strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Piotr Zwierzchowski Publicystyka
<<<strona 21>>>

 

Konwent komiksów San Diego 1999

 

 

W końcu dojechaliśmy. Upał, jak to w Kalifornii w sierpniu; wiatr od oceanu niesie zapach wodorostów i gwar plażowiczów. Ale dziś nie ma czasu na pływanie i oglądanie latynoskich ślicznotek czy opalonych surferów na plaży – dziś pierwszy dzień konwentu komiksów w San Diego. Wszyscy tutejsi chwalą się, że to największe wydarzanie dla fanów komiksów na świecie. Zobaczymy.

W kafejce spotykamy młodego rysownika z Nowego Jorku. Sam się przysiadł. Zobaczył, jak przeglądamy moje rysunki rozłożone na stole. Wyciągnął z plecaka swoją teczkę i wyciągnął z niej dziesiątki szkiców. Nazywa się Josh.

– Też idziecie na konwent, świetnie, jestem z NY, cholerny kawał drogi, ale warto, tu będą wszyscy a wy, guys, skąd, o Jezu... z Polski...?

– Tak, tak, stary, stamtąd właśnie. Wiesz, po prostu druga strona tej planety...

Josh szuka pracy, może wydawcy, może agenta, jak setki innych rysowników, którzy zjechali do Kalifornii.

Był tu już kilka razy. Własnym sumptem wydał nawet kilka swoich krótkich, rysunkowych opowieści. Jak wielu innych, marzy o karierze w wielkim wydawnictwie i jednocześnie sam ponosi ryzyko samodzielnego, maleńkiego na tak wielkim rynku, wydawcy.

Mówię mu, że go podziwiam, przy takiej konkurencji nie bać się porażki, że nikt nie kupi, że jest tylu lepszych i sławnych...

– Bałbym się, gdybym nie spróbował. – Uśmiecha się Josh. – A poza tym wiesz, jak chcesz pracować u innych, to na początku dobrze jest czymś się pochwalić. Rysują tysiące młodziaków. Wielu coś tam sobie drukuje, wydaje, w końcu to naturalny etap. A kasa? Wiesz, można tylko się starać coś robić. Nigdy nie wiadomo, komu się uda.

Gigantyczne centrum kongresowe trochę przypomina kanciasty transportowy statek gwiezdny. Mnóstwo betonu, szkła i kilka krzykliwie polakierowanych kratownic. W wejściu.... grupa Klingonów, jakby żywcem wyjętych ze Star Treka. Na szczęście, jak to na porządnym "statku", jest klimatyzacja.

Kupujemy karnety. Drogo, cholerka, ale trzymamy fason, w końcu za te sto kilkadziesiąt baksów zobaczymy największe sławy komiksowego świata, obejrzymy wszystkie filmy sf, jakie tylko wyprodukowano na rynek amerykański od lat 50 – tych, no i oczywiście wyniesiemy torby darmowych gadżetów.

Z betonowej galerii otaczającej główną halę patrzymy na setki stoisk, tysiące ludzi, feerie świateł, reklam, kostiumów i wielkich banerów z bohaterami komisów i logami największych wydawnictw.

Ogarnia mnie przerażenie. Mam tam zejść, odszukać wydawców, pokazać im swe rysunki i zapytać o pracę – taki pokrótce jest plan. Hania – dzielna żona, dwa dni temu jako manager z Polski została zaproszona do Los Angeles na międzynarodowy zjazd firmy, w której pracuje – pociesza mnie dzielnie. Na razie idziemy do kafeterii, aby ochłonąć. Znowu pełno tu Klingonów. Całymi rodzinami ( Boże, co oni zrobili ze swych dzieci!) kupują pop-corn, colę i kanapki. Chętnie pozują do zdjęć i ślą zębate uśmiechy do rycerzy Jedi i kilku wcieleń księżniczki Amidali, stojących grzecznie w kolejce.

Hania podchodzi do największego z klingońskich wojowników z aparatem. Wielkolud uśmiecha się i pręży, pewnie myśli, że kolejna ślicznotka chce mieć go w swym albumie. Ale zostaje zaskoczony: Hania nie chce jemu zrobić zdjęcia, tylko prosi, by podszedł i zrobił fotkę nam, siedzącym przy stoliku.

