Fahrenheit nr 58 - kwiecień-maj 2oo7
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
451 Fahrenheita

<|<strona 02>|>

451 Fahrenheita

 

 

Tak się składa, że mamy maj. Maj? Dobrze, że mam kalendarz, bo po pogodzie sądząc, obstawiałabym kwiecień – mokro, buro za oknami i ogólnie nieszczególnie. Na szczęście nie wszędzie jest chłodno. W Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, z okazji Święta Książkolubów, jakim bez wątpienia są Międzynarodowe Targi Książki, było naprawdę cieplutko. Ciekawe, kiedyś chyba w nazwie imprezy występowała też i prasa, no ale prasa nie potrzebuje widać promocji. Promuje się sama. Tu rewelacyjna torebka na plażę z pareo w komplecie, tam dwa odcinki popularnego serialu rodzimej produkcji, ówdzie pasek, szminka albo cienie do powiek i jakoś to leci. Zupełnie nie wiem, dlaczego wydawcy książek nie korzystają ze sprawdzonych wzorców. A to takie proste: komplet „Nocarz” plus „Renegat” i płytka z „Draculą”; „Czerwona Gorączka” razem z „Polowaniem na Czerwony Październik”; „Powstanie” Webera i pierwsza seria „Cosmosu 1999”... No, może się trochę zagalopowałam. Niech będzie „Obcy”. Ewentualnie „Predator”. Promować, proszę państwa, promować się należy. Ale chyba nie tak. I, na szczęście, na Targach Książki tego typu zabiegów o czytelnika nie zauważyłam. Metody były raczej tradycyjne, czyli obniżka cen, spotkania z autorami. I dobrze. Bo oferowany towar również jest, nie da się tego ukryć, tradycyjny. Wymagający czasu i wykonania minimalnej chociażby, lecz zawsze jakiejś pracy umysłowej. Ponieważ czytanie nie jest czynnością wyłączającą myślenie, nie da się jej wykonać, klikając w pilota. To praca, odprężająca, ale jednak praca. I dobrze, że jest jeszcze trochę osób, które preferują tego typu aktywny wypoczynek. W piątkowy targowy dzień, było nie było, zwykły dzień pracy, nauki i przygotowań do weekendowych wyjazdów, zainteresowanych książkami nie zabrakło. Było tłoczno (nawiasem mówiąc – współczuję tym wszystkim, którzy pojawią się tam w sobotę i niedzielę), ale tak... trochę „fandomowo”? Chyba tak, chyba można to tak określić. W końcu wszyscy, i wystawcy, i zwiedzający przyszli tam z jednego powodu. Była nim książka. I to jest fajne. Choć fajnie by też było, gdyby kiedyś, dawno temu, w odległej galaktyce okazało się, że na kolejne Międzynarodowe Targi Książki Pałac Kultury i Nauki okazał się być zbyt mały. Czego i sobie, i Wam życzy redakcja Fahrenheita.

 


< 02 >