Fahrenheit nr 54 - sierpień-wrzesień 2oo6
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Publicystyka

<|<strona 17>|>

POLCON 2006 subiektywnie

 

 

Tegoroczny Polcon, organizowany przez Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki „Cytadela Syriusza” i Lubelski Klub Fantastyki „Syriusz”, rozpoczął się w czwartek 24 sierpnia, kiedy to łaknący wrażeń konwentowicze rozpoczęli najazd na Lublin. W tej licznej grupie znaleźliśmy się i my. Bez trudu znaleźliśmy odpowiednią szkołę i Dom Kultury Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, gdzie miał się odbyć Polcon. Pomyślnie zaliczywszy pierwsze zadanie, którym okazało się znalezienie właściwego wejścia do gimnazjum, dotarliśmy do recepcji. Tutaj tradycyjnie przywitał nas chaos. Wszyscy krzyczeli na wszystkich, wylewnie się witali i radośnie odnajdywali. Obsługa sprawiała wrażenie lekko spanikowanej i uparcie zwracała się do wszystkich tak znienawidzoną na konwentach formą, per „pan” lub „pani”. Podpisaliśmy właściwe kwitki, wyrwaliśmy ze szponów organizatorów siatki pełne materiałów konwentowych, po czym ruszyliśmy zdobywać noclegownię. Straciliśmy przez to trochę czasu, bo trzeba było się nachodzić. Wyczerpani fizycznie, zrobiliśmy szybkie rozpoznanie co mamy w siatkach z materiałami konwentowymi – okazało się, że głównie są to materiały promocyjne. Po reklamie książek, między innymi Piekary, Dukaja oraz Empiku i innych firm, dogrzebaliśmy się do kilku zinów fantastycznych i zbioru opowiadań nominowanych do nagrody im. Janusza Zajdla. Jak to zwykle bywa, program i erratę znaleźliśmy na samym końcu.

Okazało się, że program konwentowy gna pełną para i już zdążyło nam umknąć kilka intrygująco zatytułowanych prelekcji: o czarownicach i opętaniach, o egzorcyzmach, o obrzędach pogańskich. Niestety, również spotkanie z dwoma spośród czterech gośćmi honorowymi Polconu – Erykiem Górskim i Robertem Łakutą – odbyło się wczesnym popołudniem, co większości fanów nie pozwoliło w nim uczestniczyć. Przybici powyższym, poszliśmy szukać konwentowego towarzystwa, a nosy nam mówiły, że znajdziemy je przy najbliższym piwopoju. Nosy jak zwykle miały rację. W barze Harlem znaleźliśmy towarzystwo, z którym można było nieoficjalnie dokonać otwarcia konwentu i pierwszej butelki piwa. Oficjalne otwarcie Polconu odbyło się o 21:00 i było czystą formalnością dla rozkręcających się fanów.

Intensywna integracja środowiskowa spowodowała, że na prelekcje zaczęliśmy chodzić dopiero w piątek. Niestety, nie sposób było uczestniczyć we wszystkich interesujących nas spotkaniach. Powód był prosty. Program był wręcz przeładowany. Równolegle odbywało się pięć paneli i spotkań, co przy braku talentu do bi- czy multilokacji powodowało wiele rozterek natury egzystencjalnej. Oczywiście miało to dobre strony – w każdej chwili konwentu każdy mógł znaleźć coś miłego dla siebie. Wypada w kilku słowach opisać panele w których wzięliśmy udział.

Konkurs na temat Kajka i Kokosza dostarczył nam wspaniałej okazji do przerzucania się cytatami z komiksów. Odkryliśmy też, że czytelnicy SF powinni opracować strategię zajmowania drugich i trzecich miejsc w konkursach, ponieważ miejsce pierwsze wiąże się z przyjęciem stosu książek fantasy.

Prelekcja Magdy Kozak na temat jednostek specjalnych w Polsce od razu przykuła naszą uwagę. Co prawda Tygrysa Redakcyjna Fahrenheita spóźniła się odrobinę, ponieważ pobłądziła w lubelskich uliczkach, ale też zaprezentowała spragnionej wrażeń publiczności rzetelny przegląd działających w RP służb specjalnych. Informacje były tylko i wyłącznie jawne i ogólnodostępne, a mimo to w większości nieznane szerszemu gronu słuchaczy. Poznaliśmy formacje, nazwy jednostek, ich podległość służbową, klasyczne umundurowanie i uzbrojenie. Na okrasę zobaczyliśmy filmik, którym komandosi ze służb wrocławskich zachęcają rekrutów do wstąpienia w ich szeregi.

