Fahrenheit nr 50 - styczeń/luty 2oo6
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Para-nauka i obok

<|<strona 17>|>

Etyczne problemy w medycynie
a biologiczna natura człowieka

 

 

Dzisiejsza nauka, tak jak i świat, w którym funkcjonuje, niezwykle intensywnie się rozwija. Etycy i filozofowie, w tym reprezentujący różne wyznania religijne, próbują ocenić pod względem etycznym stosowanie najnowszych wynalazków z różnych dziedzin nauki. Szczególnie intrygujące i często kłopotliwe pod względem tej oceny są współczesne osiągnięcia z dziedziny biologii. Nauki biologiczne dostarczają coraz więcej metod umożliwiających manipulowanie organizmami żywymi w stopniu, które do niedawna było uważane za niemożliwe do zrobienia i jako takie należy jedynie do „kompetencji Boga”.

Można jednak zaryzykować stwierdzenie, iż współczesna biologia nie tylko staje się obiektem rozważań i ocen etycznych, ale również jest niedocenianym instrumentem umożliwiającym weryfikację zasad etycznych reprezentowanych przez różne inne systemy etyczne, w tym religijne. To dzięki biologii wiemy coraz więcej o pochodzeniu i naturze człowieka, o genetycznie zapisanych w mentalności człowieka instynktach, umożliwiających mu życie w społeczeństwie itd.

Z punktu widzenia teorii ewolucji, człowiek jest jednym z gatunków powstałych na drodze długotrwałych przemian materiału genetycznego w populacji bezpośrednich jego przodków, co doprowadziło do wytworzenia bariery w krzyżowaniu się między osobnikami będących już ludźmi a reprezentującymi gatunek wyjściowy [1,2].

Nie wdając się w szczegółowe rozważania na temat mechanizmów wymuszających powstawanie nowych gatunków, podkreślić należy, iż w myśl teorii ewolucji dwa zasadnicze zjawiska odgrywają w tym procesie najważniejszą rolę. Jednym z nich jest zmienność organizmów w populacji, powstawanie osobników o różnych cechach, które to cechy nadają osobnikom niejednakową wartość przystosowawczą do określonych warunków środowiska. Różnice te mają charakter w dużym stopniu przypadkowy na skutek bezkierunkowego zasadniczo charakteru mechanizmów takich jak mutacje i rekombinacje, generujących ową zmienność [3,4]. Mechanizmy te, działając przypadkowo, powodują powstawanie osobników lepiej i gorzej przystosowanych do danych warunków środowiska, przy czym ta różnica w przystosowaniu jest czasem bardzo duża – od osobników umierających już w trakcie rozwoju zarodkowego do przeżywających w ekstremalnie trudnych warunkach. Tak duża przypadkowość w uzyskiwaniu cech ma pewien wymiar filozoficzny. Świadczy bowiem o olbrzymiej niesprawiedliwości, jaka występuje w naturze. Wiele niekorzystnych cech, w tym cech osobowościowych, jakie posiadają poszczególni ludzie, nie jest zawiniona przez ludzi, lecz przez mechanizmy ewolucyjne, naturę, a jeśli ktoś wierzy w stwórcę tej natury – to przez stwórcę.

Zmienność cech występująca w populacjach organizmów żywych jest bardzo ważną cechą przystosowawczą, pozwalającą ochronić genotypy tych populacji i przekazać je następnym pokoleniom. Środowisko zewnętrzne, w którym żyje dana populacja, zmienia się w czasie. Przy drastycznych, niekorzystnych zmianach, przetrwanie choćby małej części osobników jest tym bardziej prawdopodobne, im większa jest zmienność cech, bo wówczas większa jest szansa, że znajdą się osobniki przystosowane do tych złych, nowych warunków.

Aby zrozumieć różne aspekty filozoficzne, dotyczące populacji człowieka, ważne jest uświadomienie sobie wartości, jaką daje populacjom zmienność cech wśród osobników.

