Fahrenheit nr 66 - maj 2oo9
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Recenzje - film

<|<strona 11>|>

Recenzje - film

 

 


Klaatu go home, czyli kosmiczna reprymenda

 

okladka

Ośnieżone szczyty Karakorum kryją niejedną tajemnicę. Przekonał się o tym samotny alpinista, który czterdzieści lat temu odnalazł w nieprzyjaznych ostępach tajemniczy obiekt.

Skondensowana energia zamknięta w lodowej otulinie poraża mężczyznę swoim blaskiem, zaczynając proces, którego rezultaty – wiele dekad później – odczują na sobie wszyscy mieszkańcy ziemskiego globu.

Helen Benson (Jennifer Connelly) to ceniona astrobiolog samotnie wychowująca jedenastoletniego pasierba, z którym nie potrafi znaleźć wspólnego języka. Kolejna próba zaciskania rodzinnych więzów zostaje przerwana telefonem, który pociągnie za sobą szereg nieprawdopodobnych zdarzeń. Wkrótce zdezorientowana Helen przekonuje się, iż nie jest jedynym naukowcem, o którego upomniał się rząd Stanów Zjednoczonych. Nic dziwnego, wszak sytuacja jest podbramkowa. W stronę Ziemi – a konkretnie w samo serce Manhattanu – mknie z olbrzymią prędkością niezidentyfikowany obiekt, który na szczęście (sic!) okazuje się być jedynie olbrzymim statkiem kosmicznym. Gdy po imponującym lądowaniu z kulistego monolitu wychodzi niezidentyfikowana istota, ogromne napięcie przybyłej na miejsce kawalerii ogniskuje się w jednym wystrzale. Kiedy ranny przybysz pada na ziemię, z kuli wyłania się Gord – kosmiczny robot przypominający statuetkę Oscara o gabarytach rodyjskiego kolosa. Na szczęście szybka komenda kosmity, po której niezwłocznie zostaje zabrany do szpitala, powstrzymuje zainicjowane nemezis. Tam chirurg, przedzierając się przez warstwę ochronną skafandra-łożyska, odnajduje w środku człekopodobną istotę, która – dzięki „pożyczonemu” kilka dekad wcześniej DNA – przybiera postać mężczyzny o imieniu Klaatu (Keanu Reeves). Niejasne intencje kosmity stawiają w stanie podwyższonej gotowości minister obrony narodowej, Reginę Jackson (Kathy Bates), która rozkazuje przeprowadzenie natychmiastowego przesłuchania – najlepiej połączonego z wiwisekcją. Klaatu nie należy jednak do istot nad wyraz pokornych, dlatego wykorzystując nadarzającą się okazję – oraz pomoc ze strony dr Benson – wymyka się spod militarnego nadzoru. Ucieczka przybysza, jak również niepokojąca obecność Gorda wywołują narodowe poruszenie. Część mieszkańców, podobnie jak ich protoplaści przerażani pewnym słuchowiskiem radiowym, w popłochu opuszcza swoje domostwa. Wielu włącza się do międzystanowej obławy, nie zadając pytania o cel pozaziemskiej wizyty. Klaatu jest bowiem galaktycznym Noem, który zabiera na swoją arkę wszystkich możliwych przedstawicieli ziemskiej flory i fauny. Jego przesłanie jest zaskakująco proste – jeśli ludzie przeżyją, Ziemia zginie. Bezapelacyjny wyrok stara się zmienić Helen, przekonując Klaatu, że ludzkość zasługuje na drugą szansę. W tym samym czasie Gord rozpoczyna nieubłagany proces anihilacji...

„Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia” Scotta Derricksona to dalece uwspółcześniona wersja klasycznego dziś obrazu Roberta Wise’a z 1951 roku. W trakcie swojej wieloletniej pracy Wise kilkakrotnie mierzył się z tematyką grozy oraz szeroko rozumianej fantastyki. Do historii przeszedł jego „Nawiedzony dom”, będący wzorcową i niezwykle sugestywną adaptacją powieści Shirley Jackson. W 1971 z powodzeniem przeniósł na ekran „Tajemnicę Andromedy” w oparciu o literacki pierwowzór autorstwa Michaela Crichtona, jak również zaskarbił sobie wdzięczność fanów nieśmiertelnego „Star Treku”, realizując po dziesięciu latach od zakończenia telewizyjnej produkcji jego wersję kinową. Patrząc z perspektywy czasu, sukcesem była także kameralna opowieść o gwiezdnym przybyszu, która do dzisiaj urzeka nie tylko widzów, ale i twórców, czego dowodem jest ubiegłoroczny remake. Problematyka pierwowzoru aż nazbyt wyraźnie dotyczyła izolacjonizmu zimnej wojny oraz obsesyjnego „polowania na czarownice”, stając się metaforą czasów pełnych napięć oraz bezzasadnych podejrzeń. Klaatu staje wobec oblicza ksenofobii wykraczającej daleko poza granice ziemskiego globu. Jego podarunek oraz posłannictwo pokoju zostają wzięte za broń oraz bezpardonowy atak, będący doskonałym pretekstem do aktu agresji wobec Innego. Do czego w rezultacie prowadzi to cywilizacyjne zderzenie? Klaatu w interpretacji Michaela Rennie jest typem badacza-turysty. Jako tajemniczy pan Carpenter próbuje poznać naturę człowieka oraz zrozumieć motywy jego działania. Ma ponadto świadomość, iż człowiek zdolny jest do czynów chwalebnych, czego dowodem jest jego podziw dla abolicyjnej doktryny Abrahama Lincolna. Jednak jego pożegnalna mowa skierowana do światowych przywódców nie pozostawia złudzeń: jakiekolwiek formy agresji nie będą dłużej tolerowane. Ziemia znajduje się pod ścisłą obserwacją, przez co każde próby ekspansji militarnej przemocy poza granice globu ziemskiego będą równoznaczne z aktem natychmiastowej zagłady rodzaju ludzkiego. Pokój albo anihilacja – odlatując Klaatu pozostawił Ziemian z nie lada zagwozdką.

Natomiast Klaatu w interpretacji Keanu Reavesa jest przyjacielem Ziemi, co bynajmniej nie jest tożsame z sympatią żywioną do lekkomyślnych przedstawicieli homo sapiens. Niezwykle pomocne okazuje się samo oblicze hollywoodzkiego gwiazdora, emanującego dosłownie „efektem obcości”. Dzięki temu Klaatu wydaje się o wiele bardziej zimny i stanowczy. Doskonale ilustruje to scena jego rozmowy z panem Wu (James Hong), zasymilowanym przybyszem, będącym orędownikiem ludzkości pomimo jej szeroko rozumianej niedoskonałości. Dopiero jednostkowy altruizm i poświęcenie jest w stanie przekonać Klaatu, iż samoodkupienie rodzaju ludzkiego jest możliwe.

Bądźmy jednak szczerzy. „Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia” to przede wszystkim sprawnie zrealizowane rzemiosło z dobrymi efektami specjalnymi, klimatyczną scenografią oraz proekologicznym przesłaniem. I chociaż nie usłyszymy kultowego „Klaatu barada nikto”, to warto przemyśleć kilka tez stawianych przez autorów scenariusza. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy i przed kim przyjdzie nam się tłumaczyć z długiej listy przewin wobec macierzystej planety.

 

Przemysław Pieniążek

 

Dzień, w którym się zatrzymała Ziemia (2008)

Reż. Scott Derrickson

USA

Czas: 103 min

Dystrybucja: Best Film

 


Nad brzegami technologicznego Babilonu

 

okladka

Niezbyt odległa przyszłość. Fala wyniszczających wojen raz na zawsze zmieniła oblicze ziemi. Władzę przejmują organizacje przestępcze oraz fanatyczne sekty religijne. Eskalacja przemocy sięga niebotycznych rozmiarów. W takim świecie żyje Toorop (Vin Diesel), profesjonalny zabójca kierujący się w życiu czytelnym credo: zabij albo zostaniesz zabity. Nie zna innego życia poza egzystencją (uniwersalnego) żołnierza, który swoje poczynania warunkuje jedynie ekwiwalentem finansowym. Przyjmując kolejne zlecenie, nie spodziewa się jednak, że tym razem zaangażuje się emocjonalnie. Musi bowiem w przeciągu sześciu dni przemycić pewną przesyłkę z Europy Wschodniej do Nowego Jorku. Przesyłką okazuje się być tajemnicza dziewczyna o imieniu Aurora (Melanie Thierry). Dzięki niej Toorop zrozumie, że nie zawsze można „odwrócić się i odejść”. Trudna lekcja człowieczeństwa pociągnie za sobą lawinę dramatycznych zdarzeń, okraszonych sporą dawką przemocy, eksplozji i pościgów.

