W dobie polskiej wersji Worda? Błędy ortograficzne, literówki, brak polskich znaków – wszystko to wyeliminować może, na przykład, pewien pakiet Microsoftu. I w tym przypadku będę bezlitosny – uważam, że przysyłanie tekstu w takim stanie to zwykłe chamstwo, lekceważenie zarówno redakcji jak i potencjalnego czytelnika. A szczytem "pochamienia" jest brak polskich znaków w tym szorcie. Wątpię, czy Autor, przed wysłaniem do Fahrenheita, przeglądał jakikolwiek periodyk sieciowy poświęcony literaturze, ale wnioskuję, że nie. Mówię więc wyraźnie Autorowi, że istnieje obecnie w języku polskim taki trend, moda, zasada (niepotrzebne niech sobie Autor skreśli), iż stosuje się w publikacjach POLSKIE ZNAKI (ą, ę, ż, ź, ć, ś, ł, ń, ó, itp.), że zdania rozdziela się kropkami, tudzież przecinkami. I jest to niezbędne minimum, do jakiego musi się zastosować każdy autor, który chce zostać pisarzem. Jeśli Autor nie zgadza się z tymi zasadami, to niech założy sobie bloga i tam pisze sobie a muzom, teksty zgodne z netykietą, a nie poprawną polszczyzną.

"Save our soul" (jacy jesteśmy światowi, mamy angielski tytuł!) to zlepek różnych scenek, które przy czytaniu sprawiają wrażenie ogólnej sieczki. Ktoś gdzieś leci, coś gdzieś ma wysadzić, następuje jakieś zderzenie, które okazuje się potem nie być zderzeniem właściwym, tylko przedzderzeniem. Nie jestem w stanie, albo powiem inaczej, ręce i nogi mi opadają, na myśl o tym, że musiałbym wymienić wszystkie błędy opowiadania. Załatwię więc to wybiórczo.

Sam tytuł. Nie znam zbyt dobrze angielskiego, ale podług mnie, przetłumaczyć go można jako "Ocal naszą duszę". Wnioskuję z tego, że albo mieszkańcy ct-3, albo Obcy mieli wspólną jaźń. Jednak nic takiego z teksu nie wynika. Ot, pewnie kolejna literówka, jakich wiele w tym tekście.

Załoga statku obcych składa się w większości z mechaników, których połowa zginęła w owym zderzeniu, a reszta w wyniku odniesionych ran. Zostało tylko "5" osób (tu chciałbym nadmienić, że nie powinno się w tekście literackim stosować cyfr). I tu mam pytanie, czy statek obcych nie był przypadkiem samodzielnym serwisem pojazdów mechanicznych? Skład załogi dokładnie temu by odpowiadał: mechanicy i pięć osób administracji. A, nie, przepraszam. To była ekspedycja badawcza. Mieli pewnie badać poziom usług serwisowych na ct-3.

Większość powyższych błędów można uniknąć w sposób wielokrotnie wspomniany na "Zakużonej Planecie" – poprzez odłożenie tekstu na czas jakiś, a następnie powtórne jego przeczytanie. Ręczę wam, że wyłapuje się wtedy mnóstwo błędów, a czasami dochodzi się nawet do wniosków, że to niemożliwe, aby takie "coś" wyszło spod naszej ręki. Nawet Mistrz Sapkowski twierdzi, że samo napisanie utworu, to ułamek pracy nad nim. Dalej jest ciągłe jego poprawianie. Sporo jednak ludzi podchodzi do tego jak Autor. Kończy ostatni wyraz i wysyła do redakcji jakiegoś periodyku. Całkiem nieprofesjonalne podejście, który od razu na wstępie zniechęca do czytania.

Są jednak trzy rzeczy, które mi się w tym szorcie podobają.

Przede wszystkim Obcy są całkowicie dla mnie, Ziemianina, nielogiczni! I to jest dopiero ukazanie obcości Obcych! Najpierw lecą na ct-3 (chyba naszą Ziemię, nie jestem pewien, ale takie mam podejrzenia), żeby zbadać zasiedlającą ją cywilizację. Potem, kiedy następuje awaria i wchodzą na kurs kolizyjny z ct-3, biadolą, że zniszczą na tej planecie życie. Kiedy jednak mieszkańcy ct-3, bronią się przed kolizją, detonując ładunki jądrowe na nadlatującym obiekcie, Obcy ich określają jako morderczą i niebezpieczną rasę. Jestem zachwycony całkiem obcym tokiem rozumowania u Obcych.

Druga sprawa – jestem wdzięczny Autorowi za telegraficzny opis całego zdarzenia – uchroniło to mnie przed ciężką chorobą psychiczną związaną ze stylem Autora. Pomyśleć, że Autor mógł tu jeszcze wrzucić jakiś rozpaczliwy romans...

I na koniec bardzo mi się podoba "wszelkie prawa zastrzeżone". Tak trzymać, Autorze! Niech nikt nie próbuje pana naśladować!

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Od Redakcji
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
Spam(ientnika)
Hormonoskop
Wywiad
W. Świdziniewski
Andrzej Pilipiuk
Paweł Laudański
Piotr K. Schmidtke
Tomasz Pacyński
Adam Cebula
Romuald Pawlak
Adam Cebula
Konrad Bańkowski
Adam Cebula
Zbigniew Zodaj
Tomasz Olczyk
Jerzy Grundkowski
Grzegorz Czerniak
Piotr Lenczowski
Miłosz Brzeziński
XXX
Dominika Materska
EuGeniusz Dębski
 
< 31 >