Fahrenheit nr 50 - styczeń/luty 2oo6
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Na co wydać kasę

<|<strona 28>|>

Brama Ognia (fragment)

 

 

O KSIĄŻCE
Okladka

Perski czarownik wycofał się do ukrytej warowni wraz z niedobitkami perskiej armii i niezwykłym nowym sługą. Ślubuje odzyskać Pawi Tron. Książę Maksjan wskrzesił z martwych Juliusza Cezara i Aleksandra Wielkiego. Korzystając z mocy ukrytej w sławie obu tych wodzów, spróbuje uwolnić Rzym od klątwy, która chroni Cesarstwo ale i skazuje je na stagnację. Na Wschodzie rozpada się jednostka taumaturgiczna Dwyrina; Zoe opuszcza ją, dowiedziawszy się o zagładzie Palmyry. Pragnie zemścić się na Cesarstwie, które pozostawiło jej miasto własnemu losowi, i próbuje zbuntować Deccopolis przeciwko Rzymowi. Tymczasem w Mekce jeden z ocalałych obrońców Palmyry ma niezwykłą wizję, podczas której otrzymuje szczególną moc i nakaz walki z siłami ciemności. Do końca wojny jeszcze bardzo daleko. Zamiast dwóch sojuszów pojawiają się trzy, a o władzę nad Ziemią chcą teraz walczyć nie dwie lecz trzy Siły.

 

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Nikolas usadowił się w strzelnicy muru obok wieży. Było mu całkiem wygodnie, choć zimny północny wiatr muskał jego twarz niczym pocałunek freyasdottir. Oparł się wygodniej o kamień, czekając na rozwój wypadków. Choć z natury nie grzeszył cierpliwością, jego rzemiosło nauczyło go już wielu cnót. Cierpliwość była jedną z nich. Naciągnął kaptur głębiej na głowę, chroniąc twarz przed zimnymi podmuchami wiatru.

Zastanawiał się, czy ludzie po drugiej stronie muru pili na pół zamarznięty miód, skuleni wokół ognisk w swych skórzanych namiotach. Zastanawiał się, czy niewolnicy z żelaznymi obręczami na szyjach, odziani jedynie w tuniki z surowej wełny, przynosili wojownikom kolejne dzbany z miodem i grube, ociekające krwią płaty mięsa. Odruchowo położył dłoń na rękojeści miecza. Kiedyś jego szyję także oplatała żelazna obręcz. Takich rzeczy się nie zapomina.

On też nosił niegdyś ciężkie dzbany z miodem dla ucztujących w holu wojowników, bosymi, okrwawionymi stopami stąpając po śniegu. Niebo też było wtedy szare, bo Bóg Burz kochał Danię bardziej niż jakąkolwiek inną krainę na świecie. Drobiny gradu siekły go wtedy po plecach, znacząc je czerwonymi plamami. Życie nie było łaskawe dla obcego chłopca o dziwnych oczach, sprzedanego w niewolę daleko za granice cesarstwa. Jarlowie Danii nie byli litościwymi panami.

Ale bez nich... Nikolas pochwę z mieczem i przeciągnął po niej dłonią, uśmiechając się do siebie. Bez nich nie poznałbym Nibelungów i nie zdobył twojej miłości.

Chmury pochłonęły ostatecznie słońce, niebo pociemniało i pochyliło się jeszcze niżej nad ziemią. Wielkie płatki śniegu opadały powoli ku ziemi, topniały na kamieniach muru. Nikolas ruszył w stronę drewnianych schodów za bramą. Czekał na murze przez trzy godziny, zziębnięty, wpatrując się w odległą linię drzew. W obozie Awarów, który niknął powoli za zasłoną gęstego śniegu, panował spokój. Odgłosy walki dobiegające z drugiego krańca murów, od Złotej Bramy, przybierały powoli na sile. Wieża przy Drugiej Bramie przesłaniała widok na redutę broniącą miasta od południa, słychać było jednak wyraźnie brzęk metalu o metal i głuche odgłosy kamieni uderzających w mur. U podnóża schodów, na placyku za strażnicą gromadziła się grupa rycerzy. Nie, upomniał się w myślach Nikolas, alae equities.

