Fahrenheit nr 69 - październik 2o1o
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Bookiet (2)

<|<strona 04>|>

Bookiet (2)

 

 

Władza od kuchni strony

Kulisy władzy, zwłaszcza widziane przez tak zwanego maluczkiego, to temat nie tylko intrygujący, ale też nad wyraz wdzięczny zarówno z punktu widzenia czytelnika, jak i autora. Pole do popisu daje szerokie, nic tylko wyjść i siać, siać, siać. Cały wic w tym, żeby na tym jednym polu nie zasiać zbyt wiele.

Elenie Malinowskiej pojęcie umiaru w tej materii wydaje się, niestety, obce. Snując dość sztampową opowieść o dorastającej Ewelinie, Piętnastym Potomku zdolnym zmienić los Imperium, dziewczęciu równie uzdolnionym magicznie, co wyobcowanym i nieszczęśliwym, popadła w bolesną dla czytelnika przesadę. Swojej bohaterce zafundowała na dzień dobry piętno odmieńca, wrogość najbliższego otoczenia, pełen zestaw tragedii z matką i ojcem w roli głównej, by potem wrzucić ją prosto w wir groźnych dla zdrowia i/lub życia spisków politycznych i rodzinnych, uwikłać w rozgrywki o najwyższą możliwą na tym świecie władzę, a na koniec dobić psychiczną, fizyczną i seksualną przemocą ze strony rówieśników, najbliższych krewnych i opiekunów. Sam szczyt świecznika, zewsząd wrogowie, znikąd pomocy, a Ewelina, jak to dorastające, osierocone, samotne dziewczęta z wielkich rodów mają w zwyczaju, nic tylko zaciska zęby coraz mocniej, niczym wyposażony w magiczną moc elektronicky mordulec zachowuje kamienną twarz i przyjmuje kolejne ciosy na tak zwaną klatę, brnąc przez kolejne stadia magicznej edukacji, prosto ku swemu przeznaczeniu. O, pardon, Przeznaczeniu.

Pomijając nieznośną przesadę w dręczeniu głównej bohaterki na wszelkie możliwe sposoby i jej całkowity brak psychologicznej wiarygodności, ze wszech miar dołujący „Taniec nad przepaścią” mocno trąci wtórnością. W starciu chociażby ze starymi, ale jarymi „Strzałami królowej” Mercedes Lackey albo znacznie nowszą „Nowicjuszką” Trudi Canavan – opartymi na paru podobnych schematach, a przy tym pozbawionymi nieznośnego (prze)sadyzmu w sam raz dla nastolatków typu emo i wyposażonymi w znacznie ciekawszych, wiarygodniejszych psychologicznie bohaterów – nie ma najmniejszych szans, podobnie jak w zestawieniu z „Czarnoksiężnikiem z Archipelagu” Ursuli K. LeGuin; inspiracje tym dziełem są u Malinowskiej doskonale widoczne nawet dla kogoś, kto tak jak ja za nim nie przepada.

Otwarte zakończenie każe podejrzewać, że ciąg dalszy „Tańca nad przepaścią” zapewne nastąpi. Pozwolę sobie nie czekać na niego z utęsknieniem...

 

Harna

 

Ocena: 2

 

Elena Malinowska

Taniec nad przepaścią

Tłum. Izabela Wiśniewska-Repeczko

Fabryka Słów, 2008

Stron: 438

Cena: 29,99

Jak zabić króla? 100 praktycznych przepisów

Nie tyle króla, ile cara. Wprawdzie trzy pierwsze rozdziały „Królobójców” Wacława Gąsiorowskiego są poświęcone zgonom (wątpliwie naturalnym) władców europejskich, ale to tylko trzydzieści stron na trzysta. Gros książki to historia nagłych śmierci carów rosyjskich, od najstarszego syna Iwana Groźnego, aż po ostatniego z Romanowów. Oczywiście, są tam nie tylko opisy skryto- i jawnobójstw (bo rożnie to bywało) czy zamachów rękami ludu dokonywanych, czytelnik znajdzie w książce również historię monarchii rosyjskiej, a przez to i Rosji, acz pisaną z pewnej specyficznej perspektywy.

