Fahrenheit nr 69 - październik 2o1o
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Wywiad

<|<strona 11>|>

Archeolog wyobraźni - wywiad z Andrzejem Pilipiukiem

 

 

(przeprowadzony w maju 2008 roku)

 

Małgorzata Kulisiewicz: Jesteś autorem trylogii o kuzynkach Kruszewskich, kilku powieści o Jakubie Wędrowyczu, trzech tomów „Norweskiego dziennika”. Najnowsza powieść „Oko Jelenia. Droga do Nidaros” też będzie jedną z części cyklu powieściowego? Jaki masz pomysł na poprowadzenie dalszych losów bohaterów?

 

Andrzej Pilipiuk: Książka opowiada o przygodach (jeśli można tak nazwać liczne przejścia...) grupki ludzi rzuconych w inne czasy. W roku 1559 w północnej Norwegii pojawiają się: nauczyciel informatyki, maturzysta i szlachcianka żyjąca w połowie XIX wieku, po czym zmuszeni okolicznościami muszą przeżyć i odnaleźć tytułowy artefakt. W tomie drugim trafiają na trop „Oka”, ale wiele czasu upłynie, zanim zbliżą się do rozwiązania zagadki. „Oko Jelenia” w założeniach ma być cyklem liczącym siedem tomów. Mam już pomysł na zakończenie tej opowieści, ale najpierw bohaterowie muszą swoje wycierpieć...

 

M.K: W jednym z wywiadów powiedziałeś, że „nasza historia to gigantyczna kopalnia tematów”. W „Operacji Dzień Wskrzeszenia” część akcji dzieje się w siedemnastowiecznej Warszawie, w powieści „Oko Jelenia. Droga do Nidaros” odnajdujemy obraz cywilizacji hanzeatyckiej, w opowiadaniu „Czerwona gorączka” i wielu innych widzimy wiernie odtworzony charakter dawnej Rosji. Znakomicie wykorzystujesz swoją wiedzę historyczną w pisarstwie. Czy Twoje studia archeologiczne miały wpływ na umiejętność odtworzenia detalu i ducha danej epoki?

 

A.P.: Na pewno trochę tak – w mojej pracy szczególnie przydatne okazały się zajęcia ze źródłoznawstwa późnośredniowiecznego, które prowadził prof. Jerzy Kruppe. Ogromną wiedzę na temat realiów życia w carskiej Rosji i w Warszawie pod zaborami dała mi lektura starych warszawskich gazet. Materiałów jest masa – wystarczy grzebać i czytać, czytać, czytać... Z „Okiem Jelenia” było gorzej – im dalej w głąb czasu, tym większy problem ze źródłami. Co gorsza, jak człowiek nadsztukuje i napisze tak, jak mu się wydaje, że mogło być, to zaraz jak spod ziemi wyjdą znawcy tematu, którzy udowodnią mu, że się myli.

 

M.K.: Jesteś znanym pisarzem gatunkowym, wiadomo, że pewne wątki związane są z fantastyką i charakterystyczne dla niej. Zauważalne jednak w Twojej twórczości są pewne wyróżniki. Najważniejszym wątkiem jest ocalenie świata przed złem i zagładą, przez bohaterów takich jak Wędrowycz czy młodzi ludzie w „Operacji...”, ratowanie opowiadane w formie atrakcyjnych dla czytelnika przygód. Charakterystyczne są również podróże w czasie („Operacja...”, „Kroniki Jakuba Wędrowycza”, opowiadania), historia jako atrakcyjna podróż w czasie, światy alternatywne powstające przez majstrowanie w historii, podróż do przyszłości, motyw ciągłego egzorcyzmowania rzeczywistości ponadzmysłowej. Czy jest jeszcze coś, co dodałbyś do swoich ulubionych wątków?

 

A.P.: Lubię pisać „fantastykę bliskiego zasięgu” – pokazywać zwykłych ludzi, którzy stają wobec zjawisk niewytłumaczalnych. Lubię się trochę pobawić bohaterem – zderzając go z wytworami techniki, których nie rozumie. W „Operacji Dzień Wskrzeszenia” na przykład, oficer carskiej ochrany rozgryzał zasady działania aparatu cyfrowego... Lubię też pokazać ludzi, którzy wdeptani w błoto wstają i idą dalej.

 

M.K.: Jakub Wędrowycz, wiejski egzorcysta i bimbrownik, chyba najciekawsza literacko postać przez Ciebie stworzona, mieszka w Starym Majdanie, w gminie Wojsławice. Ta miejscowość to tło kilku twoich powieści. Czy znasz prawdziwą polską wieś? Czy to tylko wieś mityczna? Po powieściach takich jak: „Kroniki Jakuba Wędrowycza”, „Czarownik Iwanow”, „Weźmisz czarno kure...” pisano, że jesteś „najwybitniejszym piewcą polskiej wsi od czasów Reymonta”.

 

A.P.: Znam prawdziwą polską wieś z jej osiągnięciami i wadami. To, co opisuję, to obraz bardzo wykoślawiony. Przerysowuję wady. W przypadku bohaterów wady nieoczekiwanie mogą okazać się zaletami. Jakub i jego kumple nie przemęczają się myśleniem – dzięki czemu często działają od razu, na wariata, ale skutecznie.

