strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Magdalena Kozak Literatura
<<<strona 31>>>

 

Pryszcze

 

 

Ilustracje - Piotr Zwierzchowski

 

Księżniczka przeciągnęła się leniwie na łóżku, ziewając. Poranek minął już dawno, sądząc po promieniach światła, przedzierających się uparcie przez szczeliny między ciężkimi zasłonami. Najwyraźniej już od jakiegoś czasu trwał kolejny, letni, upalny dzień.

Księżniczka wstała więc wreszcie, podeszła do zasłon. Chwyciła jedną z nich i z mozołem przesunęła na bok, odsłaniając część okna.

Natychmiast uderzyło w nią gniewne, pełne oburzonego wyrzutu spojrzenie Paskudy, której łeb znajdował się dokładnie na wysokości okna Księżniczki. Gadzina najwyraźniej warowała pod Wieżą od wczesnego poranka, by jak najpełniej dać wyraz swojemu niezadowoleniu.

Księżniczka ściągnęła gniewnie usta, zaraz jednak pokiwała głową z bolesnym westchnieniem.

– Tak, wiem – mruknęła. – Nawet nie muszę patrzeć w lustro. Nic nie jest lepiej, co?

Przecząc własnym słowom, odwróciła się śpiesznie i podreptała do lustra.

Nie było lepiej, nic a nic.

Znakomitą większość jej czoła i policzków zdobiły wyjątkowo nieestetyczne pryszcze. Księżniczka natychmiast odwróciła się od lustra.

– Przestań się mnie czepiać! – wykrzyknęła w kierunku Paskudy, zdesperowana. – To wcale nie przeze mnie jesteś głodna! Popatrz tylko na siebie, siedzisz tu już od rana, myślisz, że jakikolwiek głupi rycerz zajrzy tutaj, skoro tu jesteś?

Paskuda prychnęła pogardliwie, przyjęła jednak argument do wiadomości. Odwróciła się i poczłapała do jeziora. Zanurzyła się w wodzie powoli, z wyraźnym niezadowoleniem. Zaburczało jej głośno w brzuchu, Księżniczka miała pewność, że to było na pokaz.

Strażnik wychynął z przyjemnego cienia swojej kwatery, popatrzył w górę.

– Ojej – powiedział, kręcąc głową z dezaprobatą.

– Upał jest – zachlipała Księżniczka. – A poza tym jakie ja tu mam warunki sanitarne, co? W końcu, jestem tylko kobietą...

– Dobrze już, dobrze – westchnął Strażnik pojednawczo. – Przecież nic nie powiedziałem... Tylko, no, wiesz, to naprawdę nieciekawie wygląda. W takim stanie to ty nigdy nie znajdziesz męża.

Paskuda wychynęła z wody, parskając i kiwając łbem. Najwyraźniej w stu procentach zgadzała się z przedmówcą.

– I jak tu ma jakiś rycerz przyjechać, do takiej pryszczatej oblubienicy? – Strażnik najwyraźniej zapomniał o pojednawczym tonie. – A biedne zwierzątko się męczy, umrze nam z głodu i tyle. Mogłabyś mieć nad nią odrobinę litości, wiesz? Służy ci tu przez tyle lat...

Księżniczka szarpnęła zasłonę, odcinając się od prześladowców wyjątkowo wściekłym gestem. W pokoju na Wieży zapanował znów przyjemny, chłodnawy cień.

– Odczepcie się ode mnie! – krzyknęła im jeszcze na wszelki wypadek. – To nie moja wina, naprawdę!

Padła na łóżko i zaczęła gwałtownie szlochać.

Strażnik wzruszył ramionami i powrócił do swojej kwatery.

Paskuda zaś zlekceważyła wszelką konspirację i siedziała pod Wieżą przez cały dzień, burcząc konsekwentnie brzuchem co i rusz.

***

Następnego poranka Księżniczkę obudził potworny smród oraz odgłosy usilnego chrupania i mlaskania.

