strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Piotr K. Schmidtke Publicystyka
<<<strona 15>>>

 

Film z gazetą

 

 

Motto:

Rzeczywistość, czyli wariat na ślizgawce,

Frustrat na nie swoich łyżwach z brzytwą w ręku.

"W nieciekawych czasach" ("Rozdział zamknięty")

Wojciech Młynarski

 

Po raz kolejny zbliżamy się do zagłady. Tym razem, jak gromko głoszą pijarzy pewnego dystrybutora, z powodu dodawanych do wszelkiej maści szmatławców dla pań filmów DVD, nierzadko nawet kasowych hitów. A dodają wszyscy, bo gdy raz rozpocznie się wyścig z gratisami, ci, którzy do niego nie dołączą, bardzo szybko wypadną z obiegu.

Wspomniany dystrybutor postanowił jednak pokazać wała wszystkim liczącym na to, że filmy przezeń rozpowszechniane (a wydaje on całą masę kinowych przebojów) będzie można nabyć za godziwą cenę kilku do kilkunastu złociszy (bo, jak się okazuje, da się – i jakoś nikt na tym interesie poza – rzekomo – dystrybutorami nie traci); pokazał w sposób dość radykalny, to znaczy oklejając wszystkie swoje pozycje znaczkiem informującym, że dany film nigdy nie znajdzie się w gazecie. Przy czym, oczywiście, należało jakoś uzasadnić swoją akcję inaczej niż faktem, że obroty spadną na ryj (co zresztą nie do końca jest prawdą, wystarczy zerknąć na rynek gier komputerowych, gdzie podobny proces zachodzi od ładnych kilku lat – ale szerzej o tej paraleli za chwilę). Odwołali się zatem do polskiego rozumienia sprawiedliwości – otóż niby nieuczciwe jest, że klienci, którzy kupili dany film w wersji pudełkowej (zazwyczaj zresztą o wiele lepszej, bo wzbogaconej o dodatki – czasem nawet drugą płytę – oraz możliwość wyboru wersji językowej dźwięku i napisów, której dołączone do gazet płytki są pozbawione) i wydali na nią całkiem spore pieniądze, następnie zobaczą ten sam film w papierowej kopercie, przyklejony do gazety i kosztujący jakieś marne grosze. To punkt pierwszy argumentacji. Zastanawia mnie, jak można być na tyle głupim, by wierzyć, że dystrybutorom leży na sercu dobro konsumentów i fakt, że ten będzie się czuł pokrzywdzony.

Punkt drugi – takie prezenty psują rynek. To znaczy ludzie, przyzwyczajeni do filmów za darmo, mają niby przestać chodzić do kina (bo niby wystarczy poczekać i kupić gazetę) i kupować wersje pudełkowe (bo jak wyżej; znamienne, że w ustach argumentujących przeciw insertom interwał pomiędzy premierą kinową a dodaniem filmu do gazet zdaje się być równy czasowi pomiędzy premierą sklepową a gazetową. Przypomina mi to "magiczny cal", którym posługują się producenci monitorów LCD, aby zdyskredytować ekrany CRT). Pomija się tu zupełnie fakt, że całkiem duża grupa ludzi lubi (a innym wręcz wypada) być na bieżąco z co głośniejszymi pozycjami oraz to, że sklepowe wersje DVD są o wiele atrakcyjniejsze (a jeśli nie są – to powinny) od gazetowych.

Bardzo ciekawym postulatem jest również prośba o otoczenie szczególną ochroną arcydzieł polskiej kinematografii. Że dziedzictwo kulturowe i w ogóle. Postulat populistyczny tylko pozornie – bo wystarczy tylko chwilkę pomyśleć, by dojść do wniosku, że skoro to takie wspaniałe dzieła (w które to założenie prywatnie mocno wątpię), to chyba powinno się ułatwić Polakom obcowanie z nimi. A dodawanie ich do gazet to całkiem niezły sposób – a w każdym razie zdecydowanie lepiej funkcjonujący niż misja krzewienia kultury przez telewizję powszechną.

