Fahrenheit nr 66 - maj 2oo9
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Publicystyka

<|<strona 13>|>

Historie nie do końca prawdziwe: Wybór pirata

 

 

Jest duszny, wilgotny poranek, słońce skryte za szarymi chmurami nie daje wiele światła. Od dawna nie padało, a w powietrzu unosi się lepka, nieprzyjemna mgiełka. Ludzie śpiący w hamakach pod pokładem przewracają się niespokojnie na posłaniach. Ci, którzy są na wachcie, myślą jedynie o czekających ich chłodnych murach portu. Statek wpływa właśnie do zatoki.

Kiedy kapitan Angora wychodzi na pokład wywołany przez bosmana, czuje się, jakby oblała go gorąca, nieprzyjemna ciecz. Pot spływa mu po opalonym karku i piersiach. Przesłania dłonią oczy (tylko z przyzwyczajenia, bo nie ma potrzeby) i stara się dojrzeć niewyraźny kształt w głębi zatoki. To H.M.S. Victorious, okręt wojenny o siedemdziesięciu czterech działach, który został wysłany, aby go pojmać. Kapitan Angora jest korsarzem.

 

Władca Timoru

Kapitan Angora piratem został najprawdopodobniej około roku 1785. Jego wcześniejsze zajęcie było z pewnością przyjemniejsze, choć również wiążące się z pewnym ryzykiem. Otóż, Angora był sułtanem Timoru. Władca miał kilkanaście pięknych żon i miasto noszące jego imię, a także brata, Angrię, który zawsze stał przy jego boku. Był też – a może przede wszystkim – sułtanem, człowiekiem możnym i pewnym swoich racji. Największym zaś ciosem dla człowieka silnego jest być pozbawionym podstawy swojej siły. To właśnie miało go wkrótce spotkać.

Kompania Wschodnioindyjska w owych latach rozwijała swoje wpływy w Azji. Wiązało się to nie tylko z utrzymywaniem licznych emporiów handlowych, ale także bronieniem ich przed atakami wrogo nastawionych nacji. Kluczem zaś do ochrony interesów Kompanii było morze. Dlatego też – co musiało zdarzyć się prędzej czy później – do sułtana Timoru trafiło żądanie udostępnienia miejsca dla garnizonu żołnierzy. Oznaczało to, że w kraju Angory pojawią się bladzi, kochający pieniądze Anglicy. Sułtan, który widział, jak inni władcy upadają, a ich ziemie trafiają w ręce białych najeźdźców, nie miał najmniejszej ochoty dołączyć do grona poddanych korony brytyjskiej. Timor zresztą doświadczył już kilkuletniej okupacji ze strony Holendrów w latach 1613-1618. Angora nie chciał oddawać kraju na pastwę niewiernych. Dotychczas jego słowo było prawem, a wola rozkazem dla całego narodu, myślał więc, że również i tym razem będzie podobnie. Specjalnie nie rozważając możliwych konsekwencji swoich czynów, odmówił Anglikom wstępu na wyspę.

 

Pierwszy wybór


Wybór pirata

Nie było żadnej odpowiedzi ze strony Kompanii. Angora uznał sprawę za zamkniętą, zajął się innymi sprawami zaprzątającymi jego sułtańską głowę. Były wśród nich polowania, morskie podróże, a także kompletowanie biblioteki w pałacu. Sułtan nie wiedział jeszcze, że dokonał wyboru, wydawało mu się, iż to on jest panem sytuacji. Kilkanaście miesięcy później okazało się, że był w wielkim błędzie.

W ciągu jednej nocy żołnierze Kompanii Wschodnioindyjskiej wkroczyli na Timor, a następnie zajęli wszystkie miasta, w kilku potyczkach gromiąc wojsko Angory. Sułtan początkowo nie rozumiał sytuacji, próbował walczyć, jednak przeciwko przeważającej sile wroga niewiele mógł zdziałać. Zepchnięty ze swoimi wojskami na sam brzeg morza, zmuszony został do przyjęcia upokarzających warunków przedstawicieli Kompanii. Wielkoduszni Anglicy pozwolili Angorze zachować port noszący jego imię i tytuł sułtana, choć ten nic obecnie już nie znaczył.