Mówiąc szczerze, nieprzygotowany odbiorca może odnieść wrażenie, że znalazł się na pudelku.pl do sześcianu; Gąsiorowski postanowił tak jakby obrobić carom cztery litery za wszelką cenę i wykazać, że wszystko, co złego w Rosji się działo, to przez Romanowów. Nie da się ukryć, że nie była to najlepsza dynastia, jaka się mogła Rosjanom trafić, ale też same czarne barwy to lekka przesada. Tym bardziej że nie było w całej Europie takiej dynastii, która wydałaby samych wybitnych władców, choć nie da się ukryć, że tylko Romanowom udało się skutecznie wyhodować Kraj Rad.

Jednostronny stosunek autora do carów jest w pewnym sensie zrozumiały, należy brać pod uwagę, że Gąsiorowski był carskim poddanym, że zagrożony aresztowaniem musiał uciekać ze Lwowa i wiele lat spędził na emigracji, ale trzeba o tych faktach pamiętać podczas lektury i nie brać wszystkich tez stawianych w książce za dobrą monetę.

Jedno trzeba autorowi przyznać – nie tylko wykonał gigantyczną pracę z godną podziwu pasją, ale zrobił to bez cienia rusofobii, o Rosjanach wyrażał się z dużą sympatią, potrafił oddzielić władzę/system od narodu, co i dziś nie wszystkim się udaje.

Polecam tę lekturę – zmusza do myślenia, a gimnastyki szarych komórek nigdy za wiele – choć warto książkę skonfrontować z innymi opracowaniami dotyczącymi Rosji i jej historii.

 

Ebola

 

Ocena: 5-

 

Wacław Gąsiorowski

Królobójcy

MG, 2010

Stron: 336

Cena: 34,90




Genezis z kamienia

Jeśli ktoś miał nadzieję, że thriller a’la Dan Brown odszedł do lamusa, to musi pogodzić się z tym, że jeszcze dużo czasu upłynie, nim zacnym autorom znudzi się wymyślanie nowych intryg mniej lub bardziej zakorzenionych w historii. Tym razem uszczęśliwiono polskich czytelników „Sekretem Genezis” Toma Knoxa, czyli, jak informuje wydawca, „błyskotliwym thrillerem z rytualnymi morderstwami i tajemnicami historii w tle”. Jak to mówią, reklama dźwignią handlu. Niestety, błyskotliwości tu jak na lekarstwo, a tło staje się pierwszym planem.

Konstrukcja powieści jest prosta. Rob Luttrel pracuje na Bliskim Wschodzie jako korespondent zagraniczny pewnego angielskiego pisma. Wskutek różnych przedziwnych zbiegów okoliczności trafia na wykopaliska w Göbekli Tepe w Kurdystanie. W tym samym czasie na terenie Wielkiej Brytanii nadkomisarz Forrester próbuje złapać wyjątkowo brutalnego mordercę specjalizującego się w rytualnych mordach według starożytnych wzorców. Oczywiście psychopata czegoś szuka, oczywiście dziennikarz jest krok od rozwikłania zagadki i oczywiście w pewnym momencie następuje połączenie wątków.

Z pewnością nie można odmówić Knoxowi (czy właściwie Seanowi Thomasowi) dbałości o realizm. Skrupulatnie przygotował się do opisów konkretnych, faktycznie istniejących miejsc, odwiedzając nawet Kurdystan i stanowiska archeologiczne niedaleko Urfy. Zgłębił wiedzę dotyczącą odkrytej tam cywilizacji i jazydyzmu, a także rytuałów składania ofiar z ludzi w różnych kulturach. Problem jednak tkwi w sposobie przedstawienia tych wszystkich aspektów. Thrillera nie tworzą dokładnie opisane drastyczne czy perwersyjne sceny, lecz napięcie towarzyszące działaniom bohaterów i ich nieprzewidywalność. W tym przypadku czytelnik z łatwością mniej lub bardziej domyśli się, co będzie dalej, a nieswojo poczuje się co najwyżej przy nader ekshibicjonistycznych opisach rozczłonkowywania kolejnych ofiar.

„Sekret Genezis” to kolejna z książek och-jakie-to-fascynujące-a-przy-tym-makabryczne-brr. Zainteresowanych tematem wykorzystanym w powieści odesłałabym raczej do tekstów naukowych i popularnonaukowych, a w ostateczności do spuścizny markiza de Sade’a.

 

Rudość

Ocena: 3

 

Tom Knox

Sekret Genezis

Tłum. Aleksandra Górska

Rebis, 2010

Stron: 363

Cena: 33,90


< 04 >