numer XLIV - styczeń-luty 2005
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew Bookiet
<<<strona 05>>>

 

Bookiet (2)

 

 

Bardzo nietypowe fantasy

Jest to w gruncie rzeczy opowieść o kilku pokoleniach pewnej rodziny. I pewnie niczym by się nie wyróżniała na tle innych, gdyby nie fakt, że towarzyszące historii wydarzenia obfitują w przesądy, które są czymś więcej aniżeli tylko przesądami. Żadne zabobony, tutaj są one prawem natury! Co w tym dziwnego? Fantasy jak każda inna? Niby tak, ale to książka wyjątkowa, a jej wyjątkowość bynajmniej nie polega na tym, że jej autor jest noblistą. Jest napisana plastycznym stylem, który z łatwością kreuje tę niezwykłą atmosferę, a autor nie zastanawia się nad tym, jak zaskoczyć czytelnika, opisując coś niewiarygodnego, on to po prostu opisuje tak, jakby to było coś, co widujemy codziennie. I tak Cyganie latają na dywanach, duchy istnieją, panują tu dziwne choroby, z czego symptomem jednej z nich jest zapominanie (zarówno ludzi, zgromadzonej wiedzy jak i najważniejszych czynności codziennej rutyny). Cudom i rzeczom dziwnym nie ma końca.

Jako że wyniosłem z liceum takie zboczenie, aby doszukiwać się w książkach tego, co autor chciał powiedzieć, nie mogłem dojść do jakiegokolwiek klucza, aby rozszyfrować przesłanie powieści. Fabuła skupia się na historii rodziny Buendiów, sporadycznie przeplatanej z różnymi życiowymi spostrzeżeniami, ubranymi w poetyckie metafory. Ale nie opuszcza w trakcie czytania wrażenie, że coś łączy te wszystkie wydarzenia. Co takiego? Otóż, wszyscy bohaterowie mają wspólną cechę: są w jakimś aspekcie samotni. Są samotni, bo coś ich alienuje od pozostałych: inne poglądy, inne zainteresowania, wychowanie czy kompleksy. Wszyscy bohaterowie są niczym fragmenty jednej wielkiej układanki, ale żaden z tych fragmentów nie pasuje do pozostałych.

Jest to książka, którą warto przeczytać. Niewiarygodna atmosfera, pomysłowość w wymyślaniu kolejnych cudów i dziwactw. I mimo że fabuła może momentami nużyć, a liczba bohaterów doprowadzać do zgubienia sensu samej treści czy też powieściowego "poczucia czasu", to jednak jest to dobra lektura. Nietypowa, przyjemna w czytaniu. Coś, czego nigdy przedtem nie zdarzyło mi się czytać i co gorąco wszystkim polecam. I mam wrażenie, że długo nie przeczytacie czegoś takiego.

 

Lafcadio

 

 


 

Gabriel Garcia Marquez

Sto lat samotności

Tłum: Grażyna Grudzińska i Piotr Carlson

DeAgostini Polska, 2001

Stron: 437

 

 

 

reklama

Wysyłkowa księgarnia internetowa www.fantastyka.now.pl

 

 

Szukasz książek z gatunków science-fiction, fantasy i horror lub komiksów? Gier figurkowych, fabularnych i karcianych? Zaj­rzyj do nas, znajdziesz prawie trzy tysiace pozycji, w tym trudnodostępne.

 

Na stronie księgarni procz tego konkursy, informacje o nowościach i zapo­wiedziach wydawniczych. I, co ważne, sprawdź nasze ceny, nie zawiedziesz się :-)

 

Zapraszamy do zakupów.

 


 

Zapraszamy właścicieli serwisów i stron internetowych (nie tylko fantastycznych) do naszego Programu Partnerskiego. Szczegóły na stronach księgarni fantastyka.now.pl

 

O prawdziwszych czartach

Ano to jest tak, że są pisarze o sporym dorobku i prawie całkowicie nieznani, mimo tego, że to, co napisali jak najbardziej jest warte czytania. Czasami, gdy całkiem przypadkiem trafi się na taką postać, aż mi głupio, że nic o człowieku wcześniej nie słyszałem. Wszelako pisarzy na świecie dostatek. Nie każdego da się poznać, nie o każdym nawet dobrym warto wiedzieć, nie każdego trzeba polecać. Powiem szczerze, że często decyduje przypadek.

