numer XLVI - lipiec 2005
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
KC Zakużona Planeta
<<<strona 20>>>

 

Martwa dla świata

 

 

komentarz K. Night Coleman

 

Powiem wprost. Poniższy tekst jest pełen bólu. Nie wiem, czy w bólu się rodził, niemniej z pewnością towarzyszył mi podczas lektury. Gdybym chciał być delikatny, musiałbym zamilknąć raczej na wieki. I nie mógłbym napisać, iż jest to kolejne nijakie, kiepsko napisane opowiadanie o niczym. Szanowny Autorze, jak nikt inny w RedAkcji rozumiem mrok w duszy, już pacholęciem będąc, zaczytywałem się prozą Egdara Allana, a miłość do Sióstr Miłosierdzia nakazała mi osiedlić się w ich rodzinnym mieście. Dlatego tym bardziej uważam, że za takie marnowanie gotyckich motywów należy Ci się wielki klaps w dupsko. Najlepiej grubym i ciężkim podręcznikiem dla początkujących pisarzy.

No to jedziemy...

 

Powoli, delikatnie odgarnąłem włosy z jej szyi. Była prawie identycznie blada jak jej twarz.
Prawie, czyli nie całkiem. Znaczy, odrobinę bardziej purpurowa, fioletowa czy cyjanowa? Poza tym zgrzyta mi to ‘identycznie’. Nie wiem, czemu, ale ‘tak samo’ chyba zabrzmiałoby lepiej.
Puder o odcieniu kartki papieru.
Skromny on. Czemu nie całej ryzy od razu?
Stojąc za nią widziałem tylko skrawek jej ust,
Tak blada, że aż transparentna???
czarna szminka w niesamowity sposób podkreślała ich kształt.

Nagle, jak porażona prądem, odchyliła głowę do tyłu gdy tylko dotknąłem ustami jej szyi. Wydawała się niesamowicie wygłodniała, a mimo to przyjmowała moje pieszczoty z niesamowitą gracją.
Kobiety tak mają. Są pełne gracji z natury. To my, facety, dyszymy żądzą i świszczemy jak parowozy.
Zacząłem delikatnie przesuwać ustami po jej skórze. Nie miała nikogo od miesięcy, czułem to. Ukryta przed światem. Martwa dla świata.
Po pierwsze, przypuszczam, że po skórze na pięcie. Albo pod pachą. Wprawdzie pisałeś wcześniej o szyi, ale takie przesuwanie po skórze nie brzmi szczególnie erotycznie, a chyba o taki efekt Ci chodziło... Osobiście polecam kark, ramiona, uszy i te nieśmiałe zakątki zaraz za uszami. Przydałoby się również odrobinkę więcej inwencji, niż tylko samo przesuwanie ustami. Po drugie, ‘nie mieć nikogo od miesięcy’ dla niektórych może i faktycznie być równoznaczne z byciem martwym dla świata. Ja przećwiczyłem i jakoś żyję. Literacko też to jakoś niekoniecznie musi być tożsame.

Znalazłem ja pod jednym z klubów. Rzadko w nim bywałem. Posiadał tą niesamowitą atmosferę, która potrafiła mnie urzec w 15 min. Po tym czasie nie wiedziałem już co jest snem a co jawą.
Znam parę miejsc, które mnie urzekły (choć nigdy nie sprawdzałem ze stoperem po jakim czasie) i muszę przyznać, że w nich bywam częściej. W przeciwieństwie do tych, które mnie nie urzekły. W tych bywam rzadziej, albo wcale.
Była kompletnie pijana. Topiła swoje smutki..? Nie. Wprowadzała się w stan, który umożliwiałby jej duszy normalną egzystencję w tym chorym świecie.
Kiedy ja jestem _kompletnie_ pijany, moment _wprowadzania się_ w stan mam z reguły już dawno, dawno za sobą. Poza tym jakoś zapomniałeś doprecyzować na jakąż to chorobę zapadł ów świat i czy jest to zaraźliwe.

