strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Joanna Kułakowska Publicystyka
<<<strona 21>>>

 

Jak rozpętaliśmy II wojnę światową

 

 

Czasami dzieją się rzeczy, które autentycznie uświadamiają człowiekowi, że życie jest ciekawsze od fantastyki lub że fantastyka w każdej chwili może się do tegoż życia wedrzeć. Doświadczenia te bywają całkiem przyjemne, lecz nie zawsze. W chwili publikacji niniejszego tekstu zapewne bardzo wiele osób będzie choć trochę kojarzyło poruszany przeze mnie temat. Sporo gazet napomyka o pewnej kontrowersyjnej grze komputerowej, niemniej jednak korci mnie, by przedstawić wszystko od początku i ze szczegółami. Cała sprawa rozpoczęła swój bieg dzięki recenzji w cyfrowym magazynie GameStar, więc jako współpracowniczka znam ją od podstaw.

W lipcu pismo GameStar otrzymało zaproszenie od polskiego dystrybutora na prezentację Codename: Panzers, okrzykniętej w Niemczech "grą lipca 2004". 22 lipca udaliśmy się zatem do Multikina z moją drugą połową, który miał za zadanie przetestować ten tajemniczy hit sezonu.

Naprawdę przemiłe chłopaki z CDV (niemiecki wydawca) oznajmiły na wstępie, iż jest to prawdziwe "dzieło", co zachwyci dosłownie wszystkich – i tych wybrednych, ceniących wyzwanie, i także zmęczonych pracą ojców rodzin, którzy nie mają ani czasu, ani zbyt dużego doświadczenia, więc potrzebują po prostu niezbyt skomplikowanej rozrywki. Połączenie tych sprzecznych cech wydało nam się trochę dziwne, niemniej jednak czekaliśmy z zapartym tchem, by obejrzeć owo cudo. Na początek przedstawiciele wydawcy pochwalili się zaiste zdumiewająco pozytywnymi recenzjami we wszystkich branżowych pismach – z tego, co pamiętam, najniższa przyznana ocena wynosiła około 87% (chodzi o procent spełnionych warunków, by zadowolić graczy). Ujrzeliśmy również przykład agresywnej kampanii reklamowej przeprowadzonej na niemieckim rynku – wyniki sprzedaży biły na głowę Harry’ego Pottera. Ogólnie już w tamtym momencie, klienci supermarketów i sklepów branżowych nabyli około 500 tysięcy egzemplarzy Codename: Panzers.

Niestety, fragmentów samej gry nie udało nam się obejrzeć, gdyż ku przerażeniu dystrybutora (Cenega Poland) komputer uparcie odmawiał posłuszeństwa – nie dało się zainstalować ani wersji przeznaczonej wówczas dla polskiego odbiorcy, ani nawet niemieckiej. Nie czekając na projekcję Fahrenheit 9’11, po której miała nastąpić kolejna próba, wzięliśmy wersję testową i poszliśmy do domu. Jak się później okazało, postąpiliśmy słusznie, ponieważ próba się nie powiodła... Cóż, powiodła się za to u nas w domu. Miny nam nieco zrzedły... Naszym oczom ukazała istna "historia alternatywna" – oto Polacy napadają na III Rzeszę, która oczywiście musi się bronić przed najeźdźcą. Zatem w obronie własnej rozpoczyna zbrojny konflikt... Fajnie. W innych okolicznościach byłoby to być może zabawne. Moglibyśmy poczuć super hiper power – wszak znaczy to, że byliśmy niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem, którego agresję trzeba było zdusić w zarodku, bo inaczej aż strach się bać. Niestety, o polskiej agresji trąbiła hitlerowska propaganda w krytycznym momencie, więc kwestia umieszczenia tego typu informacji bez słowa wyjaśnienia jest raczej smutna. Sama gra Codename: Panzers jest solidnie zrobiona, ale nie rewelacyjna. Ot, zwykły RTS. Intencją twórców było udostępnienie wszystkim zainteresowanym łatwej gry o tematyce II wojny światowej, w rezultacie jednak wyszło coś... niepoważnego. Kiedy gramy w fantasy bądź w SF, leczenie jednostek na odległość albo takież naprawianie urządzeń zbytnio nie razi – wszystko można wytłumaczyć magią lub teleportacją. W przypadku wojny, która jest dla nas realistyczna, choćby z powodu mnóstwa filmów, książek i opowieści dziadków, tego typu rozwiązania rażą. Jeśli ktoś jest zainteresowany grą jako taką, jej recenzja znajduje się w archiwum GameStara (numer ósmy) – www.gamestar.pl