Nikolas pokonał ostatnie stopnie i stanął przy wieży. Kilka kroków dalej jeźdźcy w srebrzystych zbrojach przygotowywali się do wyjazdu na ośnieżone pola. Kłęby pary unosiły się znad boków ich wierzchowców, głosy ludzi i brzęk żelaza odbijały się echem od sklepienia bramy. Rycerze sprawdzali uprząż i długie proste miecze przywieszone do siodeł. Wielu nosiło na plecach drewniane kołczany, wypełnione strzałami o lotkach z szarych piór. Nikolas podrapał się po głowie i odwrócił ku wieży. Zgrzyt metalu zwrócił jego uwagę ku górze. Długie, żelazne belki zamykające bramę chowały się powoli w kamiennym sklepieniu bramy. Turkot ukrytych kół mechanizmu odbijał się echem od kamiennych ścian. Każda belka miała stopę szerokości i była gruba jak ramię dorosłego mężczyzny. Nikolas policzył głowy; przed bramą czekało trzydziestu, czterdziestu ludzi, większość na koniach. Zaczął przyglądać się ich twarzom, szukając tej, która pasowałaby do zasłyszanego niegdyś opisu.

Szczupły mężczyzna, pół Słowianin, pół Grek, o miłej, sympatycznej twarzy. Szpieg i zdrajca miasta.

– Wypad – przemówił ktoś za nim. Nikolas odwrócił się, zachowując obojętny wyraz twarzy. Obok stał jasnowłosy centurion z wieży. – Pojadą spalić ze dwie, trzy wieże. Przypomną barbarzyńcom, że nie mogą zapominać o flankach.

– Chcecie nauczyć ich, jak wygrywać? – Nikolas pożałował tych słów niemal w tej samej chwili, gdy je wypowiedział. Centurion mierzył go przez chwilę gniewnym spojrzeniem, a potem odszedł, przepychając się między końmi. Nikolas przygryzł wargę, zakłopotany, i zastanawiał się przez chwilę, czy nie pójść za nim, ale zostało mu mało czasu. Legioniści przy bramie przygotowywali się już do wyjazdu. Jeźdźcy w pierwszym szeregu próbowali sformować podwójną linię o równych odstępach. Konie stłoczone na małej przestrzeni przepychały się nerwowo, a Nikolas zmuszony był cofnąć się pod sam mur. Cegły uwierały go w plecy. Kierowany odruchem sięgnął do metalowej pętli przytrzymującej miecz w pochwie. Z tyłu dobiegł go dźwięk wojskowej trąbki i pokrzykiwania.

Brama zaczęła się powoli otwierać. Nikolas zaklął i ruszył wzdłuż muru w stronę rozchylających się wrót. Pięciu mężczyzn napierało z całych sił na szorstkie deski bramy, czemu towarzyszył przeraźliwy pisk zawiasów. Kiedy Nikolas próbował przecisnąć się przez tłum ludzi i koni, przez szparę między skrzydłami bramy wlał się strumień szarego światła. Tuż za nim wionął podmuch zimnego powietrza, który uderzył w nozdrza koni stłoczonych przed wyjściem i wywołał wśród nich krótkotrwałe zamieszanie. W miarę jak żołnierze coraz szerzej uchylali ciężkie wrota, oczom czekających ukazywała się coraz większa połać ośnieżonego pola.

Nikolas podskoczył, próbując dojrzeć coś ponad głowami jeźdźców. Legioniści napierali nań z tyłu, próbując przedostać się do bramy. Nikolas odwrócił się i zaczął przepychać się w przeciwnym kierunku. Ktoś rzucił krótki rozkaz, a żołnierze zaczęli wyjeżdżać na zewnątrz. Kątem oka Nikolas dojrzał jakiś błysk i odwrócił się ponownie w stronę bramy. Gąszcz końskich i ludzkich nóg skutecznie przesłaniał mu widok, mimo to dostrzegł obnażone ostrze miecza, w którym odbijał się blask padający zza murów.

