Fahrenheit nr 68 - styczeń 2o1o
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Na co wydać kasę

<|<strona 29>|>

Decathexis (fragment)

 

 

O KSIĄŻCE
okladka

Decathexis oznacza ostateczne pogodzenie się z tym, że osoba, którą kochaliśmy, umarła i straciliśmy ją na zawsze.

„Decathexis” to także tytuł nowej powieści grozy Łukasza Śmigla (autora „Demonów” & „Muzykologii”). Jest to pierwsza część planowanej przez autora serii.

Nowa książka miesza ze sobą brutalny horror w klimatach Clive’a Barkera, mroczny kryminał i powieść przygodową z gatunku płaszcza i szpady...

W roku 1888, w świecie Kirkegaardu, religią panującą jest Śmierć, której podporządkowano każdy aspekt ludzkiego życia. Właśnie w takich realiach o sens istnienia walczą główni bohaterowie – młody tanatolog, Jon Pendergast, człowiek o błyskotliwym umyśle i nieprzeciętnej wiedzy na temat zmarłych, oraz jego dobry przyjaciel, pierwszy szermierz królowej – Tancerz Śmierci, Danse Macabre.

Bohaterowie starają się rozwiązać zagadkę zmarłych, którzy w niewyjaśniony sposób znikają z cmentarzy. Wiele wskazuje na to, że za mroczną tajemnicą stoi tajemniczy Kościół Morii i jego najwyższy kapłan Abaddon La Roche.

Zanurz się w ponury świat „Decathexis” i dowiedz się, dlaczego trupy lepiej palić, a nie zakopywać w ziemi. Poznaj mroczną tajemnicę sprzed wieków i prastare zło, którego nie pokonają ani półtoraręczny miecz fechmistrza, ani muszkiety żołnierzy Czarnego Hufca.

Nadchodzi Matka Śmierć i wkrótce wszyscy będziemy musieli przeżyć własne DECATHEXIS...

 

(Grasshopper)

 

Pendergast postanowił wykorzystać nieobecność pracowników bractwa pogrzebowego i kapłanów Morii, którzy mieli nadzorować uroczyste powstanie Ankou. Wkrótce cmentarz miały wypełnić śpiewy extrema unctio, czyli ostatniego namaszczenia.

Jon badał wnętrze okradzionego poprzedniej nocy grobu dokładnie i metodycznie. Po ciele barona von Grauba pozostały tylko fragmenty jego galowego munduru – kilka odartych pasów tkaniny i pourywanych guzików.

Podszedł do zasuniętego, teraz już pustego sarkofagu. Na nagrobkowym elegium, w którym wyliczano liczne zasługi barona, widać było kilka wyraźnych rys. Jon wyjął z kieszeni surduta sztylet, którego, jak twierdził, używa jedynie do czyszczenia paznokci i otwierania poczty, po czym przymierzył go do uszkodzeń. Cokolwiek rozdarło kamień, uczyniło to z dużą siłą. Sztylet Pendergasta w żaden sposób nie pasował do nacięć.

Westchnął i odstawił na bok gazową lampę. Kilka godzin temu wypróbowywał nowy wynalazek działu badań Inspektoratu – nakręcaną latarnię, ale jak zwykle zapomniał ją spakować. Sięgnął do skórzanej torby, którą miał przewieszoną przez ramię i wyjął z niej niewielką dmuchawę połączoną rurkami ze szklanym pojemnikiem, w którym cicho chlupotało. Urządzenie było kolejnym wynalazkiem stworzonym przez dział badań Inspektoratu.

Inspektor nadstawił ucha. Gdzieś zza ścian grobowca dochodziło przytłumione zawodzenie zebranych na kolejnym pogrzebie. Mnisi chórem śpiewali pośmiertne egzekwie. Pendergast delikatnie postukał w końcówkę urządzenia i zaczął naciskać miech. Trysnęła fontanna malutkich kropelek. Spryskał dokładnie cały sarkofag i jego okolicę – kamienne płyty podłogi i murowaną ścianę.

 


< 29 >