Podszedł, zrobił zdjęcie, uprzejmie zagadał i odszedł do swej załogi. Zauważyłem, że na kostium wydał chyba fortunę.

Schodzimy na płytę główną hali konwentu. Miętosimy w dłoniach mapki i programy imprez towarzyszących. Nie da rady wszystkiego zobaczyć, kilka rzeczy dzieje się jednocześnie, a my mamy tylko trzy dni!

Postanawiamy najpierw pokręcić się pomiędzy stoiskami wydawnictw. Kilka wydawnictw jest mi znajomych: Dark Horse, DC komiks, Marwel... Ale dziesiątki, albo i setki innych widzę pierwszy raz! Zagaduję pierwszego z brzegu pracownika stoiska.

– Słuchaj, pierwszy raz widzę wasze komiksy, są ekstra, wydajecie coś na Europę?

– Nie, stary – uśmiecha się Afroamerykanin w T-shircie z rysunkiem walczących bogiń. – Tylko w USA wydajemy i to głównie na zachodzie, wiesz ci z Nowego Yorku... A poza tym branża upada... Cholerne gry komputerowe, filmy... Sam rozumiesz. A skąd jesteście? – Tu zawiesza wzrok na Hani.

– Z Polski, ale to nieważne... Druga strona planety...

– No tak – śmieje się, dalej wpatrzony w bluzkę Hani. – Weźcie to.. – Daje nam plakaty, płyty CD, znaczki, naklejki.

Podobno jest tu ponad trzystu wystawców. Tytułów nawet nie można zliczyć, stoiska pękają od towaru, hostessy w strojach księżniczek, gladiatorek i kosmitek rozdają trójwymiarowe pocztówki i plakaty, na obrotowych podiach prezentowane są naturalnej wielkości modele pojazdów kosmicznych i futurystycznych samochodów – i oni to wszystko nazywają upadkiem branży!!!

Jesteśmy oszołomieni. Kilka następnych godzin spędzamy pomiędzy stoiskami, trochę kupujemy, głównie komiksy z serii niedostępnych u nas, mnóstwo rzeczy dostajemy. Nasze plecaczki napęczniały od ulotek, plakatów i komiksów.

Pod wieczór trochę się przerzedziło, to znaczy można było przejść bez przepychania się.

Robię zdjęcie figurze Spawna, naturalnej wielkości.

Uśmiecha się do nas jakiś facet w białej bejsbolówce i tradycyjnie pyta, skąd jesteśmy. Odpowiadamy.

– A z Polski... znacie Spawna? – pyta i zaprasza do swego stolika.

– Pewnie, że znamy – mówię – Nawet widziałem film, chociaż bardziej podobał mi się komiks.

– Mnie też – odpowiada nasz rozmówca. – W końcu sam go rysowałem.

– O Jezu, naprawdę?! Jestem zatem jednym z twoich milionów fanów. Ja też trochę rysuję... – bąkam, starając się nie tracić fasonu.

– Tam, w teczce, masz rysunki? Możesz mi pokazać?

– Pewnie, mam nawet kilka ksero, chętnie ci coś zostawię...

 

c.d. za miesiąc

 

Dzisiaj wybieramy twarze

 

Kumpel z klingońskiego niszczyciela

 

Od lewej rysownik Świata Kropli, Spawn, rysownik Spawna

 

Okazja, masz złotą kartę, zbroja szturmowca może być Twoja




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
Spam(ientnika)
Wywiad numeru
Hormonoskop
Piotr K. Schmidtke
Andrzej Zimniak
Adam Cebula
Konrad Bańkowski
Andrzej Sawicki
W. Świdziniewski
Romuald Pawlak
Andrzej Pilipiuk
Piotr Zwierzchowski
Adam Cebula
Tadeusz Oszubski
Raven
Iwona Surmik
Michał Gacek
Jozef Girovsky
MPK
Anna Brzezińska
Feliks W.Kres
Ben Bova
Kir Bułyczow
Andreas Eschbach
Andrzej Pilipiuk
Eryk Algo
 
< 21 >