Fahrenheit nr 65 - styczeń 2oo9
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Literatura

<|<strona 24>|>

Topolinoje

 

 

„Nie zdążę w tydzień. Tu czas płynie inaczej, ale siedem dni to tak mało. Cholerny Marek, wiedziałem, że będą z nim problemy. Po co ja na niego czekałem? Po co czekałem?”,

Feliks Nenow ukrył twarz w dłoniach i stał nieruchomo. Znów spojrzał na Bajkał. Czuł się źle z myślą, że kocha Syberię. Raz po raz przypominał sobie dziadka i towarzyszy jego niedoli. Ich powstrzymywały przed ucieczką druty kolczaste i karabin strażnika. A on? Nieznana siła go tu przyciągnęła, potem pokrzyżowała mu plany, a teraz kusi, żeby zostać dłużej i doprowadzić sprawę do końca. „Dwadzieścia dziewięć dni w podróży. Byłoby o tyle krócej, gdyby nie ta łajza. Nie zdążę w tydzień. Tyle przygotowań tylko po to, żeby zafundować sobie wycieczkę krajoznawczą”. Kopnął wielkim buciorem kamień.

– Nie rozczulaj się, Nenow. Jedziemy. Jeśli chcesz robić swoje badania, musimy jak najszybciej dotrzeć do Topolinoje. – Usłyszał głos dochodzący zza pleców. – Pożegnaj się z Markiem, bo zostaje. Bądź miły.

Drogę ciężarówką Feliks najchętniej by przespał. Warunki były jednak spartańskie. Co jakiś czas czuł odrętwienie i kierowca musiał zatrzymywać pojazd, żeby ekipa się rozruszała. Nenow nie potrafił już patrzeć na struganinę i końskie mięso.

Topolinoje okazało się cichym i smutnym miejscem. Na cały pobyt zatrzymali się w chacie Iwanowa, sprzedawcy sobolich futer.

– Mieszkańcy miasteczka snują się po ulicach jak duchy – powiedział gospodarz w trakcie kolacji.

Nenow spojrzał porozumiewawczo na towarzyszy podróży.

– My właśnie w tej sprawie – zwrócił się do gospodarza.

– To znaczy jakiej?

– Jestem doktorem psychiatrii. Interesuję się samobójstwami.

– Wiem.

– Kiedyś przez przypadek otrzymałem dane statystyczne dotyczące terenów Arktyki...

– Nic nowego – przerwał mu gospodarz. – Jesteśmy na Syberii. Tu łatwiej umierać niż żyć.

– Tak, ale chodzi mi konkretnie o Topolinoje. Od kilku lat dzieje się tu coś dziwnego. Wzrost samobójstw wśród mężczyzn, szczególnie młodych, jest podejrzany.

– Jaki?

– Może użyłem złego słowa. Jest bardzo znaczny.

– Kręcili się już tu kiedyś w tej sprawie jacyś detektywi i komisarze.

– Ale nie wygrali z autorytetem tutejszego szamana. To on dysponuje odpowiedziami na wszystkie pytania. Mam się z nim spotkać jutro. Czekałem na to dwa lata. Zorganizowanie ekspedycji trochę trwało, ale nie możemy tu zostać długo.

– Siedem dni, tak?

– Tak. Tyle mam czasu, żeby zrobić rozeznanie wśród miejscowej ludności, być może dotrzeć do krewnych ofiar... i sprawdzić jeszcze jedną zagadkową kwestię.

Nastała chwila milczenia. Nenow miał nadzieję, że gospodarz sam podejmie temat. Nie chciał atakować gradem pytań człowieka niezwiązanego ze sprawą. Iwanow wstał i dolał wszystkim gorącej herbaty. Nie mając co ze sobą zrobić, usiadł ponownie przy stole.

– Upiory są kwestią wiary – powiedział po chwili Feliks.

– Wiem. Wiary w reinkarnację. To dlatego niektórzy się tu zabijają. Od zawsze.

– Ja nie widziałem upiora. Wierzę tylko w dobre duchy. Ale są tacy, co i złe widzieli.

– Na przykład wasz szaman.

– Podobno przychodzą do niego w trakcie seansów i mówią, że sami wybrali śmierć. Ale ja nie widziałem. Potwierdzić nie mogę.

Nenow nie chciał więcej wypytywać miłego człowieka. Wyczuł u niego pewne poirytowanie. Swoim spostrzeżeniem podzielił się wieczorem z przewodnikiem wyprawy.

– Piotr, śpisz?

– Nie.

– Myślisz, że zdenerwowałem Iwanowa tymi pytaniami?

– Pewnie tak.

– Ale dlaczego? Nie wiedział, po co przyjeżdżamy?

– Domyślił się.

– Jak?

– Sam słyszałeś. Nie jesteśmy pierwsi.

Nenow już wiedział. Przyjeżdżają detektywi, socjolodzy, antropolodzy, psycholodzy i patrzą na autochtonów jak na dziwaków. A przecież wystarczy rozejrzeć się wokół. Syberia skrywa pod śniegiem wielki smutek. W ciągu najbliższych dni będzie rozmawiał z młodymi Ewenami imającymi się pasterstwem. Całe życie tym samym. Bez perspektyw, pieniędzy, kobiet. I ma ich pytać, dlaczego nie chcą żyć? Z zamyślenia wyrwał go głos Piotra.

– Rosji rozumem nie pojmiesz. Wyśpij się lepiej.

– Dzięki. Dobranoc.

Rano nie chcieli fatygować gospodarza i zjedli resztę struganiny z podróżnych zapasów. Iwanow z początku trochę się obruszył, ale sam nigdy nie marnował jedzenia, więc rozumiał gości. Podczas gdy drugi przewodnik, Anton, wyszedł na przechadzkę, Piotr przygotowywał Feliksa do wieczornego spotkania.