Gry komputerowe to jedna z najbardziej popularnych współczesnych rozrywek. Ma to swoje plusy i minusy. Nałogowi gracze mogą wiele opowiedzieć o tym, jak ich ulubiona bądź po prostu nowa zabawka "kradnie" czas, psuje wzrok, wymusza inwestycję w wygodne krzesło, bo inaczej zabawa może skończyć się zwyrodnieniem kręgosłupa. Z drugiej zaś strony skomplikowane gry trenują umysł i refleks, a proste znakomicie relaksują. W przeciwieństwie do filmów, gry stanowią rozrywkę aktywną (jak ktoś się będzie czepiał, to zawsze jakiś argument). Wielu ludzi ceni sobie zwłaszcza rozgrywki strategiczne i taktyczne o tematyce historycznej, dlatego chętnie sięga po produkty, których akcja toczy się w średniowieczu albo w trakcie jednej z wojen światowych XX w. Choć starsze pokolenie napełnia to zgrozą, dla wielu osób w Europie i w Ameryce właśnie one, a nie podręczniki szkolne stanowią źródło wiedzy o historii... Dopóki gra trzyma się faktów lub bazuje na tak zwanej "historii alternatywnej" wszystko jest w porządku, niestety okazało się, że nie zawsze tak bywa.

Codename: Panzers miała rodzimą premierę 14 czerwca bieżącego roku. Produkt przygotowany został przede wszystkim z myślą o rynku niemieckim, choć oczywiście zostanie rozprowadzony w wielu krajach. Składa się z szeregu misji, które trzeba wykonać w ramach kampanii niemieckiej, rosyjskiej i aliantów.

Pierwszą z misji należących do kampanii niemieckiej rozpoczyna akcja na terenie Polski. W ramach wprowadzenia, graczowi serwowany jest tekst rozkazu skierowanego do hitlerowskich oficerów. Jest to rozkaz wymarszu w odpowiedzi na agresję i zbrojne naruszenie granic III Rzeszy przez Rzeczpospolitą Polską.

Naturalnie nikt nie neguje, że prawdopodobnie tak brzmiał oryginalny rozkaz, choćby na skutek słynnej Prowokacji Gliwickiej. Dlaczego jednak ani autorzy (Stormregion) ani niemiecki wydawca (CDV) nie zadbali o dopisek, że nie jest on zgodny z prawdą historyczną? Jakąś "gwiazdkę" można było umieścić choćby w podręczniku do gry.

Nie jest to jedyny zgrzyt w tym skądinąd nienajgorzej wykonanym produkcie. Warto zwrócić uwagę na lansowany stereotyp Polaka. Gracz ujrzy tylko dwóch przedstawicieli naszego narodu – pijaka i złodzieja oraz tchórza. Na tym koniec.

Dzielni chłopcy z Wermachtu muszą wedrzeć się do ostatecznego bastionu obrony Warszawy. Swego rodzaju pomocy udziela im drobny pijaczek, który wdaje się w burdę z niemieckimi żołnierzami, ewidentnie nie rozpoznając z kim ma do czynienia. Niemcy znajdują przy nim wytrych, który następnie umożliwi dostanie się do zablokowanych pomieszczeń. Tu spotyka się oficera dowodzącego obroną Warszawy, który, gdy jego przyboczni zostają zastrzeleni, kuli się w kącie i zasłania twarz ze strachu. Dzielny niemiecki żołnierz wskakuje na biurko i oddaje tryumfalną serię. Pociski wyrywają szereg dziur wokół upodlonego dowódcy.

Oficer jest oczywiście anonimowy, kto chce, może jednak sprawdzić nazwisko dowodzącego obroną Warszawy np. w encyklopedii. Młodociany gracz niechybnie wyrobi sobie wówczas opinię, że generał Czuma był tchórzem i skamlał o litość przed junakami z Wermachtu.

Swoistą wisienką na torcie jest fakt, iż polska premiera Codename: Panzers miała odbyć się, ni mniej, ni więcej tylko 1 września. Polski dystrybutor gry broni się, stosując argumenty sprowadzające się do banału: to tylko gra, kwestia umowna i że z punktu widzenia Niemiec tak wyglądała sytuacja, a nabywając grę, sprawdza się przede wszystkim jej atrakcyjność dla odbiorcy.