Nikolas zaklął pod nosem, oparł dłoń na ramieniu stojącego obok żołnierza i wykorzystując nierówności muru, na którym postawił stopę, podciągnął się w górę.

– Hej, ty, złaź ze mnie! – krzyknął zaskoczony i przestraszony żołnierz.

 Nikolas zaklął głośno. Człowiek, na którego polował, stał po drugiej stronie przejścia, zaledwie piętnaście stóp dalej, zasłonięty przez żołnierzy zmierzających ku bramie. Nikolas zeskoczył na ziemię i od niechcenia zablokował ręką kuksańca, którego chciał mu wymierzyć legionista. Zgrzyt wysuwanego z pochwy miecza, który sekundę później pojawił się w dłoni Nikolasa, skutecznie uciszył protesty żołnierza. Nikolas spojrzał w prawo, na otwartą bramę, a potem w lewo, by policzyć jeźdźców, którzy czekali jeszcze na wyjazd. Połowa kolumny była już na zewnątrz. Nikolas napiął mięśnie, gotując się do ataku.

Nagle powietrze wypełnił przeraźliwy, rozdzierający krzyk. Nikolas przypadł do ziemi, słysząc syk setek nadlatujących strzał. Ludzie zaczęli krzyczeć w panice. Słychać było głuche odgłosy ciosów. Nikolas przysunął się do muru, osłoniło go ciało padającego żołnierza. Strzała o czarnopiórych lotkach przebiła legionistę na wylot, krew wypływała strumieniem z jego pleców i ust. Nikolas pochwycił go za ramię i naciągnął na siebie jak tarczę. Kopyto przerażonego konia trafiło prosto w napierśnik żołnierza, gnąc stal niczym pergamin. Nikolas skrzywił się, gdy trup podskoczył w jego rękach, a świeża krew zbryzgała mu twarz. Wcisnął się w zagłębienie muru, czekając na dalszy rozwój wypadków. Tymczasem zza bramy dobiegały okrzyki wojenne Awarów.

Nikolas słyszał także krzyki rycerzy uwięzionych w bramie i zabijanych nieustającym gradem strzał. Pociski wpadały przez otwartą bramę prosto w masę umierających ludzi i koni. Za bramą panowało ogromne zamieszanie – niektórzy legioniści próbowali wrócić w obręb murów, inni chcieli uciekać na zewnątrz. W powietrzu mieszały się wrzaski centurionów wydających rozkazy swym ludziom. Na zewnątrz, pod murem, także toczyła się walka. Okrzyki wojenne barbarzyńców odbijały się echem od sklepienia bramy. Jakiś koń wycofujący się w popłochu tyłem, trafiony został dwiema strzałami i padł na ciało żołnierza, za którym chował się Nikolas. Ten zdołał w porę odsunąć się na bok, ale i tak został trochę poturbowany

Konie, które wydostały się na zewnątrz, galopowały wzdłuż muru, rżąc z przerażenia. Świst strzał przycichł nieco, a potem całkiem ustał. Słychać było tupot biegnących. Nikolas skrzywił się i zepchnął z siebie trupa. Martwy legionista, w którego oczach wciąż malowało się krańcowe zdumienie, opadł na ziemię, a Nikolas zerwał się na równe nogi. Prawą ręką, śliską od krwi, wyciągnął miecz z krwawej mazi pokrywającej bruk. W bramie pojawiły się ciemne postacie z toporami i włóczniami w dłoniach. Nikolas wskoczył na stertę trupów – ludzkich i końskich – by w ostatniej chwili unieść miecz i sparować uderzenie topora pierwszego z nacierających Awarów.

