strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Andrzej Zimniak Publicystyka
<<<strona 14>>>

 

Flirt zaczepno-obronny (4)

Publicystyka naukowo-fantastyczna

 

Zaczepnie flirtują: Beata, Kwatur, Ingles

Broni się: Andrzej Zimniak

 

Beata: Dlaczego przestałeś pisać publicystykę?

AZ: Po pierwsze, nie widzę dobrych miejsc do publikowania, z różnych względów, nie tylko finansowych. Do niedawna interesowała mnie stała rubryka, gdzie mógłbym pisać na różne tematy teksty sytuujące się gdzieś między felietonem, esejem i artykułem popularnonaukowym. Po upadku "Feniksa" oferty jakoś nie napływały, zresztą i ja specjalnie nie szukałem. Po drugie, teraz szczególnie wyraźnie czuję jednorazowość tego rodzaju twórczości, a po trzecie, zwolniony czas poświęciłem na pisanie literatury i jestem z tego naprawdę zadowolony.

Beata: Jak to, nie masz gdzie publikować? Istnieje kilka płacących honoraria czasopism papierowych o profilu fantastycznym, nie mówiąc już o internetowych, które co prawda nie płacą...

AZ: Tam jest tłok, a mnie się nie chce przepychać. Publicystykę "taką sobie" może uprawiać praktycznie każdy, ona jest łatwiejsza od literatury, a co drugi fandomiarz bardzo chce być publicystą. Patrząc wstecz, najlepiej współpracowało mi się z "Feniksem". Miałem tam swój kącik, stały comiesięczny felieton, i carte blanche, mogłem pisać praktycznie co chciałem. Uważam, że udało mi się opublikować na tamtych łamach kilkanaście ciekawych artykułów, co potwierdzają opinie czytelników. Jednak i tam kiedyś pojawiły się problemy: po przetasowaniach redakcyjnych jeden z moich tekstów odrzucono, rzekomo (informacja z poczty pantoflowej) ze względów... językowych. Wydaje się, że już trochę za późno, aby można mnie było nauczyć pisać po polsku. Tekst poszedł gdzie indziej bez jednej poprawki, "z pocałowaniem ręki". Na szczęście następne artykuły znów okazały się bezbłędne, pewnie się podciągnąłem. Teraz zebrałem te i inne prace i szykuję je do wydania książkowego.

Kwatur: Gdzie?

AZ: Wydawnictwo Srebrzysty Glob, Mare Imbrium 4. Jak sprawa będzie dograna, powiem więcej.

Beata: Dlaczego nie publikujesz felietonów w "Nowej Fantastyce"?

AZ: Hmm, to złożony problem. Kiedyś, bardzo dawno temu, Marek Oramus bardzo namawiał mnie na comiesięczny artykuł. W ogóle trzeba zacząć od tego, że u Marka debiutowałem zarówno literacko, jak i publicystycznie – w "Politechniku", rok 1980. Markowi jednak odmówiłem pisania do "Fantastyki", bo uważałem, że nie podołam równoległym pracom naukowym, literackim i publicystycznym, na dodatek wykonywanym regularnie. Potem opublikowałem tam kilka artykułów, m. in. Chemia czy wolna wola, jednak zraziłem się, gdy kolejny tekst, Krajobraz za milion lat, przeleżał u Oramusa w redakcyjnej szufladzie ponad dwa lata, a w innym artykule (Pisarz XXI wieku) Maciej Parowski dokonał, bez uzgodnienia z autorem, skrótów zamazujących przesłanie. Ogólnie trzeba powiedzieć, że Oramus był niemożliwie autokratycznym redaktorem, bez uzgodnień zmieniał tytuły nadsyłanych tekstów i dokonywał obszernych skrótów, zwłaszcza wyrzucał te opinie, z którymi sam się nie zgadzał. Jeśli jednak ktoś inny zrobił coś znacznie delikatniejszego z jego tekstem, obrażał się na całe życie i dodatkowo na pół w następnym wcieleniu.

Kwatur: Teraz mógłbyś tam pisać, autokrata odszedł.