Nie potrafię do końca powiedzieć czemu ją ze sobą zabrałem.
No właśnie. Gdyby Autor wiedział, po co ją bohater ze sobą zabrał, pewnie wyszłoby z tego lepsze opowiadanie. Nie mówiąc już o tym, że w świetle późniejszych wydarzeń bohater powinien wiedzieć dokładnie.

Była niesamowicie piękna.
Mnie by wystarczyło za powód, swoją drogą...
Tak, byłem w stanie to dojrzeć w delikatnym, szaro-niebieskim świetle przed wejściem do Hellish House.
Przepraszam, czy jest na sali ktoś, kto potrafiłby sobie wyobrazić szare światło? Niebieskie rozumiem, ale szary, to kolor, który się chyba światłu nie przytrafia zbyt często...
Miała taki niewinny wyraz twarzy.
Aha, jasne. Gotka z czarną szminką na ustach o niewinnym wyrazie twarzy. Akuuuuurat.
I te oczy, jednym dotykiem swojego wzroku potrafiła zamrozić moje serce w kilka sekund.
Wiem, podobno wzrokiem można rozbierać. Umiejętnie dotykać pewnie też. Ale jeśli będziemy używać wzroku nieumiejętnie, to szybko okaże się, iż wzrokiem można również usmażyć frytki. Nie mówię już o tym, że znów brakuje jakiegoś rozwinięcia, paru słów więcej, wyjaśnienia.
Miała na sobie czarny, skórzany płaszcz. 22 lata, tyle wtedy miała choć przysiągłbym iż w tamtym momencie wyglądała o wiele młodziej.
Ponieważ przeczytałem tekst do końca, wiem, że jakoś brakuje okazji do przekonania się, ile dokładnie miała lat w tamtym momencie. No i jeśli wyglądała o wiele młodziej niż 22, to nic dziwnego, że stała przed klubem. Po prostu nie wpuścili gówniary do środka.
Stała oparta plecami o ścianę, z opuszczoną jakby z bezsilności głową.
Już się gubię. Stała oparta plecami o ścianę, ale on stał za nią (widząc jej pomalowane na czarno usta). Ściana nie przeszkodziła mu również całować ją w szyję (chyba gdzieś w okolicach karku, bo chwilę wcześniej stał za nią, widząc jej czarne usta), a do tego ma opuszczoną (z bezsilności? Przecież jest nawalona jak ruski plecak!) głowę, choć wciąż widać jej usta, jeśli się stanie za nią, czyli gdzieś w ścianie...

Instynkt, który mną pokierował był po części podyktowany
Instynkt nie jest podyktowany. Instynkt dyktuje. Między innymi teksty jak ten.
dziwną chęcią zaopiekowania się tym biednym stworzeniem, z drugiej strony potrzeba znalezienia towarzysza w beznadziei tego wieczoru.
O! Więc wieczór był beznadziejny? To ci nowina...
Poszliśmy do mnie. Poprosiła o coś do picia. Miałem tylko czerwone wino.
Shame on you! Poza tym she would never drink. Wine...
Znalazłem w dwa kieliszki
Zuch chłopak!
i w drodze powrotnej z kuchni, z butelka pod pacha zatrzymałem się przed moim sprzętem grającym.
Jaki eufemizm ładny...
Przypominał on bardziej makietę potężnej czarnej fortecy
Mitoman!
niż cokolwiek co mogłoby służyć do odtwarzania muzyki. Zastanawiałem się moment. Rąbkiem oka ujrzałem zakurzoną płytę wystającą spod ‘mojej fortecy’.
Czy naprawdę nagrzeszyłem aż tak ciężko, żeby zasłużyć na ten tekst? I wytykanie takich drobiazgów? Rąbkiem oka? I cała ta ‘forteca’ znowu...
Jak ona się tam znalazła. Lekko zdmuchnąłem z niej kurz i włożyłem do odtwarzacza. Autumn. ‘Even Now’. Cudownie.

