strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Michał Gacek Literatura
<<<strona 26>>>

 

Va banque

 

 

Carl obudził się z potwornym bólem głowy. Przywitał go widok ubrań porozrzucanych po znajomym wnętrzu hotelowego pokoju. Przeczesał dłonią włosy, lecz nie natrafił na żaden ślad po operacji – jak zwykle pod względem technicznym wszystko odbyło się perfekcyjnie. Gdy podniósł się z łóżka, jeden z głośników zatrzeszczał. Mechaniczny głos zapytał, co życzyłby sobie zjeść na śniadanie. Carl zamówił butelkę wina. Nie miał powodów, żeby świętować, więc postanowił wypić za dawne czasy. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, toast ten wydał mu się jak najbardziej na miejscu.

Salon otwierano dopiero po południu, toteż z butelką w dłoni postanowił udać się do parku położonego w rekreacyjnej części hotelowego kompleksu. Ludzie, których mijał po drodze, spoglądali na niego z pogardą. Nic sobie z tego nie robiąc, usiadł na ławce, która wydała mu się znajoma. Myślał o swoich marzeniach, których spełnienia by sobie życzył; o tym, że przyjemnie byłoby zostać sławnym piosenkarzem albo może aktorem; kimś o kim mówiłoby się nawet na najdalszych skolonizowanych księżycach. Pamiętał, że kiedyś, gdy zagłębiał się w świat fantazji, wszystko inne schodziło na drugi plan, dzisiaj jednak, nie wiedzieć czemu, marzenia o sławie, bogactwie, kobietach nie porwały go tak jak zwykle. Zrzucił winę na zmęczenie. Po opróżnieniu butelki wrócił do pokoju. Próbował oglądać telewizję, lecz tylko bardziej rozbolała go głowa. Postanowił zdrzemnąć się jeszcze na chwilkę, a gdy się obudził ze zdziwieniem spostrzegł, że przespał prawie dziesięć godzin.

Wchodząc do Salonu, czuł się wyjątkowo dobrze – wypoczynek wystarczył, aby zapomniał o prześladującej go złej passie. Kobieta wpięła w klapę jego pomiętej marynarki czerwony kwiat. "Witamy ponownie. Życzymy spełnienia marzeń", powiedziała, uśmiechając się szeroko. Zabrzmiało to prawie szczerze; gdyby nie był stałym gościem, pewnie dałby się nabrać. Wymienił na żetony kilka tygodni, zaznaczając pierwsze z brzegu wolne daty. Grał już tak długo, że przestało mieć dla niego znaczenie, które konkretnie wspomnienia ryzykuje. Tłumaczył sobie, że kilka tygodni to i tak nic wobec tego, ile już przegrał. Wypełnił odpowiednie formularze, opisując na ostatniej stronie pragnienia wyśnione wcześniej na ławce w parku.

Po godzinie spędzonej przy stole do ruletki stracił tydzień. Ruszył do baru, zły na samego siebie, że nie przerwał gry po kilku pierwszych kolejkach, kiedy jeszcze wygrywał..

– Podać to co zwykle? – zapytał barman.

Carl tylko przytaknął. Sączył drinka, wpatrując się w dno szklanki. Zdał sobie sprawę z obecności siedzącej obok kobiety dopiero, gdy ta poprosiła o ogień. Nim wydobył zapalniczkę, ona zdążyła zapytać, jak ma na imię. Przedstawił się, ciągle skupiony bardziej na swoim drinku niż na potencjalnej rozmówczyni. Miał nadzieję, że kiedy kobieta zobaczy jego brak entuzjazmu, zostawi go w spokoju.

– Jestem Fiona – powiedziała, zaciągając się papierosem. – Przyglądałam ci się przez chwilę i widzę, że to nie jest twój pierwszy raz. Nie jestem chyba zbyt natrętna, co?

– Nie, skąd – skłamał Carl. Wreszcie, siląc się na uśmiech, przyjrzał się kobiecie. Fiona wyglądała na czterdzieści lat, ale był przekonany, że jest dużo starsza. Miała na sobie elegancką wieczorową suknię, która zupełnie nie pasowała do postrzępionych, przeplatanych siwizną włosów oraz połyskującej tandetnie biżuterii.

