strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Andrzej Zimniak Publicystyka
<<<strona 17>>>

 

Flirt zaczepno-obronny (2)

 

 

Kosmoformowanie ludzi

 

Zaczepnie flirtują: Harpia, Lolek, Kasjopeja i Sir Edzio

Broni się: Andrzej Zimniak

 

AZ: Przy okazji różnych spotkań i dyskusji wzbudziłem zaciekawienie prognozami dotyczącymi kosmoformowania człowieka, więc dziś będziemy kontynuować ten temat. Oto w skrócie moja teza: znacznie prostsze, tańsze i szybsze niż terraformowanie planet będzie kosmoformowanie ludzi, czyli przystosowanie ich do kosmicznych warunków. A więc będziemy to robić, zwłaszcza że w sukurs przyjdzie inżynieria genetyczna. [Od Redakcji: przed dalszą lekturą koniecznie przeczytaj artykuł A. Zimniaka "Wyjście życia poza Ziemię", zamieszczony w tym numerze Fahrenheita].

Harpia: Chcesz produkować monstra?!

AZ: Typowa reakcja. Jednak zastanów się, zanim uruchomisz całą artylerię świętego oburzenia, czy człowiek z protezą nogi to monstrum? Albo taki na wózku inwalidzkim, czy z rozrusznikiem serca? Cóż, w kosmosie będą nam potrzebne inne "protezy", żeby przeżyć bez zupełnego odizolowania od środowiska.

Kasjopeja: Nie bardzo rozumiem, co masz przeciw skafandrom? Astronauci zawsze je noszą, to im dodaje uroku, nagi astronauta niczym by się nie różnił od mojego Józia...

AZ: Brawo, Kasia! O to właśnie chodzi, żeby Józio także mógł wyjść w kosmos. Dotychczas jesteśmy tam gośćmi – ubieramy się w pancerne skafandry, zabieramy ze sobą zapas powietrza, jedzenia, wody, a potem, po małym spacerku, czym prędzej wracamy do domu. Natomiast domem dla homo cosmicus będzie kosmos albo jakiś jego uroczy zakątek.

Lolek: Eee, nie sądzę. Ja bym tam nigdy się nie zgodził, żeby mój syn miał anteny zamiast uszu.

Sir Edzio: Ależ nie będziesz musiał wyrażać zgody! Jak mój synalek gra na gitarze, wszyscy mają siedzieć cicho, żeby mu się nutki nie pomyliły. Teraz to my ich musimy słuchać, kolego, a nie odwrotnie.

AZ: Moi drodzy, nic na to nie poradzimy, że nam się teraz takie pomysły nie podobają. Ja też wolę karmić wzrok sarnimi nogami Kasjopei, i muszę sycić się szybko, bo jak wyekspediują ją na Trytona, pewnie będzie trzeba znacznie obniżyć dziewczynie środek ciężkości. Ale taka jest prawidłowość dziejów: człowiek zawsze korzystał z okazji, jak tylko potrafił poprawić swoje "parametry" – siłę fizyczną, stopień przystosowania czy dominacji, albo coś ulepszyć w organizmie. Także teraz znajdą się ochotnicy, którzy z chęcią poddadzą się transformacji, aby tylko wyruszyć na eksplorację kosmosu. Może sam dałbym sobie trochę uszczelnić nos i uszy, żeby w podkoszulku pospacerować po Księżycu?

Harpia: Wariatów nie brakuje... Ale nikt nie da na to pieniędzy. My, podatnicy, zamkniemy nasze portfele, bo nie ma sensu w zdobywaniu kosmosu za taką cenę. Nam dobrze tutaj, na Ziemi.

AZ: Czy Kolumb też był wariatem? Przecież Europa nie była specjalnie przeludniona, więc po co narażał życie swoje i innych? Nie tylko człowiek, ale całe życie ekspanduje, zdobywa nowe terytoria, taka jest już jego natura. Z tego samego powodu, dla którego kiedyś Wikingowie wyruszali na morza, teraz astronauci wylatują w kosmos. I niech nikt mi nie mówi, że to się opłaca! Nic nie opłaca się stamtąd przywozić, a podatnicy nie mają wiele do gadania, nawet jeśli by protestowali, nic by to nie dało. Ale nie protestują, więc także przywykną do idei kosmoformowania. Kto wie, może nawet ziemskie kobiety będą uganiać się za gruboskórnym, wyłupiastookim Ganimedejczykiem, jak kiedyś rzymianki za gladiatorami?

Harpia: Ja byłbym za tym, żebyśmy najpierw wzięli się za terraformowanie Ziemi, tu na miejscu jest wiele do zrobienia.