Nalałem wina do kieliszków. Podałem jej jeden z nich zamaszystym choć jednocześnie ostrożnym ruchem ręki.
Nie da się. Rozlałem dwie pieprzone butelki. Rozchlapałem na podłogę, sofę i pilota od telewizora. No normalnie, nie da się. A co się potem nasłuchałem...
Sięgnęła po niego i w niezgodny z prawami fizyki sposób, z nachylona do przodu głową i wzrokiem utkwionym we mnie, wypiła całą jego zawartość.
To umiem. Może dlatego, że zawsze byłem słaby z fizyki, więc nie wiem, co jest niezgodne z jej tak zwanymi prawami.
W tym momencie ledwie widziałem jej oczy i nie wiem czy była to wina ilości alkoholu, którą wypiłem tego dnia czy agresywnego, ciemnego makijażu który miała na sobie.
A może po prostu faktu, że była pochylona, więc generalnie ciężko było dostrzec jej oczy o ile nie leżało się na podłodze?
Nadal były brązowe choć teraz nie wyglądały już jak oczy zagubionego dziecka lecz jak oczy kobiety czującej specyficzny sposób pożądania.
Specyficzny, powiadasz... Ale, żeby opisać już wyobraźni nie stało, co? Poza tym, chciałem nieśmiało zauważyć, wcześniej o oczach zagubionego dziecka nie było ani słowa. Więc skąd stwierdzenie, że ‘nie wyglądały już’?

Zaczęła powoli tańczyć. Wyglądała jak liść na wietrze, niesiony nie tyle własną wolą co niesamowicie klimatyczna muzyką. Tak, muzyka była idealna na tą chwilę.
Hm... No dobrze, przyznaję z ręką na sercu, nie mam pojęcia o tym zespole. Jeśli napiszesz, że grało U2 czy Depeche Mode, to możesz przypuszczać, że większość czytelników będzie w stanie się do tego jakoś odnieść. To, że lubisz Autumn oznacza mniej więcej tyle, co fakt, że ja lubię Relatives Manschsein. Trudno o tym podyskutować w towarzystwie. Jeszcze trudniej oczekiwać od czytelnika, że zrozumie, iż muzyka faktycznie była idealna na tę (niekoniecznie ‘tą’) chwilę.
Odwróciła się do mnie tyłem, jednocześnie ocierając się o moje ciało
Całe? Mogę ją poznać?
kontynuowała swój taniec. Zatrzymałem ją lekko chwytając jej ramiona. Obydwoje zamknęliśmy oczy.

 

Obudziłem się jak co rano, z ogromnym bólem głowy.
To się nazywa patologia. I spory przeskok fabularny.
Nie pamiętałem znów co robiłem wczorajszego wieczoru.
Jeśli ‘znów’ to lepiej byłoby użyć ‘poprzedniego’. Ja wiem, że czasy w języku polskim nie są aż tak konsekwentne, jak w angielskim, czy bułgarskim, ale wciąż jednak przydaje się odrobina wyczucia.
Właściwie to nie pamiętam wydarzeń z żadnego wieczoru w moim życiu na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy.
To jakim cudem ów biedny narrator z amnezją zdołał opisać wydarzenia owe, ha?
Strasznie zaschło mi w gardle. Podniosłem głowę z łóżka
Muchos głowas... Moja mieści się na poduszce, a i tak nie zajmuje całej.
o rozejrzałem się po pokoju. Zaraz. W ustach czułem smak zaschniętej krwi. Cholera. Wiedziałem, że za dużo pale ale nie widziałem, że dorwie mnie to tak szybko.
Ja też dużo palę. Może nie za dużo, ale jednak sporo. Znam również smak krwi, bo parę razy zdarzyło się w życiu skaleczyć, normalna rzecz. Smak krwi opisałbym raczej jako słonawy i żelazisty, ale w żaden sposób nie skojarzony z posmakiem papierosa. Wiem, nie palę innych rzeczy, ale i tak nie przypuszczam, żeby dawało się to w jakikolwiek sposób porównać. No i co dorwie? Cholera? Mnie dorwała już dawno. Jakoś pomiędzy tytułem, a pierwszym akapitem.
Pobiegłem do lustra, obejrzałem dokładnie swoją twarz i wnętrze jamy ustnej. Zaschnięta krew była wszędzie.
O dżiza... Zatrzymaj się na chwilę, usiądź na kamieniu i zastanów. A najlepiej sam przeczytaj, co napisałeś. Jeśli zaschnięta krew była wszędzie, to znaczy, że na całej twarzy, tak? Jeśli ktoś podchodzi do lustra i widzi, że ma zaschniętą juchę na całym ryju, to naprawdę będzie zawracał sobie sempiternię zaglądaniem w migdałki?