Barczysty awarski arystokrata okryty był pelerynami z gronostajów i lisów. Pod futrami lśniła żelazna zbroja, sięgająca do jego szyi otoczonej kołnierzem ze złota i do bicepsów. Miał wysokie kości policzkowe, skośne oczy i płaski, szeroki nos. Topór znów podniósł się do ciosu. Nikolas odskoczył na bok i niemal potknął się o padłego konia. Żelazny klin przeciął powietrze w miejscu, gdzie jeszcze przed momentem znajdowało się jego ramię. Nikolas pochylił się i natarł ramieniem na Awara, uderzając go prosto w pierś. Dłoń o długich brudnych paznokciach wbiła się w jego twarz i rozorała mu policzek. Nikolas odepchnął rękę barbarzyńcy, a potem sam spróbował wbić palce w jego oczy. Awar odsunął się do tyłu, uderzając go lekko w bok głowy. Nikolas podążył za jego ruchem i kopnął go kolanem w wewnętrzną część uda. Mężczyzna jęknął z bólu, a Nik wykorzystując chwilę jego wahania, uderzył łokciem w szyję. Kołnierz wygiął się pod ciosem, uchronił jednak krtań barbarzyńcy przed zmiażdżeniem.

Tymczasem przez otwartą bramę wbiegali kolejni barbarzyńcy, bez ustanku strzelając z krótkich, ciężkich łuków w kłębiący się tłum legionistów zepchniętych na ulicę. Rzymianie padali jak muchy, gdy ciężkie strzały przeszywały zbroje ze skóry lub cienkie kolczugi. Za awarskimi weteranami nacierał wielki tłum Słowian o słomianych i rudych włosach, sztywnych od brudu i tłuszczu. W rękach trzymali tarcze pomalowane w geometryczne wzory w odcieniach błękitu, czerwieni i czerni. Nad ich głowami kołysał się las włóczni. Biegli naprzód, wrzeszcząc przeraźliwie na widok otwartej bramy.

Awar wywinął się z uścisku Nikolasa niczym węgorz i odepchnął go na bok. Nikolas pośliznął się na pokrytym krwią bruku i poleciał do tyłu, zatrzymując się na ciele zabitego legionisty. Jego miecz zniknął gdzieś między ciałami umierających koni. Awar rzucił się na niego, wznosząc do ciosu rękę, w której błysnęło ostrze długiego noża. Nikolas poczuł zimny dreszcz na plecach, ujrzawszy, że został odcięty od reszty obrońców. Przetoczył się do tyłu i wstał, zrywając z lewej ręki pozostałości rękawa. Awar znów zaatakował, wykonując kilka krótkich, błyskawicznych pchnięć nożem. Nikolas ponownie odsunął się do tyłu, przeskakując nad ciałem martwego gniadosza, a potem wyprostował złożoną w pięść dłoń, wyciągając kciukiem wyrzutnię sprężynową

Rozległ się ostry metaliczny szczęk; metalowa strzała wbiła się w oko Awara i zatrzymała na wewnętrznej stronie jego stożkowatego hełmu. Krew i białe fragmenty kości pokryły twarz barbarzyńcy, który upadł bez słowa między inne ciała.

Nikolas dostrzegł kątem oka jakiś ruch i rzucił się na ziemię. Awarska strzała przemknęła zaledwie tuż nad jego głową i odbiła się od muru. Nikolas przeczołgał się szybko do przodu, szukając między ciałami swojego miecza. Gdy znów usłyszał świst strzał wystrzelonych w jego stronę, schował się za ciałem martwego konia i przy samej ziemi ponownie ruszył naprzód.

Tymczasem nieco dalej, na ulicy, toczyła się zażarta walka. Przez otwartą bramę wlewały się kolejne zastępy Awarów i Słowian nacierające na Rzymian, którzy próbowali zatrzymać ich przy murze. Legioniści stojący na szczycie murów rzucali włócznie i kamienie w masę ludzi tłoczących się na ulicy. Kamieniarze i inżynierowie pracujący przy umocnieniach biegli w stronę bramy, trzymając w dłoniach włócznie i wielkie młoty. Ponad szczęk broni i jęki umierających wzbijały się ryki jasnowłosego centuriona, który przywoływał do siebie swoich ludzi.

