numer XLIV - styczeń-luty 2005
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
D.Repeczko i M.Kałużyńska Permenentny PMS
<<<strona 09>>>

 

Orły sokoły

 

 

Dominika Repeczko: Jest taka teoria, że jak kobieta ma peemes, to zawsze na jakim chłopie psów nauwiesza. Skoro jest teoria, to pewnie jest i oczekiwanie w społeczeństwie, a skoro jest oczekiwanie, to pewnie by mu należało sprostać? Dlaczego, skoro kilkakrotnie udało nam się spalić w feministycznym zrywie jakiś, Bogu ducha winny, stanik, dlaczego nie rozmawiamy o mężczyznach? Tych uzbrojonych w wielkie miecze albo jeszcze większe laserowe strzelby. Naszych supermanach z kart powieści rozmaitych. Słuchaj, czy to może być dlatego, że oni tak naprawdę nie są godni żadnej uwagi? I przemykają się gdzieś chyłkiem, przez obrzeża naszej świadomości. Tacy chudzi, nijacy, że po prostu ich nie zauważamy?

Magdalena Kałużyńska: Jest taka teoria, że kobiety zawsze na jakimś chłopie psy wieszają. A jak nie wieszają, to zaczną, albo już dawno powiesiły i czekają na następną okazję do powieszenia. Z tego wynika prosty wniosek, który potwierdza słuszność tytułu naszego kącika rozmów. Permanentny peemes istnieje! A tak na poważnie, to należałoby właśnie porozmawiać o mężczyznach. Staników nie mam zamiaru palić, bo lubię nosić staniki. Nie wszystkie naraz, oczywiście, ale tak od czasu do czasu i pojedyncze sztuki. Na kartach powieści wszelakich pełno jest silnych, uzbrojonych po zęby (oraz po inne części ciała) wspaniałych twardzieli. Samo słowo: bohater. Automatycznie kojarzy się z mężczyzną, samcem, macho... itepe. Takim, co się od pięknych kobiet odgonić nie może, nie chce, a co za tym idzie, się nie odgania. I co? Jakby się przyjrzeć dokładnie i dogłębnie, to temu podobny typ supermana jest, mówiąc krótko, śmieszny. Teraz zrobię krótką przerwę na oddech i dam Ci szansę wypowiedzi.

D.R.: No właśnie, śmieszny. I w tym sedno całe. A nawet i przysłowiowy sęk. Mężczyzna, jak świat światem, powinien wzbudzać w kobietach emocje, nawet taki napisany, a nie przechodzić, otrzymawszy w najlepszym razie pogardliwe wzruszenie ramion. A tu nic. Nawet nam się nie chciało dyskutować w temacie. Bida z nędzą. Owszem, często jest owa bida przypakowana stosownie, czasem odziana przy tym jedynie w futrzaste walonki i gustowne metalowe suspensorium (moim zdaniem rzecz lepsza od metalowego stanika!), to wszystko zapewne dla wzmożenia przynajmniej bodźców wzrokowych, ale mimo to bidą pozostaje. I nędzą. Oczywiście są wyjątki – co to mają w obowiązku potwierdzać regułę. Potwierdzają. A regułą w tym wypadku jest, kolokwialnie mówiąc: plaża. I powiedz mi, dlaczego tak się dzieje? Gdzie te tygrysy, lamparty, zatykające dech piersiach, orły, sokoły?