– Suknię kupiłam tutaj – powiedziała, prężąc się z dumą. – Wydałam na nią ostatnie pieniądze. Pomyślałam, że muszę zrobić dobre wrażenie, skoro już przyleciałam taki kawał drogi. Dobrze, że salon sponsoruje klientom nocleg i wyżywienie, bo inaczej pewnie spałabym na ulicy – roześmiała się.

– Jeśli zostawiasz tu dużo czasu, to dostajesz też rabat w supermarketach.

– Fajnie. Słuchaj, wygrałeś już coś? – zapytała, aby zaraz potem sama sobie odpowiedzieć. – Na pewno, skoro jeszcze nie zrezygnowałeś. Czy to jest takie wspaniałe, jak sobie wyobrażam, że jest?

– Lepsze – odpowiedział trochę zbyt głośno i zbyt gwałtownie. – Ale trzeba być zdecydowanym – dodał ciszej – bo można żałować.

– Tak właśnie myślałam. Ale spokojnie, mam tyle złych wspomnień, że dopłaciłabym, gdyby ktoś chciał pomóc mi sobie z nimi poradzić. Zresztą nie po to wylądowałam w tej dziurze, żeby teraz się wycofać. Wiedziałeś, że w całym systemie gry pamięciowe zostały już dawno zakazane?

– Tak? – zapytał, autentycznie zdziwiony. – Nie miałem pojęcia.

Gdy Fiona zamawiała drinka, Carl zsunął się ze stołka, mamrocząc pod nosem coś o natychmiastowej potrzebie udania się do toalety. Spędzona przy barze chwila, uspokoiła go na tyle, że uznał, iż jest gotów znowu spróbować szczęścia. Był niemal pewny zwycięstwa. Ręce drżały z podniecenia, gdy dotykał ukrytych w kieszeni żetonów.

***

Popołudniowy spacer okazał się być doskonałym lekarstwem na uporczywy ból głowy. Tego dnia nie czuł się na siłach, aby ponownie odwiedzić Salon. Wszystko, o czym marzył, jakby nagle straciło swoją wartość. Był słaby i zmęczony. Kiedy próbował myśleć o odległej na wyciągnięcie ręki możliwości spełnienia najdzikszych pragnień, wcale nie nabierał ochoty na spędzenie kolejnego wieczoru przy stole z ruletką. Szedł przed siebie, zastanawiając się, czy to właśnie nie jest ten moment, w którym powinien ostatecznie zrezygnować z gry. Jeśli nie pociągała go perspektywa ewentualnego zwycięstwa, nie miał już powodu, aby tracić czas w salonie.

Zatrzymał się przed drzwiami pubu. Nie potrafił powiedzieć, jak tu trafił, jednak miejsce to wydawało się dziwnie znajome – jak wspomnienie z poprzedniego życia, jedno z wielu, z jakimi ostatnio miał do czynienia. Sączył kawę, przyglądając się barwnym hologramom, przybierającym kształty baśniowych postaci. Panująca w pubie atmosfera od razu przypadła mu do gustu; budziła skojarzenia z czasami mitycznego średniowiecza, które odwiedził kiedyś, spotykając nawet samego króla Artura. Hologramowy rycerz w lśniącej zbroi zamigotał, kiedy bezceremonialnie przeszedł przezeń starszy mężczyzna. Carl odwrócił wzrok, nie zorientował się, że mężczyzna zmierza do jego stolika.

– Kopę lat – usłyszał obcy głos. – Chyba mnie jeszcze poznajesz?

– Oczywiście – powiedział Carl, obejmując serdecznie mężczyznę, chociaż w rzeczywistości nie miał pojęcia, czy spotkali się kiedykolwiek wcześniej. Miał zamiar jak najszybciej pozbyć się natręta. Postanowił milczeć.

– Co słychać w domu? Wszystko w porządku?