Przede wszystkim należy uznać, iż obserwowana nierówność wśród ludzi jest stanem naturalnym, a więc w tym sensie prawidłowym. Jest to stan na tyle naturalny, iż nie wzbudza naszego zdziwienia ani protestów. Społeczeństwo akceptuje to, że ktoś zarabia więcej, a ktoś mniej, ktoś jest bardziej uzdolniony, a ktoś mniej, wreszcie, biorąc pod uwagę aspekt medyczny, że ktoś jest bardziej zdrowy, a ktoś mniej. Co ważne i ciekawe, można pokusić się o stwierdzenie, iż systemy oparte na takiej wewnętrznej niesprawiedliwości, będące wewnętrznie bardzo różnorodne i pozornie pełne sprzeczności, stanowiąc układy podobne do biologicznych (np. systemy ekonomiczne w gospodarce rynkowej), są jako całość wyjątkowo stabilne. Systemy nienaturalne, w których usiłuje się sztucznie stworzyć równości między osobnikami, są jako całość niestabilne.

Z punktu widzenia tych rozważań sektor służby zdrowia, w którym z oczywistych względów humanitarnych uznaje się równość wszystkich członków społeczeństwa w dostępie do świadczeń medycznych – jest systemem nienaturalnym, a więc takim, który powinien być jako całość niestabilny. I taki jest. Oczywiście przyczyn problemów finansowych w służbie zdrowia jest wiele. Niemniej jednak nie należy lekceważyć interpretacji tych zagadnień z punktu widzenia filozoficzno-biologicznego.

Drugim, niezwykle ważnym w biologii czynnikiem utrzymującym układy biologiczne w homeostazie i generującym ewolucyjny postęp, jest – obok zmienności – selekcja osobników bardziej przystosowanych poprzez eliminowanie mniej przystosowanych. Proces ten, określany jako dobór naturalny, jest powszechny we wszystkich żywych populacjach i wyraża się zarówno konkurencją wewnątrz populacji, jak i między populacjami.

Z filozoficznego punktu widzenia ważne jest przyjęcie niepodważalnej prawdy, iż w świecie biologicznym istnieje zabijanie jednych osobników przez inne na niewyobrażalną skalę. W związku z tym na niewyobrażalną skalę występuje też cierpienie. Dla filozoficznych potrzeb nie unikniemy pytania, w jakim stopniu to prawo zabijania i cierpienia dotyczy też populacji i społeczności ludzkich. Odpowiedź na to pytanie jest bezwzględna, a dla wielu systemów filozoficznych, zwłaszcza religijnych, może nawet okrutna. To zabijanie jest absolutnie integralną częścią ludzkiej historii, postępu społecznego i ekonomicznego, ludzkiego jestestwa. Prawa biologiczne bezwzględnie funkcjonują w społeczeństwach ludzkich. Można łatwo udowodnić, iż walka między poszczególnymi populacjami, narodami czy państwami nie powodowała bynajmniej osłabienia ludzkości. Wręcz przeciwnie, prowadziła do naturalnej selekcji coraz sprawniejszych populacji, generując ogólnoludzki postęp.

Mechanizmy wytwarzające zmienność genetyczną w populacji oraz dobór naturalny są dwoma podstawowymi mechanizmami dostosowującymi populację do występujących w danej niszy ekologicznej warunków. W pewnym sensie czynniki te działają w przeciwnych kierunkach: zmienność prowadzi do zróżnicowania materiału genetycznego i powstawania wielu genów szkodliwych w populacji; natomiast dobór naturalny, poprzez odsiewanie osobników z genami niekorzystnymi przed okresem prokreacji, nie pozwala na przekazanie tych genów do puli genowej następnego pokolenia. Tym samym dobór naturalny zmniejsza zróżnicowanie genetyczne i utrzymuje populację jako bardziej „zdrową” genetycznie w stosunku do danych warunków środowiska. Ciągła eliminacja osobników słabych jest warunkiem niezbędnym do utrzymania populacji w dobrej „kondycji” w danych warunkach.