Nikolas odetchnął z ulgą: rzeźbiona rękojeść Brunhildy wystawała spod ciała siwej klaczy. Rękojeść przywitała spoconą dłoń Nikolasa niczym dawno niewidziany przyjaciel. Cztery stopy pokrytej runami skandynawskiej stali opierały się przez chwilę, potem jednkl wysunęły się spod zakrwawionej padliny. Nikolas musiał raz jeszcze uchylić się przed strzałą, choć teraz już awarscy łucznicy wzięli na cel Rzymian stojących na umocnieniach. Nikolas przebiegł sprintem otwartą przestrzeń dzielącą go od najbliższej wieży o drewnianych schodach.
Przeskakując po dwa i trzy stopnie naraz, wbiegł na drugi poziom wieży, piętnaście stóp nad bitwą toczącą się na ulicy. Wcześniej wspięli się tutaj dwaj Awarowie, którzy teraz szyli strzałami w szeregi Rzymian walczących poniżej. Nikolas zacisnął dłonie na rękojeści Brunhildy i pokonawszy ostatnie dwa stopnie, wykonał zamaszyste cięcie i wbił miecz głęboko w szyję Awara stojącego po prawej stronie. Nieboszczyk poleciał na drugiego łucznika. Jasna krew tętnicza wytrysnęła strumieniem w górę, obryzgując mężczyzn tłoczących się poniżej, a głowa Awara przechyliła się pod upiornym kątem. Drugi barbarzyńca próbował zaatakować, nim jednak zdążył to zrobić, potężne kopnięcie Nikolasa złamało mu nogę w kolanie. Awar wciąż wył z bólu, gdy Nikolas przerzucał go przez barierkę.

Co najmniej kilka strzał poleciało w jego stronę. Nikolas uchylił się i ponownie ruszył w górę schodów, na następny podest. Stopnie zadrżały pod ciężarem Awarów pędzących w jego stronę. Nikolas stanął na nieheblowanych deskach trzeciego podestu i podniósł Brunhildę, szykując się do walki. Czterech Awarów o długich wąsach i czarnych prostych włosach, odzianych w lśniące żelazne kolczugi, pędziło w górę schodów. Na szczęście zasłonili Nikolasa przed atakiem łuczników stojących poniżej, na ulicy.

Pierwszy Awar wskoczył na podest i natychmiast zaatakował Nikolasa toporem, próbując uderzyć go w brzuch. Nikolas odsunął się na bok, a potem zamarkował cios z góry, znad głowy. Awar zablokował atak ostrzem topora, a Nikolas błyskawicznie zmienił kierunek uderzenia, trafiając nomadę w lewą rękę. Brunhilda wbiła się głęboko w ciało, przecinając mięśnie i ścięgna. Awar zaklął i odskoczył do tyłu, przerzucając topór do zdrowej ręki. Nikolas przeszedł do ataku, ustawiając się tak, by ranny przeciwnik oddzielał go od pozostałych Awarów. Barbarzyńca próbował zablokować jego cios, lecz Nikolas doskoczył pchnął mieczem w górę, wbijając ostrze w gardło mężczyzny. Awar nie zdążył nawet zacharczeć, gdy czubek ostrza zazgrzytał o wewnętrzną ściankę jego hełmu.

Kolejny Awar pchnął włócznią nad ramieniem martwego już towarzysza, trafiając Nikolasa prosto w lewą pierś. Grot włóczni wykonany z kiepskiego stopu żelaza zatrzymał się na oczkach kolczugi, ale lewą część ciała Rzymianina przeszył przenikliwy ból. Nikolas błyskawicznie obrócił się w miejscu, pozwalając, by włócznia ześliznęła się z jego ciała, wyciągając jednocześnie Brunhildę z martwego Awara. Drugi Awar przyciągnął do siebie włócznię i wskoczył na podest.