Te pytania zaskoczyły Carla. Słowo "dom" przywiodło mu na myśl serię zamglonych obrazów – pamiętał matkę podającą obiad, uśmiechniętą i taką młodą; ojca, który uczył go jeździć na rowerze; wieczory spędzane na oglądaniu seriali komediowych. Wszystko to wywołało w nim tęsknotę za tamtymi chwilami. Próbował bezskutecznie przekonać siebie, że to tylko głupia, nic nieznacząca rzeczywistość. Wiedział, że gdyby zaczął wygrywać, mógłby zapełnić pamięć tysiąc razy ciekawszymi wspomnieniami, jednak świadomość ta nie stanowiła żadnego pocieszenia.

– Wszyscy zdrowi – odpowiedział wreszcie mężczyźnie. – Dlaczego pytasz?

– Po prostu jestem ciekaw. Kiedy cię wyrzucili, słuch o tobie zaginął. Przestałeś pokazywać się w okolicy kopalni i razem z chłopakami zastanawialiśmy się, co się stało. Ludzie zaczęli plotkować. Sam wiesz jak to jest.

– Jestem tylko trochę zmęczony. Poza tym miewam się dobrze.

– Podobno często bywasz w Salonie. To prawda?

Mężczyzna pochylił się nad stołem. Carl mógł dokładnie przyjrzeć się naznaczonej zmarszczkami twarzy i ciemnym, przeplatanym siwizną włosom. Ciągle gotów był przysiąc, że nigdy wcześniej nie spotkał tego człowieka. Skoro postanowił pozbyć się związanych z nim wspomnień, znaczyło to, że nie były one warte zatrzymania. Mimo to, może ze względu na stare czasy, postanowił niczego nie ukrywać. Cała sytuacja wydała mu się na swój sposób zabawna.

– Gram od niedawna – wyjaśnił. – To bardzo – mówił powoli, starając się uważnie dobierać słowa – ciekawe doświadczenie. Ale ostatnio nie mam szczęścia. Zastanawiam się nawet, czy nie zrezygnować.

– Słyszałem straszne plotki o graczach, ale teraz, kiedy się spotkaliśmy, przekonałem się, że w plotkach niewiele jest prawdy. Sam zastanawiam się, czy nie powinienem zacząć grać, wiesz? Złoża są prawie na wyczerpaniu i pewnie niedługo mnie zwolnią, więc trzeba będzie czymś się zająć. Czy to prawda, że bez względu na to, czy wygrasz, czy przegrasz wspomnienia i tak wypłacają ci coś w rodzaju pensji?

– To się nazywa finansowe zadośćuczynienie, ale nie spotkałem jeszcze osoby, która grałaby dla pieniędzy.

– Nie? Zawsze myślałem, że to najważniejszy powód.

Carl posłał mężczyźnie uśmiech dorosłego tłumaczącego dziecku, dlaczego niebo jest niebieskie, a trawa zielona. Opowiedział o swoich zwycięstwach; o niezapomnianym wrażeniu aktualnego przeżywania wszystkich zapisywanych w pamięci marzeń. Gdyby nie grał, nie wiedziałby, jak czuć się mógł rycerz króla Artura, albo jak to jest brać udział w wyścigach najszybszych bolidów. Teraz te wspomnienia były jego częścią, już nie tak wyraźne jak kiedyś, ale ciągle bezcenne. Wystarczyło wygrać kilka tygodni, żeby móc spędzić najwspanialsze w życiu wakacje. Jedynym, co ograniczało graczy, była ich wyobraźnia.

– Nie potrafię tego lepiej opisać – powiedział. – Ktoś, kto nigdy nie spróbował, nie zrozumie.

Dopił kawę, po czym pożegnał znajomego, czy raczej nieznajomego, kolejnym uściskiem. Umówili się na spotkanie jutro w tym samym miejscu o tej samej porze – było to na tyle niezobowiązujące, że Carl nawet nie będzie czuł się winny, jeśli się nie zjawi. Siedząc na tylnym siedzeniu taksówki, myślał o tym, czego się dowiedział. Kazał zawieść się w pobliże kopalni. Spacerował po okolicy, jednak wszystkie budynki wydawały mu się tak samo obce. Widok brudnych ulic i ścian pokrytych graffiti nieprzyjemnie kontrastował z tym, do czego się przyzwyczaił, mieszkając w hotelowym kompleksie.

