Fahrenheit nr 66 - maj 2oo9
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Bookiet

<|<strona 04>|>

Bookiet

 

 

Bezsenność w Vermoncie

Czekanie na sen. Chyba każdy wie, co to znaczy. Wystarczy zmęczenie, stres, głupi ból zęba, jedna kawa za dużo lub czort wie co i zamiast zatonąć w sennych marzeniach, wygniatamy pościel otuleni samotnością. Bo w bezsenności jesteśmy sami. Zdani na niechciane myśli, na wspomnienia, koszmary, które w dzień bledną.

Pal sześć, jeśli zdarza się to od czasu do czasu, gorzej, kiedy brak snu staje się normą, kiedy kładąc się do łóżka, wiemy, że i tak będziemy czuwać do rana. Oczywiście próbujemy oszukać noc, udając, że to świetnie, bo wreszcie możemy w spokoju, na przykład, poczytać, zastanowić się nad różnymi sprawami itp. itd. Sęk w tym, że primo, organizmu oszukać się nie da, secundo, że nie tracimy nadziei, iż dziś, dziś wreszcie nam się uda. Odkładamy więc książkę czy pilota, gasimy lampkę i leżymy, leżymy, leżymy... Aż wyzwoli nas dzień i bez lęku, że pobudzimy bliskich, będziemy mogli zacząć snuć się po domu.

Tak właśnie dzieje się w przypadku Augusta Brilla, który przykuty do łóżka po wypadku samochodowym, mieszka u córki. I, jak można się domyślić, nie śpi. Nie chcąc dopuścić do siebie niemile widzianych, bolesnych wspomnień, tworzy bohatera, jego historię, których wrzuca w świat alternatywny i którzy tak jakby zaczynają żyć własnym życiem. Te próby zignorowania pytań i odpowiedzi, oczywiście, bo jakżeby inaczej, są skazane na niepowodzenie. Wszak przed rzeczywistością uciec się nie da, a konfrontację z własnymi myślami można odwlekać, ale nie można jej uniknąć.

I tak w skrócie można streścić „Człowieka w ciemności” – historię o samotności i o szukaniu przed nią ucieczki, nawet za cenę trwania w tej samotności. Bo o tym jest ta książka. Wątek historii alternatywnej, jaki się tu pojawia, jest de facto ozdóbką i na dobrą sprawę niczemu nie służy. Czytelnik, który zwabiony notką wydawcy, liczy na ciekawy świat alternatywny, będzie zawiedziony. Ale ten, kto chce poznać opowieść o ludziach w starym dobrym stylu, pozbawioną fajerwerków i wodotrysków, powinien być usatysfakcjonowany.

 

Ebola

Ocena: 4+

 

Paul Auster

Człowiek w ciemności

Rebis, 2008

Stron: 178

Cena: 29,90

 

 

 

 



Ciemność płonie

Dwa lęki zakodowane głęboko w ludzkiej psychice. Strach przed nieznanym, ukrytym w ciemności oraz obawa przed szalejącym żywiołem ognia. A gdyby połączyć to w jedno?

Być może podobne pytanie postawił sobie Jakub Ćwiek, było nie było – kulturoznawca in spe, tworząc na potrzeby swojej powieści metafizyczne monstrum obdarzone inteligencją, sprytem i posiadające własny kodeks honorowy.

Przeklęci czy Wybrani? W zasadzie jedna opcja nie wyklucza drugiej. Grupa przypadkowych ludzi, którzy na pewnym etapie swego życia mieli pecha stanąć na drodze Ciemności. Bowiem Ciemność, jak przystało na demona ze starych legend, nie pyta o to, czy jest się winnym, dla Ciemności nieważne jest, czy wśród przerażających zjaw ukazujących się w rozpalonej ogniem pseudorzeczywistości widzimy ofiary własnych błędów z przeszłości czy tylko personifikację makabrycznych historii, o których możemy poczytać w tabloidach. Zasady są proste: dzień spędzasz w dowolnym miejscu, ale gdy zapadnie noc, bezpieczeństwo może zagwarantować tylko jeden obiekt. Czytelnik oczekuje podskórnie, że będzie to miejsce kultu: katedra, kaplica, może coś związanego z pradawnymi wierzeniami. Spodziewamy się, iż na drodze Zła stanie Dobro, by równowaga została utrzymana.