W zamierzeniach, adaptacja powieści Maurice’a Danteca miała być współczesną odpowiedzią na klasyczną adaptację prozy Phillipa K. Dicka, czyli „Łowcę androidów” w reżyserii Ridleya Scotta. Niestety, ambitne plany udało się zrealizować w niewielkim stopniu. Sam Mathieu Kassovitz otwarcie skrytykował swoje dzieło, nazywając je „słabym odcinkiem serialu 24 godziny”. Winą obarczał wytwórnię 20th Century Fox, która nadmiernie ingerowała w proces twórczy, niwecząc pierwotne zamierzenia zdolnego skądinąd reżysera.

Gniew Kassovitza wydaje się uzasadniony, gdyż na tle jego dotychczasowego dorobku „Babylon A.D.” prezentuje się dość przeciętnie. Zresztą z artystyczną kondycją Kassovitza nie jest ostatnio najlepiej. Po doskonałych obrazach („Nienawiść”, „Zabójca”) będących dowodem na jego społeczne zaangażowanie oraz dobry zmysł obserwacji współczesnych patologii, przyszła pora na dzieła o charakterze czysto komercyjnym, z których jedne oglądało się całkiem przyjemnie („Purpurowe rzeki”), drugie – już nie do końca („Gothika”).

Najnowszej propozycji francuskiego reżysera nie sposób odmówić rozmachu oraz barokowego rozpasania w sferze wizualnej. Nowy Jork, utożsamiany z futurystycznym Babilonem, przyciągający swym neonowym blaskiem oraz multimedialnym bogactwem, jest miejscem, w którym „jutro staje się świtem nowej epoki”. Niestety, atrakcyjna oprawa nie jest w stanie ukryć niedociągnięć fabularnych, tuszowanych nadmiernym odwoływaniem się do klasyki gatunku: „Łowca androidów”, „Matrix”, „Dziwne dni”, „Terminator 2”, ale także takie obrazy jak „Immortal – Kobieta pułapka” czy „Johnny Mnemonic” w znacznym stopniu zapłodniły wyobraźnię scenarzystów filmowych przygód Tooropa i spółki.

Oczywiście samo odwoływanie się do wymienionych wyżej kamieni milowych w historii filmowej fantastyki nie jest niczym złym. Problem polega na tym, że za dziełem Kassovitza nie stoi żadna refleksja. A przecież wyjściowy materiał posiada niewątpliwy potencjał: klonowanie, cyborgizacja, technologiczno-cielesne transgresje, kwestia duchowości w zdehumanizowanej rzeczywistości... Niestety, wszelkie ważkie zagadnienia przytłoczone zostają nadmiarem efektów specjalnych (ocierających się miejscami o efekciarstwo) oraz rozmyte agresywnym montażem, oscylującym na granicy czytelności.

„Babylon A.D.” to zręczne rzemiosło ze sporą dawką adrenaliny, wizualnych atrakcji oraz niezłego aktorstwa. Vin Diesel nie schodzi poniżej średniej – tym razem nawet uśmiecha się wyjątkowo często. Bez zarzutu jest również kreacja Michele Yeoh, występującej w roli opiekunki Aurory, Rebecki. Cieszy udział weteranów europejskiego kina, czyli bezbłędnej Charlotte Rampling (wcielającej się w postać charyzmatycznej i bezwzględnej Wielkiej Kapłanki) oraz Gerarda Depardieu (ukrytego pod charakteryzacją i dubbingiem o silnym rosyjskim akcencie), odgrywającego rolę gangstera Gorsky’ego. Reasumując, propozycja skierowana raczej dla zagorzałych fanów gatunku, choć może stanowić nienajgorszą alternatywę na niezobowiązujący wieczór.

 

Przemysław Pieniążek

 

Babylon A.D. (2008)

Reż. Mathieu Kassovitz

Francja, USA

Czas: 101 min

Vision Film Distribution

 


< 11 >