Flirt zaczepno-obronnyIdzie zaraza
Zaczepnie flirtuje: Dominika, Przemek Broni się: Andrzej Zimniak
Dominika: Mamy już zwykłą grypę, a podobno niedługo przyjdzie ptasia. Co na to futurolog? AZ: Powiedzmy tak: przewidywanie przyszłości nie jest moim głównym zajęciem, choć jest jednym z ulubionych. Jako żywo przypomina wróżenie z fusów, ale dobra cyganicha zawsze ma rację, bo wysoki brunet albo pokocha, albo nie. A blondyn to wszak farbowany brunet. Co do grypy, to rzeczywiście, stoimy w obliczu pandemii, czyli światowej epidemii. Przemek: Do licha! (AZ: powiedział inaczej, ale ja wolę "do licha"). Wytykasz innym wieszczenie kasandryczne, a sam robisz wielkie oczy ze strachu. Albo chcesz postraszyć innych. AZ: Nieporozumienie. Zechciej odróżnić biadolenie od merytorycznej antycypacji. Epidemie były i będą, nie ma na to lekarstwa. Dziś też się zdarzają, a nawet trwają w tej chwili, choć są mniej spektakularne niż niegdyś. Nie do wiary, Dominisia? No to wyobraź sobie, że na gruźlicę do 2020 roku zachoruje miliard ludzi, z tego umrze 70 milionów, a rokrocznie od ślicznego błękitnego prątka umiera więcej niż razem na AIDS i malarię! Jak już jesteśmy przy malarii, to roczna liczba zachorowań na świecie wynosi 500 milionów, a zgonów 2,7 miliona. Nieźle, co? Przemek: No tak, ale tego nie widać, gdzieś tam ktoś po cichu umiera, znika, albo rzecz dzieje się w Zimbabwe, na końcu świata. Mnie chodzi o jakąś nową dżumę, żeby ludzie marli setkami na ulicach, w pociągach, na dworcach. Żeby całe gromady uciekały z miast z tobołami, a ci, co zostali, podawali sobie jedzenie na drągach. To by była heca! AZ: Naoglądałeś się horrorów, nagrałeś w strzelanki. Weź pod uwagę, że to pewnie ty byś konał gdzieś w kącie, i że tej gry nie dałoby się zresetować. Co do epidemii, to taka piorunująca zaraza zwykle trwała w przeszłości dość krótko, przelatywała przez kraj jak ogień po wierzchołkach sosen. Wbrew pozorom, zarazek nie jest tym gorszy, im bardziej zjadliwy; najgroźniejszy to taki, który dość długo pasożytuje na nosicielu, i ma czas na znalezienie nowego, zanim wykończy poprzedniego. Ale ptasia grypa, jak już porządnie zmutuje i stanie się wirulentna, czyli zjadliwa dla człowieka, zaatakuje z gwałtownością dżumy. A to dlatego, że nie będziemy jeszcze mieli niemal żadnej obrony na poziomie biochemicznym. Zanim ją wykształcimy, zginie nawet kilka miliardów ludzi. No i kto wie, czy nie ziści się czarny scenariusz Przemka, bo chorzy mogą nie zdążyć do domu. Dominika: Brr, makabry opowiadasz, sam pewnie w to nie wierzysz. Jako pisarz jesteś zrównoważony, aż za bardzo wyciszony. Chcesz sobie odbić w publicystyce? AZ: Ej, nieładnie. Posądzasz mnie o koniunkturalizm, a ja jeszcze do tego nie dojrzałem, żeby pisać pod modę. Aż dziwne, ale naprawdę tak myślę – będzie pandemia. Oby jej przebieg był łagodniejszy niż dawnej dżumy. Ale, niestety, każda nowa choroba na początku dziesiątkuje zakażonych. Dominika: Dlaczego to idzie od niewinnych kokoszek? Żeby choć od żmij czy padalców... AZ: Ważne pytanie. Otóż większość chorób dostaliśmy w prezencie od braci mniejszych, czyli zwierząt. Zaczęło się wraz z rozwojem rolnictwa, a więc i hodowli. Człowiek na co dzień obcował ze świniami, kozami, owcami i bydłem, więc zarazki przenosiły się z łatwością. Jak w końcu jakiś patogen odpowiednio zmutował, miał drogę stale otwartą. Odrą zaraziły nas psy, trądem i gruźlicą bydło, dżuma i dur przyszły od szczurów, a właściwie od pcheł i wszy, roznoszonych przez gryzonie. Wirusy grypy lęgną się głównie na chińskich bagnach i podróżują do nas w dzikich kaczkach, z których przenoszą się na świnie, a z nich na ludzi. Istnieją też inne drogi, w tej chwili wirus drobiowy ewidentnie przechodzi ostatnie stadia groźnej mutacji. Dominika: Może zaraza pozostanie w Hongkongu i Wietnamie? AZ: Nie. Wirusy grypy przenoszą się z łatwością drogą kropelkową. Wystarczy, że chory kilka razy kichnie, a zarażą się wszyscy pasażerowie samolotu, którym podróżuje. No, prawie wszyscy, bo zawsze będą jednostki, posiadające przypadkową odporność. Warto przypomnieć, że na grypę "hiszpankę" zmarło więcej ludzi niż na frontach I wojny światowej. Przemek: A gdyby tak wytępić wszystkie bakterie i wirusy? Przynajmniej te chorobotwórcze. Co na to nauka i ty sam, jako jej przedstawiciel? Może znalazłbyś jakieś antidotum, superantybiotyk, czy selektywnie działające promieniowanie? Powiedzmy, tłucze wszystko, co jest mniejsze niż mikron. Można do akcji użyć nanotechnologię, no nie? AZ: Po pierwsze, nie ma takich sposobów, przynajmniej dziś. Po drugie, wiele bakterii jest nam potrzebnych, żyje z człowiekiem w symbiozie. Każdy dorosły nosi w sobie dwa kilogramy pożytecznych bakterii! Te dobre bakcyle mogą jednak stać się wirulentne, jeśli znajdą się w nieodpowiednim miejscu, np. te z jelit dostaną się do krwi – wtedy następuje groźne zakażenie. Po trzecie, nawet gdybyśmy wybili te złe, na ich miejsce wejdą inne, które staną się zjadliwie, bo natura nie znosi próżni. Po czwarte, chyba z 90% masy świata ożywionego to bakterie, więc ich likwidacja oznaczałaby sterylizację całej planety w wyniku przerwania łańcuchów pokarmowych. Jest więc więcej niż pewne, że z zarazkami będziemy koegzystować po wsze czasy. Dominika: Jak myślisz, czy kiedyś jakaś zaraza wytrzebi wszystkich ludzi? AZ: To właśnie jest czarnowidztwo! Nie, bo zawsze znajdą się odporne osobniki, już o tym mówiłem. Niegdyś dżuma potrafiła zabić trzy czwarte mieszkańców miasta, ale reszta przeżywała. Poza tym historia uczy, ze każdy zjadliwy zarazek z czasem łagodnieje, a organizmy narażone wykształcają mechanizmy obronne. A więc gatunkowi ludzkiemu nie grozi unicestwienie, co nie znaczy, że każdy może spać spokojnie.
Styczeń 2005 ====================== Wiodące pytania zostały tematycznie wyselekcjonowane z kolekcji. Imiona, ksywy i etykiety są zmienione lub nadane przez AZ.
|
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||