– Prawdziwych szamanów już nie ma. Oczywiście oficjalnie – podjął opowieść.

– Zachęcający początek.

– Szamana Sowieję zabito. Nie wiem dlaczego. Dwa lata po jego śmierci pojawił się, właściwie znikąd, Aleksiej Piotrowicz Kriwosipalin. Przynajmniej za takiego się podaje. Osiadł na stałe w Topolinoje. Wędrował tylko z córką, Larą. Mała Lara wypaplała kiedyś koleżankom, że miała siostrę, która zmarła wraz z matką kilka dni po połogu.

– Mów dalej...

– Dzisiaj Lara ma dwadzieścia jeden lat. Legendy na temat jej urody krążą daleko poza granicami Topolinoje. Ale żyje jak mniszka. Ojciec uczy ją sztuk magicznych i pragnie, by tylko temu się poświęciła.

– A co ona na to?

– Nie pytaj mnie, stary, nie ja w tej wsi jestem jasnowidzem.

Obaj towarzysze podróży roześmiali się.

– Kontynuując – zanim szaman przywoła swe wizje, musi wprowadzić się w trans. Pomagają mu bębny. Słucha ich równomiernych uderzeń przez jakąś godzinę. Nasz wizjoner ma jeszcze inne sposoby na przywołanie zjaw i przepowiadanie przyszłości...

– Narkotyki?

– Dokładnie grzyby.

– Na jakiej podstawie szamani zyskują wiarygodność? Są udokumentowane przypadki przewidzenia przyszłości, uzdrowienia chorego?

– Udokumentowane? Owszem, na językach autochtonów.

– No tak.

– W każdym razie szaman zbudował wokół siebie efektowną otoczkę. Żyje wraz z córką sam, w wielkiej destylarni i całymi dniami eksperymentuje z ziołami. Podobno potrafi lewitować.

Nenow parsknął śmiechem, ale równocześnie zastanowił się, czy przewodnik nie wykorzystuje dla zabawy jego naiwności.

– A ty... wierzysz w to?

– Sam nie wiem. Zobaczymy wieczorem, jakie Kriwosipalin przygotował dla nas atrakcje.

 

***

 

Izba była wielka i prosta. Spotkanie kameralne. Szaman wiedział, kogo będzie gościł wieczorem i jaki jest cel seansu. Nenow, wraz z przewodnikami i Iwanowem, siedział po turecku na kocach. Szaman przygotował dla nich suty poczęstunek, nie zapominając o wódce. Przed mężczyznami, na deskach prowizorycznej sceny stał bęben. W pomieszczeniu panował półmrok. Izbę oświetlały jedynie wielkie świece.

Mężczyźni czekali na szamana w ciszy. Najpierw jednak wyszła młoda, wysoka brunetka.

– Lara – szepnął Piotr Feliksowi na ucho.

Lara niosła ciężką skórzaną pelerynę. Stanęła obok bębna. Wtedy wszedł Kriwosipalin. Wyglądał zwyczajnie – miał bujne włosy i brodę, w czarnej czuprynie mieniły się srebrzyste wstęgi zwiastujące starość.

Córka pomogła szamanowi nałożyć barwną pelerynę i Kriwosipalin rozpoczął miarowe walenie w bęben. Trwało to dwadzieścia minut, potem wstał i, nie przerywając uderzania w instrument, zaprezentował przybyłym przedziwny układ kroków, skłonów i pokracznych piruetów, mrucząc jednocześnie coś pod nosem. Po niecałej godzinie zachwiał się, na szczęście córka zareagowała z refleksem i chwyciła go za łokieć.

Kriwosipalin usiadł. Dopiero teraz zobaczyli jego oczy w kształcie migdałów, zielone jak u kota. Patrzył na wprost nieobecnym wzrokiem. Chociaż nikt nie otworzył drzwi ani okna, w izbie zawiało.

– Feliks Nenow, Piotr Koprowski, Mikołaj Piotrowicz Kiryłłow, Anton Romanowicz Majkow, Aleksiej Aleksiejewicz Iwanow. Wiem, co was do mnie sprowadza.

Mężczyźni poczuli się jak przed sądem ostatecznym. Każde słowo wypowiedziane barytonem szamana rozbrzmiewało w pomieszczeniu jak wybuch granatu.

Lara stała obok, nieruchoma niczym posąg.

– Nie muszę wam mówić, dlaczego oni nie chcą żyć. Wy chcecie wiedzieć, gdzie są ciała, których nie odnaleziono. Pragniecie zobaczyć ich upiory i zbadać prawdziwość tutejszych wierzeń. – Zrobił pauzę. – Przybysze z zachodu. Nie jesteście pierwsi i po was przyjadą kolejni. Upiorów szukacie. Na Syberii. A w sobie tyle ich nosicie.

Szaman siedział zgarbiony, jakby przyjął właśnie na siebie ogromny ciężar. Uginał się pod nim, męczył się. Nenow podniósł wzrok i przyjrzał mu się bacznie. Kriwosipalin wyglądał jak opętany. Jego ciałem raz po raz wstrząsały dreszcze, a w miejscu zielonych oczu pojawiły się białka. Nenow tak zapatrzył się w szamana, że nawet nie zerknął na reakcje towarzyszy. Nie czuł upływu czasu. Mógł przysiąc, że minęła dopiero minuta, a zegar odmierzył już pół godziny. Wreszcie jasnowidz ocknął się z transu i kontynuował wywód:

– Oni są we mnie, szukają pieszczoty w dłoni, która ich uwolniła. Ja jestem duchem, ale ich ciał nie zabrałem. One są tu, niedaleko. Czuję swąd zwłok. On jest tutaj. – Szaman znieruchomiał, po czym runął na podłogę, zemdlony. Wyglądał, jakby umarł.