Na tle tych mechanizmów ludzkość rozpatrywana w kategoriach biologicznych, jako jeden z wielu gatunków zwierząt, staje się w coraz większym stopniu bytem, który wymyka się spod kontroli doboru naturalnego. Efektem rozwoju i stosowania medycyny, osobniki słabe, chorowite, będące nosicielami różnych defektów genetycznych, utrzymywane są przy życiu na tyle długo, iż przekazują swój materiał genetyczny następnym pokoleniom. Z drugiej strony nadal działa ten pierwszy z omawianych czynników ewolucji, ten, który powoduje zmienność genetyczną. Nasz materiał genetyczny wciąż podlega zatem rekombinacjom oraz mutacjom i to być może w większym stopniu niż dawniej, ze względu na gromadzenie się w naszym środowisku coraz większej ilości środków mutagennych. Istnienie mechanizmów generujących wciąż zmienność, przy braku doboru naturalnego, musi prowadzić do utrwalania w populacji ludzkiej coraz większej liczby genów szkodliwych, czasami wręcz letalnych. Będąc na razie w układzie heterozygotycznym, nie ujawniają się jeszcze w znaczącym stopniu, ale po osiągnięciu odpowiednio dużej częstości występowania, będą tworzyć układy homozygotyczne, co z punktu widzenia stabilności populacji ludzkiej może być wysoce niekorzystne.

Przedstawione rozumowanie skłania do niezbyt optymistycznej refleksji, iż medycyna, chroniąc życie poszczególnych osobników populacji, prowadzi do pogarszania kondycji genetycznej populacji ludzkiej jako całości. Mamy obecnie do czynienia z pasjonującą walką między postępem medycznym, neutralizującym skutki ujawniania się niedoskonałych genów, a mechanizmami biologicznymi, które te niedoskonałe geny wciąż generują w populacji ludzkiej. Jak dotąd, wydaje się, iż medycyna tę walkę wygrywa, sądząc z faktu, iż w wielu krajach zwiększa się przeciętna długość życia ich obywateli. Czy jednak długo da się jeszcze pokonywać w tym względzie naturę bez zastosowania bardziej wyrafinowanych metod medycznych? Zagadnienie to należy wziąć pod uwagę przy ocenie pod względem etycznym terapii genowej, klonowania tkanek czy badań prenatalnych i aborcji.

Wiele emocji oraz kontrowersyjnych ocen wzbudza problem aborcji. Stanowisko wyznań religijnych jest tu jednoznaczne: aborcja jest nieetyczna, jest aktem zabicia człowieka. Fakt, iż ten człowiek nie jest w pierwszych etapach rozwoju zarodkowego w pełni wykształcony nie ma znaczenia, bowiem akt zapłodnienia (poczęcia) nadaje komórce jajowej status człowieka, bo jest początkiem jego rozwoju zarodkowego, który to rozwój nie byłby możliwy bez zapłodnienia plemnikiem. Poza tym zarodek ludzki, w odróżnieniu do niezapłodnionej komórki jajowej, posiada duszę.

Gdyby powyższe twierdzenia zweryfikować poprzez dogłębną analizę zjawisk związanych z zapłodnieniem i rozwojem zarodkowym człowieka, okazałoby się, iż trudno byłoby przyjąć je bezkrytycznie. Trudno jest polemizować na gruncie nauk biologicznych z koncepcją duszy mającej swój początek w zarodku po zapłodnieniu. Dusza jest kategorią niematerialną i jako taka nie może być zweryfikowana metodami eksperymentu biologicznego. Można jedynie zwrócić uwagę na trudności z logicznym ujęciem koncepcji duszy, które to trudności można by wyrazić następującymi pytaniami: czy duszę ma tylko człowiek, czy również zwierzęta i rośliny? Jeśli tylko człowiek, to w którym momencie rozwoju filogenetycznego została ona nadana człowiekowi, zakładając powolną ewolucyjną przemianę przedludzkich form zwierzęcych w człowieka? Jeśli komórka jajowa zapłodniona (zygota) otrzymała duszę, to czy powstaniu dwóch bliźniaków na skutek nieprawidłowych losów tej komórki towarzyszy też podział duszy, czy też jeden bliźniak ma tę podarowaną zygocie, a drugi nie ma wcale?