Zbliżał się wieczór, a on ciągle nie potrafił rozpoznać żadnego elementu mijanego otoczenia. Zaczął nawet przypuszczać, że być może mężczyzna pomylił go z kimś. Ta myśl go rozbawiła – odprężony długim spacerem, rozglądał się za taksówką, którą mógłby wrócić do hotelu. Wtedy zza rogu wyłonił się młody, najwyżej dwudziestoletni, chłopak. W rysach jego twarzy Carl dostrzegł coś znajomego. Zatrzymali się kilka metrów od siebie – niebieskie oczy chłopaka przez moment wbijały się w niego z pogardą.

– Zaczekaj! – krzyknął Carl, gdy zorientował się, że chłopak ma zamiar minąć go bez słowa. – Poznajesz mnie?

– Czego chcesz? – usłyszał w odpowiedzi. – Po co tu przyszedłeś?

– Nie wiem. Chyba chciałem coś sprawdzić. Miałem właśnie wracać do hotelu, ale cieszę się, że się spotkaliśmy. Może pójdziemy...

Chłopak nie dał mu dokończyć. Popchnął go mocno, tak że Carl przewrócił się, uderzając głową w bok jednego z zaparkowanych na chodniku samochodów.

– Wynoś się stąd. Nikt tutaj nie chcę cię już oglądać – powiedział chłopak, po czym oddalił się szybkim krokiem.

Carl zajęczał, podnosząc się z ziemi; wyglądało na to, że chociaż dzisiaj nie odwiedził Salonu, jutro znowu obudzi się z bólem głowy.

***

Rano zamówił najdroższy zestaw śniadaniowy i butelkę wina. Postanowił w ten sposób uczcić swoją decyzję. Jeszcze wczoraj opowiadał mężczyźnie w pubie, jak wspaniale jest wygrywać i nie zmienił zdania na ten temat. Uświadomił sobie jednak, że jego marzenia wyblakły – chciał zrezygnować, bo po raz pierwszy od dawna wydawało mu się, że to, co może stracić, jest więcej warte niż to, czego i tak pewnie by nie wygrał. Zamiast snuć plany o tym, kim mógłby się stać, zastanawiał się, czy nie powinien odszukać chłopaka, który najwyraźniej miał o coś do niego żal. Być może w ten sposób dowiedziałby się czegoś o swoich przegranych wspomnieniach, a przy okazji spróbowałby naprawić uczynione zło.

W południe wyszedł na spacer do parku. Widok uśmiechniętych, przechadzających się między drzewami osób przygnębił go. Odniósł wrażenie, że jest jedynym nieszczęśliwym człowiekiem w promieniu wielu kilometrów. Powiał chłodny wiatr. Carl zadrżał – poczuł się wyjątkowo samotny i zmęczony. Nie przychodził mu do głowy nikt, do kogo mógłby zwrócić się po pomoc, czy nawet poprosić o dotrzymanie towarzystwa. Zapragnął położyć się w hotelowym łóżku i spać tak długo, aż pozbędzie się zmęczenia.

Wieczorem, biorąc gorący prysznic, usiłował przypomnieć sobie swój popołudniowy sen. Rozmawiał z kobietą – miłą blondynką o bardzo wyraźnych, jak na postać ze snu, rysach. Treść rozmowy nie była istotna. To, co wywarło na Carlu największe wrażenie, to nastrój ciepła i miłości, który towarzyszył całej scenie. Czuł się tak, jak gdyby znał swoją rozmówczynię od lat. Zaraz po przebudzeniu zatęsknił za widokiem jasnych oczu, tak pełnych zrozumienia dla jego bólu i smutku. Wiedział, że jest tylko jedno miejsce, które może pomóc mu urzeczywistnić ten sen, lecz ciągle wahał się. Z zamyślenia wyrwało go głośne pukanie do drzwi.

Pijana kobieta chwiała się w progu, uśmiechając się szeroko. Dopiero po dłuższej chwili rozpoznał znajomą z Salonu.

– Czego chcesz? – zapytał. – Skąd wiedziałaś, że tu mieszkam?

