numer XLVI - lipiec 2005
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Dominika Repeczko 451 Fahrenheita
<<<strona 02>>>

 

451 Fahrenheita

 

 

„Coś się kończy, coś się zaczyna” – tak napisał kiedyś Tuz Polskiej Fantastyki czyli AS. I cytat ten mógłby wedle wszelkiego prawdopodobieństwa awansować do roli mądrości ludowej, gdyby nie... Fahrenheit.

Wieloletnie nasze doświadczenia wskazują na to, że w Fahrenheicie „końca” jako takiego osiągnąć się nie da. Owszem bywa, że coś się zacina, czasem działa jakby trochę na opak, czasem zupełnie nie tak jak zakładaliśmy, ale się nie kończy. Nawet jeśli chęci ku temu w Redakcji są, to końca nie ma ani nie widać.

Najwyraźniej utknęliśmy tu na stałe. Nie tylko w przestrzeń ograniczonej redakcyjnymi biurkami, stosem papierów, gdzieś pomiędzy redakcyjnymi komputerami, ale też i w czasie. To ostatnie daje się również zauważyć po częstotliwości ukazywania się kolejnych numerów. Skoro czas nam się zatrzymał i nie płynie, ciężko jakoś ten jego upływ wymierzyć. Co tam ciężko, nie udaje się nam, tak samo jak nie udaje nam się kończyć.

Jest jednak tego stanu zaleta. W Fahrenheicie nie ma też pożegnań.

Bo taki zwyczaj nastał wśród ludzi i nieludzi, że żegnać należy się na końcu. A skoro nikomu z redaktorów nie udało się odnaleźć końca, to i nie dało się ustalić odpowiedniego momentu do wygłaszania tradycyjnych pożegnań.

Osobiście ten stan uważam za wielce pozytywny. Zapewne z uwagi na fakt, że osobiście pożegnań szczerze nienawidzę. Nie ma nic bardziej przygnębiającego, skłaniającego do rozpaczy niż widok zamykanych drzwi, kiedy się wie, że osoby za nimi już się nie zobaczy. Nie ma nic gorszego niż świadomość, że coś się skończyło, że oto „już nigdy więcej”.

I dlatego cenię wyjątkowo ten brak końców i brak pożegnań. Cenię tym bardziej, im częściej spoglądam na ludzi i nieludzi, którzy w utknęli tu ze mną. Być może wpadli tu tylko na chwilę, może akurat byli przejazdem, może to w skutek koniunkcji sfer wylądowali właśnie tu, a może chcieli pozwiedzać – nieważne. Ważne jest to, że nie odejdą. Nie będę musiała ich żegnać, bo wiadomo, pożegnania wypadają na końcu, a tu końca nie ma. I dobrze, bo najtrudniej powiedzieć „żegnaj” odchodzącemu Przyjacielowi...

Z Fahrenheita się jednak nie odchodzi. Nie da się zakończyć współpracy, nie da się porzucić zawalonego papierzyskami redakcyjnego biurka, nie można zamknąć za sobą drzwi. Bez względu na to, czy byłyby to własne chęci, czy może rozkaz z góry. Po prostu się nie da.

Ten numer dedykujemy Temu z Nas, który dostał nowy przydział. W uznaniu zasług swoich rozlicznych, takoż i talentów niepoślednich, otrzymał stanowisko daleko bardziej prestiżowe niż to, które zwykł zajmować dotychczas. Czasem awansu nie da się tak po prostu uniknąć, szczególnie jeśli zaproszenie sformułowano w sposób, który nie przewiduje możliwości odmowy. Zarazem jednak jeszcze się taki awans nie trafił, który by kogokolwiek z nas wyrwał z redakcyjnych pieleszy. Nie da się, po prostu.

Z Fahrenheita się nie odchodzi.

Okładka
Spis Treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Galeria
M.Koczańska
Konrad Bańkowski
A.Mason
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Magdalena Kozak
Adam Cebula
Hanna Fronczak
A.Chojnowska
Tomasz Pacyński
KC
J.Grzędowicz
Milena Wójtowicz
Neal Stephenson
Terry Pratchett
< 02 >