Takich pytań brzmiących nieco ironicznie i żartobliwie można by zadawać więcej. Bardziej sensowne i ciekawsze naukowo wydaje się jednak rozpatrzenie innych przedstawionych wyżej argumentów przeciwko aborcji. Czy słuszne jest twierdzenie, że początek rozwoju zarodkowego człowieka stanowi moment zapłodnienia? Nie trudno znaleźć embriologów, którzy znając szczegółowo cechy komórki jajowej przed i po zapłodnieniu, uważają, że za początek tego rozwoju należy uznać inny etap przemian komórki jajowej, etap wcześniejszy, w którym komórka ta nie jest jeszcze zapłodniona [5]. W fazie diplotenu, gdy komórka jajowa osiągnęła znaczny stopień swego rozwoju i osiągnęła stadium oocytu, występuje heterogenność cytoplazmy, syntetyzowane są RNA i białka gromadzone na potrzeby rozwoju przyszłego zarodka w sposób, który decyduje o przyszłym planie jego rozwoju. Komórka jajowa tak bardzo różni się od typowej niezróżnicowanej komórki, że trudno oprzeć się wrażeniu, że to oogeneza, a nie zapłodnienie, stanowi właściwy początek rozwoju zarodkowego.

Status aktu zapłodnienia, czy, mówiąc językiem religijnym – poczęcia, w rozważaniach na temat początku rozwoju zarodkowego osłabia fakt, iż rozwój ten można indukować bez udziału plemnika. Wiadomo, że u niektórych owadów, jak mszyce, pszczoły, występuje partenogenetyczny mechanizm rozwoju [6]. Wiadomo również, że substancje wiążące wapń pozwalają indukować partenogenezę, czemu towarzyszą takie same efekty, jak po połączeniu komórki jajowej z plemnikiem: zakończenie mejozy, wyrzucenie zawartości ziaren korowych, i aktywacje jaja do podziałów mitotycznych. Jonofor dla jonów wapnia powoduje wypływ tego pierwiastka z komórki, uwolnienie wapnia wewnątrzkomórkowego również indukuje przedstawione powyżej przemiany. U żaby występowały takie efekty po nakłuciu jaja igłą. Efekty związane z klonowaniem są ostatecznym dowodem na to, że również u ssaków można uzyskać osobnika w pełni ukształtowanego bez udziału plemnika, a więc bez aktu poczęcia. Takie eksperymenty przeprowadzano na razie oficjalnie tylko na innych ssakach niż człowiek, ale biorąc pod uwagę fakt, że na poziomie molekularnym i cytologicznym zjawiska występujące u człowieka są wręcz identyczne, jak u, np. owcy – jest oczywiste, że klonowanie tego typu, jak u owcy Dolly, można przeprowadzić praktycznie również u człowieka. Czy człowiek powstały w ten sposób miałby duszę?

Podważenie aktu poczęcia, jako początku rozwoju człowieka, ma poważne implikacje filozoficzne związane z aborcją. Jeśli uznać, że niezapłodniona komórka jajowa jest już pewnym etapem tego rozwoju, to znaczy, że natura dokonuje na niewyobrażalną skalę aktów aborcji, jako że olbrzymia ilość komórek jajowych ginie przed aktem zapłodnienia. Zresztą, nawet gdybyśmy uznali, że początek rozwoju zarodkowego datuje się dopiero od zapłodnienia komórki jajowej plemnikiem, to warto mieć świadomość, że 7 % uzyskanych w ten sposób zarodków ginie przed urodzeniem na skutek wad genetycznych [7]. Wady te nie są zawinione przez człowieka. Są one naturalną konsekwencją wspomnianych na początku tego artykułu mechanizmów zmienności: mutacji i rekombinacji materiału genetycznego.

