numer XLVI - lipiec 2005
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Konrad Bańkowski Publicystyka
<<<strona 10>>>

 

Pacegiryk

 

 

– Te, wąpierz...

– Czego?

– Dlaczego siedzimy na murku?

Rzeczywiście, siedzieli na murku. A właściwie na całkiem solidnym murze otaczającym kościół w Broku. Zmierzchało leniwie, nad ich głowami nie poruszał się ani jeden liść wiekowej lipy. Powietrze gęstniało niemalże od zapachu rozgrzanego asfaltu. Pacek, majtając niezobowiązująco nogami, dokładał do wieczornych aromatów ten jeden zasadniczy, niezapomniany, ukryty w siwoszarych kłębach dymu, powodowanego przez domowej produkcji papierosy. Wampir, swoim zwyczajem, zagłębiał się co i rusz w paczce Lucky Strike’ów. Co ciekawe, tylko jeden z nich wydawał się w pełni usatysfakcjonowany smakiem palonego tytoniu i nie był to nieumarły. Może i miał coś na kształt stylu i klasy, ale kosztowało go to wiele wyrzeczeń.

– A bo ja wiem? Masz coś lepszego do roboty?

– Nie, żeby zaraz do roboty, ale co tak o suchym pysku siedzieć? Nie podfrunąłbyś do sklepu? Ja mam trzydzieści groszy, możemy się złożyć...

– Nie, Pacy, nie możemy.

– Te, wampajer... Czy ty zawsze musisz psuć dobrą imprezę i to zanim się jeszcze zacznie?

– Ale to nie moja wina...

– A czyja?

– Obawiam się, że tym razem twoja.

Pacek uśmiechnął się krzywo. Podobne stwierdzenia słyszał nie raz i nie dwa.

– Wampir, ja wiem, że wojna domowa w Rwandzie i głód w Etiopii to też ja, ale tu akurat nie rozumiem. Poza tym zazwyczaj kasę miałeś.

– Bo zazwyczaj widywaliśmy się w trochę innych okolicznościach, pamiętasz? Zazwyczaj widywaliśmy się po tamtej stronie, gdzie ja nie byłem wampirem, a ty nie siedziałeś na murku pod kościołem.

– Po drugiej stronie? Po drugiej stronie, czego?

– Tekstu.

– Wąpierz, ja wiem, że ty jesteś nieludź, ale to cię nie powstrzymuje przed wysławianiem się po ludzku, nie? Jakiego tekstu?

– No dobra... Jak myślisz, dlaczego siedzę po turecku na tym pieprzonym murku, paląc Luckies’y, chociaż tak naprawdę rzuciłem palenie już jakiś czas temu?

– A skąd ja mam wiedzieć? Może masz taki kaprys? Kto was tam, wampiry, wie...

– Nie, Pacy, to nie jest mój kaprys. To był twój pomysł.

– Mój?!?

– A pamiętasz opowiadanie z wampirem na murku?

– Pewnie, że pamiętam. Ale to przecież było tylko opowiadanie...

– „Tylko”... Widzisz, zależy, z której strony tekstu spojrzeć. Po TAMTEJ stronie i owszem, ale po TEJ stronie to akurat wszystko, co masz. I ponieważ nie przyszło ci do głowy napisać, że wampir miał w kieszeni pieniądze, to wampir nie ma. Ergo, wampir się nie zrzuci na coś do picia.

– Ale co ja mam do tego? Te, wampajer, czy mi się to śni, czy jak?

– Nie, Pacy, nie śni... Powiedz mi, co ostatnie pamiętasz sprzed, powiedzmy, momentu jak zapaliłeś papierosa?

– Bo ja wiem? Czekaj, niech pomyślę... Ogródek? Czy to ważne?

– To zależy. Chociaż... właściwie, to nie. Już nie. Widzisz, chodzi o to, że z jednej strony tekstu jest TAM, a z drugiej TU. Bez względu na to, co wydarzyło się lub dzieje się teraz TAM, TU nie ma to znaczenia. Dlaczego? Bo tak to zostało napisane. Po prostu.

– Ale przecież ja nie pisałem o sobie siedzącym na tym murku, nie? Wąpierz, coś kręcisz.