„I to wszystko?”, pomyślał Nenow, wyciągając szyję z udawanym zatroskaniem. Wraz z upadkiem Kriwosipalina sam ocknął się z osłupienia. Rozejrzał się na boki, sprawdzając reakcje kolegów. Wyglądali na niewzruszonych, jak on. Lara krzątała się przy ojcu.

– Za godzinę dojdzie do siebie – powiedziała.

Bocznymi drzwiami weszli dwaj starsi mężczyźni i pomogli Larze zaciągnąć szamana do pomieszczenia obok. Nenow nalał sobie słuszną miarkę wódki, nie spuszczając z oczu smukłej dziewczyny. Po chwili Lara wróciła i mężczyźni wstali.

– Seans zakończony, ale ojciec mój jest wyczerpany. Jego wizje musiały być intensywne. Niestety, nie będzie mógł dzisiaj z panami porozmawiać.

– Jaka szkoda. Może pani dotrzyma nam towarzystwa? – wyrwało się Piotrowi.

– Towarzystwa dotrzymuję tylko memu ojcu. Zapraszam panów jutro o tej samej porze.

Dziewczyna grzecznie pokłoniła się gościom. Mężczyźni, oszołomieni jej czarem, pochylili głowy. Jej spojrzenie tylko na moment spotkało się ze wzrokiem Nenowa. W oczach Lary tliło się zaskoczenie i lęk. Gibkim ruchem odwróciła się i wyszła. Nenowa zastanowiło, czym mógł ją przestraszyć.

Miała takie same oczy jak jej ojciec.

Następny dzień upłynął członkom ekspedycji na wyczekiwaniu wieczora. Mężczyźni jedli, trochę pili, ich gospodarz pokazał im upolowane sobole i opowiedział coś niecoś o życiu i zwyczajach tych zwierząt. Nie wybierał się wieczorem wraz z resztą do Kriwosipalina. Miał umówione spotkanie z kupcem. Nenow udawał zainteresowanie cennymi futrami, ale nie zapomniał, po co przyjechał. To go gnębiło. Powinien rozmawiać z ludźmi, obserwować ich, pytać, notować, wnioskować. Miał stos fiszek z drogi, ale w pewnym momencie coś się w nim złamało, stał się milczący i otumaniony. Nagle dostrzegł bezsens swojej pracy. To był piąty tydzień Nenowa na Syberii, wcześniej przygotowywał się do wyprawy dwa lata. Teraz patrzył na śnieg pod wielkimi buciorami, a kiedy podnosił oczy, widział rudery nazywane tu domami i rozciągające się za nimi szpilkowe lasy tajgi. W głowie miał pustkę, nawet przestawał czuć zimno, i denerwowało go ciężkie futro.

– Zwariowałeś? Dlaczego chodzisz taki rozgogolony? – Piotr zaszedł go od tyłu, kiedy Feliks stał na placu przed gospodarstwem i patrzył na góry.

– Mamy dziś chyba cieplejszy dzień.

– Wiesz co, na początku tej podróży podziwiałem cię za siłę i determinację, ale teraz widzę, że wymiękasz.

– Nie wiem.

– Co się dzieje?

– Nic, jestem zmęczony, tu jest tak...

– Wiem. Chodź do reszty. Zjesz coś.

Nenow ożywił się dopiero wieczorem, w drodze do Kriwosipalina. Nie wierzył w jego dar jasnowidzenia, ale nie mógł się doczekać spotkania z Larą.

Chociaż na ten wieczór nie przewidziano seansu, córka szamana pokierowała ich do tego samego pomieszczenia co dzień wcześniej. Ubrana była w skórzaną suknię obszywaną futrem, bardziej dla ozdoby niż ciepła. Oprócz „witam”, nie powiedziała do gości nic innego ani na żadnego z nich nie spojrzała. Poprowadziła w milczeniu każdego na swoje miejsce, nalała im herbaty i postawiła przed nimi krzesło dla ojca. Mężczyzn krępowało jej milczenie. Po swojej krzątaninie Lara lekko pokłoniła się gościom, a oni znowu wstali. Dziewczyna otworzyła drzwi pomieszczenia, przez które wszedł szaman. Był poważny. Usiadł na krześle w milczeniu. Lara skinęła głową i miała już wychodzić, kiedy Kriwosipalin zwrócił się do niej:

– Nie zostaniesz z nami, córko?

Pytanie zaskoczyło dziewczynę. Zamknęła drzwi i speszona przysunęła jedno z krzeseł ustawionych pod ścianą, po czym usiadła obok ojca. Głowę miała spuszczoną, jakby rzadko obcowała z ludźmi, a tym bardziej – z mężczyznami. Feliks nie potrafił oderwać od niej oczu, dopóki z otumanienia nie wyrwało go szturchnięcie Piotra. Nenow podniósł wzrok. Szaman milczał i patrzył wprost na niego zimnym spojrzeniem. Wreszcie podjął:

– Moja Lara jest piękną kobietą. Poświęciła się jednak sztuce szamańskiej.

– Yyy... tak, to bardzo szlachetne, że chce pójść w ślady ojca i pomagać ludziom – odpowiedział Feliks.

– Tak, Lara jest szlachetna.

Kriwosipalin powoli przesunął wzrokiem po towarzyszach Feliksa, ale po chwili znów zagadnął Nenowa:

– Widziałem tu wiele ekspedycji. Ludzie odwiedzają naszą krainę z różnych powodów. Żądza przygody, sprawdzenie własnych sił, ciekawość. Poza tym, przyzna pan, Syberia jest piękna.

– To prawda. Smutna, ale piękna.

– A jednak was nie rozumiem. Zanim zawitał pan do Topolinoje, odbył pan podróż koleją i ciężarówką. Zatrzymał się pan też w kilku wielkich miastach. To długa, wyczerpująca i niebezpieczna wyprawa. Nie tęskni pan za rodziną?