Angora zapewne żałował swojej decyzji, jednak żal szybko został zastąpiony przez gniew. Ponieważ nie mógł walczyć na lądzie, z władcy postanowił przemienić się w pirata. W kilka miesięcy Angora przygotował małą flotę składającą się z pięciu slupów i doborowej kompanii byłych żołnierzy. Zastępcą kapitana i jego prawą ręką został brat zdetronizowanego władcy, równie zapalczywy i żądny zemsty, Angria. Wkrótce bracia stali się protoplastami kapitana Nemo, morskimi rozbójnikami mszczącymi się za utracone królestwo. Ich pierwszą ofiarą padł wypełniony towarami bryg płynący z Kalkuty do Anglii. Dowodził nim kapitan Hastings, który na widok nadpływającego statku piratów zaczął wyrzucać ładunek za burtę. Nie udało mu się jednak uciec i pojmany przez Angorę trafił do więzienia w porcie. Został tam najprawdopodobniej otruty.

Angora szybko zauważył, że większość statków handlowych Kompanii Wschodnioindyjskiej jest słabo albo wcale chronionych. Złość i brawura zachęciły go do dalszych, coraz bardziej zuchwałych ataków, z których większość kończyła się sukcesem piratów. Wkrótce wizytówką Angory stała się bezwzględność wobec jeńców, którzy najczęściej byli truci na zdobycznych statkach. Ale sułtan-korsarz pragnął większej zemsty.

 

Wizyta w Bombaju


Wybór pirata

Philip Gosse w swojej książce „The Pirate’s who’s who” wymienia napadnięte przez Angorę statki. To długa lista. Wśród nich znalazł się między innymi statek z Birmy, z którego władcą sułtan Timoru miał ongiś dobre stosunki. Czasy jednak uległy zmianie i Angora wymordował całą załogę poza – podaje Gosse – jedną duszą. Była nią kobieta, którą korsarz wziął sobie za kochankę. Napaść na statek bezpośrednio niezwiązany ze znienawidzoną Kompanią był znamiennym wydarzeniem. Angora nie mógł powiedzieć już o sobie, że mści się na wrogu, stał się zwykłym piratem, morskim przestępcą nieuchronnie dążącym ku zatraceniu.

Po tych wypadkach były sułtan postanowił zaatakować Bombaj, największy port Indii Wschodnich, obsadzony silnym garnizonem, od 1668 roku w posiadaniu Kompanii. (Anglicy musieli płacić za dzierżawę miasta Portugalczykom 10 funtów rocznie.) Port uznawany był wówczas za jedno z najbezpieczniejszych miast, o czym świadczy zresztą fakt, że był wieloletnią siedzibą władz Kompanii. Angora zdobył go w ciągu jednego dnia.

Nie jest znany przebieg bitwy. Wiadomo tylko, że sułtan-korsarz zastał załogę portu zupełnie nieprzygotowaną do walki, zdobył garnizon najprawdopodobniej przez zaskoczenie, a następnie wysadził w powietrze. Podobno zabrał ze sobą kilka... owiec, świń i krów. Być może w ten sposób Angora chciał dać do zrozumienia Anglikom, że interesuje go jedynie zemsta, nie zaś korzyści materialne. Bardziej jednak prawdopodobne, że zadecydowały o tym względy zupełnie prozaiczne. Brak świeżej żywności, szybko psujący się prowiant i ciągłe niedożywienie były podstawowymi problemami ówczesnych piratów.

W drodze powrotnej Angora napadł na statek handlowy „St. George”. Jego kapitana poddał torturom tak okrutnym, że ten zmarł w ich trakcie, zaś przerażona załoga bez słowa zgodziła się oddać pod komendę sułtana. Był to jednak ostatni napad Angory – wielka machina Kompanii Wschodnioindyjskiej ruszyła i wkrótce miała zająć się osobą morskiego rozbójnika.