Refleksja druga, to przyczyny współczesnej ucieczki w świat wymyślony. Czasami mam wrażenie, że jedną z zasadniczych jest zwyczajny brak wiedzy. Historia, zwłaszcza nasza, polska dla nas, Polaków niesie dość dziwnych zdarzeń postaci i tajemnic, by zapełnić nimi wiele stronic. Któż zastanowi się nad tym choćby, że bohaterowie Sienkiewicza są nie do końca wymyśleni, że ich imiennicy istnieli i często dokonywali tego, co stało się ich udziałem na kartach powieści? Niestety, autor opłacił ową solidność ślęczeniem nad kronikami. A jak napisał ktoś w sygnaturce „robota to gupota”.

No więc chyba z racji inwazji komputerów, dramatycznego potanienia procesu wydawniczego takich solidnych książek będzie coraz mniej. Coraz częściej autorzy będą osadzać swych bohaterów w „nigdylandiach”, by nie można ich było rozliczać z nielogiczności, nieznajomości i innych wpadek. Niestety, uwolnienie od realiów, które stało się początkiem gatunku fantasy stało się dziś schronieniem dla przypadków całkowitej ignorancji.

No i wreszcie sam autor. W Internecie doliczyłem się wydanych sześćdziesięciu jeden jego pozycji. Urodzony w roku 1924, piszący od wczesnych lat pięćdziesiątych (debiut 1945). Zaliczany do marynistów. Autor pozycji takich, które samym tytułem obiecują wiele atrakcji „Bizantyjska noc”, „Amulet Wielkiego Chana”, a pozostaje raczej nieznany. Dlaczego? Po pierwsze, chyba język. Staranna stylizacja, archaizmy, zapomniana, trudna gramatyka. Trzeba dobrze umieć czytać, przynajmniej trochę lepiej niż uczeń drugiej klasy szkoły podstawowej, żeby się to czytało bez trudności. Niby złośliwość, ale wiem to z własnego doświadczenia, że wystarczy coś napisać wierszem, by dla współczesnego czytelnika stało się niemal całkiem niezrozumiałe, w najlepszym razie „piąte przez dziesiąte”, jakby kto czytał tekst czeski. Szkoda. Niestety, „rynkowe nastawienie” wyklucza coś takiego, jak wymagania wobec czytelnika. Książek napisanych z konsekwentną stylizacją będzie coraz mniej.

Nie polecam tymczasem wcale jakiejś „xięgi dla konesera”. Wręcz przeciwnie, historia jak najbardziej sensacyjna, jak najbardziej awanturnicza, ba! samo sedno literatury „płaszcza i szpady”. Gdzieś jest uwięziona królewska krewna, jest klejnot, który staje się znakiem rozpoznawczym, jest posłaniec, z tytułowym czartem za kulbaką, szpiedzy, tajemnice, niebezpieczna wyprawa kaperskim statkiem, i cóż, że Bałtyk jest akwenem, na którym bitwy morskie się rozgrywają. Nie gorsze one od tych, co gdzieś na Karaibach uskuteczniono, tylko woda zimniejsza. Są wreszcie niespodziewane zwroty akcji, główny bohater gdzieś w Dzikie Pola wyjeżdża, i z oczu nam ginie, jak trzeba. Na dodatek na końcu mamy zdjęcie owego klejnotu ze zbiorów wawelskich, co grał rolę Znaku. Jedyna trudność: książką się już raczej nie handluje. Kupiłem na „taniej jatce” za jakiś złoty czy dwa.

 

Baron

 

 


 

Sławomir Sierecki

Czart za kulbaką

Wydawnictwo Morskie, 1987

Stron: 123

Okładka
Spis Treści
Tomasz Pacyński
Literatura
Bookiet
Recenzje
On Cornish
Permanentny PMS
Galeria
Andrzej Zimniak
W.Świdziniewski
Adam Cebula
A.Mason
Adam Cebula
Tomasz Zieliński
Adam Cebula
M.Kałużyńska
Andrzej Pilipiuk
Grzegorz Musiał
J.Świętochowski
Magdalena Kozak
M.Koczańska
Tomasz Zieliński
Adam Cebula
Adam Cebula
Adam Cebula
Monika Sokół
Magdalena Kozak
Aleksandra Janusz
S.Twardoch
Jewgienij Łukin
Piekara i Kucharski
Andrzej Pilipiuk
S.Twardoch
Miroslav Žamboch
Robin Hobb
Paul Kearney
Christopher Paolini
Michał Orzechowski
 
< 05 >