AZ: Hejże, czy potrafimy? Pogodę możemy ledwie próbować przewidywać, zwykle bezskutecznie, nie mówiąc już o jej zmienianiu. Jaki więc ma sens snucie mrzonek o stworzeniu na Marsie łąk, lasów i krystalicznie czystych potoków, szemrzących pod lazurowym niebem i barankami obłoków? Na Ziemi nawet nie potrafimy zmienić kierunku przemieszczania się niszczycielskich cyklonów, zresztą może i dobrze, bo nie wiadomo, co by z tego wynikło. Klimat jest tak złożoną dynamiczną homeostazą, że modyfikacja jednego parametru mogłaby mieć nieprzewidywalne i katastrofalne następstwa.

Harpia: Na Ziemi codziennie ulega zagładzie jeden gatunek. Chodzi mi o to, żeby tutaj, na naszym globie, powstrzymać niszczycielską działalność człowieka, a nie szykować monstra na podbój kosmosu.

AZ: Przypuszczam, że za dużo sobie przypisujemy. Ocieplanie klimatyczne zaczęło się 80 lat przez epoką industrializacji, więc jest wysoce wątpliwe, czy udział człowieka w tym procesie był istotny. Kilka solidnych erupcji wulkanicznych dostarcza do atmosfery więcej dwutlenku węgla niż piece całej Europy na przestrzeni dziejów. Stwierdzenie "niszczycielska działalność człowieka" pachnie mi z daleka ekoterroryzmem, który de facto jest głęboko ahumanistyczny. Oczywiście, że we wszystkim należy zachować umiar, na przykład trzeba dbać o środowisko, ale z drugiej strony nie wolno en bloc negować dokonań cywilizacyjnych. Mnie tam się nie spieszy z powrotem na gałęzie, lubię swój komputer i czuję się pewniej, mając w apteczce antybiotyk.

Lolek: Człowiek sam nie wyżyje w kosmosie, choćbyś zrobił z niego ósmego pasażera Nostromo. Potrzebuje zjeść schabowego i zakąsić rzodkiewką. Chcesz zmajstrować przy okazji kosmiczne świnie?

AZ: Jasne, że tak. Fundamentem mojej koncepcji jest analogia paleohistoryczna: tak jak kiedyś życie wyszło z morza na ląd, podobnie kiedyś wyjdzie w przestrzeń kosmiczną. My ze swoją technologią możemy pomóc w tym procesie.

Sir Edzio: Jak będzie wyglądał taki człowiek kosmiczny? Chyba nie chcesz powiedzieć, że zakochane parki będą nago odprawiać Walentynki w próżni między orbitą Jowisza i Saturna?

AZ: Mógłbym wam przedstawić kilka projektów, ale po co – w rzeczywistości szczegóły i tak będą inne. W swojej futurologii nie wikłam się w detale, lecz próbuję nakreślić ogólne trendy. Wydaje mi się logiczną hipotezą, że życie rozprzestrzeni się po wszechświecie, a wiadomo z historii Ziemi, że organizmy doskonale potrafią dostosowywać się do środowiska, a więc dopasują się i do kosmosu. Wracając do twego pytania – nie będzie jednego homo cosmicus, będzie ich tyle, ile środowisk zasiedlą. Inni ludzie zamieszkają planety i księżyce, inni asteroidy i planetoidy, jeszcze inni sztuczne miasta i habitaty typu kosmicznych gniazd. Muszą być fenotypowo odmienni, bo różne będą warunki środowiskowe w ich światach.

Kasjopeja: Jak tak różne istoty zdołają porozumieć się między sobą?

AZ: Może zrobią to lepiej niż dzisiejszy Palestyńczyk z Izraelczykiem, chrześcijanin z muzułmaninem, czy Hutu z Tutsi. Powód wydaje się prosty: będą zajmować tak różne siedliska, że wojowanie o nie straci wszelki sens.

 

Luty 2004

===============

Wiodące pytania zostały tematycznie wyselekcjonowane z kolekcji. Imiona, ksywy i etykiety są zmienione lub nadane przez AZ.

Jeśli chcesz dołączyć do Flirtu, prześlij pytanie(a) na adres redakcja@fahrenheit.net.pl, wtedy jest szansa, że zostanie ono włączone do dyskursu.

 




 
Spis treścii
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Hormonoskop
Wywiad
Kirył Jes'kow
Andrzej Pilipiuk
Adam Cebula
Piotr K. Schmidtke
P. Zwierzchowski
Andrzej Zimniak
Romuald Pawlak
M. Koczańska
Ł. Orbitowski
W. Świdziniewski
Andrzej Zimniak
Adam Cebula
M. Koczańska
Joanna Łukowska
T. Zbigniew Dworak
Magdalena Kozak
Anna Marcewicz
XXX
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon
D. Drake, S.M. Stirling
Fabrice Colin
Clive Barker
Steven Erikson
Eugeniusz Dębski
Marcin Wolski
 
< 17 >