”Eeh, czas umierać panie Votsirk”- powiedziałem do siebie. Wróciłem do łóżka.
Naturalna kwestia do wypowiedzenia i całkowicie naturalna reakcja. Nie ma sprawy, panie... jak mu tam było?
Zbliżając się do niego zauważyłem, iż z drugiej jego strony coś wystaje. To była kobieta.
W przeciwieństwie do żyrafy, rączki od patelni, końcówki gramatycznej, wyciora i paradygmatu, które zazwyczaj wystają z mojego łóżka.
Naga, martwa Gotka.
Bez względu na stosunek emocjonalny nazwy subkultur wciąż piszemy z małej litery. Chyba, że akcja opowiadania nagle cofnęła się o jakieś dziesięć stuleci wstecz i mówimy teraz o przynależności plemiennej.

Byłem przerażony. Wyglądała tak ślicznie w świetle wpadającym przez odsłonięte okno. Śpiąca piękność. Po chwili przerażenie jakby rozpłynęło się w powietrzu. Przyłapałem się na tym, iż w dziwnie perwersyjny sposób zacząłem zachwycać się pięknem jej martwego ciała. Odgarnąłem z jej szyi czarne włosy, obcięte dokładnie w ten sposób, który tak bardzo uwielbiałem.
Lekko za lewym uchem? O tak, wiem, o czym mowa. Też lubię.
Nagle odskoczyłem. Na jej szyi znajdowały się plamy zaschniętej krwi,
Dość nieoczekiwana reakcja jak na gościa, który budzi się z gębą umazaną posoką, a potem znajduje gołego trupa we własnym łóżku, z którego zresztą wstał, nie zauważywszy, że z drugiej strony wystaje. Może dlatego, że z drugiej strony. W każdym razie, po głaskaniu szyi denatki odskakiwanie wydaje się już wręcz nie na miejscu.
wśród których zauważyłem również dwa głębokie ślady po ugryzieniu. Przerażenie powróciło ze zwielokrotnioną siłą. Wtedy zrozumiałem.


Szczęściarz...

 


No dobrze, śmiechy śmiechami, ale w kącie stoi jeszcze całkiem spore wiadro pomyj do wylania... Drogi Autorze, powyższy tekst się nie nadaje. Do niczego. Może poza ćwiczeniem wrodzonej złośliwości redaktora tego paskudnego Fahrenheita. Osobiście, nie bronię pisania nikomu. Nie dyskutuję o pomysłach, te przychodzą, kiedy chcą, i nigdy ich nie ma na zawołanie. Z całą pewnością opowiadanie atmosferą jest bliskie Twemu sercu, tylko po prostu nie ma w nim nic, co tę atmosferę w jakikolwiek sposób przybliżyłoby czytelnikowi. Dodatkowo wykonanie jest gorsze niż złe.


Co oznacza, ni mniej, ni więcej, że aby myśleć o jakichkolwiek publikacjach, powinieneś napisać jeszcze trzydzieści tekstów, dokładnie je wszystkie samemu przeczytać (najlepiej po kilku miesiącach, kiedy sam już zapomnisz dokładnie, ‘co poeta miał na myśli’), schować do szuflady i dopiero trzydzieste pierwsze przysłać do oceny. Kto wie? Może będzie dobre. W oparciu o powyższy tekst ja nie zdecyduję się zgadywać, bo póki co nie widać w tym nic więcej ponad samą chęć pisania. Co jest chwalebne, acz dalece niewystarczające.


Amen.

Okładka
Spis Treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Galeria
M.Koczańska
Konrad Bańkowski
A.Mason
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Magdalena Kozak
Adam Cebula
Hanna Fronczak
A.Chojnowska
Tomasz Pacyński
KC
J.Grzędowicz
Milena Wójtowicz
Neal Stephenson
Terry Pratchett
< 20 >