– Nie mam żony ani dzieci.

– A dlaczegóż to?

– Tak wyszło.

Feliksa irytowały te pytania. Nie rozumiał, dlaczego Kriwosipalin skupił się tylko na nim, traktując jego towarzyszy jak powietrze. Dodatkowo wyczuł u szamana pewną szorstkość. Zdecydował się przejść do sedna.

– Co się stało z tymi mężczyznami? Dlaczego się zabili i gdzie są zwłoki niektórych z nich?

– Niecierpliwy pan.

– Mam mało czasu. Ta sprawa mnie prześladuje.

– Wiem.

– Więc niech mi pan pomoże. Pan jest wizjonerem. Podobno widział pan upiory.

– Być może.

– Dlaczego pan nie chce mi pomóc? Przyjechałem w dobrych zamiarach. Szanuję i podziwiam tutejszą ludność.

– Może pan nas podziwia, ale nie rozumie. Chce pan zaspokoić ciekawość.

Kriwosipalin nalał sobie wódki. Nenow zauważył drżenie ręki jasnowidza i ukradkowe, wystraszone spojrzenie Lary. „Alkoholik”, pomyślał. „Biedna Lara, usługuje staruchowi w zamian za naukę sztuki magicznej. Czyli dobierania odpowiedniej dawki narkotyków”.

– Jesteś zdolnym człowiekiem, Nenow. Słyszałem o tobie. Zajmij się ciekawszymi sprawami niż depresja naszych ludzi.

Zdenerwowany Feliks stanął na równe nogi. Pozostali goście poszli w jego ślady. Lara podniosła wzrok, a w jej oczach było przerażenie. Nenow pokłonił się jej, po czym zwrócił się do szamana:

– Dziękuję za gościnę. Pozwoli pan, że sam wybiorę sobie przedmiot dociekań. Już więcej się nie zobaczymy – powiedziawszy to, zwrócił się do Lary. – Życzę powodzenia w nauce sztuk magicznych. Mam nadzieję, że poświęcenie wyjdzie pani na dobre, a całe Topolinoje będzie żywiło do pani taki szacunek jak do pani ojca. Do widzenia.

Lara nie odpowiedziała. Towarzysze Feliksa nie dodali nic od siebie. Szaman wzbudzał u nich ogromny respekt, a może nawet strach, zwłaszcza u mężczyzn pochodzących z Rosji.

Nie spodziewali się tak krótkiej wizyty. W drodze powrotnej Feliks nie potrafił opanować słowotoku. Był wściekły na Kriwosipalina. Kiedy zbliżali się już do domu ich gospodarza, rozbolała go jednak głowa i zamilkł.

– Wszystko w porządku, Feliks? – zapytał Piotr.

– Tak, tak. To tylko ból głowy. Cholerny mróz.

– Nie denerwuj się tak. Widziałem, jak młoda szamanka zerka na ciebie zza ramienia tatusia. Spodobałeś się jej.

– Żal mi tej dziewczyny.

– Wierz mi, że ja też chętnie uwolniłbym ją ze szponów ojca. Widziałeś, jak mu się ręce trzęsły, kiedy nalewał wódkę? Ale dla dziewczyny to pewnie normalka.

Do Feliksa nie dotarły ostatnie słowa kolegi. Ogarniało go poczucie pustki, a ból głowy powoli przechodził w migrenę. Wrócił do chaty otępiały. Nie tknął niczego w trakcie kolacji. Smutek zaprowadził go prosto na pryczę i utulił do nocnego koszmaru.

Teraz Nenow biegł zaśnieżoną drogą, aż na skraj Topolinoje, i wcale nie czuł zimna ani zmęczenia. Biegł bez celu, chociaż wiedział, że coś znajdzie. Na horyzoncie rozciągało się pasmo gór, oświetlone pomarańczowym blaskiem. Zbliżał się do lasu i wreszcie poczuł strach, a jego przerażone oczy rozglądały się dookoła w poszukiwaniu źródeł złowieszczych odgłosów. Wiedział, że dokądś zmierza i musi coś odnaleźć, nie wiedział tylko co. Wśród drzew wyróżniała się okazała sosna. Na jej widok dreszcz wstrząsnął nim nawet przez sen. Na sośnie ktoś wisiał. Feliks zwolnił i szedł niepewnie w kierunku drzewa. „O kurwa. O kurwa, tylko nie to”, powtarzał.

– Feliks – poczuł uścisk na ramieniu.

– O nie.

– Feliks, stary, obudź się.

– Co? Aaa!! – wrzasnął Nenow. – Co się dzieje? Piotr? O kurwa, co ty tu robisz?

– Raczej co ty robisz? Nie kurwuj mi, proszę, przez sen.

– Co?

– Spać nie mogę. Chłopcy śpią jak zabici, ale ja miałem zawsze płytki sen, więc...

– Kto jest zabity?

– Uspokój się, cholera. Wyspać się chcę.

Koprowski odwrócił się tyłem do przyjaciela. Próbował zasnąć, podczas gdy Nenow wychylał głowę z posłania i przypatrywał się rosyjskim towarzyszom. Sprawdzał, czy oddychają. Mikołaj chrapnął i, odwracając się na drugi bok, uderzył ręką Antona. Ten zaczął się opędzać. „Żyją”, Nenow odetchnął z ulgą.

 

Obudził go dźwięk rąbania drewna. W pokoju był sam. Jego zegarek wskazywał jedenastą, ale daleko mu było do uczucia wyspania. Pomyślał o Larze. „Ojczulek chyba zauważył, jak się na nią gapiłem.”

– Dziwne, że Kriwosipalin nie chce mieć wnuka – zagadnął gospodarza przy obiedzie.