– Niezupełnie. Widzisz, ty opisałeś wampira na murku, więc tu siedzę, bo tak zostało napisane. I widocznie ktoś inny dopisał do tej historii ciebie, dlatego w tej chwili siedzisz tu ze mną. Widzisz, Pacy, to już nie jest twoja opowieść. Problem w tym, że po TAMTEJ stronie już cię nie ma. Dlatego nie masz zbyt wielkiego wpływu na przebieg jakiejkolwiek historii.

– A co jeśli mi się nie spodoba?

– A czy ty się mnie pytałeś, czy mi się będzie na tym cholernym murku podobało? Poza tym nie narzekaj. Wieczór przyjemny jest, fajki masz.

– Ale nic do picia nie ma.

– Widać ktoś, kto cię tu dopisał, był złośliwy. Z tym, że to drobiazg. W końcu to prawdopodobnie tylko początek wielu różnych opowieści, więc będziesz miał jeszcze okazję skorzystać z tego i owego u innych autorów. Prawdopodobnie, rzecz jasna.

– Wampir, ja pierdolę taki interes.

– Nie jest tak najgorzej. Idzie przywyknąć. Oczywiście, zależy jak cię napiszą. Ja na przykład, na wiosnę się zawsze przenoszę do Hamdirholmu. Potem mam epizodzik tutaj. A dalej, jak stryjenka życzy.

– Czyli nie jest tak całkiem do końca przerąbane?

– Całkiem do końca, to nie...

Obaj zamilkli, zapatrzyli się przed siebie. Wieczór jakby zatrzymał się, czekając, aż dokończą konwersację. Świat otoczył ich lekko rozmytą, niezdefiniowaną błogością. Wciąż palili, a papierosy nie stały się ani o milimetr krótsze. Lepkiej, gęstej ciszy nie zakłócały żadne dźwięki.

– Te, wampajer...

– Czego?

– Chujowo to wszystko wyszło jakoś, nie?

– Chujowo, Pacy, chujowo.

– No powiedz, dlaczego zawsze tak jest, że się tylu rzeczy do końca nie zdąży załatwić? Przecież moglibyśmy się jeszcze wódki napić, na ryby razem pójść...

– W sumie, dalej możemy. Nie w tej chwili, ale możemy.

– Ale wiesz, to nie to samo jakoś.

– No owszem. Ale lepsze to, niż nic, nie? Co prawda, to prawda – przychodzą momenty, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę z tych wszystkich rzeczy ważnych i dużych, z którymi nie zdążył. Jednak kiedy się nad tym tak głębiej zastanowić, to najbardziej brakuje tej wódki i tych ryb. Kto wie, może ktoś nam je jeszcze kiedyś napisze?

– I myślisz, że to wystarczy?

– Nie. Nie wystarczy, ale więcej się już i tak nie da, więc cieszmy się z tego, co mamy.

– Czyli mówisz, że... że jednak możemy pójść razem na ryby? Przynajmniej w opowieści?

– Możemy.

– Wampir, to co my tu tak po próżnicy będziemy siedzieć? Skoczę do domu po sprzęt, może ktoś dopisze parę złotych na jakąś płynną zanętę dla nas i poszlibyśmy na noc na grunt, co?

– W sumie, dla mnie bomba, tylko muszę tu jeszcze chwilę posiedzieć.

– Tylko, wąpierz, nie za długo, bo wilka jeszcze złapiesz.

– Niedługo, mam spotkanie za parę chwil. No, w pewnym sensie.

– Jakie spotkanie?

– Nie pamiętasz? Z Dziadkiem Mrozem. O, tam, na tamtym dachu powinien się zaraz pojawić. Wiesz, opowieść ma swoje prawa. Ale potem jestem wolny.

– To ja cię zgarnę, jak będę wracał w wędkami. To co, nara?

– Nara...

Okładka
Spis Treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Galeria
M.Koczańska
Konrad Bańkowski
A.Mason
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Magdalena Kozak
Adam Cebula
Hanna Fronczak
A.Chojnowska
Tomasz Pacyński
KC
J.Grzędowicz
Milena Wójtowicz
Neal Stephenson
Terry Pratchett
< 10 >