AZ: Właściwie szkoda, że odszedł, bo był to profesjonalista na naszym podwórku, na dodatek o wyrazistym profilu. Pewnie mógłbym teraz publikować w NF, choć wyraźnego zaproszenia nie dostałem, tylko rodzaj zapewnienia, że przecież każdemu wolno nadsyłać teksty, a moje ogólnie są mile widziane. Problem w tym, że trochę odechciało mi się publicystyki. Jest to, jak wspomniałem, twórczość na potrzeby dnia, szybko się dezaktualizująca, nie stanowiąca trwałego dorobku. Wolę skupić się na literaturze, ona więcej waży od ulotnych tekścików disposible. I tak mam niewiele czasu na pisanie, na kieliszek chleba zarabiam jako chemik i nauczyciel akademicki.

Ingles: Masz w dorobku ponad sto publikacji publicystycznych. Gdzie jeszcze posyłałeś teksty?

AZ: Rzeczywiście, zebrało się tego sporo. Oprócz tekstów naukowo-futurologicznych i o literaturze sf ("Fantastyka", "Feniks") publikowałem sporo artykułów o zdrowym odżywianiu, z punktu widzenia chemika. Wysyłałem je do tzw. prasy kobiecej, gdzie miały szeroki oddźwięk, jak również do pism specjalistycznych (np. Świat to apteka). Ponadto popełniłem kilka prac nt. popularyzacji nauki, jak Rola słowa w cywilizacji obrazkowej w poważnych i naukowych "Zagadnieniach Naukoznawstwa". Trafiały się też publikacje w innych pismach, jak "Playboy", "Życie Warszawy", "Gazeta Wyborcza" itd.

Ingles: A "Science Fiction"?

AZ: U Szmidta publikowałem tylko literaturę. Kiedyś złożyłem mu propozycję pisania stałego felietonu, ale wtedy nie był przekonany do tego pomysłu. Teraz ja nie jestem, z różnych względów, o których wyżej i niżej.

Beata: Czytałam kilka twoich artykułów w pismach internetowych. Dlaczego jest tego tak mało?

AZ: Już powiedziałem, dlaczego piszę mniej publicystyki. Warto dodać, że za teksty w Internecie z reguły nie dostaje się honorariów, a one jakieś tam znaczenie dla autora jednak mają, nawet jeśli wynagrodzenie jest symboliczne.

Ingles: Nie widziałam, żebyś pisał recenzje. Czy coś przeoczyłam?

AZ: Nie, nigdy ich nie pisałem, chociaż nieraz miałem ciągoty. Ponieważ piszę literaturę, nie czuję się uprawniony do oceniania dokonań innych w tej dziedzinie, zwłaszcza kolegów z polskiego podwórka. Wydaje mi się, że jest to wycieczka po ostrej grani i bardzo łatwo obsunąć się na stronę podwójnej perspektywy, a nawet jeśli się ustrzeżesz, postronni mogą twierdzić coś odwrotnego.

Beata: A więc mamy się pożegnać z Zimniakiem-publicystą?

AZ: Tak bym tego nie ujął – od czasu do czasu coś przecież wypuszczę. Nie twierdzę też, że zawsze będę stronił od publicystyki, bo ten rodzaj twórczości także ma swoje uroki. Przede wszystkim twój tekst – zwykle – ukazuje się zaraz po napisaniu, za dzień lub tydzień wszyscy już go mają. No i czyta go znacznie więcej osób niż książkę. To jest paradoks publikowania w czasopismach – dotyczy również literatury. Nakład czasopisma jest przynajmniej dziesięciokrotnie wyższy niż książki (średnio, rzecz jasna, bo bywają wyjątki).

Ingles: Właśnie dlatego opracowujesz "Flirty" do Fahrenheita?

AZ: To dobre miejsce na rozmowę z czytelnikami, ale główną rolę odegrała Karolina, redaktorka tego pisma. Zaprosiła mnie na łamy tak serdecznie, że nawet nie zdążyłem pomyśleć o odmowie.

 

 

Kwiecień 2004

 

Wiodące pytania zostały tematycznie wyselekcjonowane z kolekcji. Imiona, ksywy i etykiety są zmienione lub nadane przez AZ.

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Hormonoskop
Ludzie listy piszą
Galeria
Idaho
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Zimniak
Romuald Pawlak
Piotr K. Schmidtke
Eryk Remiezowicz
Adam Cebula
Adam Cebula
Adam Cebula
Tadeusz Oszubski
Adam Cebula
Iwona Surmik
Magdalena Kozak
Marcin Mortka
Alastair Reynolds
P. Nowakowski
Kaim
XXX
Steven Erikson
Neil Gaiman
Paul Kearney
Romuald Pawlak
 
< 14 >