Obskurny katowicki dworzec jako kontra dla wzniosłych katedr? Czemu nie, w fantastycznej rzeczywistości wszystko jest możliwe.

Bohaterowie – przymusowi mieszkańcy katowickiego dworca, w różnym wieku, z różnym wykształceniem, z różnymi pomysłami na życie. Student, alkoholik, dziwka, która pierwszą młodość ma dawno za sobą, niespełniony literat. Wszyscy marzą, by wreszcie móc wyrwać się z dworcowego piekła, bez strachu spędzić noc we własnym mieszkaniu. A jednak w postępowaniu większości można dopatrzyć się momentu heroicznej wielkości. Bohaterowie swojscy, autentyczni, przedstawieni na tyle wiarygodnie, by czytelnik bez większego wahania kupił opowiadaną przez Ćwieka historię. W zasadzie – poza irytująco otwartym zakończeniem – wątpliwości pojawiają się w jednym momencie. O ile jestem w stanie przyjąć na wiarę, iż przekleństwo Ciemności wiąże się z koniecznością spędzania nocy na dworcu kolejowym, o tyle nie wierzę, że tylko jeden z bohaterów był w stanie zorganizować sobie stałe lokum. Aczkolwiek niekonsekwencję autora znakomicie rozumiem – wygodne klitki wynajmowane na spółkę przez Wybranych odebrałyby powieści sporo malowniczości. Nagle do głosu doszłaby praktyczność, codzienność, a wszechogarniający strach przed ciemnością ustąpiłby miejsca obawie o to, czy w przyszłym miesiącu dyrekcja nie podniesie czynszu.

Jakub Ćwiek talent do pisania ma. Jak zauważyła bodaj Achika, autor lubi ludzi, lubi swoich bohaterów i ukazuje ich w taki sposób, że czytelnik mimo woli zaczyna trzymać za nich kciuki. A powiedzmy sobie szczerze, śmierdzący przeraźliwie kloszard to nie jest postać, którą odruchowo darzymy sympatią.

Całość czyta się bardzo dobrze, na brak dłużyzn nie narzekałam, nie jestem jednak w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy zakończeniem mnie Ćwiek ujął, czy raczej zirytował. Ale jeśli przypadkiem w wasze ręce wpadnie dziwna moneta z wizerunkiem katowickiego dworca, nie pozbywajcie się jej pochopnie.

 

Asiek

Ocena: 4+

 

Jakub Ćwiek

Ciemność płonie

Fabryka Słów, 2008

Stron: 312

Cena: 27,99

 

Króliczek z kapelusza

Od czasu do czasu muszę odpocząć od fantastyki, horrorów, thrillerów, kryminałów. A wtedy sięgam po literaturę „kobiecą”. (Jak ja nie znoszę tego określenia!).

Literatura kobieca ma to do siebie, że często dotyka problemów mi bliskich – stosunków damsko-męskich, układów w pracy, przyjaźni, miłości. A przede wszystkim to dość przyjemne czytadła, które łyka się wieczorową porą w ekspresowym tempie.

Debiutancką powieść Marioli Zaczyńskiej „Gonić króliczka” przeczytałam w dwa wieczory. I wiecie co? To bardzo fajna książka!

O kobietach sukcesu, o dzisiejszym świecie, o potędze mediów, o feminizmie w krzywym zwierciadle, o straconej miłości i miłości zyskanej. Sześć w jednym i to bardzo sprawnie podane.

Jagodę Kalitę w pewnym momencie przerosło życie. Książka, którą napisała, odniosła niebywały sukces i Jagoda została wręcz powalona medialnym szumem wokół siebie. Nie znosi swojej agentki, nie potrafi odnaleźć się w roli gwiazdy, „skandalistki roku”, którą okrzyknęli ją dziennikarze. A ukochany mężczyzna, z którym wiązała spore nadzieje na przyszłość – odszedł.