 

M.K.: Wisielczy humor, satyra, humor sytuacyjny, zabawa konstrukcją powieści, parodia gatunku – opowieści grozy, humor w języku, to wyróżniające Twoją twórczość cechy. Czy humor jest też dla Ciebie jakąś formą egzorcyzmowania rzeczywistości?

 

A.P.: Humor ma dla mnie funkcję służebną. Piszę dla ludzi, a ludzie potrzebują rozrywki i oderwania od rzeczywistości. Piszę zabawnie – bo czasem i ja potrzebuję wymyślić coś „jajcarskiego”. Parodiuję gatunki – trochę z przekory. Paranoiczna rzeczywistość naszych czasów daje duże pole do popisu. Masę kretynizmów można łatwo ośmieszyć.

 

M.K.: Co zachwyciło Cię w twórczości literackiej twoich mistrzów: Aleksandra Grina i Ferdynanda Ossendowskiego? Co zaczerpnąłeś dla siebie?

 

A.P.: U Grina zadecydowała magia opisów, wizyjność świata przedstawionego. To naprawdę piękna proza. Odkryłem go niestety późno – bo sądzę, że miałby spory wpływ na mój styl. Ossendowskiego cenię za maniakalną pracowitość i nietuzinkową osobowość. To był naprawdę wielki człowiek i niezły pisarz.

 

M.K.: Można odkryć w Twoich powieściach zabawy literackie – odniesienia do „Folwarku zwierzęcego” w „Kronikach Jakuba Wędrowycza”, czy do polskiego dramatu romantycznego w „Operacji Dzień Wskrzeszenia” oraz do powieści łotrzykowskiej i literatury sowizdrzalskiej. Pojawia się również groteskowa wizja piekła w „Czarowniku Iwanowie”. Czy to nawiązanie do prozy Bułhakowa? Na ile świadomie korzystasz, Andrzeju, z tradycji literackiej? Czy prowadzisz swoistą grę literacką z czytelnikiem, który deszyfruje znaczenia, czy raczej wybierasz z historii literatury, jak z wielkiego magazynu kostiumów?

 

A.P.: W ogóle staram się nie korzystać. Odniesienia do innych utworów to tylko drobne okruchy rozsiane po utworze. Zazwyczaj odwołania robię z przymrużeniem oka.

 

M.K.: Osiągnięcie takiego warsztatu twórczego zapewne nie było łatwe. Jaka była Twoja droga do pisania? Kiedy zacząłeś tworzyć? Czy to prawda, że w latach szkolnych pisanie było dla Ciebie pewną formą ucieczki od rzeczywistości?

 

A.P.: Pisanie zawsze było dla mnie swojego rodzaju ucieczką. Zacząłem, mając jedenaście lat. Nie lubiłem pisać – ale przelewanie myśli na papier dawało mi bardzo wiele spokoju. W okresie szkolnym uciekałem przed szkołą, teraz uciekam przed szaleństwem naszych czasów.

 

M.K.: Czy pisarz może wpływać swoją twórczością na rzeczywistość? Czy tak wspaniale rozwijająca się polska fantastyka, na przykład w porównaniu do naszego dramatu współczesnego, może być nieświadomą próbą ucieczki autorów od rzeczywistości?

 

A.P.: Myślę, że wpływ literatury na rzeczywistość nie jest dziś duży. Telewizja skutecznie przerabia ludziom mózgi na sieczkę. Żadna literatura nie zniweluje tego masowego ogłupiania... Myślę, że wielu pisarzy też traktuje to jako ucieczkę. U innych książki to pewna wizja rzeczywistości lepszej i ciekawszej niż nasza.

 

M.K.: Jakie są teraz Twoje plany wydawnicze? Nad czym pracujesz w tej chwili?

 

A.P.: W tej chwili dumam nad rozgrzebanym szóstym tomem przygód Wędrowycza i piszę czwarty tom „Oka Jelenia”. W planach mam też kolejny zbiór opowiadań „bezjakubowych”.

 

M.K.: Dziękuję za bardzo ciekawy wywiad.

 

ANDRZEJ PILIPIUK – urodzony w 1974 roku. Z wykształcenia archeolog,

z zamiłowania pisarz i publicysta. Od 2001 roku opublikował w Fabryce Słów kilkanaście swoich książek. Autor cyklu zapoczątkowanego „Kronikami Jakuba Wędrowycza”, kontynuowanego w tomach: „Weźmisz czarno kure...”, „Zagadka Kuby Rozpruwacza” oraz „Wieszać każdy może”. W latach 2003-2005 wydał trylogię: „Kuzynki”, „Księżniczka” i „Dziedziczki”. W latach 2005-2007 pojawiły się na rynku wydawniczym trzy tomy „Norweskiego dziennika”, powieść „Operacja Dzień Wskrzeszenia” i zbiory opowiadań: „2586 kroków” i „Czerwona gorączka”. Andrzej Pilipiuk to jeden z najchętniej kupowanych autorów fantastyki.

 


< 11 >