Zerwała się i podbiegła do okna. Przez chwilę mocowała się z oporną zasłoną, po czym wreszcie wyjrzała na zewnątrz.

Paskuda z determinacją zajadała jakieś bliżej nieokreślone zwierzę. Sądząc po zapachu, jaki unosił się wokół, zwierzę musiało dokonać swego żywota już dosyć dawno... Albo też zostało nafaszerowane czymś wyjątkowo ohydnym i śmierdzącym.

– Nie! – krzyknęła Księżniczka przeraźliwie. – Nie jedz tego, Paskudo!

Paskuda przerwała konsumpcję i spojrzała na nią pytająco.

– Strażnik! – zawołała Księżniczka. – Strażnik!

Wybiegł z kwatery w stroju mocno niekompletnym, zaspany i rozczochrany. Spojrzał pytająco w górę, zaraz jednak odór nieoczekiwanego śniadania Paskudy zwrócił jego uwagę ku leżącej nieopodal padlinie.

– O, nie – powiedział z przerażeniem. – O tylko nie to!

– Zrób coś! – zażądała Księżniczka kategorycznie. – Niech ona tego nie je! Otruje się z pewnością!

Strażnik podbiegł do Paskudy co tchu.

– Do wody! – nakazał jej stanowczo. – Do jeziora, już!

Popatrzyła na niego lekceważąco, najwyraźniej nie zamierzając go usłuchać. Pochyliła się z powrotem nad śmierdzącym posiłkiem.

– Pasiu, chodź tutaj! – zawołała Księżniczka przymilnie. – Chodź, chodź, podrapię cię za uszkiem...

Paskuda odwróciła łeb i popatrzyła na nią w rozterce. Uwielbiała drapanie za uszkiem, ale jeść przecież trzeba. Z drugiej strony, taka okazja mogła się prędko nie przydarzyć. Księżniczka nie pieściła jej zbyt często, generalnie wciąż bowiem panicznie się jej bała. Paskuda pokręciła głową, niezdecydowana. Popatrzyła na Strażnika badawczo, jakby sprawdzając, czy w razie czego byłby zainteresowany jej śniadaniem. Najwyraźniej ocena wypadła negatywnie, Paskuda podreptała bowiem ku Wieży i nadstawiła uszko do drapania.

Księżniczka zajęła się tym z zadziwiającą gorliwością. Przewiesiła nawet nogi na zewnątrz, siadając na parapecie i drapiąc zwierzątko co sił.

Strażnik zaś podszedł do padliny z wyraźnym oporem. Popatrzył w górę, na Księżniczkę z Paskudą, po czym westchnął ciężko.

– Za mało mi tu płacą – stwierdził, kręcąc głową w proteście.

Złapał za padlinę z wyraźnym obrzydzeniem, po czym zaczął ją ciągnąć w kierunku pobliskich krzaków. O ile pamiętał, była tam kiedyś stara studnia, wystarczająco głęboka i wąska, by Paskuda nie mogła się dobrać do pozostałej części posiłku.

Księżniczka pojęła chyba jego chytry plan, zajmowała się bowiem swoim zadaniem z niesłabnącym zapałem. Drapała to jedno uszko, to drugie, czochrała łuski na czole... Wlazła nawet w tym celu na łeb potwora.

– No i już – powiedział Strażnik, wysyłając drugą połowę posiłku w studzienne czeluści.

Paskuda odwróciła głowę, spoglądając w jego kierunku z nieskrywanym niepokojem. Księżniczka zachwiała się i zaczęła zsuwać się po jej szyi, chwytając się rozpaczliwie każdej co bardziej wystającej łuski. Dotarła w ten sposób do grzbietu, gdzie udało jej się złapać skrzydła.

Strażnik natychmiast ruszył ku nim, na jego twarzy malowało się wyraźne przerażenie.

– Zostań tam, gdzie jesteś, nie ruszaj się! – polecił. – Spróbuję jakoś...