 

Drugi wybór


Wybór pirata

Angora mógł do końca życia plądrować statki, napadać na porty i mordować znienawidzonych Anglików. Mógł stać się sułtanem piratów, mógł zawisnąć na stryczku złapany przez ludzi Jego Królewskiej Mości, Jerzego III. Tak się nie stało, bowiem przed władcą Timoru pojawiła się – po raz kolejny w jego życiu – możliwość wyboru. A Angora zrozumiał lekcję, której udzieliło mu życie.

Kiedy w duszny poranek, obładowany zdobycznymi skarbami statek sułtana-korsarza wpływał do rodzimej zatoki, nic nie wskazywało na rychły koniec kariery morskiego rozbójnika. Angora najprawdopodobniej nie miał planów na przyszłość. Być może wyobrażał sobie swoje życie jako niekończące się pasmo potyczek z Kompanią, które kiedyś zakończy zbłąkana kula czy bagnet jednego z angielskich żołnierzy. Rzeczywistość jednak – jak zwykle – okazała się zaskakująca. Ale nie tylko dla Angory.

Nie wiemy, jakie były prawdziwe motywy Kompanii. Być może dowódca H.M.S. Victorious liczył na zaskoczenie pirata w jego macierzystym porcie, być może tylko przez przypadek marynarze Angory pierwsi dostrzegli nieprzyjacielską jednostkę. Z naszego punktu widzenia owe wydarzenie nabiera nowego znaczenia – a to za sprawą decyzji, którą podjął Angora.

Całkiem prawdopodobne, że owego mglistego poranka sułtan nie zdawał sobie sprawy, jakie konsekwencje przyniesie jego zachowanie. Możliwe, że zrozumiał je dopiero po kilku tygodniach, kiedy okazało się, że nikt go nie ściga i może toczyć bezpieczne życie zwykłego człowieka. A przecież w momencie, gdy marynarze Angory dostrzegli nieprzyjacielski okręt w porcie, kapitanem najpewniej kierował tylko strach. Uciekł, bo zdał sobie sprawę, że w starciu frontalnym z Kompanią nie ma żadnych szans. Jego praam w porównaniu z siedemdziesięcioczterodziałowym H.M.S. Victorious wypadał żałośnie. Angora nie mógł nawet marzyć, że jego miasto zdoła się oprzeć wojskom Kompanii. Sama demonstracja siły Kompanii wystarczyła, by straszliwy korsarz postanowił o zaprzestaniu swojej działalności.

Z dzisiejszej perspektywy owo wydarzenie nabiera nowych cech. Angora ostatecznie utracił wszystko, nawet port podarowany mu przez Kompanię, porzucił także korsarstwo i osiadł najprawdopodobniej w Trikunamalaji, mieście portowym w północno-wschodniej Sri Lance. Nigdy więcej o nim nie usłyszymy, a Philip Gosse zadowala się stwierdzeniem, że słynny pirat nie był już „niepokojony przez Kompanię”. Czyżby więc owo spotkanie z Victoriousem w porcie Angory było w rzeczywistości zawarciem niepisanej umowy między piratem a Kompanią? Umowy tym dziwniejszej, że o jej istnieniu nie zdawali sobie sprawy ją sygnujący.

Angora w pełni pojął wagę swej decyzji dużo później, przebywając na Sri Lance. Zrozumiał, że dokonał wyboru – uciekając przed Victoriousem (co przecież było jedynym sensownym posunięciem) dał jasny sygnał władzom Kompanii. Reszta była tylko kontynuacją tego posunięcia. Pirat porzucił swoją piracką robotę i zrzekł się zemsty wobec Anglików.

 

Ruch Kompanii


Wybór pirata

Całkiem prawdopodobne, że to biurokracja i zamęt panujący w dokumentach doprowadziły do porzucenia planów pojmania Angory. Kompania uhonorowała (przynajmniej tak można to dzisiaj odczytać) wybór kapitana i pozwoliła mu żyć, nie dochodząc sprawiedliwości. Można jednak sądzić, że było to świadome posunięcie. Nie zaprzestano bowiem pościgu za bratem Angory, Angrią.