Nie obędzie się też bez odrobinki autoreklamy – w tym przypadku prelekcji niżej podpisanej Bebe. Całą salę szczelnie wypełnił tłum chcący dowiedzieć się co nieco o japońskich baśniach i klechdach oraz zamieszkujących fantastyczny japoński świat postaciach. Mimo tłoku i kiepskiej wentylacji, wszyscy przez dwie godziny słuchali opowieści o demonach, zmiennokształtnych zwierzętach i bajkowych stworach.

Jako dyżurna ekipa Loży Szyderców, przybyliśmy też robić tłum na spotkaniu z Fahrenheitem. Tutaj możemy jedynie narzekać, że tak mało osób zechciało zobaczyć redakcję na własne oczy i posłuchać redakcyjnych bajań. Pochwalić za to należy Fokę, za prowadzenie. Miała dobrze przygotowane pytania i tematy, które zapewniły nam pełną godzinę niewymuszonej rozmowy o naszym ulubionym periodyku internetowym. Nie omieszkaliśmy oczywiście mocno reklamować Forum i naszych warsztatów literackich.

Z czysto rozrywkowego punktu widzenia, spodobały nam się warsztaty filmowe Staszka Mąderka. Staszek – gwiazda i reżyser znanego w środowisku filmu „Stars in Black”, od dłuższego czasu zajęty jest kręceniem jego pełnometrażowej wersji: „Gwiazdy w czerni”. Niestety, mimo że Staszek szybki jest, to film jak dotąd kręcił się dość wolno. Zaprezentowane na Polconie opowieści, zdjęcia i migawki z planu filmowego dają nam jednak nadzieję, że kiedyś to wiekopomne dzieło pojawi się na ekranach. Sam twórca jak zwykle tryskał dobrym humorem i sypał dowcipami i anegdotami jak z rękawa. W ramach gruszek na wierzbie Staszek obiecał, że na przyszłorocznym Polconie zaprezentuje nam film (a przynajmniej 80% w wersji beta). Pożyjemy zobaczymy.

Dla początkujących pisarzy i wszystkich osób interesujących się przelewaniem myśli na papier wielce pożyteczne było spotkanie z Iką – „Nie taki redaktor straszny...”. Jak wiadomo, nie wszyscy debiutanci czytają Fahrenheitowe Zakużone Warsztaty, a na tym szczególnym spotkaniu mieli okazję poznać szeroki wachlarz błędów popełnianych przez początkujących autorów. Fakt, trochę się pośmialiśmy. Najbardziej zadziwił nas jednak całkowity brak samokrytyki osób wysyłających swoje teksty do redakcji, oraz zdarzająca się odporność na rzeczowe argumenty. Ika przyznała się, że czyta wszystko, co przychodzi do Fahrenheita i odpisuje wszystkim autorom – i za to należy jej się co najmniej medal z kartofla i wielkie brawa!

Andrzej Zimniak – technologie przyszłości. Połączenie tego nazwiska i tematu prelekcji spowodowały dreszcz podniecenia u technicznie wykształconej części braci konwentowej. Wysłuchaliśmy ciekawego wykładu na temat przewidywanych dróg rozwoju naszej cywilizacji w aspekcie długotrwałych podróży kosmicznych. Koncepcja samonaprawiających się statków, czy wręcz podróżowania przez próżnię we wnętrzu istot żywych stworzonych na drodze inżynierii genetycznej to jest to, czego fan SF pragnie i potrzebuje. Zwłaszcza jeśli całość poparta jest solidną dawką teorii naukowych.