Paskuda popatrzyła na niego z wyraźnym wyrzutem, po czym przysiadła miękko na ziemi, pozwalając Księżniczce zsunąć się bezpiecznie. Strażnik dobiegł do nich i chwycił Księżniczkę w ramiona.

– Nic ci nie jest? – wykrztusił z troską.

– Nie... – odparła, dosyć oszołomiona.

Paskuda zajęczała nagle, jakimś takim głuchym, lecz bardzo dojmującym tonem.

– O, właśnie tak! – stwierdził z satysfakcją jakiś cień, gramoląc się z krzaków.

Obrócili się ku niemu, zdziwieni. Strażnik puścił Księżniczkę natychmiast, z niejakim zażenowaniem.

Cień okazał się mężczyzną w średnim wieku, o rumianej, dość pospolitej twarzy. Ubrany był w mocno znoszony, wiejski strój. Podszedł do nich dumnym, powolnym krokiem.

– Zratowałżem cię ja, pani – powiedział do Księżniczki. – Tyle trutki, co sie ten potwór nażar, to i stado szczurów by nie zdzierżyło. Dali tylko poczekać pódzie, coby bestia skonala nareszcie. A potem pódymy do Księcia Pana i dadzo nam ślub, a co!

Księżniczka popatrzyła na niego z osłupieniem.

– Otrułeś ją? – spytała gwałtownie. – Paskudę... Otrułeś?

– A tak! – odparł rozradowany, po czym spróbował schwycić jej rękę, najprawdopodobniej celem złożenia na niej siarczystego pocałunku.

Księżniczka nie wytrzymała. Najpierw uderzeniem lewej ręki zdecydowanie odtrąciła na zewnątrz wyciągniętą ku niej dłoń, po czym, gdy miała już otwarte pole działania, wyprowadziła potężny prawy prosty. Cios trafił idealnie w szczękę, zaskoczony delikwent zachwiał się, Księżniczka dołożyła jeszcze uderzenie lewej pięści w żołądek, po czym skończyła atak bezlitosnym kopnięciem w krocze. Chłop zgiął się i padł na ziemię.

– Moją Pasię... – powiedziała Księżniczka zdławionym z gniewu głosem. – Ty chamie!

Strażnik patrzył na nią jak skamieniały. Oczy o mało nie wyszły mu z orbit ze zdziwienia.

– Zwiąż go – poleciła Księżniczka zdecydowanym tonem. – I rzuć gdzieś w krzaki. Niech sobie Pasia poje, jak wyzdrowieje.

Bez ociągania zabrał się za wypełnianie rozkazu. Tymczasem Księżniczka podbiegła do Paskudy, przyglądając się jej troskliwie.

– Boli, co? – zapytała cicho.

Ta pokiwała z przejęciem głową i zajęczała przeciągle.

– Napij się wody – poradziła jej Księżniczka. – A potem spróbuj zwymiotować.

Paskuda spojrzała na nią z wyraźnym przestrachem w ślepiach.

– No, już – ponagliła Księżniczka. – To nie będzie przyjemne, wiem, ale chyba nie masz innego wyjścia.

Paskuda podreptała posłusznie ku jeziorku i zaczęła pić dosyć łapczywie.

– Tylko nie pęknij – wtrącił się Strażnik, wróciwszy z krzaków. – Słyszałem, że jeden twój kuzyn skończył w ten nieciekawy sposób...

Paskuda odwróciła się nagle ku niemu i zaczęła wymiotować z przejęciem. Ledwo zdążył uskoczyć.

– Przecież chciałem dobrze... – mruknął z wyrzutem.

Paskuda wyrzucała z siebie obfitą strugę wody, w której pojawiały się niekiedy resztki jedzenia. Zakrztusiła się nagle i zionęła ogniem, prychając. Natychmiast wokół pojawiły się kłęby pary. Sapnęła więc i przysiadła na ogonie, popatrując dookoła bardzo zmęczonym wzrokiem.

– No jak tam, Pasiu? – zapytała z troską Księżniczka. – Lepiej ci trochę?