Uczciwie mówiąc, w każdej grze obecne są zarówno pochlebne jak i niepochlebne stereotypy różnych nacji. Nie zwracamy na to uwagi, dopóki nie czujemy się dotkliwie obrażeni – tak jak w tym przypadku. Przedpremierowa recenzja w GameStarze spowodowała dyskusję, a raczej istną burzę wśród internautów, która z kolei sprowokowała falę protestów pod adresem dystrybutora i twórców. Ogólnie większość wypowiadających się na forach, nawoływała do bojkotu gry. Oburzenie zaowocowało usunięciem z polskiej wersji rozkazu o treści bulwersującej polskiego gracza, wycofaniem się z patronatu medialnego nad grą pisma Mówią Wieki (Kubisz stwierdził, że w redakcji nigdy nie widzieli tej gry i w związku z tym wycofują się bez względu na konsekwencje) oraz zmianą daty pojawienia się jej na naszym rynku z 1 września na 27 sierpnia 2004 roku. Światowa premiera odbędzie się 3 września 2004 roku. Niestety w innych wersjach językowych nic nie zostanie zmienione – Polska zaatakowała Niemcy, tym samym wywołując II wojnę światową.

Do tej pory na terenie Niemiec sprzedano już dobrze ponad 500 tysięcy egzemplarzy Codename: Panzers. Wymowa początku tej gry jest bardzo niepokojąca, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że: nastroje antypolskie nie są tam rzadkością, funkcjonuje stereotyp Polaka jako pijaka, lenia, złodzieja i "białego murzyna" Europy (co ma swoje przyczyny w nieciekawej sytuacji materialnej pierwszych emigrantów, natomiast ośmielę się zauważyć, że dziś "nieco rzadziej" znajduje uzasadnienie w rzeczywistości), informacje dotyczące strony polskiej w konflikcie zbrojnym zawarte w niektórych niemieckich podręcznikach do historii bywają przekłamane (za to również prawdopodobnie odpowiada Prowokacja Gliwicka oraz roszczenia wobec Gdańska), zaś zbrodnie hitlerowskie przedstawiane są eufemistycznie. Grupy niechętne Polakom nie są liczne, lecz niestety bardzo głośne i widoczne. Erika Steinbach wystąpiła o odszkodowanie dla "wypędzonych" z polskich ziem Niemców i wywołała wręcz wrzaskliwy aplauz. Fakt przyjęcia przez Gercharda Schroedera medalu honorowego "Polska Walcząca – Powstanie Warszawskie 1944" również może być zrozumiany przez owe grupy opacznie. Schroeder, jako orędownik pojednania polsko-niemieckiego z pewnością zasługuje na uhonorowanie, jednak decyzja przyznania akurat tego odznaczenia wydaje się cokolwiek ambiwalentna. Oczywiście kombatanci mogą przyznać swoje odznaczenie komu chcą, lecz czasem warto zastanowić się, czy nie ośmiesza się własnego kraju.

W sytuacji, gdzie na naszych oczach dokonuje się dziwacznych innowacji w interpretowaniu wydarzeń historycznych, gra Codename: Panzers jest jeszcze jednym niepokojącym sygnałem. Być może niedługo zagramy sobie w strategię, jak usuwać polskich bandytów z Warszawy 1944 r.? Może zaczniemy się przyzwyczajać, że rozpętaliśmy II wojnę światową? Będziemy zajadle bronić rdzennie niemieckiego Polen przed zdradzieckimi słowiańskimi najeźdźcami? Fascynujące, co jeszcze pojawi się na niemieckim rynku.

I naprawdę nie chodzi o to, by Niemcy wciąż przepraszali za błędy dziadków (ostatecznie młodzi przedstawiciele tego narodu naprawdę nie mogli mieć z tym nic wspólnego, więc niby dlaczego mają płacić za nie swoje winy), ale historii nie wolno fałszować. Niepokojące jest, że my również możemy hołdować fałszywym przekonaniom odnośnie wielu spraw, lecz z pewnością nie zaatakowaliśmy w 1939 r i to nie w polskich obozach koncentracyjnych ginęli Niemcy, ale Polacy w niemieckich. Wolność twórców gier (z dowolnego kraju) nie może być aż tak duża, żeby bez słowa wyjaśnienia "wykręcać kota ogonem" i wprowadzać w błąd. Pewne rzeczy trzeba wiedzieć, choćby po to, by w przyszłości nie dopuścić do podobnych wydarzeń.