Spotkanie autorskie Magdy Kozak odbyło się sobotnim popołudniem, w nastroju nieoficjalnym i luźnym. Prowadziła Ika, która tworzy z Madzik zgrany tandem. Udało się porozmawiać nie tylko o „Nocarzu”, ale też o autorce, jej zainteresowaniach i o jej podniebnym ślubie! Prowadząca nie pominęła nawet dużej grupy fanów opowiadań, które Magda publikuje w Fahrenheicie. Na szczęście autorka potrzebuje czasami odpocząć od wampirów i ich krwawego życia, a wtedy pisze kolejne odcinki z życia naszej ulubionej smoczycy – Pasi. Największym odkryciem spotkania było dziewczę, które przyznało się publicznie do napisania fanfika ze świata „Nocarza” oraz do rysowania ilustracji do tegoż.

Punktem kulminacyjnym każdego Polconu jest oczywiście gala, podczas której pani Jadwiga Zajdel wręcza nagrodę nazwaną ku czci jej zmarłego męża. Dla nominowanych autorów wiąże się to zapewne ze sporymi wzruszeniami, dla publiczności zaś z bólem rąk, bo wszystkim bije się gromkie brawa. Aplauz był tym większy, że po raz pierwszy w historii nagrody imienia Janusza Zajdla jeden autor zebrał laury w kategorii opowiadanie i powieść. Jarosław Grzędowicz, naszym zdaniem słusznie, potwierdził w ten sposób swoją wysoką formę pisarską i zasłużone miejsce w pierwszej lidze naszych autorów.

Werdykt uczestników Polconu spowodował, że z Jarosławem Grzędowiczem odbyły się dwa spotkania. Pierwsze było normalnym spotkaniem autorskim, podczas którego Grzędowicz dowcipnie opowiedział o swojej twórczości i mękach podczas pracy nad książkami i opowiadaniami. Drugie odbyło się na sam koniec Polconu i było spotkaniem z laureatami nagrody Zajdla. Publiczność bardzo prosiła szanownego autora, by raczył się rozdwoić, ale ten nie chciał za bardzo współpracować. Prowadzącemu plątał się trochę język – nic dziwnego w czwartym dniu konwentu – jednak dał radę poprowadzić spotkanie. Tym razem publiczność miała bardzo dużo pytań, a dla nas frajdą było poznanie drogi Grzędowicza od nastolatka marzącego o pisaniu książek do laureata najważniejszej w fandomie nagrody. Biorąc pod uwagę, jak autor potrafi opowiadać, spotkanie mogłoby trwać kilka godzin. Zostało jednak brutalnie przerwane, a niżej podpisani musieli pogodzić się z zejściem z konwentowej chmurki na twardą ziemię.

Polcon 2006 uważamy zdecydowanie za udany. Zaproszeni goście: Marek Huberath, Marcin Wroński, Marina i Siergiej Diaczenko, Romuald Pawlak, Witold Jabłoński, Marcin Przybyłek, Jacek Komuda, Szczepan Twardoch, Maja Lidia Kossakowska, Ewa Białołęcka, Magda Kozak, Miroslav Żamboch, Jarosław Grzędowicz i inni zapewnili solidną dawkę wrażeń. Szczególnie na pochwałę z naszego punktu widzenia zasługuje zaproszenie autorów ze wschodu i południa. Fantastyka „słowiańska” trzyma się nieźle i mogliśmy się o tym naocznie przekonać. Do plusów należy też zaliczyć sprawną organizację. Nawet poszukiwania rzutnika multimedialnego na potrzeby spotkań nie trwało zbyt długo, a organizatorzy służyli w każdej chwili pomocą. Całkiem mało było też zamieszania ze zmianami w programie.

A żeby nie było za słodko, znajdziemy też parę minusów: noclegownie daleko od centrum konwentowego i brak bliskiej knajpki gdzie uczestnicy mogliby swobodnie oddawać się integracji. Drodzy organizatorzy! My wiemy, że w szkole nie da rady! Ale knajpka dostępna na miejscu, tam, gdzie odbywają się spotkania, jest fanom żywotnie niezbędna. Brakowało miejsca, gdzie można by ukryć się po prelekcji, z jej autorem i dokończyć rozpoczętą dyskusję – a dla nas osobiście jest to esencją każdego konwentu. W końcu chodzi o możliwość nieskrępowanego ograniczeniami czasowymi podyskutowania. Miejmy nadzieję, że spotkamy się w równie doborowym towarzystwie na przyszłorocznym Polconie w Warszawie.

 

Agnieszka i Jacek Falejczykowie

 


< 17 >