– Zawsze trzymał córkę blisko, izolował od rówieśników. Nie ma syna, ale chce mieć następcę. A kobiecie jest trudniej zostać szamanką.

– Miałem dziś dziwny sen.

– Wiem, Piotr mi mówił, że byłeś niespokojny w nocy.

– Śnił mi się las.

– Tutejszy?

– Tak. Wśród drzew wyróżniał się taki wysoki, mocny świerk.

Gospodarz na moment znieruchomiał i popatrzył podejrzliwie na Nenowa.

– Myślałem, że nie zapuszczaliście się w tajgę.

– Bo się nie zapuszczaliśmy. Jestem psychiatrą, nie eksploratorem.

– A wczoraj szaman mówił wam coś o samobójcach?

– Nie. Rozmowa była jałowa. Nie chciał nic zdradzić.

– Na świerku niedaleko stąd powiesił się kiedyś pewien chłopak. Młody był jeszcze. Córka szamana bardzo to przeżyła. Był jednym z niewielu jej rówieśników, z którymi miała kontakt. Chodzili razem do szkoły. Pożyczał jej jakieś książki.

Teraz dreszcz przeszył Feliksa. „Może lepiej dawałbym sobie radę jako jasnowidz od Kriwosipalina”. Nie zdradził jednak gospodarzowi, że we śnie widział też wisielca.

– Dawno to było?

– Jakiś rok temu.

– A czy ten chłopak ma tu rodzinę?

– Mieszkał z matką. Biedna kobieta, samotna. Kiedy Andriej umarł, zamknęła się w sobie.

– Gdzie mieszka?

– Nie wiem, czy to dobry pomysł, żeby zawracać głowę staruszce.

– Za dwa dni wracamy, a ja tak mało wiem. Liczyłem na szamana, ale on nie chce mi pomóc. Może ona coś powie.

– No dobrze, zaprowadzę cię do niej. Nazywa się Olga Pietrowa.

 

***

 

Staruszka mieszkała w wynajętym pokoiku i była skurczona jak rodzynek. Widok gości zaskoczył ją, nie odwiedzał jej nikt od lat. Nawet za życia Andrieja izolowali się od reszty społeczności. Pietrowa spojrzała pytającym wzrokiem na tłustą gospodynię. Nie wiedziała, czy wolno jej podejmować gości. Ale gospodyni słyszała wcześniej o psychiatrze i jego ekipie, dlatego od razu domyśliła się celu wizyty.

– Nie chcę pani gnębić – podjął Feliks, siadając przy nakrytej ławie. – Jestem psychiatrą z Polski, ale mam rosyjskie korzenie. Zawsze interesowałem się narodem, który wydał na świat moich pradziadków. Mój dziadek zginął w obozie na Kołymie. Dlatego wyszukuję wszystkich wieści na temat Syberii. Dwa lata temu doszły do mnie informacje o tajemniczych samobójstwach, popełnianych w szczególności przez mężczyzn. – Nenow zrobił pauzę. Wyraz twarzy kobiety wskazywał, że nic co niej nie dociera. – Gospodarz chaty, w której się zatrzymałem, opowiedział mi o pani synu.

– Tu zawsze było dużo samobójstw – ucięła Pietrowa.

– Wiem, ale nie aż tyle co ostatnio.

Kobieta nic nie odpowiedziała.

– Nie chcę wracać do smutnych wspomnień. Ale jeśli uda mi się rozwikłać zagadkę, powrócę do Topolinoje i może pomogę innym.

Piotrowa spojrzała na Feliksa pytającym wzrokiem.

– Jak się zachowywał pani syn, zanim... – Nenow przerwał i obserwował reakcje kobiety. Jej wyraz twarzy nie ulegał żadnym zmianom. – ...się powiesił?

– Normalnie. Wypasał reny wcześniej, ale złamał rękę i musiał siedzieć w domu. Pielęgnowałam go, jak mogłam. Nic mu nie brakowało.

– Czy pani syn dużo pił?

– Normalnie. Czasem czuć od niego było, ale w domu nie pił. Andriej to był dobry chłopak.

– A czy spotykał się z jakąś dziewczyną?

Kobieta uśmiechnęła się z rozczuleniem.

– Andriej zawsze kochał tylko Larę. Od kiedy była mała i przyjechała tu z ojcem.

– Spotykali się?

– Lara nie może tak się z każdym spotykać. Szaman ją chroni, żeby po jego śmierci miał kto ludziom pomagać. Kiedyś chodziła do szkoły z innymi dziećmi, ale stary Kriwosipalin zabrał ją stamtąd.

– Ale słyszałem, że jednak miała z Andriejem kontakt.

– Miałam brata w Nowosybirsku. Był bogaty i jak przyjeżdżał, to przywoził Andriejowi piękne książki z obrazkami. Andriej pożyczał je Larce. Dobra dziewczyna, nie lubiła ich trzymać długo i oddawała już na drugi dzień. A potem mówiła, że już nie chce więcej. Wiedziała, że nie będą się mogli spotykać.

– Po ile lat wtedy mieli?

– Andriej osiemnaście, Lara jest rok młodsza. Chyba trzy lata nie mógł jej spotykać.

– Tak, wynika z tego, że przestali się przyjaźnić trzy lata przed śmiercią Andrieja. I nie widział jej od tamtej pory?

– Widział. Podglądał, jak wychodziła z ojcem. Do końca. Ale szamanowi to się nie podobało.

– Powiedział o tym Andriejowi? Żeby się odczepił?

– Kiedy Andriej złamał rękę, poszedł do szamana. Chciał, żeby szaman tak zaczarował rękę, żeby się goiła szybciej.

– I co?

– Nic nie mówił, jak wrócił. Tylko potem leżał i mało gadał. Jak się szybciej goi, to i boleć musi bardziej. A potem coś mu strzeliło do głowy... taki głupi pomysł.