– Powiedziałam recepcjoniście, jak wyglądasz – wyjaśniła Fiona. – Od razu zorientował się, o kogo chodzi. Wpuścisz mnie do środka, czy będziemy tak rozmawiać na korytarzu?

Zapytała, czy ma ochotę się z nią napić, lecz odmówił, tłumacząc, że musi jeszcze gdzieś iść. Kiedy zakładał marynarkę, powiedziała, że odwiedziła go, bo jest jedyną osobą, jaką tutaj do tej pory poznała. Poza tym chciała podzielić się z kimś wrażeniami ze swojej pierwszej wygranej. Był to tylko jeden dzień, gdyż grała ostrożnie, za najmniejsze stawki, jednak i tak było to lepsze niż wszystko, co do tej pory przeżyła. Po dziesięciu minutach Carl wyszedł, trzaskając drzwiami, nie mogąc dłużej słuchać Fiony opisującej z wypiekami na twarzy swoje spełnione marzenia.

Idąc korytarzem, czuł się jak automat. Nogi same, bez udziału woli, zaprowadziły go do Salonu. Wypełniał kolejne formularze, mając przed oczami obraz kobiety ze snu. Przeklinał Fionę, która, był tego pewien, ukradła jego zwycięstwo. Myślał ze złością, że wczoraj, zamiast włóczyć się bez celu po mieście, powinien grać w Salonie o najwyższe stawki. Biorąc pod uwagę to, ile ostatnio przegrał, oczywistym wydawało mu się, że, szczęście musi się wreszcie odwrócić. Miał nowe marzenie, które pragnął zrealizować – marzenie stosunkowo proste, zwyczajne, ale obecnie warte dla niego więcej niż wszystkie wcześniejsze. W takiej sytuacji nie mógł zrezygnować z gry. Poranne postanowienie wspominał teraz jako chwilę niezrozumiałej słabości. Z kieszeniami pełnymi żetonów zasiadł przy stoliku z ruletką.

Salon zamykano o czwartej nad ranem, jednak w efekcie ryzykownej gry dużymi nominałami Carl już o drugiej mógł wypić za kolejną porażkę. Barman, widząc go w drzwiach, od razu zabrał się za przygotowywanie jego ulubionego drinka. Kobieta z koszem pełnym kwiatów powiedziała:

– Niech pan weźmie jeszcze jednego. Na szczęście. Następnym razem na pewno pójdzie lepiej.

Carl uśmiechnął się tylko smutno. Nie chciało mu się tłumaczyć, że przegrał właśnie całe swoje dzieciństwo. Czuł się podle i wiedział, że jedyną osobą, która teraz mogłaby mu pomóc, była kobieta z jego snu. Tylko myślenie o niej pocieszało go w jakikolwiek sposób. Bawił się jedynym żetonem, który jeszcze mu pozostał, zastanawiając się, czy jutro będzie miał odwagę zagrać ponownie. Jeden z porządkowych podszedł do niego, pytając, czy jest gotów, aby zaprowadzić go na zaplecze.

– Jeszcze jeden żeton – odpowiedział Carl. – Potem sam znajdę drogę.

Porządkowy spojrzał na niego z politowaniem. Carl, nic sobie z tego nie robiąc, skierował się ku zielonemu stolikowi. Postanowił obstawić pod kolor wpiętego w klapę kwiatu. Zacisnął kciuki, wpatrując się w tańczącą szaleńczo kulkę. Miał pięćdziesiąt procent szans – szczerze wierzył, że każda zła seria musi się kiedyś skończyć.

Gdy zobaczył, że kulka zatrzymała się na polu oznaczonym zerem, poczuł się tak, jak gdyby coś ciężkiego spadło mu na kark.

***

Dopiero koło południa ból głowy osłabł na tyle, że Carl był w stanie zebrać myśli. Najpierw przypomniał sobie kobietę ze snu, a dopiero potem wydarzenia wczorajszej nocy. Słowa lekarza, który przeprowadzał zabieg, odbijały się echem od podstaw jego czaszki. Został ostrzeżony, że każda kolejna gra może być jego ostatnią. Pracując na poziomie neuronalnym – wyjaśnił lekarz – nie zawsze jesteśmy w stanie zadbać o kondycję wszystkich struktur. Właściwie to chciałbym przypomnieć, że nawet nie mamy takiego obowiązku. Podpisał pan przecież odpowiednie dokumenty.

