Fahrenheit nr 56 - grudzień 2oo6
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
451 Fahrenheita

<|<strona 02>|>

No i mamy święta

 

 

No i mamy święta. Jak co roku, można by powiedzieć, z tym że w tym roku święta są jakby bardziej kontrowersyjne. A nawet niepoprawne politycznie. I nie chodzi tu bynajmniej o silną grupę pod wezwaniem Świątobliwego Malkontenta, która, jednocząc o tej porze roku szeregi, zgodnym chórem narzeka na komercję. Dzięki nim zyskujemy niezbitą pewność, że święta już nie są takie jak dawniej. Pewnie nie są. W plejstocenie wystarczało dobre ognisko i jakoś to szło, a jak się polowanie powiodło, można było faktycznie prychać i chrząkać o udanych świętach. Ale czasy się zmieniły, jak twierdzą niezadowoleni, narzekając przy tym na nadmiar reklam i tłumy w sklepach, od czasu do czasu wspominając coś o zaginionym w pomroce dziejów duchu świąt. Jasne. Do pewnego stopnia nawet ich rozumiem. Tłum w sklepie zawsze budzi moją żywą niechęć, jednak jakoś nie bardzo umiem zapomnieć, że jestem jego częścią, że przyświeca mi ten sam cel, co i pozostałym częściom. Więc o co chodzi? Mnie wolno, a im nie? Fajnie by było, tylko jakoś podstaw mi brakuje do wprowadzania takiej zasady w życie. O reklamy też nie ma się co czepiać, ludzka rzecz zarabiać, a o to przecież chodzi tym reklamującym, czyż nie? O zarobek. No, ja się muszę przyznać, że jak mi szefostwo wypłaca pensję, to zasadniczo nie mam do nich pretensji i kijem nie gonię. No co? Też lubię zarobić. Głównie po to, żeby potem wydać. To na co mam narzekać? Że nie tylko ja taka bystra? Nie narzekam. Tym bardziej, że reklamy okołoświąteczne tchną jakoś bardziej optymizmem niż te inne. Mniej jest jakby pań, które jako żywo pierwszy raz w życiu proszek do prania zobaczyły albo wciąż niszczą koszule męża, narażając biedaka na utratę ulubionych ubranek (swoją drogą, sam mógłby sobie prać, jak ma taką niezorientowaną żonę). Wolę stanowczo klimat bałwanków i facetów w czerwonych wdziankach, wolę obowiązkowy optymizm świątecznych reklam, bo optymizmu tak naprawdę nigdy za wiele i radości też nie. Tym bardziej, że Malkontenci co do jednego mają trochę racji, coś się porobiło z Duchem Świąt. Stał się, jak i same święta, niepoprawny politycznie. Zaskakujące, prawda? A jednak. Trend niepoprawności politycznej narodził się w owym tyglu narodowościowo-kulturowym jakim są Stany Zjednoczone Ameryki – cudowny kraj, gdzie rdzenni mieszkańcy nie stanowią nawet jednego procenta ogółu społeczeństwa. Ale, jakby kto pytał, to wszyscy są równi, szczególnie ci nierdzenni, ci są nawet równiejsi. Dlatego też postanowili wyrównać święta. Na pierwszy odstrzał poszły choinki. Wiadomo, jest to symbol z gruntu religijny, ale czy z gruntu chrześcijański? Nie sądzę, żeby w Betlejem jodełki i świerki były jakoś szczególnie popularne. Za to zielone gałęzie są ściśle związane ze świętem Jul. Niepoprawny politycznie grubas w czerwonych ciuchach wywodzi się od trolla, któremu ogromny koncern zafundował ową dobrze znaną twarz i ciuchy z futerkiem. Gdzie tu ta cała niepoprawność? I przede wszystkim gdzie duch świąt? W tym wyścigu kto jest lepszy i co się komu należy? W tym dbaniu, by nawet przypadkiem i przez pomyłkę nie trafiło się nieco uwagi komu innemu niż nam? Nie ma chyba potrzeby negować niepoprawnego politycznie nawoływania do miłości bliźniego, jeśli o to chodzi, Duch Świąt już dawno wycofał się z politycznego życia...

A jednak, wbrew malkontentom, wbrew polityce i zgodnie z zasadą, by wszyscy byli traktowani równo – życzymy KAŻDEMU naprawdę Radosnych Świąt.

 

Dominika Repeczko

 


< 02 >