– Tak po prostu wyszedł z domu?

– Zniknął w nocy. Rano chciałam go obudzić na śniadanie, bo nie wstawał. Jak weszłam, to nikogo w izbie nie było.

– Kto go znalazł?

– Myśliwi. Nawet nie podziękowałam... Nie pomyślałam wtedy o tym.

– Długo go pani szukała?

– Trzy dni. Chodziłam po ludziach i pytałam.

– A była pani u Kriwosipalina?

– Nie, chociaż chciałam do niego iść. Przewidziałby, gdzie jest Andriej. Ale już wcześniej go znaleźli na drzewie.

Kobieta się załamała. Łzy spływały jej po policzkach. Podniosła się z ławy i stanęła przy oknie, tyłem do gości. Feliks poczuł wyrzuty sumienia. Wymienił tylko spojrzenie z gospodarzem, który kiwnął głową, pokazując drzwi wyjściowe. Nenow nie był przekonany, czy powinni zostawiać staruszkę samą. Wstał i podszedł do kobiety. Tak bardzo płakała, że nie potrafiła nic powiedzieć.

– Nie jestem w stanie wyrazić, jak jest mi przykro. Niepotrzebnie tu przyszedłem. Czy mogę jakoś to pani zrekompensować? Czy pani czegoś potrzebuje?

– Idźcie już.

Feliks chciał jeszcze coś dodać, ale jego towarzysz złapał go za przegub ręki. Wyszli bez słowa i bez słowa szli całą drogę do domu gospodarza. Nenow znów nie zjadł nic na kolację, tylko położył się do łóżka. Właściwie czuł senność od rana, jednak dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Nie potrafił jednak zasnąć. Patrzył tępo w okno i próbował uporządkować myśli. Głowa bolała go niemiłosiernie, ale nie chciał wstawać i prosić o żadne leki. Robił sobie masaż skroni, lecz nic to nie pomagało. Kiedy Piotr, Mikołaj i Anton przyszli się położyć, udawał śpiącego. I nawet gdy mężczyźni już pochrapywali jeden przez drugiego, Feliks dalej patrzył w okno.

W pewnym momencie gwałtownie zadrżało mu serce. „Czy to możliwe?”, pomyślał przerażony. Mógłby przysiąc, że widział przez szybę postać zaglądającą do pokoju.

Tej nocy nie zasnął wcale. Nad ranem już nie potrafił udawać. Ból głowy był tak silny, że Nenow jęczał jak bite dziecko. Jego lament obudził towarzyszy. Anton i Mikołaj pobiegli po gospodarza. Piotr potrząsał Feliksem jak kukłą.

– Feliks, co się dzieje? Znowu coś ci się śni?

– Nie śpię, kretynie. Aaaa!

– Co się dzieje?

– Głowa...

– Boli cię?

– Tak, kurwa.

Po policzkach Feliksa spłynął potok łez. Siłą woli chciał powstrzymać płacz i skowyt, ale było to zbyt trudne zadanie. Po chwili Anton i Mikołaj wpadli do pokoju z rozbudzonym Iwanowem.

– Co mu jest? Mówił coś?

– Głowa go boli. Nigdy nie widziałem go w takim stanie.

– Trzeba będzie wezwać szamana. Idę.

Nenow podniósł się i złapał Iwanowa mocno za rękę.

– Nie – powiedział resztkami sił.

– A jeśli to coś groźnego? Ja ci nie pomogę.

– Nie!

– Feliks nie ufa szamanowi... Ja zresztą też nie – zwrócił się Piotr do Iwanowa.

– Jesteście u mnie w gościnie, odpowiadam za was. Szaman pomaga ludziom. Idę po niego.

Iwanow wyrwał z pomieszczenia, nie czekając na rozwój dyskusji. Feliks był wściekły, ale nie potrafił nawet przeklinać, wydawał z siebie tylko przeciągłe jęki. Piotr podał mu dwie tabletki przeciwbólowe, a Anton przygotował okład na czoło. Nikt nie odważył się powiedzieć tego głośno przy Feliksie, ale teraz wyczekiwali szamana. Nie wiedzieli, jak inaczej pomóc przyjacielowi.

Kriwosipalin nadszedł z wyrazem twarzy pełnym troski. Iwanow w tym czasie przygotowywał coś ciepłego do picia. Kiedy przyniósł kubek, szaman w milczeniu wsypał do niego brunatny proszek.

– Wypij to. – Podsunął kubek pod nos Nenowa.

Ten przecząco pokręcił głową. Zacisnął usta. Kriwosipalin popatrzył na Iwanowa.

– Wypij to, Feliksie. Nie wiemy, jak ci pomóc.

Nenow nie chciał przegrać z szamanem, teraz jednak rozkazywał mu ból. Maleńkimi łyczkami wypił gorzki płyn. Miał zaciśnięte z bólu powieki, dzięki czemu nie musiał patrzeć szamanowi w oczy. Piotr cały czas obserwował Kriwosipalina. W miarę, jak Feliks pił, oczy wizjonera wyraźnie się rozpogadzały.

– Dziwna ta jego nagła dolegliwość. Przez całą drogę czuł się dobrze. Zszokowało mnie, że jest taki wytrzymały – zwrócił się Piotr do szamana.

– To mu pomoże – uciął Kriwosipalin.

Jasnowidz zaczął modlić się nad chorym. Po twarzy Nenowa spłynęło kilka kropli potu. Wydawało się, że zasypia.

– Masz jeszcze wolną izbę, Iwanow? – zapytał szaman gospodarza.

– Maleńką.

– Przenieś tam Antona i Mikołaja. Lepiej zostawić chorego w spokoju. Pan Koprowski może pielęgnować przyjaciela.

