strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Adam Cebula Publicystyka
<<<strona 25>>>

 

24 x LOF

 

 

Który to był LOF? Zapewne w przyszłości historycy będą się spierać, lecz zapewne najbliższe prawdy jest to, że dwudziesty czwarty. Za rok niewątpliwie będzie ĆWIARA. Co to jest ĆWIARA, to wiedzą czytelnicy Aleksandra Sołżenicyna.

Ach... to łyterackie środowisko. Te jyntelekualne popija... chciałem powiedzieć, uczty. Te kombatanckie wspomnienia z dzielnego spierania się z komuną, te demonstracje w postaci skarpetek rozwieszonych na sznurkach... Tia... Konkursa łyterackie, jak najbardziej, międzynarodowe kontakta... Drzewiński podówczas jeszcze student (the new student) skonfundowany tymże, jak łatwo zniszczyć Gmach Główny Uniwersytetu, a przy najmniej, jak łatwo zrobić dziurę w ściance. No cóż, melancholijnie można było stwierdzić, że stwierdziliśmy organoleptycznie, jak łatwo sypie się Sytem.

Jak już wspomniałem poprzednio, miejsce utajniliśmy. Ciężko znaleźć gospodarza, który zrozumie, że podczas intelektualnej rozprawy o zniknięciu Wincentego Pola z naszych półek, a wdarciu się na jego miejsce C.K. Dezerterów oraz C.K. Norwida, może spłonąć część mebli. Takiego, który zamiast wezwać wojsko i policję na pomoc, przyjmie z rezygnacją wszelkie próby losu. Dlatego, gdy znajdzie się już takiego spolegliwego człowieka, to lepiej... zachować go dla siebie.

Tak więc miejsce jest i tajemne, i odległe od innych ludzi, i dzięki temu można się na przykład wydzierać w niebogłosy i nikomu to nie przeszkadza. Dobrze jest czasami gdzieś pojechać, zwłaszcza gdy jest to gdzieś indziej, a właściwie inaczej aniżeli tu. Ta obserwacja nazywa się, że podróże kształcą.

O co mi chodzi? Próbuję napisać coś mądrzejszego, a uczciwie mówiąc, choćby tylko innego od rozpowszechnionego nie tylko w środowisku SF i F standardu pisania o imprezach, że musiało być odlotowo, bo nikt nic nie pamięta i łeb ledwo się w szwach trzyma, jak przechajcowany kocioł parowy.

Bo cóż można napisać o imprezie? Taki Platon napisał Ucztę, tylko cholera, przynajmniej trzeba być Platonem, albo na przykład mieć Sokratesa na tej Uczcie. Miałem bigos, a to okazało się za mało. Na przyszłość trzeba zakupić rondel na kilka litrów więcej. Bigos nie Sokrates. O bigosie to można w książce kucharskiej. Taka na przykład uwaga: cokolwiek do bigosu, to na smalcu smażymy, poza tym grzybki suszone i śliwki także suszone. Posolić, popieprzyć do smaku. Gdyby Sokratesa posolić, to nic ciekawego by z tego nie wynikło, pewnie by się umył. Niestety, o soleniu i pieprzeniu bigosu można napisać tylko tyle: do smaku, nawet mimo tego, że ów smak, jak od czasów klasycznych wiadomo, nie tylko, że u każdego inny, ale nie dyskutuje się.

Kwestia okazała się dość istotna, albowiem GIN oraz reprezentant fizyków, czyli Bartek zaprezentowali Szacownej Publiczności (czy aby wyraziliby się tak o nas?) swoje indywidualne interpretacje karkówki. Publiczność, czyli my, mieliśmy się wypowiedzieć, czyli ocenić smak karkówczany. Niestety, obserwacja zabiegów mnie osobiście doprowadziła do konkluzji, że o wiele bardziej chodziło o to, żeby zeżreć niż, wzbogacając dziedzictwo ludzkości, cokolwiek rozstrzygać. Karkówkę zeżarto, nic nie zostawiając, po czem żar sporu wygasł, choć i owszem ten czy ów usiłował rozdmuchiwać. Moim zdaniem bez należytego entuzjazmu, a biorąc pod uwagę fakt, że nie zostało ani kosteczki, to nawet ogłoszenie jakiegoś werdyktu, należy potraktować poprzez pryzmat wyjściowej prawdy o gustach i dyskusjach o nich. Jedyny fakt eksperymentalny, to smutny, pusty grill.

Jałowych dyskusji nie było. Nie wiem dlaczego. Na przykład Generał wyraził całkowicie odrębne zdanie w pewnych kwestiach historycznych, które wyznaczają istotne linie podziału politycznego i wszyscy jakoby się z owym faktem pogodzili, choć nie wiedzieć, czy w kwestiach historycznych, politycznych, podziału, czy linii, wszakże nikt nie zaprezentował postawy jedynie słusznej. Mnie osobiście wprawiło to w konsternację. Albowiem brak spodziewanego incydentu jest w sobie samym incydentem, co więcej, wyczuwalny dystans wielu osób zebranych w jednym miejscu do własnego rozumu jest zjawiskiem o tyle niepokojącym, że bardzo rzadkim. Przecież chyba każdy ma ten swój rozum, nie?

Poza tym stwierdzono, że "takiego cię, Jacku, lubimy". No właśnie, sęk w tym, że ów Jacek kimkolwiek by nie był, usiłował się lokalnie nie dać lubić. Przynajmniej taka jest moja, wywodząca się z postmodernistycznej dekadencji interpretacja. Nawet jeśli wziąć pod uwagę, że ani postmodermizm, ani dekadencja nie mają nic wspólnego z interpretacją, zwłaszcza tego wydarzenia, że są za to słówkami, które tylko dobrze brzmią w tekście, fakt, że wypowiedziano, co powiedziano, a ja zacytowałem, jest zastanawiający. Coś jakby nostalgiczna atmosfera karczmy na międzygwiezdnych szlakach, w której w zupełnej zgodzie staną obok siebie kufle z dębowym mocnym i ciekłym azotem. Jak podkręcenie wąsa i w odpowiedzi przyjazne skinienie czułek.

Cóż jeszcze? Generał cytował z pamięci. A potem podstępnie dopytywał się KOGO? I to już mi się przestało podobać, bom zrozumiał, że odstaję od całego towarzystwa i muszę się wycofać do biblioteki. Niniejszym, z pomiędzy regałów ogłaszam XXIV LOF za odbyty.

 

Ćwierć Karety Wrocławskiego czyli Piotrek Surmiak
Drzewiński profesor i junior
GIN jako tata
Kobiety przejmują władzę, a co Generał na to?
Zdanie odrębne Generała lub pytanie kogo cytował



 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Permanentny PMS
Wywiad
Ludzie listy piszą
Konkurs
Galeria
K. Night Coleman
Andrzej Zimniak
Andrzej Pilipiuk
Piotr K. Schmidtke
Idaho
W. Świdziniewski
Tomasz Pacyński
M. Koczańska
J. Świętochowski
J. Świętochowski
Adam Cebula
Adam Cebula
Adam Cebula
Tadeusz Oszubski
Adam Cebula
M. Koczańska
Krzysztof Kochański
Altea Leszczyńska
Anna Kańtoch
Anna Marcewicz
Aleksandra Zielińska
Richard A. Antonius
Paul Kearney
Jaqueline Carey
Jacek Piekara
J. Grzędowicz
 
< 25 >