Jakkolwiek ostrzeżenie wywarło na Carlu pewne wrażenie, to jednak szybko je zbagatelizował, tłumacząc sobie, że doktor był już najwidoczniej mocno zmęczony i podenerwowany.

Kiedy zjadł obiad, poczuł się prawie dobrze. Wywołana słowami lekarza obawa przed kolejną wizytą w Salonie z każdą godziną traciła na znaczeniu. Siedząc bezczynnie w hotelowym pokoju, próbował przywołać jakieś konkretne fakty z przeszłości – adresy, miejsca, nazwiska, lecz nic nie przychodziło mu do głowy. Wydało mu się to trochę niepokojące, więc szybko uciekł w świat fantazji, zdominowany obrazem wyśnionej dwa dni temu blondynki. Nie rozumiał, dlaczego tak bardzo zawładnęło nim akurat to marzenie. Wiedział tylko, że za każdym razem, gdy wspominał tę kobietę, ogarniało go przejmujące poczucie tęsknoty. Wieczorem tęsknota ta zaprowadziła go prosto przed drzwi Salonu.

Przy składaniu formularzy dowiedział się, że z uwagi na przegrany dotąd czas, ilość wspomnień, które mógł wymienić na żetony została mocno ograniczona. Siedząca przy okienku kobieta poinformowała go, że następną wizytę będzie mógł złożyć dopiero po upływie pół roku. Kłócił się z nią przez chwilę, ale gdy zagroziła wezwaniem strażników, ruszył w kierunku sali, zgarnąwszy do kieszeni otrzymane żetony – było ich niepokojąco mało, więc, aby nieco się uspokoić, usiadł najpierw przy barze. Już przy wejściu kątem oka zauważył przyglądającego mu się mężczyznę, który teraz zajął miejsce za jego plecami. Carl, kończąc drinka szybciej niż miał w zwyczaju, obserwował tamtego w zawieszonym nad barem lustrze – starał się zapanować nad wzbierającymi w nim złością i zdenerwowaniem. Wreszcie podszedł do nieznajomego.

– Czego się tak gapisz?! – zapytał.

– O co ci chodzi? Nie poznajesz mnie? Wydawało mi się, że jesteś w złym nastroju, więc nie chciałem przeszkadzać. Myślałem, że mnie nie zauważyłeś.

Carl nie chciał wierzyć mężczyźnie, kiedy ten mówił, że znają się od lat; że razem tu przylecieli, razem pracowali i dopiero jakiś czas temu stracili kontakt. Bardziej prawdopodobne wydało mu się, że mężczyzna jest złodziejaszkiem szukającym ofiary albo, w najlepszym razie, detektywem nasłanym przez jakiegoś wroga z przeszłości.

– Spotkaliśmy się przecież w pubie kilka dni temu. Wtedy doskonale wszystko pamiętałeś. Jak to możliwe, że nagle przestałeś mnie rozpoznawać. Przyszedłem tutaj tylko po to, żeby zagrać. Nie myślałem, że się spotkamy.

– W takim razie graj – warknął Carl, nie chcąc dłużej słuchać tłumaczeń. – Ale trzymaj się z daleka ode mnie, bo następnym razem ci przyłożę.

Nim wszedł do sali z ruletką, obejrzał się przez ramię, ciekaw tego, jak zachowa się nieznajomy. Uśmiechnął się złośliwie, widząc, jak mężczyzna wstaje od stolika, kręcąc z niedowierzaniem głową, po czym kieruje się ku wyjściu. To jedynie utwierdziło Carla w podejrzeniach co do złych zamiarów tamtego. Zadowolony, że pozbył się natręta i zagrożenia zarazem, zaczął obstawiać – historia z mężczyzną szybko straciła znaczenie. Starał się skupić tylko i wyłącznie na grze.