M.K: Jest tak: tygrysy zostały w pień wybite z powodu futra właśnie. Podobnie lamparty, chociaż nie tak do końca, bo jakieś niedobitki się zostały i biegają wesoło, albo mniej wesoło. Orzeł pod ochroną, a sokołów mało. Czy coś w tym stylu. Może to właśnie o to chodzi. O literackie odzwierciedlenie ogólnie pojętego (tylko nie wiem przez kogo) ideału. Silny, wielki facet w przepasce na biodrach, żelaznej obręczy na głowie i z wielkim, posępnie dyndającym mieczem przy boku. I piękne słowo użyłaś: metalowe suspensorium. Bo to chyba o to chodzi. O efekt wizualny. Dobra, można sobie mlaskać na widok Conana. I mlaskanie się rozchodzi w eterze. Lubię faceta. No lubię. Zły nie jest. Sama kwintesencja chodzącego testosteronu. Tylko, co dalej. A superman? Lata sobie, mrozi albo grzeje wzrokiem, silny i kosmiczny. Piękny, szlachetny i oczywiście kretyńsko ubrany. Analizuję sobie i analizuję elementy stroju różnych bohaterów. Nijak nie chce mi wyjść inaczej: kostium czyni bohatera. Zdejmij im rajtuzy, metal z genitaliów zdejmij, pelerynkę wyrzuć w krzaki i połam miecz. Co zostaje? Goły facet. I wcale nie wesoły. Smutny jak kondukt w deszcz i do tego się trzęsie. Tak, bida z nędzą. Wiem, generalizuję i krzywdzę szlachetne jednostki, co nie potrzebują zabawek, żeby być tymi zapierającymi dech w piersiach sokołami. Tylko... gdzie oni są? No gdzie? Gdzie CI mężczyźni? Wyginęli w procesie bezwzględnej ewolucji, czy co?

D.R.: Musi być, wyginęli. Pewnie świat się kończy – co by wyjaśniało nieprzyzwoity wręcz fakt, że jakoś obie zajmujemy podobne stanowisko. Świat się kończy. Teoretycznie tym wyjaśnieniem można by zamknąć dyskusję, ale ja sobie pozwolę na upór i dociekliwość. Powiedz mi, dlaczego cały nasz bohater sprowadza się do dekoracji? Dlaczego z co drugiej książki wyłazi jakiś kurczak mdły? Skąd to literackie upodobanie do drobiu? Doskonale pamiętam, jak ostatnio gardłowałaś, że kobiety nie są złe bynajmniej tylko inne, oryginalne i wyzwolone. To może w tym przypadku też jest jakaś zasada? Może to taki "trynd" jest, co? Może to manifest? No powiedz, może to też jest jakaś niezrozumiała dla mnie inność i oryginalność? Co?

M.K.: Jaka tam oryginalność. Się zastanów. Żadnej oryginalności nie widzę. W kwestii kurczaków to wiadomo. Każdy wie, jak smakują, hehe. I dlatego o wiele łatwiej jest opisać kurczaka, dodać mu trochę metalowego pierza i upodobnić do orła-sokoła. Pofolgować sobie na łanach wyobraźni. Ale to nadal jest kurczak. Przebrany. Co innego prawdziwy orzeł-sokół. Gardłowałam o kobietach, bo nie przymierzając, zaliczamy się do tej płci i tej płci będę bronić zaciekle. No i właśnie doszłam do wniosku, że zaczynamy walczyć ze stereotypem. Zobacz taką prawidłowość: mężczyzna plus „dopalacz” się równa orzeł-sokół wymarzony (chociaż nadal kurczak, tak dla przypomnienia). Natomiast kobieta plus „dopalacz” się równa kobieta zła (chociaż ja wolę określenie „inna” jak wiesz...). Poza tym zauważyłam, że kobieta, nieważne jaki by jej miecz dyndał u boku, musi się starać dwa razy bardziej, żeby czegoś dokonać. Albo żeby jej poczynania zostały właściwie zinterpretowane. A nie będą właściwie zinterpretowane, ponieważ to są poczynania kobiece. Natomiast przebrany kurczak wynidzie na arenę, mieczykiem machnie, stęknie, pierdnie, splunie, krzyknie coś w stylu „freedom for all” i automatycznie w oczach wszelakich urośnie do rangi dzikiego ptactwa drapieżnego. Więcej powiem: jeżeli kurczak wynidzie na arenę bez przebrania i będzie wyglądał jak Woody Allen, to też w oczach wszelakich urośnie do rangi (najwyżej mysikrólika, ale to też drapieżnik), ponieważ serca i duszy odmęty poruszy słowami. I nieważne, że neurotyk, introwertyk z piętnem nad wyraz nadmiernie nadopiekuńczej Matki. Ważne, że facet. Facetom, nawet kurczakom, jest łatwiej. Aha i właśnie mi wpadło coś do łba. A może zwróćmy się w stronę duchowego wydźwięku zbiorowego określenia „orły, sokoły, tygrysy, lamparty”. Bo skoro same kurczaki mdłe wyłażą, to może one mają inne przywary. Na przykład, ten tego, umysłowe?