Jeśli przyjąć koncepcję religijną, że jest to dziełem Stwórcy, a nie mechanizmów biologicznych, i że od momentu poczęcia mamy do czynienia z pełnowartościowym człowiekiem, to rodzi się obraz logicznie niespójny: dlaczego Stwórca, któremu przypisuje się tyle szlachetnych cech, tak okrutnie postępuje z bezradnymi bytami ludzkimi? Dlaczego tak nieliczne akty aborcji, dokonywane przez człowieka są moralnie piętnowane, skoro na tak dużą skalę odbywa się to za sprawą mechanizmów stworzonych przez Stwórcę, a wiec za jego pozwoleniem? Tego typu pytań można by zadawać wiele. Wydaje się, że ujęcie człowieka, jako efekt ewolucyjnego rozwoju świata materialnego pozwala uniknąć wielu nielogicznych interpretacji i pomóc w ocenie pod względem etycznym problemów związanych z aborcją czy klonowaniem w celach terapeutycznych.

Embrion ludzki po dwóch miesiącach od chwili poczęcia jest tkanką, która nie posiada świadomości. Zniszczenie takiej tkanki niczym nie różni się w kategoriach biologicznych i medycznych od zniszczenia w celach terapeutycznych fragmentu innej tkanki, jeśli nie wywoła to niekorzystnego efektu dla pacjenta. Natomiast w kategoriach moralnych różnica będzie wtedy, jeśli uzna się, że z komórek embriona może powstać człowiek, a z komórek nieembrionalnych – nie. No, ale wiemy już dzisiaj, iż embrion może też powstać, aczkolwiek na drodze manipulacji naukowej, z np. z fibroblastów – komórek, które nie pochodzą z linii zarodkowej. Czy w takim razie powinno się zakazać jakichkolwiek zabiegów chirurgicznych, które grożą zabiciem fibroblastów, jako komórek, z których może powstać człowiek?

Pewną ułomnością w ocenie pod względem etycznym aktu unicestwienia zarodka ludzkiego w celach terapeutycznych jest unikanie oczywistego z biologicznego punktu widzenia faktu, iż każdy element biologiczny nie jest bytem niezależnym, który możemy oceniać bez uwzględnienia jego relacji do innych elementów, z którymi przecież tworzy twór o wyższym poziomie organizacyjnym. Wszystkie komórki tkanki muszą zachowywać się w sposób optymalny dla tej tkanki, bo zostaną wyeliminowane; wszystkie tkanki budujące organ muszą prawidłowo spełniać swoje funkcje, bo jak nie, to zginie cały organ, a więc i te tkanki; osobniki danej populacji muszą spełniać ściśle określone wymagania nakreślone interesem tej populacji, bo zostaną przez nią wyeliminowane. Pojedynczy człowiek jest częścią całości wyższego rzędu, czyli społeczeństwa, i nie można oceniać jego losów bez uwzględnienia interesu społecznego. Ta ciągłość między elementami biologicznymi i wzajemna zależność nakazuje patrzyć na problem aborcji w celach terapeutycznych jeszcze z innej perspektywy. Z perspektywy interesu społecznego. Jeśli posłużymy się pojęciem układu, będącego wygodnym narzędziem metodologii z zakresu matematyki i termodynamiki, to uzyskamy zupełnie różne wyniki oceny aborcji w zależności od tego, jaki układ poddamy analizie. Jeśli układ zawierał będzie tylko embrion podlegający aborcji, ocena tego zabiegu będzie zdecydowanie negatywna, bo zanotujemy tylko stratę ludzkiego zarodka. Jeśli jednak układ poszerzymy jeszcze o społeczeństwo, to bilans strat i zysków będzie dodatni w przypadku, gdy okaże się, że komórki zabitego zarodka uratowały życie, np. dziesięciu osobom. Efekty kalkulacji czysto naukowej, nie obciążonej pierwiastkiem mistycznym są w takich kalkulacjach bezwzględne i jednoznaczne.

