Fahrenheit nr 59 - czerwiec-lipiec 2oo7
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Literaturoznawca

<|<strona 03>|>

Literatura

 

 

I tak od razu po oczach?!? No, ale zacznijmy od początku...

Cieplutko się zrobiło i trochę trudno sobie z tym dać radę w chwili obecnej. Ta książka, co to ją Wirusisko skądś wygrzebało, w dalszym ciągu podejrzliwie na nas łypie i szeleści złowieszczo papierem za każdym razem, kiedy ktoś próbuje choćby jeden guziczek pod szyją rozpiąć. Terror, horror i pułkownik Kurtz. Nawet mi nie wolno wyciągnąć z szafy letnich sukienek i muszę się gotować w oazowej spódnicy (tyle kasy na depilację i wszystko psu w dupę...) i wełnianym golfie. Ta książka to chyba jakaś psychopata jest. Przyjdzie się chyba pod osłoną Matki Boskiej Zielnej za zapałkami rozejrzeć.

Tymczasem, jakby tego było mało, ktoś zasypał Redakcję marchewkami. Wala się to tałatajstwo dosłownie wszędzie, doprowadzając nas wszystkich do szału. Nie bardzo wiemy, co z tym fantem, i za okno, bo, jak powszechnie wiadomo, marchew nie posiada żadnych wartości odżywczych. Nawet dziecko wie, że jedyną dopuszczalną chrupiącą zagrychą jest ogórek małosolny. Aczkolwiek marchew, podobno, dobra jest na potencję. Tylko trzeba dobrze przywiązać.

O, znów szeleści, cholera jedna. A zapalarka do gazu tylko taką małą iskierkę robi, żeby ją szlag. Nic to, coś się wymyśli.

No właśnie, upał, horror i Mekong Delta. W gruncie rzeczy powinienem napisać, że nic nam się nie chce, ale jakoś mi się nie chce, więc nie napiszę. Mogę za to napisać, jak nam już tu wszystkim od tego gorąca rzetelne fiksum dyrdum daje popalić i to do tego stopnia, że się nawet saper w komputerze zbiesił. Szefowa od niechcenia próbowała nawet interweniować, ale okazało się, że sapera odinstalować się nie da, bo się bydlę wzięło i tak wrosło w system, że z korzeniami. Pewnie trzeba będzie przeinstalować czy coś, ale to jak już się chłodniej zrobi. Póki co wzięliśmy tylko i w kompie OcZicziornego odłączyliśmy wentylatorek. Chce się biesić, niech się biesi, ale niech nie myśli, że mu pot po jajkach przy tym nie będzie ciurkał. U nas nie ma to tamto, nawet zaawansowanej elektroniki się nie boimy. Nie takie rzeczy się robiło. Mamy w Redakcji cztery windowsy od ulicy i dwa od podwórka, znajdzie się i szpadel do formatowania dysku w razie konieczności. Trzeba tylko Worek Cebuli wynosić w takich przypadkach w zaciszne miejsce, bo za każdym razem, kiedy pacyfikujemy coś elektronicznego, to on tak jakoś podejrzanie pstryka. A potem się burmuszy i siąka nosem. Dziwna ta Wyższa Inteligencja. Zagadkowa.

Gorąco. Chaos, horror i Sajgon, shit. Powolutku zaczyna odbijać nam wszystkim. No, z wyjątkami, bo wykorzystując chwilę nieuwagi książki (Szefowa znalazła w szufladzie dorodną marchewkę i przez moment zdawała się zastanawiać, co z nią zrobić...), zzułem ogólnochrześcijańskie sandały i włochate skarpety i stanąłem w misce z zimną wodą. Przynajmniej spódnica się do czegoś przydała, bo się cała miednica pod nią schowała bez śladu. Inni jednak nie mieli tyle szczęścia, przez co pozostałej części Redakcji coraz głośniej strzelają korki. Sekretarz na ten przykład wstała nagle od biurka i ni z gruchy, ni z pietruchy ogłosiła, że właśnie nastąpiła zmiana i od tej chwili będzie się ona nazywać Sekretaż. To małe, uszate w akwarium wytrzasnęło skądś pikelhaubę i zaczęło wykrzykiwać Links, zwo, drei, vier..., machając przy tym szpicrutą. Trzeba było znaleźć stary dekiel od akwarium i nakryć pokraka. Dalej podskakuje i macha, ale przynajmniej jest ciszej. Trzeba będzie pomyśleć o nowych rybkach chyba. Jak już będzie chłodniej. Kto wie? Jakby się tak choćby na jeden dzień ochłodziło, może nawet złożylibyśmy numer? Było, nie było, mamy teksty Natalii Garczyńskiej, Rafała W. Orkana, Pawła Pająka, Andrzeja Sawickiego, Piotra Stawowiaka i Bogdana Wiśniewskiego, więc czemu nie. Ale to już jak się ochłodzi...

 

Wasz Literaturoznawca

 

PS. Woda mi się zagrzała. Klops.

 


< 03 >