D.R.: Poczekaj, bo właśnie mnie zwaliło z nóg, że o pantałyku nie wspomnę... Już miałam sobie podywagować na temat tych męskich ułomności umysłowych, kiedy coś mnie tkło tak i wróciłam do początku Twojej. A tam jak byk stoi: "Każdy wie, jak smakują, hehe. I dlatego o wiele łatwiej jest opisać kurczaka, dodać mu trochę metalowego pierza i upodobnić do orła-sokoła." I normalnie dech mi odebrało... Ty myślisz, że te wszystkie kurczaki tak się mnożą w literaturze, bo pisarze to generalnie opisują to, co w lustrze widzą?! A pisarki – to, co nad ranem obok siebie w łóżku?! Dla dobra sprawy ten drób, tylko przyozdabiając a to mieczem, a to przynależnością do tajemnego i niezwykle elitarnego stowarzyszenia, czy inną odrobiną blichtru, w nadziei, że kuractwo onego bohatera stanie się niewidocznym?! Ty mnie, kobieto, nie strasz! Bo to by znaczyło, że faktycznie prawdziwy mężczyzna to gatunek na wymarciu! Chronić go trzeba! Zorganizujmy może jaką Ligę? Możemy zacząć od pisarzy, naszych rodzimych, bo, o ile moje podejrzenie ma pokrycie w rzeczywistości, to ze dwóch takich do ochrony by się znalazło. No, może trzech. Dokładnie trzech. Zgroza...To ja już lepiej skupię się na tej pozostałej części Twojej wypowiedzi – mniej, jakby to ująć, bulwersującej.

Nieprawdą jest, jakoby facet miał łatwiej. Przynajmniej, póki mówimy o udawaniu sokoła, bo jeśli chodzi na przykład o sikanie w lesie, to gotowam się zgodzić. Facet nie ma łatwiej. Gdyby miał, to byśmy niestety dawały się zwieść urokowi metalowych gadgetów i padały omdlałe z wrażenia, na trybunach owej areny. Tymczasem myśmy ich nawet, biedaków, nie zauważyły! Nawet nam się ich wyśmiać nie chciało, wielkich wojowników, epokowych strategów, książąt i rycerzy bez skazy! To jak on, ten facet ma niby łatwiej? Nie ma! Ciężki los ma taki kurczak. Najpierw go ustroją w cudze piórka, niewygodne i metalowe, potem wywalą na arenę, przed oczy publiki, przydzielą zadania niemal niewykonalne, które on, nie chwaląc się, wykona i co? Nic. Zero reakcji. Nawet uśmieszku. A on aż się spocił, przestawiając na szachownicy świata całe królestwa, złapał ze dwa demony, wymknął się wampirowi z pazurów, rozwiązał nierozwiązywalną zagadkę – mądrala taki i wszystko na nic... A jak go nie przebiorą, to nawet gorzej, bo mu zaraz wyciągną a to matkę, a to kompleks, a to upodobania nie takie. A to wszystko właśnie głownie w kwestii umysłu! Jako takiego. Bo chyba się zgadzamy co do tego, że napakowane stworzenie z charakterystycznym brakiem karku, choć niewątpliwie nie bywa w zasadzie łagodnego charakteru, to tyle ma wspólnego z tygrysem, co sztucznie spasiony wieprz.