Zatem zaszczuta i sponiewierana emocjonalnie Jagoda uchlewa się do nieprzytomności, wypożycza krwawe horrory, aby przygotować się odpowiednio do odegrania zemsty na byłym ukochanym, a potem... A potem wydarzenia, w które nieświadomie się wplątuje, pędzą na łeb, na szyję.

„Gonić króliczka” to powieść pełna humoru. Niekiedy ciut przeszarżowanego, wpadającego w groteskę, jednak najczęściej humoru ciepłego, serdecznego. Jagoda jest prawdziwa do bólu, ludzie, którzy ją otaczają – również. Co zaliczam na ogromny plus dla autorki, to postaci drugoplanowe. Bez nich, myślę, książka byłaby pozbawiona swego rodzaju uroku, tego czegoś, co powoduje, że czuję się spełniona jako czytelnik.

Mam nadzieję, że Mariola Zaczyńska nie powiedziała ostatniego słowa i nie poprzestanie na jednej li powieści. Bo dobry początek uczyniła. Wyskoczyła na polską scenę wydawniczą niczym królik z kapelusza. Niezły królik z kapelusza pełnego pomysłów.

 

Mormor

Ocena: 4+

 

Mariola Zaczyńska

Gonić króliczka

Red Horse, 2008

Stron: 256

Cena: 24,99

 




Ciemno wszędzie, głucho wszędzie

Nad Krainami zawisł złowrogi cień. Nic nieznaczące miasteczko Scree staje się sceną najkoszmarniejszych wydarzeń, które przyciągają wszystkich jak magnes. W taki oto świat z wielkim hukiem wracamy za sprawą Toma Lloyda i jego „Herolda Zmierzchu”, drugiego tomu cyklu „Królestwo Zmierzchu”.

Lord Bahl zginął, Isak musi więc przejąć jego obowiązki jako nowy władca Farlan. Naturalnie nie jest mu lekko, bo jak zawsze znajdzie się ktoś, kto nie akceptuje zmian. Isak spieszy więc do stolicy, by pełnoprawnie zająć miejsce Bahla. Po drodze docierają do niego informacje o dziwnym miasteczku Scree, które pogrąża się w szaleństwie za sprawą posępnego minstrela i jego makabrycznych spektakli. Białooki Isak zmienia kierunek podróży, by przekonać się, że Scree jest nie tylko jego celem, minstrel jedynym problemem, a dawni wrogowie niekoniecznie czyhają na jego życie.

Książce Lloyda można zarzucić wiele, ale na pewno nie to, że nie ma epickiego rozmachu. Wątków, postaci, miejsc, intryg jest tu tyle, że nie powstydziłby się ich sam Tolkien. Stąd pewnie na początku ta sama mapa, co w tomie pierwszym, oraz, ciekawostka, spis osób pojawiających się na kartach powieści. Szkoda tylko, że kompletnie nieprzydatny. Informacje są tak lakoniczne, że nie mogą służyć jako przypominajka, więc nie ma sensu marnować na nie czasu, zwłaszcza że w samej akcji coś w końcu drgnęło. Wszystko zaczyna się układać w spójną całość. Postacie zyskały w końcu jakiś rys charakterystyczny dla nich samych. Isak nie jest już irytującym gówniarzem, który myśli, że wszystko mu wolno – stał się intrygującym młodzieńcem rzuconym w świat bez bogów, w którym wiele zależy od niego. Obserwowanie tego, czy podoła ciążącej na nim odpowiedzialności, tego, jak się zmienia, jak zaczyna postrzegać świat, naprawdę wciąga.

Można by powiedzieć, że lektura tej książki przypomina obserwację akwarium z mrówkami. Nie interesuje mnie, kto jest kim, z jakiego plemienia pochodzi, komu służy. Liczy się tylko jedno – dlaczego i co dalej. Czy to dobrze, oceńcie sami. Mnie wystarczyło, żeby dotrwać do ostatniej strony. Strony, która pozwala mieć nadzieję, że warto będzie czekać na ciąg dalszy.

 

Rudość

Ocena: 4

 

Tom Lloyd

Herold Zmierzchu

tłum. Agnieszka Jacewicz

Rebis, 2008

Stron: 583

Cena: 33,90

 


< 04 >