Angria żył zawsze w cieniu brata. Dowodził mniejszym statkiem (trzydziestoośmiodziałowym), zawsze oddany pod komendę Angory, wykonywał najpoważniejsze zadania. Być może chcąc dorównać bratu albo pokazać, że nie jest wcale od niego gorszy, Angria znacznie rozszerzył zakres piraterii. Nie atakował tylko angielskich statków, ale także chińskie, hinduskie i wszystkie, które znalazły się w zasięgu jego dział. W ciągu trzech lat działalności zamordował z zimną krwią pięciuset Anglików i zatopił każdą łódź, którą udało mu się zdobyć. Brat sułtana nigdy nie otrzymał możliwości wyboru życia – za każdym razem był rzucony w nową sytuację, w której wszak potrafił zawsze się odnaleźć.

Angria nigdy nie miał wpływu na to, kim będzie i co przyjdzie mu robić. Urodzony jako drugi syn sułtana Timoru skazany został na wspierania starszego brata, co w praktyce sprowadzało się do służenia mu. Podobnie stało się w momencie, gdy Angora postanowił zostać piratem – Angria również musiał przystać do morskich rozbójników. Nie znaczy to, że za każdym razem był przymuszany do pełnienia narzuconych funkcji. O tym, że potrafił odnaleźć się jako korsarz i odkryć w swojej nowej profesji prawdziwą przyjemność, świadczą stosy trupów i ilość zatopionych statków w trakcie jego zbrodniczej działalności. Angria w odróżnieniu od brata nie porzucił piraterii w dniu kiedy H.M.S. Victorious zawitał do portu byłego sułtana. Zbuntował się przeciwko ciągłemu podporządkowaniu losowi, które musiał dotychczas cierpliwie znosić.

 

Śmierć pirata


Wybór pirata

W owych czasach, jak słusznie pisał Lew Kaltenbergh, korsarstwo dawało namiastkę wolności, na brak której cierpieli ówcześni ludzie. Angria, stawszy się piratem, odkrył nowy sposób na życie, w którym to on mógł decydować o swoim losie, losie załogi, a także życiu i śmierci (częściej przecież śmierci) pojmanych ofiar. Podczas gdy Angora piractwo traktował jako narzędzie do zemsty na Anglikach, dla jego brata profesja ta stała się wyróżnieniem. Wreszcie wyszedł z cienia i mógł znaleźć się na pierwszym miejscu – to o jego niesamowitych wyczynach zaczęto mówić w tawernach, to jego uważano za najniebezpieczniejszego pirata na okolicznych wodach. Przez lata znajdujący się na drugim miejscu, Angria nareszcie poczuł smak zwycięstwa.

Zapewne właśnie dlatego nie dostrzegł on wyboru, który postawiła przed nim Kompania. Rezygnację z korsarstwa, którą podjął Angora, jego młodszy brat uznał za przejaw tchórzostwa, za poddanie się i ucieczkę z pola walki. Zresztą gdyby nawet zrozumiał, że w ten sposób również i on mógłby odmienić swój los, zapewne ze wzgardą odrzuciłby taką możliwość.

Kilka lat po rozstaniu z bratem Angria został zaskoczony w porcie przez komandora Jonesa dowodzącego H.M.S. Asia, wyposażonym w sześćdziesiąt cztery działa okrętem należącym do Kompanii. Jak podaje Gosse, Angria bronił się przez prawie dwanaście miesięcy, zanim zdobyto miasto. Został zastrzelony przez nieznanego żołnierza, kiedy przemawiał z balkonu do swoich kamratów.

 

Epilog

Ta historia nie ma standardowego zakończenia. Nie wiadomo nawet, czy rzeczywiście się wydarzyła. Jest jednak prawdopodobna, a to do snucia opowieści w zupełności wystarczy. Podobno, jak twierdził kapitan Jack Sparrow, najciekawszym elementem profesji pirata jest wolność. Być może. O ile jednak bohaterowie hollywoodzkich filmów czy książek przygodowych mogli cieszyć się nią bez ograniczeń, o tyle ci prawdziwi, znani z kart historii, zawsze stawali przed wyborem. Choćby nawet uświadamiali go sobie poniewczasie.

 


Wybór pirata

 

Wszystkie ilustracje zostały wykonane przez Howarda Pyle’a

http://beej.us/pirates/

 


< 13 >