M.K.: Moja Droga. Ja nie wnikam, z jakich to pobudek Pisarz albo Pisarka tworzą swojego kurczaka. Nie wnikam, czy to jest odzwierciedlenie osobiste, czy odzwierciedlenie kogoś obok na porannej pościeli, czy ewentualnie odzwierciedlenie całokształtu doświadczeń życiowych. Nie wnikam. Ważne jest natomiast, że kurczak wypełza z kart literaturowych. A skoro wypełza, to został stworzony na jakieś podobieństwo lub wręcz przeciwnie: jest wytworem tych wszystkich sił szalejących po odmętach Matki Wyobraźni. Tak czy inaczej można owego kurczaka zanalizować, co aktualnie staram się zrobić. Nie mówię, że dosłownie rozkroić. To by było zbyt piękne. Powstrzymam się więc. I sama napisałaś: ze dwóch takich do ochrony by się znalazło. W sensie ochrony mężczyzn/pisarzy prawdziwych. Tych, co się ostali na bezrybiu. I wiesz, ja daleka jestem okrutnie od zakładania Ligi Ochrony. Nie widzę powodu. Dlaczegóż to? Ponieważ wyżej wymienieni doskonale obronią się sami. Jeżeli nie osobiście dosłownie, to przy pomocy literaturowego kurczaka w przebraniu sokoła właśnie. I nadal pozwalam podtrzymywać opinię wygłoszoną wcześniej: facetom jest łatwiej. Szczególnie na kartach powieści A to, plus fakt, że przynależą do płci ogólnie zwanej brzydką, daje im ogromne możliwości. Nawet kurczakom, a szczególnie kurczakom. I szanowni Pisarze wspaniale sobie dają radę w kreowaniu takich bohaterów. A to się drób przebierze, a to się drób zmieni, szast-prast i sokół jak malowany. Nie wiem, mutacja, rok w kazamatach, tortury seksualne u królowej Amazonek... Każdy powód jest dobry, żeby pokazać, jaką szlachetną rewolucję dokonał umysł tego drobiu (no dobra: i ciało). Mimo tego wszystkiego to nadal jest kurczak, niestety. Stara się, biedak, i skacze na jednej nodze, na rzęsach staje... Wciąż kurczak... I wiesz, co stwierdziłam? Że ten cały zwierzyniec (orły, sokoły, tygrysy, lamparty) nigdy nie istniał w rzeczywistości. Nigdy. Ich po prostu nie było, nie ma i najprawdopodobniej nie będzie. Bo niby skąd, z rękawa?

D.R.: No, no, no, czekaj, czekaj! Aleś się rozpędziła! Miałyśmy sobie popsioczyć tylko i psy powieszać na płci przeciwnej, żeby było "trendy", a Ty z obiektu naszych narzekań zrobiłaś mamuty! Gorzej nawet! Bo dowody na istnienie mamutów są, i to niepodważalne! Zamieniłaś stuprocentowego mężczyznę w yeti! Znowu wszystko poprzekręcałaś! Naprawdę, ciężko z Tobą wytrzymać. Oczywiście, że orły i sokoły są, jak najbardziej są (co najmniej jednego mogę palcem pokazać – na dowód) i znajdują swoje odbicie w literaturze. Dzisiaj do porannej kawy zaczęłam sobie czytać opowiadanie, a tam rycerz, w starej i poszarpanej tunice, z niezbyt nową zbroją, bez hełmu, bo go był się pozbył z gorąca, ale orzeł jak nic. Wczoraj dostałam tekst, niepublikowany jeszcze, świeżutki i z tego tekstu wyziera tygrys w pełnej krasie. Na półce stoi u mnie kilkutomowy cykl, a jego bohater też lampart. I może dla jasności ustalmy: ilość metalu nie ma tu większego znaczenia. Nie ma też znaczenia ilość i srogość pokonanych potworów, jeden może sobie walczyć ze straszliwym demonem – kanibalem, a drugi raptem jakiegoś skrzata ustrzelić, albo innego krasnoludka, a i tak pierwszy kurczak, a drugi sokół. Wyznacznikiem niech tu będzie reakcja płci niewieściej. Te westchnienia zachwytu, ten rumieniec ekscytacji i fakt niezmienny, że ów bohater w pamięć zapada głęboko. Nie mówię, że trzeba od razu wykazywać chęć dawania choćby i na jeżu, ale całkowita obojętność wykluczam. I nie mam tu na myśli bynajmniej białogłów sportretowanych na kartach opowiadań czy powieści u boku naszego bohatera, bo te to zgodnie z intencja autora wołają "ach!" w zachwycie, nawet na widok chudej kurczaczej piersi.