– Oczywiście – odpowiedział Piotr.

– A panu zostawię zioła dla pana Nenowa. Po kilku dniach przyniosą efekt.

Kriwosipalin podał Iwanowowi lniany woreczek, popatrzył na mężczyzn i wyszedł.

Po wizycie szamana Feliks się uspokoił i zapadł w dziwny półsen. Miał zamknięte oczy i równomierny oddech, ale logicznie odpowiadał na pytania. Bez pomocy Piotra wstał też do wychodka. Zjadł skromny obiad, chociaż musiał go karmić przyjaciel. Po wieczornej dawce mikstury Feliks zasnął jak zabity.

Obudził się tylko w nocy, przywołany przez postać zza okna. Stała tam i próbowała rozetrzeć oblodzoną szybę. Nenow patrzył nieruchomo i spokojnie. „Witaj, Andriej”, pomyślał. Postać zza okna podniosła rękę, jakby chciała mu pokiwać. Feliks był osłabiony, ale zdołał odpowiedzieć Andriejowi na pozdrowienie. „Witaj” – powtórzył. Postać stała jeszcze chwilę, po czym oddaliła się, zupełnie jakby chodziła tyłem.

– Feliks, Feliks... – Piotr delikatnie szturchał Nenowa. – Lekarstwo. – Wyciągnął w jego stronę parujące, małe naczynie. Iwanow stał obok wyprostowany.

Feliksowi było wszystko jedno. Zauważył wystraszone twarze mężczyzn.

– O co wam chodzi? Żyję.

– Spałeś w nocy, prawda? – zapytał Piotr.

– Raz się tylko obudziłem, ale na chwilę.

– Słyszałeś może... coś dziwnego? Jakieś odgłosy za oknem?

Nenow popatrzył na mężczyzn podejrzliwie. Postanowił zataić prawdę.

– Nic w nocy nie zwróciło mojej uwagi. A bo co?

Piotr popatrzył na Iwanowa i skinął głową. Iwanow wyszedł z pokoju. Wrócił po chwili, trzymając w dłoni długi, zwinięty sznur. Kiedy podszedł z nim bliżej Nenowa, ten zauważył, że sznur kończy się pętlą.

– Leżał pod oknem tego pokoju. W nocy nie spadł świeży śnieg, a nie było żadnych śladów.

Feliksowi udało się zachować niewzruszony wyraz twarzy. Nic nie odpowiedział. Udał, że morzy go sen i zamknął oczy. Iwanow popatrzył na Piotra i wzruszył ramionami.

– Wypił wszystko?

– Tak – odpowiedział Piotr, zaglądając na dno kubka.

Iwanow wrócił do codziennych obowiązków. Piotr sięgnął do torby podróżnej Feliksa, skąd wyciągnął grubą książkę o lękach i depresjach. Czekał go cały dzień czuwania przy łóżku przyjaciela, musiał sobie jakoś zająć czas. Feliks raz po raz budził się i drzemał, ale nic nie mówił. Dostawał lekarstwo, coś do jedzenia i picia, załatwiał potrzeby fizjologiczne i wracał do stanu letargu. Przebudził się w nocy o tej samej godzinie co dobę wcześniej. Za oknem czekał już Andriej. „Witaj, Andriej”, pozdrowił w myślach chłopaka. „Zostawiłeś coś wczoraj, pewnie wróciłeś po swój sznurek.” Andriej oparł rękę o ramę okna. „Poczekaj, zaraz wyniosę ci go przed dom”. Feliks wygramolił się z łóżka. Był cały spocony. „To pewnie działanie ziół”, pomyślał. Po omacku złapał futro wiszące na wieszaku. Drzwi trochę zazgrzytały przy otwieraniu, ale nie obudziły Piotra. Sznur leżał porzucony przy wejściu. Feliks nie czuł strachu. Wyślizgnął się z domu prawie bezszelestnie i obszedł go do połowy. Andriej był bardzo wysoki. Nosił cienki płaszcz, zarzucony na jasną koszulę. Na widok Feliksa delikatnie się uśmiechnął.

 

***

 

„Piotr musi być przerażony”. Feliks w panice biegł do domu gospodarza. Futro miał rozpięte, ale był tak zgrzany, że nie czuł zimna. Świtało. „Może uda mi się tam dotrzeć, zanim się obudzą i zauważą, że mnie nie było tak długo”.

Kiedy nacisnął klamkę, okazało się, że drzwi są otwarte. „Cholera, wstali”. Cicho wszedł do środka, ale nie słyszał żadnych odgłosów. Trochę go to zaniepokoiło. Pewniejszym krokiem wszedł dalej. W kuchni nikogo nie zastał. Zajrzał do każdej izby po kolei. Pusto. Wyszedł ponownie przed dom i obszedł go dookoła. Przy okazji zauważył ślady zostawione przez niego na śniegu w nocy. Śladów Andrieja nie było. „Poszli mnie szukać, martwią się o mnie. A ja się czuję tak dobrze. To lekarstwo szamana naprawdę podziałało.” Feliks wrócił do domu i usiadł na krześle w kuchni. Nie był głodny ani spragniony. „Teraz, kiedy poznałem Andrieja, mogę zająć się sprawą upiorów. Rozwiążę zagadkę samobójstw i reinkarnacji. Muszę tylko dłużej zostać. Piotr zrozumie. Może gospodarz zgodzi się, żebym u niego mieszkał i pracował. Tak. To świetny plan.” Zerwał się podniecony i wyjrzał przez okno. „Cholera. Mogą mnie szukać nawet do zmroku. Ale nie szkodzi. Zrobię za ten czas cały plan, ze wszystkimi szczegółami”. Poszedł do pokoju, zamknął się i wyjął z torby notatnik. Zaplanował nocne spotkanie z Andriejem. Chciał go poprosić o zapoznanie z innymi duchami samobójców. Zapełnił notatkami kilka stron i dokładnie zaplanował następne dwa tygodnie pobytu w Topolinoje. Aż nagle przeszło mu przez myśl, że przecież powinien złożyć wizytę matce Andrieja. Powiedzieć jej, że syn czuje się dobrze i nie żałuje decyzji. Automatycznie chwycił futro, ale był tak zgrzany, że w końcu z niego zrezygnował. Wyszedł z domu dziarskim krokiem i pozdrawiał każdego napotkanego na drodze człowieka. Wszyscy go jednak ignorowali. „Smutna Syberia”, pomyślał, ale nie stracił dobrego humoru.

