451 Fahrenheita
Biologiczna wiedza moja jest wątła. Wiem, że jem, spalam, choruję, żyję... Jakoś mnie nie interesuje, co w trzewiach siedzi i co się tam dzieje. No, są dni, kiedy jestem zainteresowany zaprowadzeniem tam jakiegoś porządku i ładu, ale od kiedy wykryłem dostęp do "Andrews Answer" – radzę sobie z tym. Wy, jeśli nie macie Andrzejka, pijcie Aluśkę. Zacząłem tak głupawo, chcąc dojść do stwierdzenia, że nawet ja wiem tyle: każdy układ musi się rozwijać, żeby trwać. Bo jak nie, to się sypie. Redakcja jest organizmem tyż. Nasza – jak najbardziej. Niestety, co może odnotujecie kiedyś zerkając na stopkę redakcyjną, zmienia się. Bez paniki! Naczelny ten sam. Tak więc, statek trzyma się wody. Na kilku wiosłach, jednakowoż, zmieniła się obsada lub zabrakło galernika. Życie. Mamy nadzieję, że po urlopach wypoczynkowych koledzy powrócą na stanowiska, których likwidować nie będziemy. Wiosła czekają. Zwłaszcza że – jak dotąd – wiosłowaliśmy w jednym kierunku, jednym i jedynym słusznym. Nie zdarzyło się nigdy tak: – Halo? Józek to ty? – Tak, a co? – Miałeś felieton dać wczoraj!!! – ...pomyliłeś numer z kimś innym, pomyliłeś numer z kim innym... Oczywiście, natura próżni nie lubi. Zapełnia ją szybko. U nas też pojawiły się nowe ostre wiosła, wioślarki właściwie. Czyli nie licz, konkurencjo, na łatwe życie. Przy okazji, zastanawiałem się kilka chwil nad motywacją, jaka w ogóle każe kilkudziesięciu osobom w naszej pięknej ojczyźnie bawić się w wydawanie sieciowców. Mam na myśli, oczywiście, te nie "doczepione" do pism czy wydawnictw, gdzie są po prostu elementem marketingu, reklamy, zarobkowania. A co nam każe zużywać fragmenty swojego żywota na krojenie pisma, które inni albo przeczytają, albo nie, albo pochwalą, albo zrypią, albo nawet nie wejdą na naszą stronę? Nie wychodzi mi nic innego, że jest to sposób na zrobienie czegoś bez przymusu w kształcie takim, jak NAM, redakcji, to odpowiada. Nikt nam nie każe, nikt nas nie poprawia, nikt się nie wymądrza i nie nadaje kształtu. No, chyba że w innych sieciowcach dyktat z zamordyzmem pospołu panują, ale nie sądzę. Tu, na stronach Fahrenheita możemy – my – się wyładować, zaimponować, zmontować. Pewnie – można też usmażyć placki ziemniaczane, to też będzie bez dyktatury i szefowej, ale my na łatwiznę nie idziemy. My, nie opierając się na badaniach rynku i przemądrzałości udziałowców, tworzymy produkt, najlepszy możliwy z dostępnego tworzywa. Egoistycznie, nie da się ukryć, wyładowujemy w tym hobby, odstresowujemy, odbarczamy, realizujemy, odkompleksiamy się. Pewnie dlatego nie martwi nas brak kasy za pismo. W końcu, za psychoanalityczną konsultację trzeba płacić. A my, pozytywnie naładowani, zarabiamy gdzie indziej. Choć niewiele więcej. Chłe-chłe... Zapyta ktoś – na pewno, wszak Czytelników mamy mądrych – co to za samowychwał, o co chodzi? Jubileusz? A ponieważ Czytelników mamy mądrych, to nic więcej pisać nie będę. Prezenty prosimy składać u portiera. Datki – u naczelnego. Można w walucie.
EuGeniusz Dębski
|
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||