Dlaczego Niemcy wykazują tendencję do tworzenia historii alternatywnej, w którą mogą zacząć święcie wierzyć? Cóż, na pewno nie jest przyjemnie grać w "rozwalanie wrednych Szkopów", a tak na ogół wyglądają gry o tematyce wojennej. Współcześni Niemcy jako naród chętnie uciekają przed odpowiedzialnością, która przecież łatwa do uniesienia nie jest. Żaden kraj nie chce nosić piętna "mordercy narodów". Mogła się tym poszczycić niejedna nacja z Anglikami na czele, choć nie na taką skalę i sądzę, że właśnie owa skala tak przeraża, że fałszuje się historię, nie dopowiada się, unika się pewnych tematów w niemieckim szkolnictwie. Dlatego nie jest aż tak dziwne, że pojawiają się głosy o winie kogoś innego. Przecież "wszyscy" wiemy, że "prawdziwych" nazistów, to było tylko tych kilku skazanych w Norymberdze... Reszta wykonywała rozkazy i nie wiemy dokładnie, jakie, ale to byli dobrzy ojcowie rodzin i... tak dalej. O nieświadomości młodego pokolenia świadczy choćby reakcja szokowa niemieckiego chłopca zwiedzającego Stutthof – zaczął płakać i krzyczeć, że nie będzie już Niemcem i przestanie mówić po niemiecku...

Problem z tożsamością narodową i tworzonymi z premedytacją lukami w szkolnictwie, fałszowaniem historii lub uciekaniem w regionalizm jest bardzo istotny. Na Wirtualnej Polsce ukazał się bardzo ciekawy tekst na te tematy zatytułowany "Co 50 lat Niemcom odbija". Jest to wywiad z dr Piotrem Łysakowskim z Instytutu Pamięci Narodowej, specjalizującego się w historii Niemiec. Tytułowe słowa pochodzą z pewnej wypowiedzi Kisielewskiego, a obecnie Łysakowski przyznaje, że wygląda na to, iż ponownie dochodzimy do tego momentu.

Mnie osobiście na duchu podtrzymuje opowieść znajomych i mam nadzieję, że to nie tylko "gawęda ludowa". Podobno, gdy w rocznicę Powstania Warszawskiego grupa młodych ludzi, bawiąca wówczas na Mazurach, postanowiła uhonorować wydarzenie – czyli zaśpiewali kilka pieśni, a potem przez pewien czas stali na baczność – inna grupa podeszła i przyłączyła się do nich. Byli to młodzi Niemcy, którzy znali tę datę i doskonale wiedzieli, o co chodzi. Oby to nie była opowiastka, którą między bajki trzeba włożyć, bo choć przyznaję się bez bicia, że nie jestem okazem wielkiej patriotki (wbrew treści niniejszego tekstu), to jednak nie odpowiada mi "alternatywna" wersja naszej historii i nie zamierzam dobrze bawić się w strategię polegającą np. na wyłapywaniu uciekinierów z obozów koncentracyjnych. Nie pragnę również obudzić się w świecie równoległym, gdzie powiedzą mi, że moi przodkowie mordowali i wygnali biednych Niemców, tudzież byli okupantami ich rdzennych ziem, a taka rzeczywistość równoległa zaczyna się powoli kształtować. Fantastyka to świetna rzecz, ale niektóre jej aspekty powinny pozostać w sferze wyobraźni.

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Wywiad
Permanentny PMS
Ludzie listy piszą
Galeria
M. Kałużyńska
Piotr K. Schmidtke
Andrzej Zimniak
Andrzej Pilipiuk
Idaho
W. Świdziniewski
Łukasz Małecki
Joanna Kułakowska
J.W. Świętochowski
J.W. Świętochowski
Adam Cebula
Adam Cebula
M. Koczańska
Adam Cebula
Natalia Garczyńska
K.A. Pilipiukowie
M. Kałużyńska
Eryk Ragus
Grzegorz Czerniak
Jeresabel
Christopher Paolini
Paul Kearney
Robin Hobb
Witold Jabłoński
Andrzej Ziemiański
 
< 21 >