M.K.: Oj, nie denerwuj mnie. Mam się zachwycać i pieśni dziękczynne wznosić, dlatego ponieważ literaturowe niewiasty podniecają się nawet wychudłą kurczaczą klatką piersiową, że o innych wychudłych albo obwisłych vel zwiędłych częściach ciała owego kurczaka nie wspomnę. Obrzydlistwo. Mają się zachwycać, ponieważ całkowita obojętność nie jest wskazana? A to niby dlaczego nie jest wskazana? Że kurczak przebrany za orła sokoła to pięknie jest. A, że kobieta widzi to przebranie, od pierwszego rzutu oka widzi, to ma przyjąć postawę odpowiednią (czyli się zachwycać) czy nieodpowiednią (wziąć sprawy w swoje ręce i nie mówię teraz o tym „orlo-sokolim-tygysio-lamparcim” atrybucie, co dynda kurczakowi przy boku). Widzisz, użyłam Twojego ulubionego słowa. Oj, nie denerwuj mnie. I chciałam się spytać, czy owe opowiadania, co cytowałaś, nie napisała przypadkiem niewiasta właśnie? Bo tak jakoś misiewidzi. Dobra, przesadziłam. Prawdziwi mężczyźni może i są. Tylko się ukrywają. Trzeba będzie dzierżgnąć łopatę i jakiś egzemplarz wykopać.

D.R.: A kto mówi, że masz się zachwycać kurczakiem?! Biorąc pod uwagę Twoją kłótliwość chociażby, trudno założyć nawet, że mogłabyś być przez kogoś napisana. A to kobietki wymyślone przez fantazję autorską zachwycają się drobiem z zasady. Przecież ktoś musi, prawda? A i może to być taki element chytrego planu: „jak dopiszemy zachwyconą niewiastę to może się ten zachwyt i przyjmie, na czytelniczki przełoży”. No i Ty się nie zaliczasz. Tak, że już się nie obruszaj. Obojętność zaś jest wynikiem faktu, że nie mamy orłów tylko przebrane kurczaki. I nie, nie jest wskazana. Wskazany jest sokół i wskazane są autentyczne zachwyty. I dla Twojej informacji, to wspomniane przeze mnie teksty wszystkie napisane zostały przez facetów. Pewnie akurat przypadkiem sami stuprocentowi to im się łatwo przełożyło – a jak tak to i kopać nie trzeba... to znaczy wykopywać. Zastanawia mnie jednak co innego – skąd ten pomysł, że to niby kobiety te tygrysy tak umieją odmalować? Wiernie? Co?

M.K.: No jak to skąd? Z głowy. To znaczy, że tylko mężczyzna potrafi stworzyć prawdziwego lamparta? Tylko i wyłącznie on, bo tylko w męskiej naturze istnieje orle wyczucie? Skoro panowie tak szczegółowo opisują detale niewieście i wspaniale im wychodzi klasyfikacja kobiet z naciskiem na: zła kobieta. W takim razie uważam, że kobiety właśnie mają pełne prawo stworzyć stuprocentowego orła-sokoła. I to takiego, że wszystkim szczęki opadną z niemałym hukiem. Poza tym widzę w tym również elementy chytrego planu: "może jak opiszemy prawdziwego mężczyznę, jakiego byśmy sobie życzyły, to męska część czytelnicza weźmie sobie do serca literacką wizję, na warunki rzeczywiste przełoży i już nie będzie problemu z tłumaczeniem spraw niektórych." Oczywiście nie mówię, że panowie wskoczą w metalowe gacie i będą mieczem machać zamiast telefonem komórkowym. Ale przynajmniej niech wezmą sobie pod uwagę, że kobieta, która pisze o tygrysie-lamparcie, robi to również z jakiegoś powodu. O, właśnie.