Paskuda pokiwała potakująco łbem.

– No, to jeszcze raz – poleciła Księżniczka stanowczo. – Pij.

Gadzie ślepia popatrzyły na nią z wyraźnym protestem.

– Pij, Pasiu! – Księżniczka była nieustępliwa. – To się nazywa płukanie żołądka. I nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu!

Paskuda lekko zionęła ogniem, tak dla dodania sobie odwagi, po czym posłusznie zanurzyła łeb w jeziorze. Przedstawienie rozpoczęło się od nowa. Strugi wody mieszały się z kłębami syczącej pary, przerywane niekiedy słabymi wiązkami płomieni.

Księżniczka patrzyła na zwierzę ze łzami w oczach. Strażnik podszedł więc do niej, objął i przytulił.

– Nic jej nie będzie – powiedział uspokajająco. – Twarda jest, wyliże się...

Księżniczka wtuliła się w niego i popłakała na całego. Głaskał ją więc po plecach, przytulając podbródek do jej czoła.

Paskuda przestała wymiotować i popatrzyła na nich z nagłym zainteresowaniem.

Odwrócili się ku niej i odpowiedzieli pokrzepiającym uśmiechem. Potem spojrzeli na siebie, popatrzyli sobie w oczy...

I wtedy Księżniczka przypomniała sobie o pryszczach.

Spłonęła rumieńcem i odsunęła się od Strażnika natychmiast.

– Chyba powinnam wrócić już do Wieży – powiedziała drżącym głosem. – Masz klucz?

Pokiwał głową, wyraźnie skrępowany.

– Tak, oczywiście – odparł, równie niepewnym głosem. – Muszę przecież mieć awaryjny klucz, na wypadek, gdybyś zasłabła albo na przykład w razie pożaru... Ale czy pozwolisz się tam zamknąć z powrotem?

– A dokąd miałabym pójść... – rzuciła z goryczą. – Tam przecież jest moje miejsce. Czekam na Rycerza, jak doskonale wiesz.

Przez jego twarz przemknął jakby cień rozczarowania. Natychmiast jednak opanował się, przybrał pełną szacunku postawę.

– Dziękuję, że nie robisz mi kłopotów – odparł dosyć służbiście. – Wiesz, Książę Pan wyrzuciłby mnie z pracy, jakby cokolwiek się stało.

Wdrapał się po schodach, wzywając ją za sobą gestem ręki. Pośpiesznie otworzył drzwi, po czym usunął się na bok, wpuszczając ją do pokoju. Zerknął jeszcze, gdy mijała go w przejściu, ale uciekła spojrzeniem, obracając pośpiesznie twarz w bok.

Westchnął więc ukradkiem i zaryglował drzwi.

Księżniczka podbiegła do lustra i znów się rozpłakała.

– No, tak – wychlipała. – No, tak.

Położyła się więc na łóżku i rozpaczliwie starała wymyślić jakikolwiek sposób na pozbycie się bolesnego kosmetycznego problemu.

Paskuda zaś leżała pod Wieżą i jęczała z powodu obolałego brzucha.

Strażnik natomiast siedział w swojej kwaterze, rozmyślając ponuro, że na zostanie prawdziwym Rycerzem to on nie ma żadnych, ale to żadnych szans.

 




 
Spis treścii
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Hormonoskop
Wywiad
Kirył Jes'kow
Andrzej Pilipiuk
Adam Cebula
Piotr K. Schmidtke
P. Zwierzchowski
Andrzej Zimniak
Romuald Pawlak
M. Koczańska
Ł. Orbitowski
W. Świdziniewski
Andrzej Zimniak
Adam Cebula
M. Koczańska
Joanna Łukowska
T. Zbigniew Dworak
Magdalena Kozak
Anna Marcewicz
XXX
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon
D. Drake, S.M. Stirling
Fabrice Colin
Clive Barker
Steven Erikson
Eugeniusz Dębski
Marcin Wolski
 
< 31 >