Jeśli odrzucić koncepcję duszy, która gdyby istniała już w zapłodnionej komórce jajowej, nadawałaby jej szczególną rangę pełnowartościowego człowieka, należałoby uznać, że komórka ta, jak i komórki kolejnych stadiów rozwojowych, mają status zwykłej tkanki, np. szpiku kostnego, a więc tkanki, którą możemy usunąć, jeśli jest to społecznie korzystne. Argument, że w odróżnieniu do innych tkanek, z komórek zarodkowych powstaje cały organizm, nie ma tu znaczenia, bowiem takimi komórkami, z których powstać może cały organizm są również plemniki i niezapłodnione komórki jajowe, a nikt z powodu masowego ich niszczenia nie bije na alarm, że dzieje się coś nieetycznego.

Wydaje się, że jedyna cecha, która nadaje zarodkowi ludzkiemu charakter wyjątkowy, odróżniający go od zwykłej tkanki, pojawia się w momencie, gdy wykształcony system nerwowy pozwala na odczuwanie bólu, ewentualnie tworzy jakieś symptomy świadomości. Ból czy dyskomfort psychiczny można traktować jako efekt niekorzystny, niehumanitarny, a więc zadawanie go jako akt nieetyczny. Warto jednak pamiętać, iż co prawda zadawanie bólu jest w kategoriach moralnych naganne, to sam ból, jako efekt fizjologiczny, pełni ważną rolę przystosowawczą, jest bowiem czynnikiem ostrzegającym, że coś z organizmem dzieje się złego, np. występuje stan chorobowy w jakiejś tkance.

Jak widać, ból ujmowany w kategoriach biologicznych jest kolejnym zagadnieniem, w którym występują różnice w stosunku do koncepcji religijnych, gdzie nie brakuje opinii, iż ból i cierpienie jednostki jest korzystne, bo uszlachetniające osobowość tej jednostki. Można by polemizować z takim wartościowaniem zjawiska bólu, ale to wchodziłoby w zakres rozważań socjologicznych, co nie jest przedmiotem tej pracy.

Przyjęcie biologicznej koncepcji człowieka, rozumianej jako powstanie człowieka na drodze ewolucji, rodzi poważne konsekwencje filozoficzne, etyczne itd. Jeśli uzna się, iż człowiek powstał na skutek działania takich samych mechanizmów, jakie doprowadziły do powstania innych gatunków świata biologicznego, i że te mechanizmy mają charakter materialny, nie transcendentny, to konsekwentnie należy przyjąć, iż człowiek jest tworem naturalnym, a tym samym wszystko, co tworzy jest czymś naturalnym, tak jak naturalnym jest to wszystko, co tworzą inne gatunki, np. tamy wodne bobrów. W takim ujęciu stosowanie kryterium naturalności i sztuczności przy ocenie pod względem etycznym różnych zachowań, np. lekarzy, jest bezzasadne. Śmierć człowieka wywołana bakteriami powinna zostać uznana jako tak samo naturalna, jak eutanazja spowodowana przez człowieka. Być może należy uznać eutanazję za nieetyczną z innych powodów. Ale z biologicznego punktu widzenia, szczególnie często stosowane przez środowiska religijne kryterium sztuczności/naturalności, jest kryterium niesłusznym.