Że apokaliptyczna wizja roztaczana przed nami przez pijarów to jedynie mrzonki bez pokrycia, najlepiej pokazuje sytuacja na rynku gier komputerowych, gdzie cała heca z insertami zaczęła się już ładnych parę lat temu, mniej więcej wtedy, gdy płytka CD stała się nośnikiem powszechnym i tanim – czyli to, co obecnie (acz zdecydowanie wolniej) dzieje się z DVD. Oczywiście mowa o zupełnie innej skali zjawiska – jeśli jednak przyjrzymy się dokładniej, zauważymy, że darmowe gry dodają praktycznie wszystkie liczące się na rynku magazyny. Kiedyś przerażeni dystrybutorzy do spółki z pismami, które z różnych powodów (najczęściej finansowych) nie dołączały gier, wymogły na wszystkich periodykach porozumienie, na mocy którego nie mogły one dołączać gier – rzekomo w celu ratowania rynku, w praktyce celem przyhamowania gwałtownie rosnącej popularności tytułów, które miały lepsze zaplecze finansowe. Efekt? Magazyn, który pierwszy wyłamał się z tego idiotycznego układu, jest dziś największym i najpoczytniejszym w branży – a rynek jakoś się nie zepsuł, dystrybutorzy przetrwali, ba!, parę rzeczy zmieniło się na lepsze – ukazały się rozliczne "tanie serie", w których wydaje się tytuły nieco starsze i nowe produkcje z niższej półki. Bo nagle okazało się, że da się wydawać taniej.

I coś podobnego wydarzy się, moim zdaniem, na rynku filmów DVD. A jeśli tak będzie – to tylko z zyskiem dla widza. Choć, wbrew pozorom i krzykom, dystrybutorzy też nie będą mieli na co narzekać.

Naturalnie to, że zarówno doświadczenie jak i zdrowy rozsądek wskazują na to, że – filmowym zwyczajem – nastąpi happy end, w niczym nie przeszkadza dystrybutorom w snuciu ponurych wizji. A są co najmniej dwa fakty, które przegapiają.

Po pierwsze, dzięki dodaniu filmu do gazety można na jednym tytule zarobić trzy razy – wyświetlając go w kinie, wypuszczając do sklepów i wreszcie doklejając do pisma dla pań. Nie jestem ekonomistą, więc może się okazać, że zysk ze sprzedaży płyt po stałej cenie jest większy niż ten uzyskany po sprzedaży licencji (choć pamiętajmy, że nawet po jej sprzedaży prowadzi się cały czas sprzedaż wersji pudełkowej, a gazety szybko znikają z kiosków). Może. Tym niemniej wydaje mi się, ze jednak nie jest – bo gdyby był, to inserty w ogóle by się nie opłacały i nikt by sobie nimi nie zawracał głowy.

Drugi fakt to objawy przejedzenia. Jeszcze niedawno dodanie filmu gwarantowało sprzedanie znacznie większego nakładu – dziś umożliwia jedynie utrzymanie wyników sprzedaży na poziomie sprzed płytkowego boomu. Powód jest prosty – ludziom minęła euforia i zaczęli starannie selekcjonować kupowane tytuły, zaopatrując się jedynie w te, na które mają ochotę, a nie – jak dotąd – wszystkie jak leci. Owszem, insertowy wyścig się rozpoczął i już się raczej nie skończy – ale płytki DVD przestały być tym nowym, niezwykłym gadżetem – i przyszła pora na coś nowego. Co to będzie? Nie mam pojęcia. Ale ani chybi też powstanie groźba zepsucia rynku i na pewno znajdzie się ktoś, kto swoich produktów nie da gazetom.

Jedno jest dość pewne – chwili, w której takim gadżetem będą książki, raczej nie dożyjemy.

A szkoda.

 

`


 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Wywiad
Permanentny PMS
Ludzie listy piszą
Galeria
M. Kałużyńska
Piotr K. Schmidtke
Andrzej Zimniak
Andrzej Pilipiuk
Idaho
W. Świdziniewski
Łukasz Małecki
Joanna Kułakowska
J.W. Świętochowski
J.W. Świętochowski
Adam Cebula
Adam Cebula
M. Koczańska
Adam Cebula
Natalia Garczyńska
K.A. Pilipiukowie
M. Kałużyńska
Eryk Ragus
Grzegorz Czerniak
Jeresabel
Christopher Paolini
Paul Kearney
Robin Hobb
Witold Jabłoński
Andrzej Ziemiański
 
< 15 >