Nikolas pochylił się nisko, czując, jak grot włóczni ociera się o jego głowę, a potem sam rzucił się naprzód, pchając Brunhildą niczym włócznią. Awar próbował uciec przed ciosem, lecz z dołu napierali nań kolejni wojownicy. Długie nordyckie ostrze przebiło skórzaną zbroję pod lewą pachą i natychmiast popłynął strumień ciemnoczerwonej krwi. Nikolas wyrwał ostrze z ciała umierającego przeciwnika i pchnął go na kolejnych barbarzyńców pędzących w górę schodów.

Z pierwszych szeregów Awarów, na które spadł ich martwy towarzysz, podniosły się wściekłe okrzyki. Wykorzystując chwilę zamieszania, Nikolas odgarnął włosy z twarzy i odsunął się do tyłu, szukając dobrego oparcia dla stóp. Miecz wydawał mu się wyjątkowo lekki, a w powietrzu tańczyły maleńkie punkciki światła. Nawet powietrze było ciepłe, niemal gorące. Jakiś Awar wbiegający na schody rzucił weń toporem, wydawało się jednak, że płynie on w powietrzu wolniej niż w wodzie; Nikolas spokojnie odsunął się na bok i ponownie przyjął pozycję bojową.

Dwaj włócznicy wygrzebali się wreszcie z kłębiska ciał i wspięli na podest. Rozdzieliwszy się, zaczęli zachodzić go z dwóch stron, trzymając się blisko balustrady. Groty włóczni mierzyły w jego głowę, wysuwając się raz po raz do przodu, niczym języki węży. Nikolas zaatakował mężczyznę po lewej stronie, tnąc drzewce włóczni Brunhildą. Doświadczony Awar cofnął szybko włócznię i zamierzył się na głowę Rzymianina. W tej samej chwili do ataku ruszył drugi barbarzyńca, kierując ostrze włóczni na udo Nikolasa. Rzymianin obserwował ich poczynania z zimnym spokojem. Krew płonęła w jego żyłach, dodając mu sił i przyspieszając bieg jego myśli. Odchylił się do tyłu, unikając ciosu w głowę, i obrócił się w prawo, by przyjąć atak na nogi. Brunhildą odepchnął włócznię na bok, kierując jej ostrze ku podłodze. Uczyniwszy krok w stronę Awara, Nikolas błyskawicznie obrócił się w miejscu i zamaszystym cięciem przeciął drzewce włóczni na pół, a potem uderzył w ramię włócznika. Lekka kolczuga i skórzany kaftan nie stanowiły dobrej osłony. Awar otworzył szeroko usta w grymasie zdumienia. Na deski posypały się maleńkie oczka kolczugi zdobione lśniącymi rubinowymi kropelkami.

Nikolas dokończył obrót, zatapiając ostrze miecza w piersi pierwszego włócznika. Awar wciągnął głośno powietrze, a potem zakrztusił się własną krwią. Nikolas kopnął go mocno w tułów, wyciągając jednocześnie miecz. Ciało mężczyzny uderzyło w ogrodzenie i zawisło na mgnienie oka w powietrzu, by potem runąć na ulicę. Drugi Awar wciąż nie mógł otrząsnąć się ze zdumienia i bólu, wpatrzony w swe zakrwawione ramię i zdruzgotaną włócznię.

Na schodach powyżej trzeciego podestu rozległ się nagle tupot nóg. Nikolas zerknął w górę i dojrzał czerwone płaszcze zbiegających legionistów. Z dołu podniósł się krzyk, a Nikolas odwrócił się dość szybko, by ujrzeć chmurę strzał zmierzających w jego stronę. Okrzyk wściekłości uwiązł mu w gardle, gdy rzucił się do tyłu...

 


< 28 >