Próby wyróżnienia człowieka, jako byt wyjątkowy, bo w odróżnieniu od innych gatunków myślący, zdolny do empatii, a tym samym do zachowań moralnych, są w coraz mniejszym stopniu słuszne na tle dokonań współczesnej nauki. Około 45% DNA człowieka zawiera geny, bądź fragmenty genów wirusowych [13]. Myślenie, zachowania wskazujące na empatię, zostały stwierdzone u zwierząt [8,9,10,11]. Nie wydaje się, aby człowiek różnił się od zwierząt pod względem jakościowym, w sensie posiadania cech, które u nich nie występują. Różni się jedynie pod względem ilościowym w sensie intensywności, z jaką ujawniają się pewne cechy, np. zdolność do porozumiewania się. Gdyby nawet uznano jakąś cechę człowieka za typową tylko dla niego, to w żadnym przypadku nie można jej uznać za nienaturalną, skoro powstała na drodze ewolucji. Podobieństwo człowieka do zwierząt jest tak duże, że olbrzymim problemem moralnym powinno być również bezkarne zabijanie zwierząt czy zadawanie im cierpienia. Jest to problem w ogóle nie dostrzegany przez wiele systemów religijnych, co, na tle wiedzy biologicznej, jest kolejną niekonsekwencją logiczną.

Innym problemem, jeśli chodzi o ocenę zachowań medycznych prowadzących do kontrolowanego pozbawienia życia człowieka, jest trudność wynikająca z samych zasad etycznych, a dokładniej z ich różnorodności [12]. Znawcy przedmiotu wyróżniają wiele systemów etycznych. Wiele z nich nie wyklucza się nawzajem, zwłaszcza te, które dotyczą poszczególnych zawodów, tak jak system etyki lekarskiej i nauczyciela. Są jednak dwa systemy, które z gruntu są sobie przeciwstawne. Jeden, heteronomiczny, przyjmuje, że zasady etyczne nakreślone są przez boga i przekazane ludziom, drugi, autonomiczny – że źródłem tych zasad jest człowiek, u którego powstaje subiektywne odczucie, co jest etyczne, a co nie. Na odczucie to ma wpływ wiele czynników, począwszy od doświadczeń zdobywanych podczas życia, poprzez kulturowy przekaz innych ludzi, a na genetycznych uwarunkowaniach wytworzonych przez ewolucję kończąc. Nie trzeba przekonywać, że ten drugi system jest szczególnie bliski biologom, dla których człowiek jest wytworem przyrody i wszystko, co sobą reprezentuje, włącznie z zasadami etycznymi, też jest produktem przyrody.

A wynika z tego ważna konsekwencja praktyczna: tak jak wszystko w przyrodzie, zasady te się zmieniają i dostosowują do zmieniających się potrzeb społecznych. Obecny intensywny rozwój nauk medycznych zmusza do weryfikacji zasad etycznych.

 

Referencje

[1] – A. Hoffman. Wokół ewolucji. Państwowy Instytut Wydawniczy. Warszawa, 1997.

[2] – J. Wolf, Z. Burian. Pradzieje człowieka. Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i

Leśne. Warszawa, 1982.

[3] – H. Szarski. Mechanizmy ewolucji. Państwowe Wydawnictwo Naukowe.

Warszawa, 1986.

[4] – E. Mayr. Populacje, gatunki i ewolucja. Wiedza Powszechna, 1974.

[5] – A. Le Moigne. Biologia rozwoju. Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa, 1999.

[6] – E.O. Wilson. Społeczeństwa owadów. Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Warszawa,

1979.

[7] – G. Drewa. Podstawy Genetyki. Volumed. Wrocław, 1995.

[8] – D.R. Griffin. Animal Minds. The University of Chicago press. Chicago and London,

2001.

[9] – G.G. The moral ape. Nature. 385. str. 12. 1997.

[10] – D. Loye. The moral brain. Brain and mind. 3. str. 133-150. 2002.

[11] – E. Marshall. Probing primate morality. Science. 271. str. 904. 1996.

[12] – S. Jedynak. Mały słownik etyczny. Oficyna wydawnicza Branta, 1994.

[13] – T.A. Brown. Genomy. Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa, 2001.

 


< 17 >