Bez trudu trafił do domu zamieszkiwanego przez Pietrową. Mocno zapukał do drzwi, ale nikt nie otwierał. Powtórzył pukanie, tym razem pięścią. Nadal żadnego odzewu. Nie mógł zajrzeć przez okno, bo ktoś pozamykał okiennice. Obszedł mały domek dookoła, lecz nie znalazł śladu matki Andrieja ani jej gospodyni. Postanowił poczekać. Chodził dookoła chaty przez trzy godziny, aż zrobiło się ciemno, nie doczekał się jednak żadnej z kobiet. Zdecydował się wrócić do domu. „Piotr i reszta pewnie skończyli już poszukiwania. Nie powinienem ich tak martwić”.

Dom Iwanowa był otwarty. Feliks zajrzał do pokoju, który dzielił wspólnie z Piotrem. Przyjaciel siedział zgarbiony i smutny na łóżku. Na kolanach miał zamkniętą, grubą księgę. „Lęki i depresje”, odgadł Feliks. Piotr trzymał pogniecione kartki wypełnione notatkami i patrzył w nie tępym wzrokiem. Zdawał się nie słyszeć Feliksa. Ten delikatnie zapukał we framugę drzwi, ale nie udało mu się wyrwać Piotra z zamyślenia. „Przeczytał moje plany. Wie, że zostaję. Musi mnie zrozumieć”. Powoli podszedł bliżej Piotra i usiadł na posłaniu. Koprowski nawet nie podniósł wzroku.

– Piotr, musisz mnie zrozumieć. Nie ignoruj mnie.

Piotr tylko otulił się bardziej wełnianym kocem i przesunął opuszkami palców po okładce książki.

– Muszę zostać. Teraz jestem tak blisko rozwiązania tajemnicy... Nie mogę tak po prostu rzucić wszystkiego i wracać. Wszystko zaplanowałem, Piotr...

Przyjaciel gwałtownym ruchem zrzucił z kolan książkę, rozsypując przy okazji notatki. Pochylił głowę aż do kolan i objął ją dłońmi.

„Zrozumie mnie”, pomyślał Feliks i wyszedł z pokoju, a potem z domu. Ruszył w stronę lasu, chciał się spotkać z Andriejem. Dotarł tam po niecałych dwóch godzinach marszu. Rozglądał się na boki, ale nie widział chłopaka. Przyspieszył, chciał odnaleźć jego świerk. Kiedy spojrzał na dół, zauważył dużo śladów. „Czyżby mnie tu szukali?”

Schował się za okazałym krzewem. Obok świerku kręciło się kilkanaście osób, wśród których rozpoznał Kriwosipalina. Szaman wyglądał na skupionego w modlitwie. Nenow wychylił głowę zza krzewu. Zgromadzeni ludzie tworzyli zwarty krąg, niektórzy się pochylali, zauważył też klęczącą postać Iwanowa. „Ktoś musiał zostać ranny, kiedy mnie szukali. Nie będę ich dłużej trzymał w niepewności”. Wstał i wolnym krokiem zbliżył się do grupy. Nie słyszeli, jak nadchodzi, wszyscy milczeli.

Zaszedł od tyłu klęczącego przy jakiejś postaci Iwanowa i nachylił się nad nim.

Gdyby mógł jeszcze oddychać, pewnie oddech zamarłby w jego piersiach. „Nie... nie... nie... nieeee!”. Z całej siły uderzył Iwanowa w plecy.

– Tu jestem! – krzyknął mu w ucho.

Iwanow poprawił futrzaną czapę. Feliks odwrócił się w stronę szamana i spojrzał mu prosto w twarz. Szaman miał zamknięte oczy. Potem Nenow podszedł do Mikołaja i Antona, stojących z boku. Na ich twarzach malował się ból. Stanął przed nimi, ale ci nie spostrzegli jego obecności, podobnie jak obcy mężczyźni układający teraz jego nienaturalnie wygięte ciało na noszach. Obok leżał sznur Andrieja.

Mężczyźni przenieśli zwłoki Nenowa na sanie ciągnięte przez konia. Na Antona i Mikołaja czekał powóz. Przy świerku zostali tylko Iwanow i Kriwosipalin. Zadarli głowy i obserwowali drzewo. Feliks stał z boku, zdruzgotany.

– Trafił w złe miejsce, w złym czasie – powiedział Iwanow.

– Od początku było wiadomo, że zechce tu zostać dłużej – odparł szaman.

– Każdy chce, kiedy choć raz spotka Larę.

– Tak, jest piękna. Zasłużyłeś na nią.

– Musiałem ci długo udowadniać swoją miłość.

– Żałujesz?

– Nie.

Szaman uśmiechnął się.

– Teraz wiem, że moja córka urodzi mojego następcę człowiekowi, który jest w stanie zrobić wszystko, żeby usunąć każdego, kto nam zagraża.

Iwanow uśmiechnął się i wyciągnął z podręcznej torby lniany woreczek z ziołowym proszkiem. Podał go szamanowi, ale ten pokręcił głową.

– Zatrzymaj to. Może się jeszcze przydać.

 


< 24 >