D.R.: Z głowy powiadasz... Tylko że ja mam jakie takie odczucie, że w tej Twojej głowie to pojawiła się myśl, iż tylko kobieta potrafi. Przeczucie mam takie, imaginuj sobie. Nawet sobie sięgnęłam lekturę pomocniczą, jakbyś miała zamiar to przeczucie potwierdzić. A tam taka cudna scena w alkowie jest – pióra kobiecego, jak najbardziej – gdzie nasz orzeł-sokół oniemion i sparaliżowan niemal stoi, bo mu się żonka świeżo poślubiona taką piękną i taką młodą wydaje i, uważasz, taką chętną. Ostrzegam lojalnie, że jak się będziesz upierać przy zdaniu „tylko kobieta” to ja będę cytować całe fragmenty! A jak to nie pomoże, to wezmę drugą książkę, w której w rolę sokoła wciela się czarnoskóry stwór i nie jest bynajmniej Afroamerykanin! I też będę cytować! Swoją drogą, jak to są elementy chytrego planu, to ja przepraszam i może opowiem dowcip o gąsce Balbince, dla poratowania nastroju. Jednak zanim zawrzaśniesz, to od razu powiem, że owszem kobieta _też_ potrafi z naciskiem na owo też, bo akurat moje ulubione orzełki to prosto spod męskiego pióra wylatają (wyszło dwuznacznie, ale niech tam, przynajmniej nie użyłam słowa „atrybut”). Zresztą generalnie mnie jest obojętne, kto ich będzie, tych sokołów, orłów, tygrysów, lampartów pisał. Ja postuluję żeby było ich więcej! Precz z drobiem! Precz z pseudowiedźminami! Precz z palantami w metalowych gatkach! Stanowczo precz z kurczakami!

M.K.: No precz, precz. A kysz, bym dodała. Tylko teraz Ty imaginuj sobie, że jednak nie wiem czy się znajdzie jakowyś śmiałek, co rozplenione stada kurczaków wybije w przysłowiowy pień. Kurczaki już się zadomowiły na tak zwane dobre. One są wszędzie, tworzą nowe kurczaki mutanty. I ja bym również chciała widzieć je wszystkie na rożnie. Oj, tak, smaczny widok. Tylko jakoś mi się zdaje, że za późno plan rzezi się wziął i wysnuł. Niektóre kobiety mogą piersią własną zasłonić kurczaka i... co wtedy? Krzywda wielka, płacz, lamenty i wyrywanie włosów. Skoro te Twoje ulubione orzełki wylatują akurat spod męskiego pióra, to niech sobie wylatują. Ja im nie bronię. Chciałabym tylko, żeby nasze kochane kobiety nie siedziały z założonymi rękami i nie czekały na orła odpowiedniego. Dygresja: nie wiem, czy się doczekają. Chciałabym również, żeby nasze kochane kobiety, z braku orła właśnie, nie zaspokajały się (ale zabrzmiało, przepraszam) pierwszym lepszym kurczakiem, co się właśnie przebrał za dzikusa drapieżnego. I chciałabym, żeby nasze kochane kobiety piszące nie ograniczały się do stereotypowego zastoju i też stworzyły jakiegoś orła-sokoła-tygrysa-lamparta, na modłę swoją i tymi tam... oczekiwaniami. Tego bym chciała. I widzę, że długo to zajęło, ale mniej więcej się zgodziłyśmy. Cel ten sam, tylko metoda inna... Ech. Tak, wiem, złośliwa jestem. Ale zwal wszystko na trzyliterowy syndrom comiesięczny. Dobra?

D.R.: Dobra. Ale tylko tym razem. I generalnie tylko na rzecz kampanii, mającej na szczytnym celu przywrócenie orłów i sokołów na karty naszych lektur.

Okładka
Spis Treści
Tomasz Pacyński
Literatura
Bookiet
Recenzje
On Cornish
Permanentny PMS
Galeria
Andrzej Zimniak
W.Świdziniewski
Adam Cebula
A.Mason
Adam Cebula
Tomasz Zieliński
Adam Cebula
M.Kałużyńska
Andrzej Pilipiuk
Grzegorz Musiał
J.Świętochowski
Magdalena Kozak
M.Koczańska
Tomasz Zieliński
Adam Cebula
Adam Cebula
Adam Cebula
Monika Sokół
Magdalena Kozak
Aleksandra Janusz
S.Twardoch
Jewgienij Łukin
Piekara i Kucharski
Andrzej Pilipiuk
S.Twardoch
Miroslav Žamboch
Robin Hobb
Paul Kearney
Christopher Paolini
Michał Orzechowski
 
< 09 >