Porażki i zwycięstwa przeplatały się ze sobą przez połowę nocy. Carl w chwilach zwątpienia, kiedy rozważał wcześniejsze odejście od stołu, myślał o kobiecie, która całkowicie opętała jego wyobraźnię. Był przekonany, że gdyby tylko umiał malować, potrafiłby odtworzyć jej twarz, łącznie z najdrobniejszym szczegółami. Szczęście opuściło go dopiero około trzeciej. Był już zmęczony, grał mniej uważnie, lecz mimo to nie chciał rezygnować. Wiedział, że jeśli odejdzie teraz będzie musiał czekać przynajmniej pół roku, zanim znowu nadarzy się okazja spotkania wyśnionej kobiety.

Po ostatniej przegranej grze pozwolił odprowadzić się na zaplecze jednemu ze strażników. Szedł ze spuszczoną głową, jak skazaniec, zastanawiając się, w którym momencie tak naprawdę przegrał.

***

Następnego dnia został zawieziony pod szary odrapany blok położony nieopodal terenów kopalni. Para poważnie wyglądających mężczyzn w garniturach – nie potrafił przypomnieć sobie ich imion – weszła razem z nim do jednej z pokrytych graffiti klatek schodowych. Zatrzymali się na drugim piętrze, przed drzwiami, które różniły się od pozostałych tylko tym, że brakowało na nich wywieszki z nazwiskiem. Otworzył im młody, najwyżej dwudziestoletni chłopak, którego twarz wydała się Carlowi dziwnie znajoma. Chłopak, nie ukrywając niechęci, pozwolił im wejść do środka.

Cztery osoby ledwo mieściły się w największym pokoju małego mieszkanka. Jeden z mężczyzn wyszedł na korytarz, podczas gdy drugi dyskutował z chłopakiem. Carl usiadł na kanapie, obejmując dłońmi obolałą głowę. Jego zainteresowanie wzbudziła dopiero kobieta, która wyszła z łazienki. Rzuciła mu przelotne, lecz nie obojętne spojrzenie, po czym zwróciła się do rozmawiającego wcześniej z chłopakiem mężczyzny. Widok kobiety tak zaabsorbował Carla, że docierały do niego jedynie fragmenty prowadzonej obok rozmowy.

– Przejrzeliśmy najstarsze kopie formularzy wypełnione przez pani męża – mówił mężczyzna – i natknęliśmy się na ten adres. Jest pani jedyną osobą, do której możemy się w tej chwili zwrócić. Nie ma pani jednak obowiązku...

Kiedy mężczyzna skończył, kobieta usiłowała wytłumaczyć coś łamiącym się głosem, a Carl wciąż na nowo przyglądał się jej blond włosom i twarzy, która widziana z profilu wydawała się nieco starsza niż powinna być. Zmarszczki dodawały jednak jej rysom charakteru i czyniły obiekt jego obserwacji jeszcze bardziej fascynującym.

– Mamo, nie powinniśmy przecież...! – odezwał się podniesionym głosem chłopak, o którego obecności wszyscy na chwilę zapomnieli.

– Bądź cicho i przygotuj łóżko – przerwała mu kobieta. – A panu bardzo dziękuję. W razie czego mam pański numer.

Carl nie mógł oprzeć się wrażeniu, że mężczyzna, wychodząc szybkim krokiem, odetchnął z ulgą. Pokój, jeszcze przed momentem pełen życia, opustoszał. Kobieta nachyliła się nad kanapą – Carl mógł wyczytać w jej oczach zrozumienie dla jego bólu, smutku i złych rzeczy, które kiedyś być może popełnił. Czuł się bezgranicznie szczęśliwy, bo przecież spełniło się właśnie jego najskrytsze marzenie.

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
Spam(ientnika)
Wywiad numeru
Hormonoskop
Piotr K. Schmidtke
Andrzej Zimniak
Adam Cebula
Konrad Bańkowski
Andrzej Sawicki
W. Świdziniewski
Romuald Pawlak
Andrzej Pilipiuk
Piotr Zwierzchowski
Adam Cebula
Tadeusz Oszubski
Raven
Iwona Surmik
Michał Gacek
Jozef Girovsky
MPK
Anna Brzezińska
Feliks W.Kres
Ben Bova
Kir Bułyczow
Andreas Eschbach
Andrzej Pilipiuk
Eryk Algo
 
< 26 >